Żydowscy konfidenci Hitlera. Afera Hotelu Polskiego (Bielinski )

avatar użytkownika Maryla

Wraz z publikacja nowej książki – powieści czy eseju, trudno to określić – znanego polskiego Żyda zaczęła  się kolejna fala wyjaśniania czarnych plam z historii, obnażania mitów narodowych i uwalniania prawdy. W ramach przywracania prawdy chciałbym przypomnieć pewne zdarzenie z lat okupacji hitlerowskiej w Warszawie, zwane aferą Hotelu Polskiego. Afera to jest znana w historiografii, ale ta wiedza niesłusznie zamknięta jest w dość wąskim kręgu specjalistów. A historia ta jest warta przypomnienia i upowszechnienia. Niewiele jest tak wyrazistych opowieści o ludzkiej podłości, podstępie i okrucieństwie. Zainteresowanym tematem polecam teksty np. Marka Jana Chodakiewicza [1,2] czy Tomasz Szaroty.

Wiele wiadomo o żydowskich konfidentach Stalina, współpracujących aktywnie i gorliwie z NKWD czy sowieckim wywiadem wojskowym w czasie pierwszej (1939 - 1941) i drugiej okupacji sowieckiej (1944 - 1956). Natomiast mało znane są fakty o żydowskich konfidentach Gestapo. Skądinąd wiadomo, że niemieccy Żydzi często wstępowali do Wermachtu. Część by się ukryć przed prześladowaniami, inni by walczyć o wielkie Niemcy Hitlera! Liczbę żydowskich żołnierzy Hitlera szacuje się około 150 tys. Całkiem spora armia. Najdziwniejsze, że Żydzi, ukrywając swoje pochodzenie, wstępowali nawet do SS. Walczyli w Waffen – SS lub nawet brali udział w eksterminacji Żydów! Najsławniejszy, ale nie jedyny przykład takiego Żyda to – Fritz Scherwitz (alias Elke Sirewiza). Służył w SS jako Obersturmführer. Był komendantem obozu koncentracyjnego w Lenta pod Rygą na Łotwie. Osobiście nadzorował mordy Żydów, mordował Żydów i gwałcił Żydówki.1 Inny przykład. „Alex Kurzem - młodociany Żyd z Białorusi trafił do Łotewskiego Waffen-SS, gdzie został maskotką pułku. Jego zadaniem było m.in. wabienie czekoladą i cukierkami żydowskie dzieci broniące się przed wejściem do wagonów mających zawieźć je na śmierć.  Alex  żyje do dziś i mieszka od 1949 r. w Australii.2. Jeszcze jedna żydowska ofiara Holocaustu.

Zakrawa to na paradoks, ale wielu z zasymilowanych niemieckich Żydów uwierzyło w propagandę hitlerowską i można by ich było określić jako zdeklarowanych hitlerowców (nazistów, wg. terminologii anglosaskiej). Nie przeszkadzało im to, jak Niemcy odnoszą się np. do Polaków, ale na przeszkodzie do pełnej akceptacji III Rzeszy Niemieckiej stanęła polityka zagłady Żydów przeprowadzona przez tą samą III Rzeszę. Trudno jest szczerze wspierać państwo, którego celem jest fizyczna eliminacja ciebie i twojej rodziny. Ale wielu Żydów wiele uczyniło w tej mierze, np. Żydzi aktywnie współpracowali z…Gestapo. Przykładem jest tu Stella Kuebler-Goldschlag. Kierowała grupą kilkunastu informatorów Gestapo w Berlinie. Zadaniem jej grupy było wyłapywanie współwyznawców. Jej ofiary posłano do gazu. Stella Kuebler-Goldschlag żyje do dziś w Berlinie.1 I pewnie otrzymuje sutą rentę od rządu niemieckiego, jako ofiara Holocaustu. Komu jak komu, ale pani Stelli Kuebler-Goldschlag ta renta słusznie się należy. Zapracowała na nią podczas wojny wysyłając do gazu dziesiątki jeśli nie setki ludzi – sowich ziomków – Żydów.

            Polscy Żydzi w czasie drugiej wojny, będąc w znacznie gorszej sytuacji niźli ich pobratymcy – Żydzi niemieccy – wykazali równie wielką skłonność do kolaboracji z oboma okupantami: Rosią Sowieckiej we wschodniej Polsce i III Rzeszą w tzw. Generalnej Guberni (GG). Sowieci sprytnie wykorzystali Żydów do sparaliżowania polskiego podziemia niepodległościowego we wschodniej Polsce. Było to inteligentne i bardzo skuteczne posunięcie. Żydzi stanowi gros sowieckich konfidentów. Wielu z nich było (prawie) całkowicie zasymilowanych, znało polski język, kulturę i Polacy im niestety ufali.. Dzięki ich aktywnej współpracy NKWD odniosło ogromny sukces: udało jej się sparaliżować albo zinfiltrować struktury podziemia niepodległościowego na wschodzie tak dokładnie, że po ataku Niemiec na ZSRR (22 czerwca 1941) podziemie to musiało być dosłownie nie odtwarzane ale tworzone na nowo, postawać jak feniks z popiołów. Donos na NKWD oznaczał śmierć – wskazanego – ale też często jego rodziny, wywożonej na zatracenie na zesłaniu. Fizyczna eksterminacja olbrzymiej części polskiej kadry dowódczej i przywódczej, wywiezionej na Sybir bądź wymordowanej na miejscu, w miejscowych więzieniach i miejscach straceń, była niemożliwa do nadrobienia w tak krótkim czasie dwóch, trzech lat. Ludobójstwo Polaków na Wschodzie przez organizację ukraińskich nacjonalistów UPA (1943 - 1945) było pośrednim skutkiem działalności żydowskich konfidentów NKWD. Polska ludność kresów wobec wymordowania kadr przywódczych była często bezbronna i wystawiona na ataki ukraińskich nacjonalistów. Którzy, co warto przypomnieć, wcześniej w ścisłej współpracy z Niemcami wymordowali żydowskich mieszkańców miast i wsi Podola, Wołynia, czy Małopolski Wschodniej. Żydowscy konfidenci NKWD często uciekli na wschód przed Niemcami, ale ich rodzimy zostały wymordowane w swego rodzaju „podzięce” UPA i SS za ich owocną „współpracę” z NKWD. Tak to jedno wiążę się z następnym, a to z kolejnym. Warto wspomnieć, że po nawet w trzy lata później po „powrocie” w 1944 r. NKWD ponownie ożywiło swoich „uśpionych” agentów w AK. Tak skuteczna była infiltracja podziemia przez NKWD dokonana w latach 1939 - 1941.

           Niemiecki okupant nie wykazał podobnej dalekowzroczności jak Sowieci i wzgardził wyciągnięta ręką i uchem, który tylko czekał na polecenia do wykonania. Polityka eksterminacji ruszyła. Zamknięci w gettach Żydzi mogli z natury rzeczy donosić tylko na innych Żydów. Współpraca żydowskich konfidentów z niemiecką policją tak polityczna (Gestapo), jak kryminalną (Kripo) jest znana tylko pośrednio. Rozróżnienie miedzy Kripo i Gestapo nie ma tu znaczenia. Niemieckie policje w GG ścisłe współpracowały i np. agenci Kripo wykonywali często zadania dla Gestapo. Nie zachowały się dokumenty niemieckie, a świadkowie zostali wymordowani. Znamy tylko doniesienia polskiego podziemia londyńskiego (ZWZ, AK) i komunistycznego. Tym nie mniej wiemy, że Żydzi aktywnie współpracowali z policją niemiecką w wielu gettach i obozach (Warszawa, łódź, Białystok, Wilno, Kraków i wiele innych). Przykładem niech tu będzie warszawskie getto, gdzie rządziły Żydowska Policja Porządkowa, osławiona i straszliwa „Trzynastka” (formalnie podległa Kripo, w istocie Gestapo), czy Żydowskie Pogotowie Ratunkowe. Leon Skosowski w getcie warszawskim dysponował sforą ponad dwustu agentów obojga płci (konfidentów) a były przecież i inne siatki żydowskich agentów służących władzom hitlerowskim. Nawiasem mówiąc, dwustu żydowskich agentów jednej tylko siatki konfidentów to więcej niż liczba żydowskich bojowników walczących z Niemcami w czasie tzw. powstania w gettcie warszawskim.

W tym tekście skupię się z konieczności na jednej, jakże znamiennej, akcji żydowskich konfidentów Hitlera. Była to tzw. w afera Hotelu Polskiego. Wiosną 1943, po powstaniu w getcie, roku Gestapo doskonale się orientowało, że w „aryjskiej” Warszawie ukrywa się wielu Żydów, bogatych Żydów. Miało tez wielu bezrobotnych konfidentów żydowskich, który nie mieli już nic do roboty w getcie. Władcy Gestapo w Warszawie postanowiło złapać (co najmniej) dwie sroki za ogon: wyłapać Żydów ukrywających się po „aryjskiej” stronie i jednocześnie potężnie się przy tym obłowić. Wojna trwała już czwarty rok, a po Stalingradzie  czas był najwyższy pomyśleć jak ustawić siebie i swoją rodzinę po wojnie. Niestety, nie znamy autora(ów) tego piekielnego planu. Do wykonania zadania użyto żydowskich konfidentów.

Na wiosnę 1943 roku pułapka była gotowa i maszynka do mielenia Żydów zaczęła swoją działalność. Jej widoczna ekspozytura mieściła się w hotelu Polskim przy ul. Długiej 29, stad nazwa afery. Tam zbierali się Żydzi przed wyjazdem – i tam był początek tunelu. Koniec mieścił się w komorach gazowych KL Auschwitz. W hotelu Polskim Żydzi czekali na zebranie odpowiedniej grupy i ruszali „po wolność”. Sytuacja w lecie 1943 roku była paradoksalna: dopalało się warszawskie getto, w całej Warszawie polowano na Żydów i ukrywających ich Polaków a prawie pół miasta wiedziało, że w hotelu Polskim mieszka sobie spokojnie wielu Żydów nie niepokojonych przez nikogo. Praca była ściśle podzielona. Zespołem naganiaczy kierował Leon (Lejb) Skosowski („Lonek”). Osoba niezwykle ponurego autoramentu. Pochodził z Łodzi, tam już prawdopodobnie został zwerbowany przez Gestapo, później przeniesiony do warszawskiego getta rozwinął tutaj skrzydła pod okiem patronów z alei Szucha. Większość grupy kilkudziesięciu agentów Gestapo biorących udział w prowokacji  stanowili Żydzi, ale byli tez w niej polscy katolicy. Żydzi odgrywali jednak decydująca rolę. To oni odszukiwali ukrywających się w Warszawie i okolicach zamożnych Żydów i proponowali im paszporty i wizy, czyli wyjazd do neutralnego kraju, np. Portugali, w zamian znaczną opłatę pieniężną. Z Portugali Żydzi bez większych problemów mogliby się przedostać czy to do Wielkiej Brytanii czy też Stanów Zjednoczonych. Opłaty były zróżnicowane, niektórzy mówią o 20 złotych dolarach od głowy. Okupacyjne złote, czy nawet marki niemieckie nie wchodziły w grę. Gestapowcy z alei Szucha rozsądnie myśleli o przyszłości po wojnie. Liczyły się tylko dolary, funty, twarda waluta. I to w złocie. Ponadczasowe diamenty i biżuteria też były nie do pogardzenia. Żydzi ufali tylko innym Żydom. Nie sposób wykluczyć, że część naganiaczy została oszukania, nie wiedząc w czym bierze udział  szczerze wierzyła, że pomagają uciec z GG ukrywającym się Żydom. Faktem jest, że ukrywający się Żydzi żądali czegoś pewniejszego na dowód. Pierwsza grupa Żydów z hotelu Polskiego dodarła szczęśliwie do Portugalii. I do Warszawy zaczęły przychodzić kartki pocztowe z Portugali. A w nich zakodowane informacje, że nadawca dotarł szczęśliwie do celu podróży. Pośród ukrywających się, zamożnych Żydów zapanował nieledwie euforia. Ratunek wydawał się na wyciągnięcie ręki. Leon Skosowski i jego ludzie nie mieli już żadnych kłopotów ze skompletowaniem kolejnych transportów Żydów.

           Tyle że kolejne transporty Żydów trafiły nie do słonecznej i bezpiecznej Portugali lecz wprost do komór gazowych KL Auschwitz. Liczbę ofiar prowokacji szacuje się na 3 500 ludzi. Znamiennie, że transporty Żydów z hotelu Polskiego szły od razu do gazu. Byli to młodzi, zdrowi ludzie, mogli pracować w obozie, ale nie, inny los był im przeznaczone. Wszystkie transporty były z miejsca gazowane. SS-mani z Auschwitz poszli zapewne na rękę kolegom z Warszawy i wyświadczyli im tę koleżeńska przysługę likwidując od ręki wszystkich świadków. Czy bezinteresownie? Raczej nie. Część łupu z akcji hotel Polski mogła im przypaść za tę… uprzejmość. 

           Akcja hotel Polski zakończyła się pełnym sukcesem, patrząc na to z punktu widzenia władz hitlerowskich w GG. Dzięki pomocy i zręcznej działalności grupy żydowskich konfidentów kierowanych przez Leona Skosowskiego i Adama Żurawina wywabiono z kryjówek i zamordowano około 3500 ukrywających się Żydów. Ich mocodawcy z alei Szucha zostali za tą akcję nagrodzeni odznaczeniami i zasłużonymi awansami. Dodatkowy bonus to zrabowane Żydom pieniądze, kosztowności, złoto. Gestapowcy z alei Szucha obłowili się niezmiernie. Chodziły słuchy o 20 dolarach w złocie od głowy. Jako opłata za „wyjazd”. Może więcej. Nikt tego dokładnie nie wie. Ale Żydzi zabierali ze sobą cały majątek w postaci złotych monet, diamentów, biżuterii, i tym podobnych drobnych rozmiarami przedmiotów, które można połknąć, czy ukryć np. w pochwie czy odbycie. Żydzi byli sprytni i nie ufali Niemcom. Ale nie wiedzieli, że zostaną obrabowani przed egzekucją, a po śmierci specjaliści z Sonderkomando rozprują im żołądki, wybebeszą kiszki, sprawdzą każdy otwór w ciele, wyrwą nawet złote zęby. Licząc skromnie  średnio zysk na 1000 dolarów od głowy, można oszacować cały, prywatny do kieszeni niemieckich mocodawców płynący zysk, na 3 500 000 dolarów (ówczesnych!). Aby to przeliczyć na dzisiejszą walutę potrzeba by tą liczbę przemnożyć przynajmniej przez sto, albo i więcej daje to kwotę, lekko licząc, rzędu 100 mln współczesnych dolarów. I to w większości do prywatnych kieszeni gestapowców. Kolosalny majątek, który pozwolił wielu byłym SS-manom i gestapowcom urządzić się po wojnie, otworzyć własne biznesy, itp.

           Afera hotelu Polskiego jest niezwykła ze względu na skalę, bezczelność, skalę okrucieństwa i… stopień podłości. Gestapowcom z alei Szucha trudno nawet się dziwić. Ich zadaniem było zgładzenie Żydów, a że przy okazji zbili olbrzymi majątek? Z ich punktu widzenia to nic złego. Mam tu na myśli tych żydowskich konfidentów pod wodzą Leona Skosowskiego. Żydowscy konfidenci wydający na śmierć swoich współbraci, często znajomych, przyjaciół i krewnych są bliscy osiągnięcia bezwzględnego, i trudnego do pobicia, szczytu na światowej skali podłości. Niewielu kanaliom w spisanych dziejach  dane było osiągnąć podobny poziom podłości. Nawet trudno znaleźć słowa na określenie ich czynów. Te istniejąc, czy mi znane, wydają się za słabe. Ci Żydzi wydawali swoich krewnych, przyjaciół, znajomych na śmierć za judaszowe srebrniki! Bo oni nie dostawali dużo. Albo i nic. Żydzi - agenci Gestapo Polaków też wydawali. I to dziesiątkami, setkami. Ale tu mowa jest o innych Żydach! Żydzi, często jedyni ocaleni, wiernie służyli oprawcom swoich rodzin, którzy wymordowali ich najbliższych: dzieci, żony, mężów, czy rodziców. Trudne to do pojęcia czy zrozumienia.

Obszerniej zajmę się tym później, warto jednak w tym miejscu zaznaczyć kilka ważnych punktów. Tradycyjne tłumaczenie i zarazem usprawiedliwienie tych żydowskich konfidentów brzmi tak, że ci Żydzi musieli to robić, bo inaczej Niemcy, by ich zlikwidowali. Przyjmując ten argument, czy śmierć innych może być zapłatą za moje ocalenie? Poza tym sprawa nie przedstawiała się tak prosto. Żydowscy konfidenci buszowali po całej Warszawie. Kontrola ich patronów była całkiem iluzoryczna. A raczej by była, gdyby ci Żydzi zechcieli się urwać ze smyczy. Dlaczego np. ci „przymuszeni” agenci żydowscy nie uciekli do innego miasta, czy gdziekolwiek? Nie. Takie wytłumaczenie jest z gruntu fałszywe. I ma na celu usprawiedliwienie i wybielenie żydowskich agentów Hitlera. Ci Żydzi wydawali innych Żydów na śmierć, i nie tylko Żydów, bo chcieli to robić. Nawiasem mówiąc, Żydzi – agenci Gestapo, często wymuszali haracz od ukrywających się Żydów, i ich polskich opiekunów. Tak, Żydzi byli szmalcownikami! Żydzi szantażowali i wydawali innych Żydów w czasie okupacji niemieckiej w Polsce! Oczywiście tych biedniejszych, albo tych, którzy nie złapali się na wyjazd do Portugalii via hotel Polski. Przy żydowskich szmalcownikach (agentach) polscy szmalcownicy jawią się (prawie) jak aniołowie. Na skali podłości polscy szmalcownicy, których tak się Polakom wypomina, stoją znacznie niżej, albo wyżej – zależnie jak patrzeć – od szmalcowników żydowskiego pochodzenia. Szantażowani przez nich Żydzi (i Polacy) byli dla nich ludźmi zgoła obcymi, których wcale nie musieli lubić ani o których nie mieli obowiązku się troszczyć. Nie wydawali krewnych, znajomych i przyjaciół. Na niwie podłości, zdrady, podstępu żydowscy agenci Hitlera jak  Leon Skosowski czy Stella Kuebler-Goldschlag tworzą klasę samą dla siebie.

           Podam jeden przykład jak kończyła się przymuszona współpraca z agentem. Polski oficer, cichociemny ppor. „Pływak”  (Jan Poznański) został schwytany przez Gestapo w Krakowie mniej więcej w tym samym czasie. Wydał go jego gospodarz – folksdojcz. Poddany torturom ppor. „Pływak” zgodził się na współpracę. Podpisał co trzeba, gestapowcy upozowali jego zwolnienie z więzienia, i nowy agent wyszedł na wolność wykonywać swe zadania. I zaraz opowiedział o tym, co się stało, swoim przełożonym. Na umówione spotkanie w kawiarni w Warszawie, gdzie miał złożyć gestapowcom raport, zamiast ppor. „Pływaka” kontrwywiad okręgu warszawskiego AK wysłał kilku żołnierzy z pistoletami maszynowymi. I tak Gestapo krakowskie straciło dwóch funkcjonariuszy i skreśliło z ewidencji swego niedoszłego agenta. Ppor. „Pływak” zginął później w walce z Niemcami. Załamał się pod wpływam tortur, ale nie był zdrajcą. Był dzielnym oficerem. Zachował się godnie i można nawet powiedzieć rozsądnie. Uratował się z beznadziejnej sytuacji. Podwójni, czy potrójni agenci zawsze sami wybierają tą stronę, której służą. Żydowscy agenci Hitlera robili, to co robili, bo chcieli to robić. Podobinie zresztą inni agenci w dziejach. Z niewolnika nie ma robotnika, mówi przysłowie. Z czym można się nie zgodzić patrząc na budowle wzniesione przez niewolników, które przetrwały tysiąclecia. Jedno jest pewne: z niewolnika nie ma agenta (konfidenta). Tu niezbędna jest aktywność, inteligencja, pomysł, inicjatywa. Tego sie nie da wymusić li-tylko brutalną siłą. Wkraczamy tu na grząskie tereny mrocznej psychologii, godnej może pióra Dostojewskiego, a na pewno kuli, czy mocnego powroza dla owych agentów, nie zważając na całą ową psychologię.

           Była zbrodnia, będzie i kara. Ale o tym dalszej części tej mrocznej i, niestety opartej na faktach, opowieści.

 

1http://chodakiewicz.salon24.pl/81001,lonek-skosowski-koniec-zydowskich-kolaborantow-gestapo lub

http://www.glaukopis.pl/pdf/9-10/Glaukopis_9-10_Strach_sie_bac.pdf

2http://chodakiewicz.salon24.pl/80974,zydowscy-zolnierze-hitlera oraz

http://chodakiewicz.salon24.pl/80975,zydowscy-zolnierze-hitlera-cz-ii

 

http://bielinski.salon24.pl/264960,zydowscy-konfidenci-hitlera-afera-hotelu-polskiego

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz