Rządowe plany wyjęcia z OFE 70% wpłacanych tam przez Polaków pieniędzy nie zaskakują już chyba nikogo. Po raz kolejny okazało się, że liberalizm, tak wysoko niegdyś błyszczący na sztandarach partii Tuska, nie dotyczy sfery gospodarczej a jedynie służy uzasadnieniu wycofywania się państwa z jego zobowiązań wobec obywatela.

Żeby było jasne, od razu zaznaczę, nie jestem miłośnikiem OFE. Doskonale zdaję sobie sprawę z faktów. Rząd Buzka, przy okazji wprowadzonej 1 stycznia 1999 r reformy emerytalnej, zrzucił z państwa, w dużej części, obowiązek odpowiedzialności za wysokość emerytur Polaków, latami okradanych przez to państwo. Marchewką, która miała osłodzić milionom przełknięcie tej pigułki, był system kapitałowy II filaru dający, dzięki kumulacji rzeczywistych pieniędzy (nie zaś wirtualnych zapisów w ZUS), realne szanse na ich odzyskanie w przyszłości. Fakt ustanowienia do zarządu ww. środków kolegów i kumpli królika (zdaje się niezwykle istotny, przy całej tej reformie, dla wprowadzających ją środowisk politycznych) zaskutkował tym co widzimy dziś, minimalną stopą zwrotu z zainwestowanych przez nas pieniędzy. Przejedzenie zysków, wyprowadzonych w horrendalnych prowizjach pobieranych przez firmy zarządzające OFE, budzi i budzić musi słuszne oburzenie, jednak nie zmienia ono prostego faktu, wpłacone przez nas pieniądze są realne (no, powiedzmy w stopniu w jakim dziś uznaje się pieniądze za realne) co daje nam szansę na odzyskanie ich w przyszłości lub choćby ukaranie ewentualnego złodzieja, gdyby zniknęły. Wyjmując te pieniądze, rząd Tuska zamienia je tym samym na nic nie znaczący zapis w komputerze ZUS, który zgodnie z decyzją polityczną można będzie zmodyfikować lub skasować, wedle woli rządzących. Jednocześnie zaś zyskuje konkretne środki, tu i teraz, z którymi … no właśnie, co zamierza zrobić Donald Tusk z 12 mlrd złotych wyjętymi z kieszeni obywatelom w 2011 r. przy okazji „reformy” OFE?

I tu pojawia się problem zasadniczy.

W notce „RP2010 – narzędzie zinstytucjonalizowanego rabunku” wyłożyłem czym właściwie jest państwo polskie pod rządami PO. Nie inaczej będzie z tymi 12 mlrd. zł. wyjętymi z OFE. Platforma Obywatelska przepuści je w ustawionej uprzednio budowie 1000 następnych orlików, zatrudni kolejne 30 tysięcy krewnych i znajomych, przekaże jakiejś prywatnej firmie PR-owej, pod pozorem remontu stadionu, lub wytapetuje za nie gabinety kolejnych, po Sikorskim, ministrów. A najpewniej, wyda na zbliżającą się kampanię wyborczą, wszystko zaś powtarzając mantrę o zaufaniu, odpowiedzialności i konieczności oszczędzania.

I powiedzmy to sobie otwarcie, nie ma obecnie takiej władzy w Polsce, która mogła by PO w tym zatrzymać, bo nawet gdyby Donald Tusk chciał, na co nie mamy po za jego zaklęciami i pobożnymi życzeniami, słanymi do kamery, żadnych dowodów, nie jest w stanie, ograniczyć choćby, parcia na kasę stojącej za nim bandy, dla niepoznaki przybranej w formę partii politycznej. Doprowadził był bowiem państwo do stanu takiej atrofii, że nawet ułożenie rozkładu jazdy pociągów, przekracza możliwości jego struktur. Dość tego jednego przykładu, choć znalazło by się ich setki, by zrozumieć czym grożą nam, dosłownie, dalsze rządy PO lub jakiejś innej zorganizowanej emanacji obecnego układu. Koszty, jakie musimy ponieść z tytułu ostatnich trzech lat, niech będą ceną lekcji, bolesnej, lecz jak widać nieuniknionej. Dla pocieszenia, powiedzmy sobie, że nie jesteśmy jedyni w Europie, przykład Węgrów, którzy dali się nabrać na gładkie słowa cedzone, przez polityków, scenicznym półszeptem, pod dyktando speców od manipulacji. I szanowni państwo, pora wreszcie porzucić złudzenia, jakoby rządzący układ mógł wygenerować coś pozytywnego. Dość wspomnieć przykład tak krytykowanych obecnie OFE. To Donald Tusk i PO, jako partia wywodząca się z UW, współ ponoszą polityczną odpowiedzialność za uruchomiony przed 11 laty eksperyment, który dziś chcą zlikwidować po zapłaceniu przez Polaków ogromnych jego kosztów. Być może kogoś satysfakcjonuje ciepła woda cieknąca dziś z kranu, ale z ta ekipą nie starczy jej już na długo.

Co w związku z tym na rok 2011?

Potrzebujemy siły, która powstrzyma nabierającą coraz większego pędu, maszynę  zinstytucjonalizowanej grabieży, rozkładającej państwo polskie do poziomu fikcji, gdzie realne są tylko niesłychanie wysokie koszty żyrandola, płacone przez obywateli. Siły, wobec której media nie będą zachowywały się jak salonowy pudel, łasząc i czekając na to co skapnie ze stołu, będą zaś uważnie patrzeć na ręce tropiąc najdrobniejsze nawet uchybienia. Potrzeba nam siły, do zniesienia ograniczeń, duszących i blokujących drzemiącą w Polakach energię.

Potrzebujemy działania, nie obietnic cudów i gruszek na wierzbie. Potrzebujemy kogoś kto udowodnił, że słowa o obniżaniu danin nie są pustymi frazesami głoszonymi na potrzeby kampanii wyborczej. Potrzebujemy kogoś kto nie będzie w dniu narodowej tragedii chował się po kątach, bojąc stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością, choćby miała ona oblicze wrogiego mocarstwa. Potrzebujemy człowieka, o którym wiemy, że nie zawaha działać, gdy okaże się, że minister jego rządu załatwia interesy mafii, nawet gdyby miało to kosztować utratę władzy. Potrzebujemy kogoś kto nie boi się ludzi skutecznych w ściganiu przestępców, jak Mariusz Kamiński, Antoni Macierewicz czy Zbigniew Ziobro. I wreszcie potrzebujemy człowieka, który nie pozwoli, by za publiczne pieniądze jego syn odbywał wycieczkę życia do Chin.

Potrzebujemy po prostu kogoś kto kopnie tego pędzącego, na oślep przez krzaki, żubra, by skierować go w miejsce gdzie przestanie grozić mu roztrzaskanie łba o pierwszy lepszy pień.

I kwestią drugorzędną jest, jak będzie się nazywał, Jarosław Kaczyński czy inaczej. Takiego człowieka potrzebujemy od zaraz, inaczej przez lata będziemy trwali w niemocy i postępującym rozkładzie.

 

http://box2008.salon24.pl/264203,potrzebujemy-jaroslawa-kaczynskiego-juz-teraz