Te notke dedykowalam Niegdysiejszemu Blondynowi (w salonie), kóry przekonywał, ze własciciel moze robić co chce. A dzis wieszam tu, dla spiskowego.
xxx
special for Niegdysiejszy Blondyn, choć nie tylko
Właściciele Fabryki Zapałek odprawili fiakra i z dumą popatrzyli na ceglane gmaszysko przed sobą. Jeszcze niedawno, zaraz po tym jak runęły Mury, było tu zwykłe pole. Jeden z nich powiedział wtedy do Drugiego: ja nie mam nic, ty nie masz nic, razem zbudujemy nowy świat!…
I zbudowali Fabrykę Zapałek.
Świat już taki jest, że zawsze będzie na nim co podpalać, więc interes szedł świetnie. Zapałki robili solidne, toteż i tonami wysyłali je do kupców na całym świecie, otrzymując godziwą, choć nie tylko pieniężną przecież, zapłatę.
Dziś, jak zwykle na początku nowego tygodnia, zasiadali przed Fabryką przy stoliku z wiśniowego drewna, który ustawiło dwóch podręcznych w kaszkietach. Stolik był zdobyczny, przywieźli go z wojny japońsko-rosyjskiej i przynosił im szczęście. Ludzi do produkcji było niby dużo a jednak mało - Właściciele wciąż przyjmowali więc kolejnych, budując nowy, liberalny ład.
Przyjmowali każdego, nie patrząc specjalnie co tam kto ma za uszami. Mówili mu jasno i dużymi literami jakie jest jego miejsce przy taśmie. I od razu dawali niebieski roboczy drelich, żeby się odróżniał od tych z innych fabryk – jakby chciał podczas zmiany iść na dymka albo podglądać dziewczyny z fabrycznej pralni. No i żeby się czuł częścią Wielkiej Fabrycznej Rodziny, co przecież jest oczywistością.
Dziś przyjęli dwudziestu, zadowoleni skinęli więc podręcznym, że stolik można już wnieść do kantorku. Dopiero pod koniec zmiany trzeba będzie sprawdzić którego z tych w niebieskim drelichu trzeba jednak wywalić na zbity pysk. Nowi, dziś przyjęci, zostaną. Ale tym co się już w Fabryce zadomowili zbytnio, trzeba będzie się przyjrzeć.
Bo za dużo gadają. Nowych buntują. Chcą ciągle głupot jakowychś - co przecież produkcję wstrzymuje, na jakość zapałczanej masy wpływa i zyski zmniejsza. Tak nie może być w naszej Fabryce– mówił Jeden Właściciel do Drugiego. Tymczasem jednak - śniadanko u znajomej wdowy po pułkowniku czekało w hotelowej restauracji na głównej ulicy miasta, przywołali więc fiakra i pojechali. Bo na produkcji szło mimo wszystko jako tako - maszyny nowiutkie, sprowadzone parowym statkiem z Oazy Wolności za Oceanem, nadzorcy sprawdzeni, wybrani spośród tych nie narzekających, co najpierw stali przy taśmie. O tępy ból głowy przyprawiali Właścicieli tylko ci co bardziej juz zadomowieni z drelichowych. Jak tylko się trochę przyzwyczaili, że robota nie za ciężka a i panny z okolicznych wiosek łaskawym okiem patrzą na ich niebieskie ubrania w niedzielne popołudnia – zaraz chcieli różności.
Jednemu się zamarzyło, że wymyśli ładniejszą nalepkę do pudelka zapałek. Upierał się, upierał – trzeba go było usunąć, żeby kto nie pomyślał, że ma lepsze pomysły od Właścicieli. Inny znów zawsze na Anioł Pański zaczynał głosem pełnym trwogi gromką pieśń …my ze spalonych wsi, my z głodujących miast…. Musiał zniknąć, przecież jeszcze trochę i bunt byłby gotowy, bo papierosy w kantynie coraz drożej Właściciele sprzedawali a i południowy posiłek roznoszony po hali nie zawsze ładnie ostatnio pachniał. Byli i tacy, co cichcem przynosili do Fabryki jakoweś okólniki z pieczęciami Centralnego Miasta na Be. Pewnie przewoził to jeden z drugim wichrzyciel nielegalnie przez granice, żeby w głębi Najszczęśliwszego Państwa wzniecać zadymy i zawieruchy.
Czegóż tam nie było… - Właścicieli Dwóch drżało na samą myśl o tych nowinkach niebezpiecznych. O zysku i wyzysku - co ich przyprawiało o nagłą potliwość dłoni. O umowie społecznej, no kto to słyszał - że niby trzeba się zgodzić miedzy sobą na to, do czego kto ma prawo… No jakże to: przecież to nasza Fabryka! - mówili do siebie jednocześnie Właściciele potwierdzając wzajemnie swoje słuszne racje.
Najgorsze jednak, były planowane ponoć w Centralnym Mieście te Prawa Podstawowe, co każdemu żyjącemu w Najszczęśliwszym Państwie się należały i że niby trzeba było ich przestrzegać. Żeby ci w drelichach mieli wpływ i mogli się odwoływać jak im się cos nie podoba. Albo żeby dostawali jasno wypisane – każdy na osobnym, zafoliowanym karteluszku - reguły współpracy i za co ich można wywalić. No, nie. Nie i jeszcze raz nie!
Przecież to nam rozwali Fabrykę! – mówił przeżuwając wegetariański kawior jeden Właściciel do Drugiego. - Przecież to się nie godzi! Za naszą krwawicę – takie odpłacenie!?? Taka niewdzięczność? Przecież to nasze, nasze i nic nikomu do tego i wara i poszoł won…
Szampan śniadaniowy zagrzał się w kieliszkach, foie gras z ekologicznej gąski utuczonej w tajemnicy przed Zielonymi poczynało się nieco rozpływać na półmisku z sewrskiej porcelany, a Właściciele nie wiedzieli cóż robić właściwie.
Jestem Właścicielem i to brzmi dumnie! – powiedział nagle Drugi Właściciel do Pierwszego. Trzeba ich trzymać za twarz! Inaczej wejdą nam na głowę! I zamiast zapałek będziemy tu produkować feministyczne ulotki, jak nic!.
Podziękowali więc Właściciele wdowie po pułkowniku za posiłek i przywołali fiakra. Pojechali znów trzymać rękę na pulsie. Ot, taka to już ciężka dola Właściciela Obywateli.
Tymczasem w Fabryce, jak to w Fabryce – bunt się rozpełzał. Takie już prawo tego świata, że jak jeden chce za dużo, to drugi musi się zbuntować i wrzeszczeć, że mu coś niesłusznie zabierają. I wtedy jest bunt mas, ucieczka do wolności, jedenascie Tez o Feuerbachu, a zwlaszcza teza dziesiąta*, Dwadzieścia Jeden Postulatów oraz ruszymy z posad bryłe świata.
Jak to zwykle bywa.
Kiedy jednak Właściciele Dwaj znów stanęli przed wielkim ceglanym gmaszyskiem, zagadnęła ich Mała Zielona Wróżka. Właśnie wróciła z konferencji o obywatelskiej partycypacji i innowacjach w demokracji, którą zorganizowano na uniwersytecie za pieniadze z Centralnego Miasta na Be. – A nie moglibyście się z nimi dogadać? –spytała niewinnie.
- Oszalalaś?! – zgodnie odpowiedzieli Dwaj. – Przecież nie będziemy bezkarnie łamać praw dziejowych, które są niezmienne. Za nic! Krwiopijca ma krew wysysać a wysysany musi się buntować –doświadczywszy Prawdy w nagłym błysku oświecenia, zakrzyknęli Jeden przez Drugiego.
- Ale idzie Trzecia Fala -nieśmiało odparła Mała Zielona Wróżka. - Teraz trzeba po nowemu…
Ale Dwaj nie słuchali. Podręczni znów wynieśli stolik. Czas na wywalanie nadszedł.
* Punktem widzenia dawnego materializmu jest społeczeństwo "obywatelskie"; punktem widzenia nowego materializmu jest społeczeństwo ludzkie, czyli uspołeczniona ludzkość
7 komentarzy
1. czas na wywalanie nadszedł...
A więc i wywalanych jest coraz więcej i więcej...
Więc może fabryka w końcu stanie — jak już nie będzie mogła znaleźć więcej głupców pracujących za darmo dla tych tępych właścicieli... ;)
Andy — serendipity
2. a to się porobiło
socjalizm pełną gęba w notkach i komentarzach prawicowych blogerów, lewicowi zaś (marcowy docent i troll od księżyca, albo z Księżyca) bronią salonu24 i Janke, no to się porobiło...
3. widzę, że Kuba Odtruwacz nie bardzo rozumie —
o co w tym tutaj wszystkim chodzi... ;)
Nic to...
Jak się mocniej postarzeje — to zrozumie... :-)
A poza tym, to wszystko co się dzieje w PRL-bis — to jest tylko bolszewicko-trocklstowska "ŚCIEMA, KIT i PIC. PIC NA WODĘ FOTOMONTAŻ."
Pozdr.
Andy — serendipity
4. a o co chodzi?
Andy wybacz, ale tekstem o bolszewicko-trockistowskiej ściemie nie da się wytłumaczyć niczego, nawet bolszewicko-trockistowskiej aberracji.
Notka Anny Manny socjalizmem jedzie, jak nie przymierzając, góralskie onuce owczym serem. Jedzie na odległość bardzo daleką.
Gdybyś założył firmę, dajmy na to, wywożącą odpady różne, gruz, makulaturę, różne takie, czyli użyteczności publicznej, ale zastrzegł w umowie, że nie wywozisz np. butelek, a ktoś permanentnie by te butelki wyrzucał, to co byś zrobił? Pewnie byś wypowiedział umowę, a na dodatek obciążył kontrahenta dodatkowymi opłatami. Tak samo z manną, poniekąd nami wszystkimi, s24 ma nas w poważaniu i jego prawem jest umowę wypowiedzieć, dura lex sed lex taka prawacka maksyma. Lewackim obyczajem jest kwestionowanie decyzji prawowitego właściciela. Nie pomogą tu żadne sztuczki, przynajmniej nie powinny pomagać tj. choroby dziedziczne, autyzm dzieci, zła sytuacja majątkowa itp. itd. Tak samo MARYLA ma prawo, święte prawo, zbanować, zablokować, wyrzucić każdego, który się jej nie spodoba. Trzeba się z tym pogodzić.
I dla jasności, również i ja trafiłem tutaj przez głupi przypadek. Otóż jakiś admin s24 uznał, że należy mój blog wykasować. Po jakimś czasie zaczynam uważać, że była to ręka Boga.
5. to akurat nie ma nic wspólnego z socjalizmem...
Jest to tylko symboliczna alegoria nawiązująca do sytuacji istniejącej na S24...
A także do chamskiego, typowo bolszewickiego wyrzucenia z S24 takich ludzi jak manna, Ty, czy wielu innych...
Akurat tym osobom właściciele nic nie płacili za ich wartościową pracę i znaczny wkład w rozwój firmy zwanej Salon24...
Osoby te przyszły i ofiarnie pracowały za DARMO z dobrej woli — po czym, gdy bolszewik uznał, że są już mu niepotrzebne — to je po kolei zaczął wyrzucać...
Więc opis tego zjawiska w notce nie ma to nic wspólnego z socjalizmem... :-)
Andy — serendipity
6. Kubo Odtruwaczu,
jako stara prawicowa socjalistka a nawet anarchistka w duchu sw. Augustyna (to okreslenie Mańka Piłki o sobie, które z luboscią przejęłam), bede Ci tłumaczyć. Uwazaj:)))
Maksyma "dura lex sed lex" ma sens w odniesieniu do uczciwego "lex".
Teraz:
- jeżeli mamy Konstytucje, która definiuje nasze prawo do wolnosci słowa;
- jezeli mamy zasade, ze akty prawne nizszego rzędu nie moga stac w sprzecznosci z aktami wyzszego rzędu;
- jeżeli mamy mechanizm slużący wyjaśnianiu przy ewentualnych watpliwosciach czy akt nizszego rzedu nie lamie postanowień aktu wyzszego rzędu
to wszystko jest ok.
Regulamin salonu - w punkcie, w którym wlaściciel daje sobie prawo do usunięcia w dowolnym momencie blogu czy wpisów - jest sprzeczny z Konstytucja. Jest tez sprzeczny z ustawa o świadczeniu usług droga elektroniczną, która definiuje jakie klauzule w umowach z uzytkownikami sa niedozwolone.
Tak naprawde, gdyby mieć czas, ochote i środki (na adwokatów) mozna by skarżyć ten regulamin w Trybunale Konstytucyjnym:)) Tyle,że w naszej peerelowskiej-bis rzeczywistosci proces ten trwalby jakies trzydzieści lat.
Tak jak propaganda omamiła wielu zdaniem, że "pierwszy milion trzeba ukrasc", tak mamiła absolutyzacją kategorii "świętej własności".
Zwróć uwage, że nawet (teoretycznie super-hiper-wolnorynkowi)Amerykanie maja swoja poprawke do Konstytucji w tej kwestii.
Serdecznie...
7. Kuba - p.s.
I bardzo Ci dziękuję za podjęcie tematu. Kwestia relacji miedzy WLASNOSCIĄ a OBYWATELSKOŚCIĄ jest kluczowa a propagandowo zamotana.
Na przykładzie mojego wywalenia z salonu ciekawie pisze o tym Starosta Melsztynski tu:
http://tekstykanoniczne.salon24.pl/256119,publicystyka-czy-biznes
Serdecznie...