START - Ale w istocie głos Komorowskiego był niewiarygodnie znaczący- dr Sally McNamara
Z dr Sally McNamarą z Heritage Foundation w Waszyngtonie rozmawia Piotr Falkowski
Co oznacza "reset" stosunków amerykańsko-rosyjskich zapowiedziany przez prezydenta Obamę?
- Wielu zadawało sobie to pytanie, bo rzeczywiście to nie jest zupełnie jasne, co znaczy ten "reset". Z rosyjskiego punktu widzenia dotyczy on, co jest niepokojące, przede wszystkim tzw. tarczy antyrakietowej. Obama ustąpił kosztem Polski i krajów Europy Środkowej. Wyrazem obaw w waszym regionie jest list 21 osobistości, w którym wprost interpretuje się "reset" jako zgodę na rozszerzenie rosyjskiej strefy wpływów. Obama oczywiście tak nie powie, będzie dyplomatycznie tłumaczyć, dlaczego jego polityka jest lepsza. Oczywiście na pytanie, czy Ameryka powinna mieć dobre relacje z Rosją, odpowiedź jest pozytywna. Ale Rosja oczekuje od nas, abyśmy się skulili i przepraszali za to, że rozszerzamy demokrację, przyjmujemy kolejne państwa do NATO, budujemy transatlantycką obronę antyrakietową. A na to nie można się zgodzić.
Dlatego mówi się o tarczy antyrakietowej dla Europy, ale skoordynowanej z Rosją.
- Pisałam o tym w swoim ostatnim artykule na ten temat, w którym wskazałam, pod jakimi warunkami współpraca w dziedzinie obrony antyrakietowej może być możliwa. Istotne jest, aby NATO zachowało swoją zdolność obronną w pełnym wymiarze i na wszystkich kierunkach. Jeżeli system tarczy antyrakietowej przeznaczony do odparcia ataku ze strony państw trzecich będzie posiadał zdolność przechwytującą w stosunku do pocisków rosyjskich, to Rosja musi to zaakceptować. Zmierzanie krok po kroku w kierunku systemu połączonego stopniowo zmniejsza elastyczność w realizacji naszych zobowiązań sojuszniczych, a do tego nie można dopuścić.
Ratyfikacja układu START nie osłabi też zdolności obronnych NATO?
- Główny powód, dla którego START jest tak problematyczny, to właśnie to. Ten układ praktycznie pozbawia nas środków do budowy tarczy antyrakietowej na taką skalę, jak tego potrzebują nasi europejscy sojusznicy. Nie można zaakceptować umowy, która czyni nasze zobowiązania niemożliwymi do realizacji. Przyszła tarcza antyrakietowa staje się w tym momencie opcją odsuniętą. Niektórzy amerykańscy komentatorzy kwestionują taką interpretację traktatu. Mówią, że żaden "deal" (transakcja) nie nastąpił. Ale dysponujemy udostępnionymi przez administrację zapisami z przebiegu negocjacji i wiemy, co ustalono w ich trakcie. Głosujący nad ratyfikacją być może nie do końca zdają sobie z tego sprawę, ale START jak najbardziej dotyczy tarczy antyrakietowej, gdyż sygnatariusze tak to ustalili. Powtarzam, wszelkie limity zbrojeniowe będą dotyczyć tarczy. Rosja będzie teraz tego oczekiwać i prawdopodobnie tylko dlatego tarczę akceptuje.
Skąd taki pośpiech przy ratyfikacji układu?
- Wynika to z wielu politycznych uwarunkowań. Przede wszystkim mamy okres "kulawej kaczki", pomiędzy wyborami a rozpoczęciem prac izb Kongresu w nowym składzie. W sytuacji, gdy obecnie jest potrzebna większość, a wkrótce jej zabraknie, administracja Obamy nie ma powodu, żeby czekać. Oczywiście to nie jest dobry moment, aby zaciągać takie zobowiązanie w imieniu Ameryki, ale administracja niestety widzi to inaczej.
Dla Polski amerykańska obecność wojskowa na naszym terytorium to poważna gwarancja bezpieczeństwa. Czy Stanom Zjednoczonym również zależy, aby mieszkańcy Europy Środkowej mieli takie poczucie bezpieczeństwa?
- No cóż, Chicago jest wciąż drugim co do wielkości polskim miastem... Głos za Polską jest więc w USA słyszalny. Ale nawet jeśli nie weźmie się tego pod uwagę, to Polska gra rolę w projektach, jakie tu, w Waszyngtonie, są tworzone. Polski nie da się pominąć. Europa Wschodnia traktowana jest jako region, w którym prowadzi się politykę szczególnie przychylną amerykańskiemu spojrzeniu na świat. Polska wspierała znacząco i skutecznie politykę administracji Busha podczas wojny w Iraku, ma swoje wojska w Afganistanie, jest członkiem NATO, jest więc z wielu powodów skrajnie istotnym elementem w amerykańskim spojrzeniu na Europę. Ameryka Polski potrzebuje jako sojusznika. Pojawia się jednak pytanie, czy administracja Obamy nie zdegradowała Polski w pewien sposób. Tak się w istocie stało. Zresztą także w odniesieniu do wielu innych państw. Nawet Wielkiej Brytanii, której premier, wówczas jeszcze Gordon Brown, został potraktowany wyjątkowo lekceważąco podczas swojej wizyty. Kiedy był w Białym Domu, zniknęło gdzieś popiersie Winstona Churchilla, a w prezencie otrzymał kolekcję płyt DVD z jakimiś amerykańskimi filmami. Można to połączyć z ostentacyjną grą w golfa podczas pogrzebu Lecha Kaczyńskiego, na który Obama pod łatwym pretekstem nie pojechał. Ta administracja ma poważny problem z właściwym wartościowaniem znaczenia swoich partnerów i określaniu ich roli. Posługuje się prostym kluczem finansowym. Polska jest jedną z ofiar tego błędnego kursu. Podczas prezydentury Obamy Ameryka traci z oczu wiele niezwykle ważnych rzeczy, i to się będzie mściło w przyszłości.
Administracja Obamy w ogóle zdaje się odwracać od Europy.
- To absolutnie prawda. Widać to na podstawie konkretnych posunięć i w WikiLeaks. Obama inaczej patrzy na świat niż jego poprzednik. Jest to wyczuwalne niemal w każdym jego geście czy wypowiedzi. Obecny prezydent nie ma żadnej wizji stosunków transatlantyckich. Jest zorientowany na Pacyfik, na Azję, na Bliski i Daleki Wschód. To wynika z jego biografii. Ma ojca Afrykańczyka, urodził się na Hawajach, a dorastał w Indonezji. Jego korzenie są również islamskie, stąd dochodzi do przewartościowania polityki Białego Domu w odniesieniu do procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Trochę na marginesie możemy odnotować, że na degradację swojej pozycji w amerykańskim polu widzenia narzeka także Izrael, który jest w bardzo podobnej sytuacji jak Polska. Powtarzam, ta administracja ma problem z docenianiem swoich sojuszników i... dotrzymywaniem obietnic. Jest mnóstwo powodów do niepokoju.
Czy to dlatego tak słabym echem odbiła się w Stanach Zjednoczonych sprawa katastrofy smoleńskiej i tego, co po niej nastąpiło? Mam na myśli szczególnie sposób prowadzenia śledztwa przez Rosjan. Czy to nie powinno niepokoić Ameryki? Skłaniać do większej ostrożności w relacjach z Rosją?
- To ogromnie ważne, aby śledztwo toczyło się w warunkach pełnej przejrzystości. Bezpośrednio po katastrofie rosyjskie reakcje wydawały się uczciwe i stosowne w odniesieniu do ludzkiego wymiaru tej tragedii. Nastąpił jednak moment, kiedy zamknięto drzwi. To, co się dzieje, to ukrywanie informacji, działanie bez żadnej kontroli, możliwości obiektywnej, niezależnej oceny sposobu prowadzenia śledztwa przez Rosjan, jest to naprawdę bardzo problematyczne. Każdy amerykański obserwator, jako osoba prywatna, przyzna, że trzeba, żeby całe postępowanie było tak przejrzyste, uczciwe i otwarte na współpracę, jak tylko jest to możliwe. Gdy tak się nie dzieje, a myślę, że już nie ma co do tego wątpliwości, to również nasz Departament Stanu powinien być zaniepokojony. Gdyby coś takiego stało się w Stanach Zjednoczonych, to po prostu nie znajduję słów, żeby opisać, co by się stało i jakie byłyby konsekwencje podobnej narodowej tragedii. W tym samolocie zginął nie tylko prezydent, ale i inni politycy, ważne osobistości, liderzy.
Jak Pani ocenia zachowanie polskich władz po katastrofie?
- Jest faktem, że rządząca Platforma Obywatelska zyskała teraz pełnię władzy. Nie jestem jednak pewna, czy przejęcie pełnej odpowiedzialności za państwo jest dla tej partii naprawdę korzystne. To się dopiero okaże. Decyzję o oddaniu śledztwa Rosjanom oceniam bardzo krytycznie. Teraz polski rząd i jego sojusznicy z NATO są w niewygodnej sytuacji.
Prezydent Komorowski chyba nie czuje się niekomfortowo. Widzi w katastrofie impuls do odnowy stosunków z Rosją, a nawet poparł układ START.
- I po to była ta wizyta na początku miesiąca, właściwie zaimprowizowana. Poparcie dla START ze strony przedstawiciela Polski było bardzo ważne dla Obamy. A Komorowski może pochwalić się sukcesem. Miał kilka oficjalnych spotkań, mieszkał w Blair House [rezydencja dla najważniejszych gości amerykańskiego prezydenta - przyp. red.], wszystko wyglądało bardzo ładnie, wspomniano nawet o zniesieniu wiz dla Polaków. A administracja uzyskała atut umożliwiający przekonanie części Republikanów do ratyfikacji START. I przy okazji "przetestowała" gotowość do współpracy nowego polskiego prezydenta. To oczywiście potwierdza znaczenie Polski dla USA, chociaż osobiście przykro mi jest, że ujawniło się to akurat w taki sposób. Ale w istocie głos Komorowskiego był niewiarygodnie znaczący. Jeżeli START jest kosztem polityki "resetu", to ten koszt ponosi głównie Europa Środkowa. Skoro jednak głosem prezydenta Polski wyrażona została zgoda na takie rozwiązanie, to droga do jego przyjęcia jest otwarta. Nie wiem tylko, skąd ten entuzjazm Bronisława Komorowskiego dla START. Moim zdaniem, układ ten jest szkodliwy dla Polski jeszcze bardziej niż dla Ameryki i krok waszego prezydenta to wielka pomyłka.
Dziękuję za rozmowę.
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=109343
- Zaloguj się, by odpowiadać
10 komentarzy
1. B. ciekawy
wywiad.
START miał być akceptowany przez Dumę dzisiaj. Procedurę odłożono do przyszłego
roku. Przyczyną jest wniesienie do tekstu poprawek m.in. z inicjatywy republikańskich
senatorów Johna McCain z Arizony i B.Corker`a z Tennessee mającymi zapewnić,
że USA nie będą w żaden sposób ograniczone w rozwijaniu projektu tarczy
antyrakietowej.
Szef komitetu d/s międzynarodowych Dumy - K.Kosaczow stwierdził, że Rosja
potrzebuje czasu na zapoznanie się tekstem i "interpretacją" senatorów, a który oryginalnie liczył 11 stron - obecnie powiększony do 13.
Pozdrawiam
basket
2. Duma ratyfikowała układ rozbrojeniowy
Izba niższa rosyjskiego parlamentu w pierwszym czytaniu zaaprobowała 350 głosami wobec 58 przeciwnych ustawę o ratyfikacji nowego układu z USA o ograniczeniu zbrojeń nuklearnych. To pierwszy etap ratyfikowania układu START przez Rosję.
Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow i minister obrony Anatolij Sierdiukow zapewniali Dumę, zdominowaną przez deputowanych z rządzącej partii Jedna Rosja i która zwykle aprobuje kremlowską politykę zagraniczną, że START nie zagraża bezpieczeństwu Rosji.
Deputowani zaplanowali powrót do debaty nad ratyfikowaniem układu w styczniu. Prawo wymaga, by ratyfikacja przeszła jeszcze przez dwa głosowania w Dumie i jedno w Radzie Federacji (izbie wyższej), zanim trafi do podpisu na biurko prezydenta.
http://news.money.pl/artykul/duma;ratyfikowala;uklad;rozbrojeniowy,242,0...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Psy 2
4. Rosja nalega na wypełnienie
Rosja nalega na wypełnienie układu START
© Foto: RIA Novosti/Władimir Piesnja
Moskwa nalega na pełne wdrożenie
obowiązującego układu o redukcji zbrojeń strategicznych START, -
powiedział szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow.
„Amerykanie bardzo chcą wznowić negocjację w sprawie dalszej redukcji zbrojeń strategicznych”, - powiedział minister.
Ławrow
oświadczył, że najpierw powinien być zrealizowany podpisany w 2010 roku
układ o dalszej redukcji i ograniczaniu zbrojeń strategicznych.
Czytaj dalej:
http://polish.ruvr.ru/news/2014_10_19/Rosja-nalega-na-wypelnienie-ukladu-START-1003/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Szokujące fakty ujawnione
Szokujące fakty ujawnione przez Sikorskiego: Putin oficjalnie zaproponował Tuskowi udział w rozbiorze Ukrainy!
Sytuacja miała miejsce w 2008 roku, dwa
lata przed tragedią smoleńską! "Putin chciał zadeklarowania przez Polskę
udziału polskich wojsk. To były sygnały wysyłane do nas. Wiemy, jakie
było ich myślenie".
Władimir Putin zaproponował Donaldowi Tuskowi udział w rozbiorze Ukrainy?! Taką sensacyjną informację opublikował dziennikarz Ben Judah na stronach opiniotwórczego magazynu „Politico”.
Judah zacytował Radosława Sikorskiego, który mówił o imperialnych planach Putina i prowokacjach, jakie stosował wobec Tuska:
— czytamy.
Ze słów Sikorskiego - cytowanego przez pismo - wynika, że chodziło o wizytę premiera Tuska w Moskwie w lutym 2008 roku.
Zdaniem cytowanego w „Politico” byłego ministra spraw zagranicznych Polski (dziś - marszałka Sejmu) rosyjskie władze długo przed Euromajdanem oferowały Polsce rozbiór Ukrainy.
— miał powiedzieć Sikorski.
W marcu tego roku, gdy Rosja kończyła podbój Krymu, Władimir
Żyrinowski, wiceszef rosyjskiej Dumy, także zaproponował Polsce udział w
rozbiorze Ukrainy. Jednak wówczas wszyscy uznali, że to słowa
politycznego wariata, a oficjalne stanowisko Kremla
jest zrównoważone i odmienne.
CZYTAJ WIĘCEJ: Rosja proponuje Polsce udział w rozbiorze Ukrainy! Do polskiego MSZ wpłynęło pismo Dumy Państwowej z propozycją podziału terytorium sąsiada
Dziś okazuje się, że Moskwa ma w swych planach politycznych
zmianę granic w Europie w znacznie poważniejszym stopniu, niż to
można sobie wyobrazić.
Nas zastanawia jedno - skoro takie słowa padły już w 2008 roku, dlaczego Tusk - wraz z całym rządem - wierzyli w demokratyczny kurs Kremla? Dlaczego, ze świadomością o imperialnych planach Moskwy, pozwalali na grę przeciwko prezydentowi Kaczyńskiemu w 2010 roku?
Slaw/svl/ „Politico”
CZYTAJ W ORYGINALE ARTYKUŁ W „POLITICO”
Radosław Sikorski: Już w 2008 r. Putin zaproponował Tuskowi podział Ukrainy. Rozmowę nagrywał
-
Putin chciał, żeby Polska wzięła udział w rozbiorze Ukrainy - to
sensacyjne zdanie opublikował serwis Politico.com. Miał o tym
opowiedzieć były szef MSZ - Radosław Sikorski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Reset zresetowanego resetu
Reset zresetowanego resetu
Nasz nieszczęśliwy kraj, któremu prezydent Obama
znowu zaproponował podjecie się roli amerykańskiego dywersanta, nie
tylko znowu podjął się jej za darmo, ale nie mogąc nic złemu Putinowi
zrobić, wymyśla mu na całego, rozpętując przy okazji histerię wojenną, w
której biorą udział zarówno niewierzący, jak i wierzący - zwłaszcza „poświęcony” portal „Fronda” w którym rozmaici gorliwi Zasrancen zostali rzuceni na odcinek tropienia ruskich agentów.
Jak pamiętamy, 17 września 2009 roku, prezydent Obama, wcześniej „przekonany”
przez izraelskiego prezydenta Szymona Peresa, który 18 sierpnia w Soczi
obiecał był rosyjskiemu prezydentowi Miedwiediewowi, że „przekona” prezydenta Obamę do wycofania elementów tarczy antyrakietowej z Europy Środkowej, „zresetował”
stosunki amerykańsko-rosyjskie do tego stopnia, że w ogóle wycofał
Stany Zjednoczone z aktywnej polityki w Europie Środkowo-Wschodniej. W
rezultacie prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu w jednej chwili zawaliła
się cała koncepcja „polityki jagiellońskiej” - jak patetycznie
nazywano dywersanckie usługi, których świadczenia Polska podjęła się, w
dodatku za darmo. Próżnię polityczną, powstałą po wycofaniu się USA z
aktywnej polityki w tym rejonie Europy natychmiast zaczęli wypełniać
strategiczni partnerzy, co w naszym nieszczęśliwym kraju natychmiast
objawiło się w postaci gwałtownego uwiądu Stronnictwa Amerykańsko-
Żydowskiego, którego wpływy zaczęły przejmować rosnące w siłę
stronnictwa: Pruskie i Ruskie oraz pojawieniem się „dyplomacji ikonowej”.
Oto zaraz po sławnej deklaracji prezydenta Obamy, na Jasną Górę przybyła
delegacja świątobliwych mnichów z klasztoru św. Niła w Rosji, która
otrzymała kopię cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w celu
umieszczenia jej w rosyjskim sanktuarium i otoczenia kultem. Ta „dyplomacja ikonowa”
została uwieńczona podpisaniem w sierpniu 2012 roku na Zamku Królewskim
w Warszawie deklaracji o pojednaniu między narodami polskim i
rosyjskim. Podpisał ją ze strony rosyjskiej Patriarcha Moskwy i
Wszechrusi Cyryl, a ze strony polskiej - JE abp Józef Michalik,
przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Doszło do tego nie tylko
dzięki „dyplomacji ikonowej”, ale również, a może nawet przede
wszystkim - dzięki dyplomacji strategicznych partnerów, którzy 19
listopada 2010 roku doprowadzili do przeforsowania na szczycie NATO w
Lizbonie strategicznego partnerstwa NATO-Rosja. Proklamowanie
strategicznego partnerstwa NATO -Rosja potwierdzało, że ramy polityki
europejskiej wyznacza strategiczne partnerstwo rosyjsko-niemieckie i w
pewnym sensie przypominało Święte Przymierze, które wzmacniało fundament
wiedeńskiego porządku politycznego z roku 1815.
Oczywiście z faktu proklamowania strategicznego partnerstwa NATO-Rosja
wynikało obowiązki również dla naszego nieszczęśliwego kraju, bo skoro
całe NATO pozostaje w strategicznym partnerstwie z Rosją, to Warszawa
nie może wierzgać przeciwko ościeniowi. Dlatego też, chociaż nie brakuje
u nas płomiennych szermierzy zasady rozdziału Kościoła od państwa, to
żaden z nich nie odważył się nawet pisnąć, kiedy deklarację o pojednaniu
między narodami polskim i rosyjskim, a więc deklaracje par excellence
polityczną, podpisali dwaj przedstawiciele kościołów: Cerkwi
Prawosławnej i Kościoła Katolickiego. Najwyraźniej zdawali sobie sprawę,
że gdyby któryś tylko pisnął, to Moce zaangażowane w ten proces tak by
mu pisnęły, aż by sobie przypomniał, skąd wyrastają mu nogi. Toteż nic
dziwnego, że i JE abp Józef Michalik w wypowiedzi dla prasy zauważył, iż
„na tym etapie nie mogliśmy tego nie uczynić”. W tej sytuacji
nikogo nie zaskoczyło podpisanie przez generała Noska porozumienia o
współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z ruską FSB; jak partnerstwo,
to partnerstwo, nieprawdaż?
Zanim jednak doszło do proklamowania na szczycie NATO w Lizbonie
strategicznego partnerstwa NATO-Rosja, w październiku 2010 roku odbył
się „nieformalny” szczyt w Deauville z udziałem Naszej Złotej
Pani, rosyjskiego prezydenta Miedwiediewa i francuskiego arywisty
Mikołaja Sarkozy’ego. Prezydent Sarkozy po wielu latach bezskutecznego
molestowania Naszej Złotej Pani uzyskał tam wreszcie jej łaskawą zgodę
na „pogłębienie integracji” w Unii Śródziemnomorskiej,
projektowanej jako kieszonkowe imperium francuskie. Czy w zamian za to
pozostawił w imieniu Francji wolna rękę Naszej Złotej Pani w Europie
Środkowo-Wschodniej? Nie jest to wykluczone, na co wskazywałaby nie
tylko obecność rosyjskiego prezydenta Miedwiediewa, który też jakieś
nieformalne korzyści dla Rosji musiał tam sobie zapewnić, ale przede
wszystkim - rozwój późniejszych wydarzeń.
Kiedy bowiem po szczycie w Lizbonie wyjaśniło się, że wszyscy popierają
ustanowiony tam polityczny porządek lizboński, którego fundamentem jest
strategiczne partnerstwo rosyjsko-niemieckie, umocnione strategicznym
partnerstwem NATO-Rosja, w grudniu 2010 roku, w ramach technicznego „pogłębiania integracji” w Unii Śródziemnomorskiej, rozpoczęły się w Afryce Północnej „jaśminowe rewolucje”.
W Tunezji, Egipcie i Libii doprowadziły one do obalenia tamtejszych
tyranów przez lud pracujący miast i wsi. Ruscy szachiści pozostawili
własnemu losowi Muammara Kadafiego, który przez dziesięciolecia był
najukochańszą duszeńką Kremla i przyjacielem generała Jaruzelskiego. Coś
musieli mieć za to obiecane, ale co - to zostanie nam objawione kiedyś w
przyszłości. I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie
wtrąciły się USA, które postanowiły doprowadzić do zwycięstwa demokracji
również w Syrii, ekscytując w tym celu i zbrojąc tamtejszych „bezbronnych cywilów”.
To zwycięstwo demokracji w Syrii było przez Amerykanów upragnione ze
względu na interesy bezcennego Izraela. Otóż bezcenny Izrael niepokoi
się irańskim programem atomowym i chętnie doprowadziłby do ataku
niezidentyfikowanych samolotów które znad Oceanu Indyjskiego
nadleciałyby na irańskie instalacje nuklearne i je zbombardowały. Jednak
nie można tego zrobić, bo Iran ma dwustronny układ wojskowy z Syrią,
którą wyposażył w mnóstwo rakiet, więc w razie czego bezcenny Izrael
mógłby zostać nimi zasypany. Wprawdzie ma on system obrony
przeciwrakietowej „Żelazna Mycka”, ale jeśli rój jest
dostatecznie duży, to zawsze coś się przedrze. Zatem - żeby bezcenny
Izrael, tzn. pardon - oczywiście żeby niezidentyfikowane samoloty... i
tak dalej - najpierw musi zwyciężyć demokracja w Syrii.
Tu jednak ruscy szachiści się postawili - że to niby w Deauville inaczej
się umawialiśmy, więc kiedy prezydent Obama odpowiadając na dramatyczne
wezwania bezbronnych cywilów, którzy nawet dwukrotnie postarali się o
użycie broni chemicznej, próbował zmontować koalicję dla interwencji w
Syrii, spotkał się z kategoryczną odmową. W rewanżu za to upokorzenie
USA zapaliły zielone światło dla przewrotu na Ukrainie, najwyraźniej
uważając, że zimny czekista Putin będzie bezczynnie się temu przyglądał.
Ten jednak , kiedy tylko Nasza Złota Pani oświadczyła, że interwencji
wojskowej na Ukrainie nie będzie, błyskawicznie zajął Krym i wsparł
wojnę domową we wschodnich, uprzemysłowionych obwodach Ukrainy,
doprowadzając do rozbioru tego państwa de facto.
Nasz nieszczęśliwy kraj, któremu prezydent Obama znowu zaproponował
podjecie się roli amerykańskiego dywersanta, nie tylko znowu podjął się
jej za darmo, ale nie mogąc nic złemu Putinowi zrobić, wymyśla mu na
całego, rozpętując przy okazji histerię wojenną, w której biorą udział
zarówno niewierzący, jak i wierzący - zwłaszcza „poświęcony” portal „Fronda”
w którym rozmaici gorliwi Zasrancen zostali rzuceni na odcinek
tropienia ruskich agentów. Co z tego mają - tego, ma się rozumieć, nie
wiem, ale pewnie jakieś gadzinowe fundusze zostały na ten cel w MSW i
MON uruchomione.
Histeria wojenna stał się znakomitym pretekstem do dintojry między
rozmaitymi bezpieczniackimi watahy, zgrupowanymi a to w Stronnictwie
Ruskim, a to w Stronnictwie Pruskim, a wreszcie - w gwałtownie
reaktywowanym Stronnictwie Amerykańsko-Żydowskim. Chodzi oczywiście o
wywalczenie sobie lepszego dostępu do żerowiska, więc w tak poważnej
sprawie wszystkie chwyty są dozwolone. Oto w Koszalinie umarł
prokurator, który w czasach stalinowskich oskarżał „Inkę”, czyli
ś.p. Danutę Siedzikównę i skutecznie zażądał dla niej kary śmierci.
Ponieważ w tamtejszym środowisku polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej
musiał zażywać znakomitej reputacji, pogrzeb odbył się z asystą
wojskową. Wybuchł skandal, w następstwie którego minister obrony Tomasz
Siemoniak zdjął tamtejszego dowódcę garnizonu. Na takie dictum Centralne
Biuro Antykorupcyjne natychmiast wykryło mu ruskiego szpiega w samym
Ministerstwie Obrony Narodowej, a następnego dnia - jeszcze jakiegoś
cywila.
Wcześniej w TVN - stacji, którą podejrzewam, że została założona przy
udziale tajnej kasy wojskowej razwiedki i jest przez nią dyskretnie
kontrolowana, ukazał się reportaż o nielegalnym handlu bronią via
Albania. Ponieważ handel bronią, również nielegalny, był i jest
monopolem soldateski, widać wyraźnie, że zamęt spowodowany wysadzeniem
przez Amerykanów porządku lizbońskiego na skutek zresetowania przez
prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach z Rosją z 17
września 2009 roku, przekłada się w naszym nieszczęśliwym kraju na
przepychankę przy korycie, przy którym bezpieczniackie watahy próbują
sobie wywalczyć najlepsze pozycje wyjściowe, gdy znów nastanie rok
spokojnego słońca.
A to może być szybciej niż myślimy, bo prezydent Obama przekonał się, iż
bombardowania z powietrza nie tylko nie rozproszą złowrogiego kalifatu,
jaki pojawił się za sprawą jaśminowych rewolucji, które wymknęły się
spod kontroli, ale nawet sprzyjają jego rozszerzeniu. Toteż w ostatni
wtorek, 14 października, sekretarz stanu USA Kerry spotkał się w Paryżu z
ruskim ministrem spraw zagranicznych Ławrowem i rada w radę uradzili,
że USA i Rosja porozumiały się „w sprawach globalnych”. Wygląda
na to, że zresetowanie przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w
stosunkach z Rosją z 17 września 2009 roku właśnie zostało zresetowane.
Znaczy się, w tej sytuacji zimny rosyjski czekista Putin znowu zostaje „sojusznikiem naszych sojuszników”,
a w tej sytuacji podtrzymywanie histerii wojennej i wykrywanie ruskich
szpiegów w MON i to w dodatku nie przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego,
która po staremu chyba nadal współpracuje z ruską FSB, tylko przez CBA,
świadczyć może jedynie o braku koordynacji, no i oczywiście - o
całkowitej bezużyteczności tych wszystkich tajniaków, którzy z tej
chciwości już w ogóle nie wiedzą, na jakim świecie żyją.
Stanisław Michalkiewicz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Kaczyński atakuje Sikorskiego
Kaczyński atakuje Sikorskiego za wywiad, bo "nikt mu go nie przetłumaczył"
Radosław Sikorski "w najpoważniejszym amerykańskim portalu
politycznym dał wywiad, który świadczy o jego głębokim, polskim...
czytaj dalej »
Radosław Sikorski "w
najpoważniejszym amerykańskim portalu politycznym dał wywiad, który
świadczy o jego głębokim, polskim patriotyzmie" - stwierdził w "Kropce
nad i" Michał Kamiński, były eurodeputowany i kandydat z list PO do
europarlamentu. Bronił w ten sposób jego decyzji o ujawnieniu
propozycji, jaką Władimir Putin miał złożyć Donaldowi Tuskowi w Moskwie w
2008 roku dot. rozbioru Ukrainy.
Gość "Kropki nad i" stwierdził bowiem, że z wypowiedzi Sikorskiego
wychodzi "fundamentalna, bardzo mądra obrona polskiej racji stanu", a
kwestie, które porusza w rozmowie z "Politico" świadczą o jego "głębokim
patriotyzmie".
Kamiński chwalił Sikorskiego za jego zręczność w
prowadzeniu polityki wschodniej w czasie siedmiu lat na czele resortu
uznając, że "dzisiaj Ukraina byłaby w innej sytuacji, gdyby ministrem
spraw zagranicznych Polski był ktoś inny". Jego zdaniem Sikorski to
"autor całej nowej polityki wobec Ukrainy i Rosji", która się
sprawdziła, a wraz z Donaldem Tuskiem postępował odpowiednio w relacjach
z Moskwą.
- To była odpowiedzialna polityka państwa polskiego, bo
alternatywą dla niej byłaby wojna z Rosją, a nikt jej nie chce, ja nie
chcę. Nie chciał jej też prezydent Lech Kaczyński - mówił Kamiński.
Sikorski i Tusk o Rosji myśleli tak samo, jak prezydent Kaczyński
Dodał
też, że twierdzenia posłów Prawa i Sprawiedliwości oskarżających
Sikorskiego o "służalczą" postawę wobec Rosji, czego symptomem miało być
zatajenie informacji o rozmowie premiera Tuska z Władimirem Putinem, są
nieodpowiednie, bo "gdyby prezydent Kaczyński nie zginął, poleciałby do
Moskwy świętować z Władimirem Putinem zwycięstwo ZSRR nad hitlerowskimi
Niemcami", a działo się to w 2010 r.
Wcześniej zaś, w 2008 r., już po wizycie polskiej delegacji w
Moskwie, Lech Kaczyński i polski rząd uczestniczyli w obradach szczytu
NATO w Bukareszcie i tam słuchali "skandalicznego" wystąpienia Putina o
Ukrainie jako "sztucznym narodzie". Wtedy - jak podkreślił Kamiński -
prezydent wraz z premierem zdecydowali o "niezwłocznym" poinformowaniu o
tym prezydenta Ukrainy, co ma pokazywać - zdaniem gościa "Kropki nad i"
- wspólne podejście do kwestii relacji z Rosją.
Kamiński
przypomniał, że Lech Kaczyński nie lubił Radosława Sikorskiego i nie
uznawał go za "patriotę" i dlatego - jako były bliski współpracownik
prezydenta i polityczny przeciwnik byłego szefa MSZ z tamtego czasu,
"dzisiaj ma mandat, by powiedzieć, że Sikorski zdał egzamin jako
minister spraw zagranicznych Polski".
Odniósł się też do słów
rzecznika MSZ Rosji, który stwierdził w czwartek, że Sikorski wygadywał
"brednie" o spotkaniu Putina z polską delegacją. W opinii Kamińskiego
jest to kolejny przypadek, w którym w Moskwie na polskiego polityka
"wylewa się kubeł pomyj", co z kolei jest "dowodem na to, jak bardzo
prorosyjski jest Radosław Sikorski" - ironizował.
Krytyka Kopacz nie tak istotna?
Kamiński
dodał też, że "największym błędem" Sikorskiego po udzieleniu wywiadu w
"Politico" był brak natychmiastowej odpowiedzi na pytania dziennikarzy w
Sejmie.
- Powinniśmy go skrytykować za błędy medialne, ale po tym
powinniśmy tę sprawę zamknąć - wyjaśnił Kamiński. Odnosząc się do
krytyki, jaką pod adresem marszałka Sejmu po tym wydarzeniu wystosowała
premier Ewa Kopacz. Ta, krytykując go, "mówiła o konkretnej sytuacji
dotyczącej konferencji prasowej", a nie słowach wypowiedzianych w
wywiadzie - stwierdził i dodał: - Premier też ma prawo wyrażać swoją
opinię.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. NATO-Rosja: konfrontacja bez
NATO-Rosja: konfrontacja bez konfrontacji
pozostanie w izolacji do momentu, aż nie nauczy się szanować
suwerenność innych narodów. I nauczyć ją takiego szacunku może tylko
silny zachodni sojusz. W związku z tym NATO powinno być gotowe do użycia
siły militarnej. Takie oświadczenia padły z ust szefów Sojuszu
Północnoatlantyckiego - Stoltenberga i Vershbowa.
Jednocześnie obaj w co drugim zdaniu podkreślali, że
nie chcą zimnej wojny. Przeczące sobie wypowiedzi sekretarza generalnego
NATO oraz jego zastępcy zapewniły analitykom pracę.
Sekretarz
generalny Jens Stoltenberg, który niedawno objął swoje stanowisko,
wystąpił w Niemieckiej Fundacji Marshalla w Brukseli. Według niego, NATO
nie szuka konfrontacji z Rosją, i nikt 25 lat po upadku muru
berlińskiego nie chce nowej zimnej wojny. Ponadto, jeśli wierzyć słowom
Stoltenberga, sojusz jest spragniony współpracy z Rosją. Jednak Moskwa
nie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom NATO. W związku z tym sojusz będzie
musiał wzmocnić swoją obecność w Europie Wschodniej, „nie wysyłając tam
znacznych sił wojskowych”. To, według sekretarza generalnego, będzie
służyło „wzmocnieniu kolektywnej obrony państw NATO” - co zupełnie „nie
koliduje z rozwojem stosunków z Rosją”.
Zastępca
sekretarza generalnego NATO Aleksander Vershbow przemawiał z Seulu, z
forum na rzecz wzmocnienia pokoju. Uważa on, że „swoimi lekkomyślnymi
działaniami przeciwko Ukrainie i zastraszaniem swoich sąsiadów Rosja
zboczyła z drogi współpracy, wybierając w to miejsce opór i agresję”. A
celem NATO jest „zachęcenie Moskwy do odpowiedzialnego postępowania”,
oświadczył Vershbow. Do czasu, aż to się nie stanie, Rosja powinna
wiedzieć, że pozostanie w izolacji.
W obu wystąpieniach
niemal każde kolejne zdanie stało w sprzeczności do poprzedniego. Mniej
więcej zbliżone do prawdy są słowa Vershbowa o tym, że celem NATO jest
wywarcie wpływu na Rosję. O tym, że sojusz w rzeczywistości zamienia się
w antyrosyjski blok, mówił niedawno rosyjski minister spraw
zagranicznych Siergiej Ławrow.
Zamiast
tego, aby zrobić z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie
(OBWE) normalną organizację, która rzeczywiście zapewniałaby
bezpieczeństwo wszystkim, nasi zachodni koledzy zdecydowali się na drogę
bezmyślnego i nieograniczonego rozszerzenia NATO. Wyraźnie informując
nas, że prawne gwarancje bezpieczeństwa mogą uzyskać tylko ci, którzy
wstąpią do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Odrzucono naszą propozycję
zawarcia umowy o bezpieczeństwie, która dawałaby taką możliwość
wszystkim państwom - zarówno członkom NATO, jak i członkom Organizacji
Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), a także państwom neutralnym.
Sojusz
w ostatnich latach naruszył jeśli nie wszystkie, to dużą część umów ze
stroną rosyjską. W szczególności rozszerzał się na Wschód, chociaż
obiecał Moskwie tego nie robić. Teraz informując o braku chęci do
konfrontacji, natychmiast deklaruje jakieś prawa na Ukrainie, zauważa
ekspert Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych Siergiej Michajłow.
Zrozumiałe
jest, że to zestaw zwrotów dyplomatycznych – o tym, że NATO nie dąży do
konfrontacji z Rosją. W tym samym przemówieniu jeszcze bardziej
sprzeczne jest stwierdzenie, że NATO nadal będzie wspierało
euroatlantycki wybór Ukrainy i nie pozwoli Rosji zmienić bieg wydarzeń.
Ostatecznie NATO ma prawo na terytorium krajów – swoich własnych
członków - przemieszczać w jakiś sposób wojska. Jednak otwarte
deklarowanie, że będzie angażować Ukrainę i przekształcać ją w nowy
przyczółek, jest jawną konfrontacją.
Zachód stara
się pokazać, że aktywność NATO jest podyktowana zagrożeniem pochodzącym
jakimś sposobem ze strony Rosji w związku z kryzysem na Ukrainie. Jednak
w rzeczywistości wszystkie plany zostały opracowane jeszcze przed
przewrotem w Kijowie i podane do wiadomości na wrześniowym szczycie w
Walii, jest przekonany kierownik Centrum Badań Obronnych Grigorij Tiszczenko.
Przyczyną
był rzekomy kryzys na Ukrainie. Jednak te środki były przygotowane
wcześniej. Przewiduje się utworzenie wspólnej grupy operacyjnej o
podwyższonej gotowości w liczebności około 5 tysięcy osób. Zostanie ona
rozlokowana w krajach bałtyckich. W tym planie znajduje się utworzenie
wspólnych sił ekspedycyjnych zdolnych do prowadzenia szerokiej gamy
operacji - liczebność grupy wynosi około 10 tysięcy osób. Planowane jest
wzmocnienie sił morskich NATO, tworzenie nowych baz wojskowych.
Należy zauważyć, że Stoltenberg objął urząd nie tak dawno temu - być może dlatego wypowiada się dość wymijająco.
Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/news/2014_10_29/NATO-Rosja-konfrontacja-bez-konfrontacji-2984/
Siemoniak w Berlinie: chcemy konkretów ws. NATO, a nie gadania
generalicji o konkretne kroki wzmacniające NATO wobec agresywnej
polityki Rosji. Szef MON jest gościem honorowym spotkania niemieckiej
minister obrony Ursuli von der Leyen z dowódcami Bundeswehry.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Rosja potrzebuje
Rosja potrzebuje 100-procentowych gwarancji, że żaden kraj nie myśli o wstąpieniu Ukrainy do NATO - oznajmił rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow w wywiadzie dla BBC.
Jednak nikt Rosji tego nie zagwarantował - podkreślił Pieskow. Ta sytuacja wzbudza w Moskwie niepokój i zmusza do podjęcia środków zabezpieczających.
Według słów Pieskowa, stopniowe przysuwanie sił sojuszu do rosyjskiej granicy niepokoi Moskwę. Dodał on, że swoimi działaniami NATO „próbowało zakłócić równowagę sił”.
Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/news/2014_11_19/Rosja-zazadala-gwarancji-ze-Ukrain...
Foto: RIA Novosti/Michaił Klimientjew
Rosja i USA ponoszą szczególną odpowiedzialność za
podtrzymywanie bezpieczeństwa i stabilności na świecie, za sprostowanie
globalnym wezwaniom i zagrożeniom - oznajmił prezydent Rosji Władimir
Putin na ceremonii wręczenia listów uwierzytelniających przez
ambasadorów państw obcych.
„Jesteśmy gotowi do
praktycznego współdziałania z amerykańskimi partnerami na
najróżniejszych kierunkach, na zasadzie wzajemnego szanowania interesów,
równości praw i nieingerowania w sprawy wewnętrzne” - oznajmił
przywódca państwa.
Putin przyjął dzisiaj listy
uwierzytelniające od 15 nowych ambasadorów państw obcych. Ceremonia
odbyła się na Sali Aleksandryjskiej Wielkiego Pałacu Kremlowskiego w
Moskwie.
Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/news/2014_11_19/Putin-o-szczegolnej-odpowiedzialnosci-Rosji-i-USA-0544/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. Putin straszy Zachód. "Rosja
Putin straszy Zachód. "Rosja ma groźną armię. Nikt nie wyprzedzi nas w wyścigu zbrojeń"
zbrojeń. W wystąpieniu do obu izb parlamentu i przedstawicieli rządu
oświadczył, że jego kraj ma się czym bronić i zamierza rozwijać nowe
technologie militarne, by - jak to określił - odstraszać wszystkich,
którzy zagrażają jego interesom.
Orędzie Putina: "Rosja prowadzi słuszną politykę wobec Ukrainy"
Rosyjski przywódca oświadczył, że restrykcje nakładane są
niezależnie
od sytuacji i mają zakłócić - jak to określił - pokojowy rozwój Rosji.
Zdaniem Putina sankcje to nie tylko nerwowa reakcja Stanów
Zjednoczonych i ich sojuszników na rosyjskie działania na Krymie.
"Jestem przeświadczony, że gdyby to wszystko się nie wydarzyło Zachód
wymyśliłby jakiś inny powód, by zahamować rozwój Rosji i jej rosnącą
siłę. Chodzi o to, by Rosją sterować, a jeszcze lepiej - żeby
wykorzystywać ją we własnych interesach' - przekonywał rosyjski
przywódca.
Putin oskarżył Zachód o agresję i cynizm. Porównał
naciski państw zachodnich na Rosję do polityki, prowadzonej przez Adolfa
Hitlera. Zapowiedział, że jego kraj nie ugnie się ani pod presją
Europy, ani Stanów Zjednoczonych. Argumentował, że sankcje godzą zarówno
w jego kraj, jak w państwa zachodnie. Dla Rosji zaś będą dodatkowo
impulsem do rozwoju nowoczesnych technologii i ekonomiki.
Odpowiedzialność zrzucił na „zachodnich sponsorów” zbrojnego przewrotu,
między innymi wskazał na nieodpowiedzialne, w jego ocenie, działania USA
i Unii Europejskiej. Władimir Putin zaznaczył, że Moskwa wsparła
Ukrainę miliardami dolarów. Zauważył, że tylko wtedy gdy wszyscy będą
szanowali suwerenność innych państwa, to będzie możliwe przestrzeganie
międzynarodowych praw, a nie prowadzenie dialogu przy pomocy rakiet i
samolotów. Przy tym zarzucił zagranicznym politykom wspieranie w latach
90 tych XX wieku czeczeńskich terrorystów, których przyjmowano na
światowych salonach jak bojowników o wolność i demokrację. Zarzucił
Zachodowi, że chciał „puścić Rosję po śladach byłej Jugosławii”.
Prezydent Rosji odniósł się także do międzynarodowego bezpieczeństwa,
zapewniając że w wielu sferach Moskwa będzie wspierać działania innych
państwa. Przy okazji zarzucił USA i NATO nadmierne zbrojenie się, ale
jak zaznaczył - rosyjska armia nie da się wyprzedzić, będzie „uprzejma”,
ale silna i groźna.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl