Żenujące gawędy prezydenta - prof. Zdzisław Krasnodębski
Komorowski ze swoim przaśnym poczuciem humoru byłby gwiazdą każdego garnizonu
Żenujące gawędy prezydenta
Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, socjologiem, rozmawia Maciej Walaszczyk "Dążymy do jedności całego narodu, ale pragniemy tej jedności opartej o prawdę" - mówił przed kopalnią "Wujek" Bronisław Komorowski. Trzy tygodnie wcześniej na posiedzenie RBN zaprosił Wojciecha Jaruzelskiego... - Z jednej strony Bronisław Komorowski powołuje się na swoją przeszłość opozycyjną, przy każdej okazji opowiada o swoim internowaniu, o czasach konspiracji i krytykuje przy tej okazji swoich przeciwników politycznych, m.in. używając argumentu, że niektórzy z nich w więzieniach w tym czasie nie siedzieli. Z drugiej zaś - uprawia politykę, która z tradycją "Solidarności", z jej etosem, nie ma nic wspólnego.
Jak odbierać ten podwójny przekaz? - Komorowski, podobnie jak partia, z której się wywodzi, wpisuje się w tradycję solidarnościową. On sam uczynił swoje związki z opozycją ważnymi akcentami własnej prezydentury i sposobem na jej legitymizowanie. Ale z drugiej strony, mamy zupełnie inny przekaz odpowiadający realnej polityce, którą prowadzi. Widzimy wiele gestów kierowanych pod adresem strony komunistycznej. Najbardziej wymowne, dopełniające czary goryczy było zaproszenie Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Jednak dochodzą do tego jeszcze inne elementy, jak choćby skład doradców prezydenta, wśród których jest m.in. prof. Tomasz Nałęcz, były członek PZPR, czy Roman Kuźniar związany swego czasu z SLD. Komorowski opiera swą prezydenturę na współpracy ze środowiskami postkomunistycznymi, a z drugiej strony - z dawną Unią Demokratyczną i Unią Wolności, dla których sojusz z "oświeconą" częścią postkomunistów był najważniejszą częścią ich filozofii politycznej.
To właśnie politycy UD hamowali lustrację i wszelkie nawet tylko czysto historyczne próby rozliczenia z komunizmem. - Na początku lat 90. Adam Michnik sformułował słynne powiedzenie o "amnestii bez amnezji". A więc żadnych rozliczeń prawnych i wyznanych win, ale z zastrzeżeniem, że "zawsze będziemy pamiętać". Z tym że i pamięć ulegała, i ulega przeobrażeniom. Amnestii towarzyszyła moralna i polityczna rehabilitacja Jaruzelskiego i innych przedstawicieli komunistycznego reżimu, którzy powinni być osądzeni i skazani w pierwszych latach niepodległości.
Ta formuła idealnie wpisuje się w to, co dziś robi prezydent? - Tak, ale jest dość niezręcznie stosowana, bo Bronisław Komorowski subtelnością lub finezją nie grzeszy. Nieustanne powoływanie się na swoje przeszłe bohaterstwo ma służyć usprawiedliwieniu obecnej polityki i zamykać usta krytykom. Komorowski, będąc posłem Platformy, jako jedyny sprzeciwił się rozwiązaniu WSI. Marek Dukaczewski pił szampana po jego zwycięstwie.
- Nie są tajemnicą związki obecnego prezydenta z wojskiem, sięgające pierwszych lat transformacji. Wtedy wojsko pozostawało przecież pod absolutną kontrolą postkomunistów.
Pana zdaniem, jest to kluczem do zrozumienia działań politycznych Bronisława Komorowskiego? - Bronisław Komorowski jest typem osobowości, który idealnie pasuje do tego środowiska. Jego poczucie humoru uczyniłoby z niego gwiazdę każdego garnizonu. Nie bardzo panuje też nad przekazem. W warstwie symbolicznej jego wypowiedzi są zupełnie niespójne. Z jednej strony przed kopalnią "Wujek" ubolewa nad tym, że nie osądzono winnych tej zbrodni, a z drugiej strony - w Gdyni wzywa do pojednania i odpuszczenia win. Przypuszczam, że decydują doraźne względy. Te przemówienia to wyraz tej samej strategii, jaką kieruje się od dawna obóz rządzący, a więc kierowanie się nastrojami społecznymi i wychodzenie im naprzeciw. Komorowski nie robi tego tak zręcznie jak Donald Tusk. Wiadomo jednak było, że po tym, jak otwarcie protestowano przeciw rehabilitowaniu Jaruzelskiego, należało przed kopalnią "Wujek" coś ludziom powiedzieć o sprawiedliwości, której nie stało się zadość. Słowa nic nie kosztują. Ale czyny Komorowskiego jako prezydenta mówią same za siebie.
To wszystko dzieje się w kontekście zmiany kursu polityki zagranicznej. - Oburzające jest m.in. to, co powiedział jeden z doradców prezydenta, tłumaczący udział Wojciecha Jaruzelskiego w obradach RBN jako przyjazny gest wobec prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. W Niemczech trudno sobie wyobrazić sytuację, by Angela Merkel przed wizytą Władimira Putina zapraszała na oficjalne konsultacje Egona Krenza, ostatniego przywódcę NRD. Warto przypomnieć inne mocne akcenty tej prezydentury. Chodzi o usunięcie krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego, odsłonięcie pomnika czerwonoarmistów pod Ossowem oraz reprymendę udzieloną ks. Sławomirowi Żarskiemu. To wszystko wpisuje się w nową politykę wschodnią i zbliżenie z Rosją oraz tłumienie krytyki. To również zerwanie z polityką historyczną prezydenta Lecha Kaczyńskiego, choć werbalnie oczywiście próbuje się sugerować ciągłość z tradycją solidarnościową. Tymczasem właśnie przeżywamy jej koniec.
Słysząc słowa o prawdzie historycznej wygłoszone przed kopalnią "Wujek" i wspomnienie poległych robotników z Gdyni, jakich działań oczekiwałby Pan od głowy państwa? - Niczego dobrego po tej prezydenturze nie oczekuję. Po wysłuchaniu wykładu Bronisława Komorowskiego wygłoszonego w German Marshall Fund w Stanach Zjednoczonych wiemy wszyscy, że to, co ma on do powiedzenia, to jakieś nie do końca spójne, żenujące gawędy. Jeśli dodamy do tego kontekst polityczny i rozwój sytuacji międzynarodowej, to nie ma wątpliwości, że nie będzie on sprzyjał wymierzaniu komukolwiek sprawiedliwości za komunistyczne zbrodnie. Po licznych protestach, jakie miały miejsce w tym roku, m.in. przed willą Jaruzelskiego, i powszechnej krytyce, jaka spadła na głowę państwa po RBN z udziałem byłego dyktatora, Bronisław Komorowski postanowił wygłosić oświadczenie, które nieco uspokoiłoby nastroje. I nic poza tym.
Czy ten fałsz będzie dla społeczeństwa czytelny? - Znaczna część ludzi, w tym rosnąca grupa ludzi młodych, zaczyna powoli dostrzegać obecną władzę jako rządy ludzi, którzy swoim zachowaniem w sprawie katastrofy smoleńskiej przekroczyli zasadniczą granicę. Dzisiaj coraz więcej Polaków pyta, czy władza ta jeszcze reprezentuje te wartości, które rządzący Rzecząpospolitą Polską powinni reprezentować, których powinni bronić? Dziękuję za rozmowę.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101218&typ=po&id=po05.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz