Niech świat usłyszy o Smoleńsku - Zuzanna Kurtyka
Z Zuzanną Kurtyką, żoną prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Janusza Kurtyki, który zginął w katastrofie smoleńskiej, prezesem Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010, rozmawia Mariusz Kamieniecki
Dzisiaj w Parlamencie Europejskim weźmie Pani udział w publicznym wysłuchaniu dotyczącym katastrofy smoleńskiej. Zainteresowanie tej instytucji pomoże w usprawnieniu postępowania w sprawie wyjaśnienia przyczyn i przebiegu tragedii z 10 kwietnia?
- Jest to oczywiście duża szansa i nie ukrywam, że bardzo na to liczymy. W innym przypadku nie podejmowalibyśmy takiej inicjatywy. Mechanizm, forma tzw. pomocniczości, jest wpisany w struktury Unii Europejskiej. My jako Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 występujemy na tym forum w charakterze organizacji pozarządowej reprezentującej ponad 300 tysięcy mieszkańców UE, którzy dali nam mandat. W tym momencie, przy obowiązującym prawie unijnym, parlamentarzyści europejscy będą musieli się wypowiedzieć w sposób jednoznaczny w naszej, w polskiej sprawie.
Na tak ważnym spotkaniu zabraknie jednak przedstawicieli Naczelnej Prokuratury Wojskowej oraz prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Nie będzie też przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka...
- Fakt, że w Brukseli nie będzie przedstawicieli polskiej prokuratury, w zasadzie mnie nie dziwi. Trudno jest bowiem występować na forum międzynarodowym, pokazując swoją niemoc, przyznając się do tego, że wobec braku materiałów dowodowych właściwie nic nie jest się w stanie zrobić. Natomiast to, że prokuratorzy tłumaczyli swą nieobecność obowiązkami wynikającymi ze spotkania z prokuratorami rosyjskimi, jest w mojej ocenie zwykłą wymówką. Jeżeli nawet potraktować poważnie to usprawiedliwienie, to i tak świadczy ono o hierarchii, jaką prezentuje nasza prokuratura w zakresie ważności polskich spraw. Jestem natomiast bardzo zaskoczona faktem, że Jerzy Buzek wybrał rutynowe w gruncie rzeczy spotkanie z Polonią angielską, zamiast poprosić o jego przełożenie, a spotkać się z rodzinami ofiar smoleńskich i uczestniczyć w wysłuchaniu, które jest precedensową procedurą na forum Parlamentu Europejskiego. Takie spotkanie zdarza się raz na kilka lat i w procedurach unijnych ma ogromne znaczenie. Podejście szefa Parlamentu Europejskiego, byłego polskiego premiera, na pewno zastanawia, martwi i zapewniam, że nie jest dla nas miłe. Jest to tym bardziej zastanawiające, że podczas ostatniej kampanii samorządowej pan Buzek znajdował czas, by przybyć do kraju i czynnie popierać kandydatów Platformy Obywatelskiej, a nie potrafi wygospodarować chwili, by spotkać się z przedstawicielami rodzin, których krewni zginęli w największej katastrofie w powojennej historii Polski.
W Brukseli zabierze Pani głos jako przedstawicielka rodzin smoleńskich. O czym chce Pani powiedzieć Europie?
- Moje wystąpienie będzie głosem rodzin ofiar tragedii z 10 kwietnia. Będę mówiła o tym, jak jesteśmy traktowani przez polskie władze i jak jesteśmy traktowani w śledztwie przez polską i rosyjską prokuraturę. Będę też mówiła, w jaki sposób staramy się jako rodziny - osoby mające status pokrzywdzonego - doprowadzić do wyjaśnienia okoliczności tragedii smoleńskiej. Mimo że nie jest to łatwe, za pomocą dostępnych nam mechanizmów, choć nie ukrywam - bardzo ograniczonych, staramy się za wszelką cenę dojść do prawdy. Mamy ogromne poparcie polskiego społeczeństwa.
Będzie to głos krytyki wobec zaniechań rządu Donalda Tuska?
- Będzie to po prostu przedstawienie faktów, które dla polskich władz niestety wyglądają niekorzystnie.
Czego oczekuje Pani po spotkaniu w Brukseli?
- Przede wszystkim oczekuję, że Parlament Europejski zajmie się sprawą katastrofy smoleńskiej bardziej zdecydowanie niż do tej pory. Liczę na to, że zostanie ona nagłośniona na forum międzynarodowym i że będzie to działanie w kierunku powołania międzynarodowej komisji śledczej złożonej z ekspertów, którzy wyjaśnią wreszcie całe tło wydarzeń, w wyniku których doszło do katastrofy rządowego Tu-154M.
Kiedy była minister spraw zagranicznych Anna Fotyga wraz z szefem parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej Antonim Macierewiczem wyruszyli do Stanów Zjednoczonych, by tam szukać pomocy ekspertów, posypały się na nich gromy, włącznie z oskarżeniem o zdradę stanu. Nie obawia się Pani, że tym razem będzie podobnie?
- Ale przecież strona polska oddała śledztwo w ręce Rosji, która niestety nie jest krajem praworządnym, z czego zresztą społeczeństwo polskie doskonale zdaje sobie sprawę. Przypomnę, że jakiekolwiek monity czy wnioski o pomoc prawną wobec Rosjan czy o dostarczenie nam kluczowych dowodów w postaci czarnych skrzynek i wraku rządowego samolotu, które znajdują się w gestii Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), są w praktyce nie do wyegzekwowania. W tej sytuacji możemy liczyć tylko na poparcie opinii międzynarodowej i konkretne efekty prac międzynarodowej komisji, jeżeli taka, w co głęboko wierzę, zostanie powołana. Wydaje się, że to nasza jedyna szansa.
Dlaczego?
- O polskich władzach najlepiej świadczy fakt, który zaistniał wkrótce po katastrofie rządowego samolotu, kiedy śledztwo bezwarunkowo zostało oddane w ręce rosyjskie na mocy konwencji chicagowskiej. Przypomnę tylko, że konwencja chicagowska dotyczy lotów cywilnych samolotów, nie wojskowych. W momencie, kiedy Antoni Macierewicz jako przewodniczący zespołu parlamentarnego zwrócił się do struktur europejskich i agencji lotniczych, które zajmują się wyjaśnianiem takich wypadków, słyszymy odpowiedź, że to przecież nie był lot cywilny, tylko wojskowy. Zastanówmy się w końcu, jaki status miał ten lot. Jeżeli bowiem dla polskich władz miał status cywilny, dla władz amerykańskich i europejskich miał status wojskowy, również dla Rosjan miał status wojskowy, bo samolot lądował na lotnisku i pod komendami wojskowymi - to dlaczego nagle pojawia się opcja, którą polski rząd wtłacza do głów Polakom, że był to lot cywilny? Takich sprzeczności i szokujących spraw jest wciąż bardzo wiele. I należy je wszystkie wyjaśnić.
W wywiadzie dla dziennika "Izwiestija", poprzedzającym wizytę Dmitrija Miedwiediewa w Polsce, Bronisław Komorowski powiedział: "Historii nie da się przekreślić, jednak można z nią żyć - w duchu prawdy". Tymczasem Rosjanie wciąż nie chcą uznać Katynia za ludobójstwo, a śledztwo smoleńskie jest gmatwane, od początku spycha się winę na polskich pilotów... Jak to się ma do "ducha prawdy"?
- Słowo "prawda" w ustach prezydenta zastąpiłabym w tym wypadku słowem "manipulacja". Oczywiście można manipulować faktami, można też próbować manipulacji historią, tylko nazywajmy rzeczy po imieniu. W wypowiedzi pana prezydenta słowo "prawda" nijak ma się do tych przykładów. Natomiast działania polskich władz zaczynają przypominać poprzednią epokę i uległość wobec ZSRS. Rosjanie mogą się uwiarygodnić wówczas, kiedy odtajnią dokumenty sprzed 70 lat, zrehabilitują ofiary i uznają mordy z 1940 roku za ludobójstwo. Natomiast dopóki nie odtajnią akt zbrodni katyńskiej, których 90 proc. zostało utajnionych i wciąż nie ma woli, by ujawnić prawdę, dopóty będą niewiarygodni i w tym momencie ich deklaracje - owszem, propagandowo wartościowe - merytorycznie w żaden sposób nie mogą budzić zaufania, a tym bardziej szacunku.
Jakie są Pani oczekiwania w związku z wizytą prezydenta Miedwiediewa w Polsce?
- Dla mnie ta wizyta ma tylko i wyłącznie znaczenie propagandowe, żadne inne. Trudno oczekiwać czegokolwiek poza słowami i gestami, które tak naprawdę dla nas nie mają żadnej wartości.
Rodziny smoleńskie już dawno złożyły wniosek o powołanie międzynarodowej komisji ds. zbadania katastrofy z 10 kwietnia. Jaka jest reakcja rządu w tej sprawie?
- Do chwili obecnej nie otrzymaliśmy żadnej pisemnej odpowiedzi ze strony jakiejkolwiek instytucji, do której się zwracaliśmy. Natomiast podczas niedawnego spotkania z rodzinami pytany o to premier Donald Tusk odpowiedział wyraźnie, że nie widzi takiej potrzeby. Dla mnie jest to odpowiedź jednoznaczna. Pan premier uważa, że taka komisja nie jest potrzebna, tak przynajmniej wynika z jego wypowiedzi. Być może dla premiera Tuska jest to niewygodna opcja i być może w jego interesie nie leży powstanie takiej komisji.
Dziękuję za rozmowę.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101207&typ=po&id=po01.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Lista zaniedbań od "a" jak Arabski - Ewa Kochanowska
Z Ewą Kochanowską, wdową po Rzeczniku Praw Obywatelskich dr. Januszu Kochanowskim, rozmawia Marta Ziarnik
Od katastrofy smoleńskiej minęło prawie osiem miesięcy. Jak ocenia Pani dotychczasowy sposób prowadzenia śledztwa w tej sprawie?
-
Nie jestem prawnikiem, więc nie mogę oceniać finezji prawniczych
zawiłości i procedur. I choć - jak wspomniałam - nie potrafię ocenić
lex, czyli litery prawa, to jednak z całą pewnością wiem, jak powinien
wyglądać ius, czyli duch prawa. Żaden wywód prawny nie jest w stanie
mnie przekonać, że rząd polski wybrał właściwą drogę dla ochrony
interesów swoich obywateli, przekazując śledztwo w sprawie katastrofy
obcemu krajowi.
Czego najbardziej brakuje Pani w postępowaniu prokuratorów?
-
Właśnie to uderza najmocniej. Wydaje się bowiem, że postępowanie
narzucone prokuraturze ma na celu chronić bardziej procedury rosyjskie
niż polskie. Na śledztwo prowadzone przez prokuraturę decydujący wpływ
mają decyzje rządowe i podjęte po wypadku procedury postępowania.
Prokuratorzy nieposiadający wsparcia rządu mają związane ręce.
Jakie było Pani początkowe wyobrażenie o działaniach prokuratury?
-
Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że gdy prowadzi się śledztwo w sprawie
katastrofy o niespotykanym dotychczas wymiarze, w której na terytorium
obcego państwa ginie prezydent innego kraju, polskie organa
sprawiedliwości powinny w prowadzonym śledztwie jakoś zaznaczyć swoją
obecność. I to może raczej po stronie swoich obywateli.
A czy nie jest tak, że Pani oczekiwania wobec prokuratury ewoluowały?
-
Rzeczywiście, przyznaję, że początkowo moje oczekiwania w stosunku do
prokuratury były idealistyczne i naiwne. Poznawanie akt i kolejne
spotkania prokuratorów z rodzinami pogłębiają tylko moje przekonanie o
bezsilności prokuratury. Hasło "prokuratura jest niezależna" to prosty
wykręt uzasadniający brak wsparcia i pomocy polskiego rządu. Żaden
szanujący się rząd nigdy nie powinien doprowadzić do tego, że rodziny są
zmuszone odwoływać się do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. A
właśnie z łamaniem tej konwencji mamy teraz do czynienia.
Ma Pani nadal kredyt zaufania dla rządu i prowadzących śledztwo?
-
Na zaufanie trzeba sobie zasłużyć. Żyję w tym kraju wystarczająco
długo, aby widzieć, że wielkie afery - te z pierwszych stron gazet -
nigdy nie zostają wyjaśnione do końca. Z przerwanej kadencji mojego
Męża, Rzecznika Praw Obywatelskich, wiem, że rocznie kilkadziesiąt
tysięcy spraw w Biurze RPO dotyczy skarg obywateli na działalność sądów,
prokuratury i administracji. Sama też borykam się z drobną sprawą
administracyjną, która nie może się zakończyć od blisko 65 lat. Stąd
jestem absolutnie pewna, że przy takich staraniach, jakie dotąd zostały
podjęte, szanse na wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz
wskazanie i osądzenie winnych są żadne.
Zresztą ostatnio nawet sam
premier Tusk skarży się na rozdwojenie jaźni w kwestii śledztwa
smoleńskiego. "W sprawie śledztwa staram się być powściągliwy, moją rolą
jest pomagać, ponieważ tam jako przedstawiciel administracji rządowej
jestem przedmiotem sprawdzania, czy wszystko było w porządku, więc ta
podwójna rola nie jest łatwa - człowieka, który z jednej strony
odpowiada za to, żeby wszystko działało sprawnie, a z drugiej strony
jako tego, który będzie też oceniany przez i wymiar sprawiedliwości, i
komisję" - powiedział Donald Tusk. Otóż to, z tego właśnie założenia
wychodzą wszystkie apele o powołanie niezależnej międzynarodowej komisji
ds. zbadania przyczyn katastrofy. Podobne rozterki powinien mieć
rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK), będący także sędzią we
własnej sprawie. Wyjściem z tej matni może być jedynie zwrócenie się do
Parlamentu Europejskiego w związku z wejściem w życie Rozporządzenia
Parlamentu Europejskiego i Rady nr 996/2010 dotyczącego badania
katastrof lotniczych. To rozwiązanie wychodzi także naprzeciw rosyjskim
deklaracjom transparentnego i niebudzącego wątpliwości wyjaśnienia
przyczyn katastrofy, wyrażonym przez prezydenta Rosji Dmitrija
Miedwiediewa.
Czy osiem miesięcy temu przypuszczała Pani, że pod koniec roku to śledztwo będzie na takim właśnie etapie?
- Aż takiej mizerii jednak się nie spodziewałam.
Jak odebrała Pani informacje o unieważnieniu zeznań rosyjskich kontrolerów - Plusnina i Ryżenki?
-
To dopiero kuriozum! Gdyby sytuacja nie była tak tragiczna, to można by
się nieźle ubawić, obserwując starania dyżurnych rusofilów, aby to
zgrabnie uzasadnić.
Skoro już jesteśmy przy kuriozalnych sytuacjach, o czym może świadczyć wyciek aż 63 tomów akt dotyczących śledztwa smoleńskiego?
-
Akta mają to do siebie, że wyciekają - celowo lub przypadkiem (vide:
afera WikiLeaks). Dla mnie jednak naprawdę obrzydliwe było to, że
manipulowano faktami, podając za prawdziwe sugestie, które zaledwie
kilka stron dalej zostały zdezawuowane. No i chyba żałosne jest to, ile
"sensacji" udało się znaleźć dziennikarzom śledczym w 63 tomach, prawda?
A skutki wycieku i tak skrupiły się na rodzinach. Zabroniono nam
kopiowania akt i to my jesteśmy przesłuchiwani na okoliczność tego
przecieku!
Chciałabym też zauważyć, że MAK np. przestrzega żelaznej
zasady nieujawniania szczegółów postępowania przed przyjęciem raportu
końcowego. Ciekawe więc, kto i dlaczego przekazuje "przecieki" z tego
raportu. To samo dotyczy chociażby rozpowszechniania nieprawdziwych
wiadomości o przemieszczeniu generałów z CASY do Tu-154 w dniu 10
kwietnia albo twierdzenia, że premier Donald Tusk 7 kwietnia nie leciał
do Smoleńska Tu-154M.
Co Pani sądzi o sposobie zabezpieczenia terenu katastrofy i samego wraku?
-
Nic nie wiem o żadnym zabezpieczeniu terenu katastrofy i wraku. Bo
chyba nie chodzi o tych paru żołnierzy oddelegowanych do pilnowania
terenu i o przykrycie ostatnio płachtą zrzuconych na dwie sterty i
zdewastowanych szczątków samolotu?!
Po czyjej stronie leży wina w tym względzie?
-
Jeżeli strony posługują się aneksem 13 z konwencji chicagowskiej, to w
paragrafie 3.2 tejże konwencji jest wyraźnie napisane, że kraj, w którym
był wypadek, jest zobowiązany zabezpieczyć wrak. W aneksie znajduje się
również zapis, że Polska mogła prosić, aby nic nie zostało poruszone
bez jej obecności na terenie miejsca katastrofy, jak też jest napisane,
że całe śledztwo może być prowadzone przez uzgodnioną stronę. Pytam
więc: dlaczego polski rząd tego nie wykorzystał?
Słychać w Pani głosie nutę żalu. Czy jest to tylko żal do rządu, że od samego początku był defensywny w sprawie śledztwa?
-
"Żal" to nie jest właściwe słowo. Rząd zwyczajnie nie wywiązał się ze
swoich obowiązków. Od czasu wypadku poznaliśmy tyle precedensów, które
są wykorzystywane za granicą w takich katastrofach, a tu jedyne, co było
potrzebne, to dobra wola.
Jak ocenia Pani sposób działania i
postawę oddelegowanej do Moskwy przez rząd minister Ewy Kopacz, jej
kłamstwa i mistyfikacje na temat procedur tam podejmowanych?
- A
dlaczegóż faworyzować tylko minister Kopacz? Alfabet zaczyna się od
litery "a". Na przykład minister Tomasz Arabski, szef kancelarii
premiera, już 11 kwietnia w Moskwie zapewniał zszokowane rodziny, że
śledztwo może być prowadzone wyłącznie w Rosji przez rosyjską ekipę.
Tymczasem wtedy decyzja odnośnie do posługiwania się konwencją
chicagowską nie została jeszcze podjęta, a z umowy z 1993 roku taki
sposób postępowania nie wynika. Następny w kolejności jest chociażby
rzecznik prasowy rządu Paweł Graś, który - jak potwierdził sam premier
Donald Tusk - tylko w wyniku stresu, jakiego doznał w kontaktach z
dziennikarzami, pozwolił sobie na stwierdzenie, że i szczątki, i
zabezpieczenie wraku nie mają dla śledztwa żadnego znaczenia. Można też
przytoczyć liczne komentarze polityków na temat tego, które dowody mają
znaczenie dla śledztwa, a które nie. Tego typu wypowiedzi ministrów i
polityków, czyli wypowiedzi bez żadnych podstaw ("z głowy, czyli z
niczego") oraz bez sprawdzenia wiarygodności podawanych informacji, są u
nas nagminne.
Była Pani osobiście w Moskwie przy
identyfikacji ciała Męża? Czy z perspektywy czasu nie ma Pani wrażenia,
że można było tam więcej zdziałać? Mam na myśli postawę polskiego rządu i
prokuratorów.
- W Moskwie myślałyśmy z córką tylko o tym, żeby
znaleźć Męża (i Ojca) i przywieźć go do domu. Naiwnie sądziłyśmy bowiem,
że resztą zajmie się nasz rząd. Na miejscu byli przecież minister
Arabski oraz minister Kopacz, a także polscy patomorfolodzy i
prokuratorzy. Nie miałyśmy wówczas podstaw, by przypuszczać, że oni nie
biorą udziału w przewidzianych prawem procedurach. To okazało się
dopiero dużo później.
Nie zastanawia Pani, dlaczego w akcie
zgonu Pani Męża widnieje godzina 8.50-9.00? Przecież to by oznaczało, że
dr Janusz Kochanowski zmarł około 20 minut po katastrofie. W rozmowie z
"Naszym Dziennikiem" Jacek Sasin mówił, że na miejscu katastrofy, ponad
godzinę po niej, widział we wraku ciała, których nie wydobywano.
-
Gdybym miała możliwość wyboru, to wolałabym wiedzieć, że Mąż nie
cierpiał. Co się zaś tyczy tego, o czym pani przed chwilą wspomniała, to
żadnych dokumentów precyzujących godzinę śmierci czy przyczynę zgonu
mojego Męża do tej pory nie otrzymałam.
Jak Pani zareagowała na pojawiające się już kilka minut po katastrofie informacje, że winę ponoszą piloci?
-
Już wtedy tak błyskawiczna diagnoza budziła moje poważne
zaniepokojenie. Teraz widzę w tym jakąś symboliczną różnicę między
cywilizacjami Wschodu i Zachodu. Wschód bowiem najchętniej oskarży tych,
którzy nie mogą się już bronić (tak przeważnie orzeka np. MAK). Zachód
zaś skarży pilotów jedynie wtedy, gdy ich wina udowodniona zostanie
ponad wszelką wątpliwość w procesie sądowym - tak jak dzieje się to np. w
Wielkiej Brytanii.
Jakiś czas temu Pani córka, Marta, miała
poruszające wystąpienie na międzynarodowym spotkaniu rodzin ofiar
katastrof. Z jakimi opiniami spotkały się Panie podczas tego zjazdu? Co
mówiono o katastrofie pod Smoleńskiem?
- Córka miała
kilkudziesięciominutowe wystąpienie na tym spotkaniu, mimo że była to
dla niej bardzo trudna decyzja. Dosyć stereotypowa wiedza pozostałych
krajów o naszej tragedii narodowej, czyli m.in. jedynie o mgle i błędzie
pilota, wymagała rozszerzenia i uzupełnienia również o doświadczenia
rodzin. I muszę powiedzieć, że kilkusetosobowa widownia przyjęła to
wystąpienie z wielkim wzruszeniem i współczuciem, ale przede wszystkim z
wielkim szokiem. Nikt na sali nie mógł uwierzyć, że takie postępowanie
jest możliwe w obecnych czasach i w demokratycznym kraju w Europie. W
kraju należącym do Unii Europejskiej i NATO.
Dziękuję za rozmowę.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101207&typ=po&id=po31.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. M. Kaczyńska: opinia publiczna ma opaczny obraz katastrofy
Minutą ciszy rozpoczęło się zorganizowane przez europosłów PiS publiczne wysłuchanie w Parlamencie Europejskim poświęcone przebiegowi śledztwa ws. katastrofy w Smoleńsku. Uczestnicy apelowali do władz UE, by w kontaktach z władzami Rosji domagać się rzetelnego dochodzenia.
- Przyjechałam tu jako obywatelka Polski i UE, międzynarodowej struktury, która tak często odwołuje się do solidarności - rozpoczęła swe wystąpienie Marta Kaczyńska-Dubieniecka, córka prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia br.
- Dziś Polska jako członek UE powinna spotkać się z solidarnością pozostałych państw i uzyskać odpowiednie wsparcie. Jedyną nadzieją na rzetelne wyjaśnienie tej straszliwej katastrofy jest powołanie międzynarodowej komisji, która w sposób niezależny wyjaśni, dlaczego prezydent i jego żona, moi rodzice oraz 94 przedstawicieli naszego kraju musieli zginąć - powiedziała, otrzymując gromkie brawa.
- Rodziny ofiar potrzebują pomocy ze strony społeczeństwa europejskiego i instytucji europejskich. Wiemy, że europejska opinia publiczna ma opaczny obraz katastrofy(...). Jednym z celów dzisiejszego spotkania jest przekazanie informacji sprawdzonych - powiedział organizator wysłuchania, europoseł Ryszard Legutko (PiS).
Podkreślił, że będzie domagał się od liderów unijnych instytucji, w tym przewodniczących PE Jerzego Buzka oraz Komisji Europejskiej Jose Barroso interwencji w sprawie śledztwa. - Będziemy pytać, co państwo zrobili w ciągu ostatnich sześciu miesięcy i zamierzają zrobić w najbliższym czasie, by w kontaktach ze stroną rosyjską popchnąć śledztwo do przodu - zapowiedział europoseł.
Ogromna większość uczestników wysłuchania to Polacy, co można ocenić po tym, że nie korzystają ze słuchawek z tłumaczeniem. W dalszej części posiedzenia głos ma zabrać konserwatywny europoseł brytyjski Geoffrey Charles Van Orden, a także szef zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy Antoni Macierewicz.
W publicznym wysłuchaniu nie uczestniczy przewodniczący Jerzy Buzek, który przebywa z wizytą w Londynie.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/m-kaczynska-opinia-publiczna-ma-opaczny-...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Sikorski: nie będę krytykował takiego krytykowania Polski za gra
Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN, weźmie dzisiaj udział w publicznym wysłuchaniu w Parlamencie Europejskim na temat śledztwa smoleńskiego. W "Naszym dzienniku" zapowiedziała, że "nie zawaha się powiedzieć o tym, jak rodziny smoleńskie są traktowane przez polskie władze oraz przez polską i rosyjska prokuraturę". - Rozumiem ból rodzin, więc nie będę krytykował takiego krytykowania Polski za granicą - ocenił jej słowa Radosław Sikorski w Radiu ZET.
Szef MSZ mówił także o wczorajszej wizycie Dmitrija Miedwiediewa w Polsce. - Mnie wzruszyła kolacja i przemówienie prezydenta Bronisława Komorowskiego, że w tej sali (w Pałacu Prezydenckim - red.) podpisano kiedyś układ warszawski - mówił w Radiu ZET Radosław Sikorski o wczorajszym spotkaniu prezydentów Polski i Rosji. Szef MSZ zdradził także, że jego rosyjski odpowiednik, Siergiej Ławrow, podczas rozmowy zwracał się do polskiego ministra per "wy UE, wy NATO".
- Wszyscy widzimy, że przywódcy świata chcą się spotykać z prezydentem Komorowskim – wczoraj prezydent Rosji, dzisiaj prezydent Niemiec, jutro Barack Obama. Więc myślę, że z przywódcami krajów nieważnych, najważniejsi politycy świata się nie spotykają - powiedział szef MSZ. - mówił Sikorski. Szef MSZ podkreślił, że prezydent USA niewątpliwie będzie rozmawiał z Komorowskim o Rosji. - Nasz prezydent mając informacje z pierwszej ręki będzie wzmocniony w rozmowach z Obamą - dodał.
Szef MSZ powiedział też, że był obecny przy rozmowie premiera Tuska z prezydentem Miedwiediewem odnośnie śledztwa smoleńskiego. - Byłem przy rozmowie premiera Donalda Tuska. I sprawę odzyskania przez nas wraku i czarnych skrzynek i rzetelnego doprowadzenia śledztwa do końca stawialiśmy i uzyskaliśmy zapewnienia, że tak będzie - mówił w Radiu ZET.
Sikorski pozytywnie ocenił rozwój stosunków Polski z Rosją. - To, że dzisiaj Rosja potępia zbrodnie katyńską, mówi o zawarciu pokoju prawnego z rodzinami katyńskimi, to że chcemy budować wspólną przyszłość gospodarcza, to dobrze, a nie źle. W interesie Rosji jest czym prędzej zawrzeć ugodę prawną, póki rodziny katyńskie stawiają niewygórowane, rozsądne żądania pełnego otwarcia archiwów i rehabilitacji członków swoich rodzin - ocenił szef MSZ.
Sikorski podkreślił, że znaczące jest to, że Dmitrij Miedwiediew zatrzymał się w Polsce w drodze na szczyt Rosja-UE. - Razem z Rosją domagamy się od UE otwarcia na ruch osobowy na wschodzie, na wizy. Chodzi o zmiany regulujące mały ruch graniczny, żeby obywatele Obwodu Kaliningradzkiego mogli podróżować do Gdańska, do Olsztyna - powiedział Sikorski w Radiu ZET.
Wracając do kwestii śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, Sikorski powiedział, że toczy się ono zgodnie z międzynarodowymi procedurami. - I chwała Bogu, że je wybraliśmy, bo mamy twarde podstawy, na których możemy się oprzeć - powiedział.
Sikorski został też zapytany o planowaną na dzisiaj wizytę w Brukseli wdowy po Januszu Kurtyce, która weźmie udział w publicznym wysłuchaniu w Parlamencie Europejskim. Zuzanna Kurtyka zapowiedziała w "Naszym dzienniku", że "nie zawaha się powiedzieć o tym, jak rodziny smoleńskie są traktowane przez polskie władze oraz przez polską i rosyjska prokuraturę". - Rozumiem ból rodzin, więc nie będę krytykował takiego krytykowania Polski za granicą. Apelowałbym jednak o trochę cierpliwości, tego typu wypadki lotnicze są badane nieraz latami, a tu wstępny raport mamy już po pół roku - powiedział Sikorski.
- Myślę, że wszyscy rozumieją, że gdy straciło się bliskich rodziny ofiar kierują się zimnym osądem sytuacji. Wszystkim nam zależy na wyjaśnieniu okoliczności tego zdarzenia - dodał.
Autor: POg Źródła: Radio ZET
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/sikorski-nie-bede-krytykowal-takiego-kryt...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Czarne skrzynki i wrak Polacy zobaczą, ale nie wiadomo kiedy
Prokurator generalny Rosji Jurij Czajka nie spodziewa się, by czarne skrzynki i wrak samolotu Tu-154 mogły być przekazane Polsce przed pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej, przypadającą 10 kwietnia 2011 roku.
Jak stwierdził, kluczowe dowody rzeczowe w sprawie nie są jeszcze w dyspozycji rosyjskiej prokuratury, lecz MAK. Gdy dostaną je rosyjscy śledczy, będą musieli przeprowadzić własne badania, być może będą musiały także pozostać na czas ewentualnego procesu, dopiero później będzie można przekazać je Polsce - oświadczył Czajka.
Prokurator Czajka zapewnił jednocześnie, że rosyjscy prokuratorzy starają się maksymalnie szybko "wykonywać międzynarodowe polecenie kierowane przez stronę polską".
Strona polska już wcześniej formułowała swoje priorytety w rozmowach z Rosjanami. Są to: uzyskanie orientacyjnego terminu przekazania nam czarnych skrzynek i wraku rozbitego samolotu Tu-154, a także informacja o statusie lotniska w Smoleńsku i pracujących tam kontrolerów.
Prokurator generalny Andrzej Seremet zaznaczył, że rosyjskie śledztwo biegnie swoim torem i dozna zapewne przyśpieszenia, kiedy prokuratorzy wejdą w posiadanie dowodów i dokumentów, które posiada obecnie Międzypaństwowy Komitet Lotniczy.
- Ja byłem przy rozmowie premiera Donalda Tuska i sprawę i odzyskania przez nas wraku i „czarnych skrzynek” i rzetelnego doprowadzenia śledztwa do końca stawialiśmy i uzyskaliśmy zapewnienia, że tak będzie - stwierdził w Radiu Zet szef MSZ Radosław Sikorski.
PAP
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Nieobecność w Brukseli Jerzego Buzka , szefa Parlamentu Europejskiego, może świadczyć o zdradzie interesów narodowych.
No cóż:
Jerzy Buzek został zwerbowany przez Wywiad Wojskowy PRL w roku 1971 przed wyjazdem na stypendium naukowe do Wielkiej Brytanii
Użyty przez Służbę Bezpieczeństwa po wydarzeniach 1976 r (protesty na uczelniach) do operacji rozpracowania środowisk akademickich m.in. w ramach sprawy obiektowej "Politechnika". Chodzi o Politechnikę Gliwicką.
Za te usługi dostał Buzek docenturę !
W strukturach Solidarności działał jako TW "Karol"
Jerzy Buzek był zrejestrowany jako "Karol", "Docent" i "Oris"
Ukłony moje najnizsze
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
6. Szanowny Panie Michale
za rządów TW "Karol", "Docent" i "Oris" górnicy krzyczeli 'Buzek łobuzek".
Wepchnął Polskę w długi i oddał władzę towarzyszom z PZPR.
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl