Rok pogardy dla Narodu - Prof. Mieczysław Ryba
PO boi się siły, a tę dostrzega w Berlinie, Moskwie, Brukseli, ale nie w polskim społeczeństwie
Rok pogardy dla Narodu
Prof. Mieczysław Ryba
Na koniec 2010 r. polskie media liberalne, w szczególności "Gazeta Wyborcza", zajęły się "skandaliczną", ich zdaniem, sytuacją polityczną na Węgrzech. Otóż rząd Viktora Orb�na ośmielił się ograniczyć działalność tamtejszych liberalnych mediów, zaczął prowadzić narodową (XIX-wieczną, wedle "Wyborczej") politykę, co jest "niepokojące" o tyle, że nie wzbudza większych protestów w Unii Europejskiej. Suchej nitki na władzach w Budapeszcie nie zostawia gazeta uchodząca za tubę propagandową polskiego rządu.
"Gazeta Wyborcza" nie organizowała protestów, gdy na Węgrzech rządzili totalnie skompromitowani socjaliści, publicznie przyznający się do manipulowania opinią społeczną. Węgry zostały doprowadzone na skraj przepaści gospodarczej, ale to nie był problem dla luminarzy naszej sceny medialnej. Do rzeczy karygodnych zaliczono zapowiedź wprowadzenia do konstytucji poprawki mówiącej o zakazie aborcji. Węgry poza tym starają się uniknąć tzw. pomocy (czy, jak wolą inni, "dyktatu") Międzynarodowego Funduszu Walutowego i starają się odzyskać kontrolę nad własnym sektorem finansowym i medialnym. Dla "Wyborczej" jest to nie do przyjęcia, zwłaszcza że cała UE jest w tej chwili w głębokim kryzysie. Istnieje obawa, że w innych krajach pogrążonych w kryzysie do władzy mogą dojść ugrupowania podobne do Fideszu. Wtedy rzeczywiście wizja zbudowania lewicowych Stanów Zjednoczonych Europy ległaby w gruzach.
Bardzo mocne deklaracje Viktora Orb�na dotyczące wzmocnienia Grupy Wyszehradzkiej oraz Partnerstwa Wschodniego w czasie prezydencji Węgier w UE, a także rozszerzenia Unii o Chorwację i Serbię powinny być niezwykle ciepło odebrane w Polsce. Po raz pierwszy od dłuższego czasu w Europie Centralnej pojawił się polityk wprost odwołujący się do polskich celów strategicznych w Europie. Zadaniem tym bezwzględnie powinno być umocnienie i zintegrowanie Europy Środkowej dla obrony tego regionu przed ekspansją niemiecko-rosyjską. Pamiętajmy, że porozumienie Berlina i Moskwy w sposób zasadniczy kształtuje stan stosunków międzynarodowych na Starym Kontynencie. Ściślejszy sojusz polsko-węgierski jest o tyle ważny, że po prezydencji węgierskiej w UE przychodzi prezydencja polska. Można by zatem w ciągu roku postawić bardzo ambitne cele. Wydaje się, że bardzo krytycznie do takiego scenariusza odnoszą się nasze lewicowo-liberalne media. Cele, jakie postawił sobie prezydent Bronisław Komorowski, również odbiegają od takiej wizji. PO bardzo mocno podkreśla, że zależy jej na realizacji niemieckich celów strategicznych za czasów naszej prezydencji. Prezydent Komorowski ogłosił w Brukseli, że za polskiej prezydencji będzie się dokonywało "pogłębienie integracji", czyli nic innego jak danie Berlinowi większej władzy w UE. Ma się to przede wszystkim dokonać poprzez reformę traktatu lizbońskiego i przekazanie Brukseli większych uprawnień odnośnie do kontroli finansów poszczególnych krajów. Ponieważ w kolejce po pomoc unijną ustawiają się kolejne kraje strefy euro, Berlin (główny płatnik w UE) może zwiększać swoją władzę w Europie. Polska nie zdefiniowała żadnego celu alternatywnego wobec niemieckich planów. Nie wydaje się, aby można było np. zaobserwować większą ofensywę dyplomatyczną Warszawy w którymkolwiek z krajów środkowej Europy. Widać natomiast duży ruch w kierunku Berlina i Moskwy. Sygnał dla rządu Orb�na może być nader jasny: z Polakami nie jesteśmy w stanie w roku 2011 robić wielkiej polityki na terenie Unii Europejskiej. Wydaje się, że jasno mogą to wywnioskować z napastliwych artykułów "Gazety Wyborczej", dodajmy gazety, która w ostatnich miesiącach stała się główną tubą propagandową rządzącej Platformy Obywatelskiej.
PR nie przykryje długu
Pasywność polskich władz na niwie środkowoeuropejskiej wynika m.in. z lęku przed zapaścią finansów publicznych, która grozi polskiej gospodarce. Oczywiście rządowa propaganda sukcesu jest nadal skuteczna, wciąż wielu ludzi wierzy w PR-owskie zapewnienia, że jest dobrze. Jednakże warszawski zegar polskiego zadłużenia bije w niezwykłym tempie, a jak donoszą media, od obecnego rządu powoli zaczynają się odsuwać nawet osoby z wyższych sfer biznesowych. Rząd Tuska postawił sobie za cel zgodę UE na inne zaksięgowanie naszego wewnętrznego długu, tak aby odsunąć w czasie spodziewaną finansową katastrofę. Każdy jednak wie, że nad gabinetem PO - PSL wisi konieczność pójścia po prośbie do Niemiec o finansowe wsparcie w razie zapaści. Dlatego na arenie międzynarodowej nie widać niczego z działań naszych władz, co sprzeciwiałoby się niemieckim planom.
Wydaje się, że mimo przejęcia przez PO władzy nad mediami publicznymi nie zmalało, a wręcz wzrosło uzależnienie rządu od "Gazety Wyborczej" i TVN. Zaproszenie gen. Wojciecha Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Order Orła Białego dla Adama Michnika - to tylko symboliczne wyrazy tych uzależnień. Im większa jest medialna bańka "propagandy sukcesu", tym łatwiej można będzie ją przekłuć. Stąd strach rządzących przed dominującymi mediami. Cała wszak polityka rządu opiera się na sukcesach PR-owskich, nie na rzeczywistych osiągnięciach. Oprócz gestów symbolicznych mieliśmy w tym roku do czynienia z bardzo ideologicznymi ustawami, odpowiadającymi wprost na zapotrzebowania lewicowo-liberalnych środowisk skupionych wokół "Gazety Wyborczej". Chodzi tu przede wszystkim o skrajnie lewacką nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Penalizacja klapsa, poddanie życia rodzinnego skrajnie opresyjnej kontroli państwa to najbardziej lewackie rozwiązania zaczerpnięte wprost z ideologii Nowej Lewicy zachodnioeuropejskiej. Równie absurdalne jest wprowadzenie parytetów w tworzeniu list wyborczych. Wpisywanie się w skrajne pomysły ideologiczne feministek było bardzo ciepło przyjęte przez publicystów "Wyborczej". Ustaw takich jak powyższe nie wprowadzono nawet za rządów Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Nie rozpętano również wówczas tak agresywnej nagonki antykościelnej. Ruch Janusza Palikota, wygenerowany przecież z PO, zgłasza hasła radykalnej lewicy europejskiej i zyskuje spory rozgłos w środowiskach medialnych.
Tematy zastępcze
Tymczasem kiedy śledziłem podsumowania wydarzeń politycznych roku w różnych gazetach i programach telewizyjnych, uwagę skupiano nade wszystko na Jarosławie Kaczyńskim i jego polityce smoleńskiej oraz na Kościele, za mało podobnym do zachodniego. Zapomniano w tej krytyce dodać, że "nowoczesny" zachodnioeuropejski Kościół jest pogrążony w zupełnym kryzysie, a tradycyjny, "zacofany" polski Kościół ma się o wiele lepiej.
Siła rządu Tuska jest pozorna. Wprawdzie monopol władzy jest porównywalny do tego z lat 70. XX wieku. Z Platformy Obywatelskiej mamy prezydenta, premiera, marszałka Sejmu, szefów niemal wszystkich ważniejszych urzędów państwowych, wreszcie rządy koalicji PO - PSL we wszystkich sejmikach wojewódzkich, a jednak władza w Polsce wydaje się słaba. Jej siła wyraża się potęgą PR oraz możliwością duszenia obciążeniami biurokratycznymi społeczeństwa. Natomiast na zewnątrz mamy do czynienia z niebywałą wręcz uległością. Wynika to z faktu, że polskie społeczeństwo jest słabe od strony finansowo-gospodarczej i nie ma wpływu na media. Można w Polsce złamać wszystkie obietnice. Można obiecać obniżkę podatków i je podnieść, można deklarować odpartyjnienie samorządów i zawierać koalicje samorządowe na poziomie warszawskim, można mówić o cudzie gospodarczym i doprowadzić państwo na skraj zapaści finansowej. Władza boi się siły, tę siłę dostrzega w Berlinie, Moskwie, Brukseli, ale nie w polskim społeczeństwie. I to jest największe zagrożenie dla Polski, gdyż Naród nie jest w stanie za pośrednictwem swoich elit definiować własnego interesu i realizować go na poziomie państwowym. Sytuacja ta przypomina po trosze wydarzenia z XVIII w. opisywane przez wybitnego polskiego historyka Władysława Konopczyńskiego: "Zagłuszała wszystko partyjność tępa, zacietrzewiona, wyuzdana (...). To, że w przejawach życia politycznego tak mało cnoty i rozumu żądano od przywódców, że się tak ślepo, nie pytając o zasady i programy, oddawano pod ich rozkazy - to już stanowiło smutny znak czasu i ponurą zapowiedź przyszłości. Jedyną zasadą grupowania się stronnictw był i pozostał stosunek do zagranicy".
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101230&typ=my&id=my03.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. panie Janke!
Ja wiem, że wchodzi Pan systematycznie na portal Blogmedia24. I dlatego tu zamieszczam niniejszy protest. Zostałem bezterminowo zablokowany w Pańskim S24 mimo, że jedynym "wulgarnym" komentarzem u Pana było zaproponowanie Migalskiemu aby różę, którą epatował widzów telewizji w wystąpieniu podczas wyborów prezydenckich, wsadził sobie w d... dla uzyskania lepszego medialnego efektu.
Ponieważ dośc często komentowałem na Pańskim portalu (doris), wnoszę nieskromnie, że moje komentarze były celne i zbyt Pana uwierały, i z tego powodu nie mogę już u Pana komentowac. Wniosek z tego taki, że w tzw. Systemie wykonuje Pan określone zadanie.
Dlaczego mnie to nie dziwi?
P.S. Kochani młodzi wykształceni nz dużych miast - Ryży Jonasz właśnie podpierdolił wam wasze składki w OFE dla waszego dobra ! Na kolana lemingi!