Fiki miki, czyli zabawy z "Wiki"!

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder
Morza atramentu...nie,  żyjemy w cyber-wiosce globalnych wariatów. Tako nie morza atramentu wylewane z gęsich piór, lecz miliardy stuków w klawiatury komputerów, miliardy słów mądrych głów konspiracyjnie szeptane do mikrofonów, uczone miny ekspertów dla kamer. Świat wypełnił się szeptem, jak coś takiego jak Wikileaks jest możliwe? Pytania o fenomen i faktycznych sprawców wycieków za kurtyn władzy. Wszystko po to, by nas przekonać do wizji narzuconego porządku. Porządek jest dobry, a działania cyber-terrorystów są złe.
Jakie jest socjologiczne podłoże i czyje realne interesy stoją za rewelacjami wydobywanymi zza kurtyn wielkiej polityki i dyplomacji. Kto się skompromitował, kto umoczył, komu przecieki nie przynoszą ujmy?
Kto mógłby wspierać to dziwne i  szalone  przedsięwzięcie? Pajac z lewackimi papierami, firmujący na konferencjach terabity informacji, będących raczej śmieciami    produkowanymi przez chłopców bawiących się w dyplomację.  Dziś można pomieścić toto na małej płytce i puścić do wirtualnej sieci, a  jeszcze 20 lat temu wypełniłyby pociąg towarowy i przeniesione do archiwum w piwnicy esbeckiego gmachu, czekałyby na badania historyków.   
Julian Assange'a, twórca portalu Wikileaks - taka hipoteza wydaje się racjonalna - to tylko marionetka. Czy Tom Flanagan, doradca premiera Kanady wzywający do zabicia Juliana, najlepiej przy użyciu samolotów bezzałogowych, to ktoś więcej niż marionetka? Terminator ostrzega, że wiele informacji z ujawnionych dokumentów skomplikuje stosunki międzynarodowe i może nawet doprowadzić do wojen.   Robin Hood dekonspiracji walczy o lepszy świat, bez zakłamania, bardziej jawny.
E tam. Nadymają się obaj, puszą jak wydmuszki. Są zaledwie marionetkami prawdziwych  graczy. "Nie byłbym nieszczęśliwy, gdyby Assange zniknął" - grozi, a jest to groźba karalna, Falange. " "Naszą misją jest jawność informacji przeciw sekretom rządów i korporacji" - broni działań oraganizacji jej twarz, Assange'a.  
Obaj się mylą. Falange chce wyprodukować męczennika. Śmierć bojownika tylko wzmocni ruch, bo takiej roboty nie chwytają się tchórze, a raczej ludzie zdesperowani. Assange'a nie odpowiada na pytania, przeciw sekretom czyich rządów i korporacji wykonuje robotę. Dziwnie miecz uderza, już po raz kolejny, w świat zachodniej demokracji, a omija Chiny i Rosję. Uderza zresztą celnie, bo odsłania prawdę, że pikusiem jest ta demokracja małym i w wielu miejscach ledwie fasadą dla piramid oligarchicznych.
Wikileaks, zakorzeniona w globalnej sieci, potrzebuje, póki co, do współpracy dziennikarzy z tradycyjnych mediów. Z prostego powodu, ktoś musi zweryfikować i zinterpretować przeciekające dokumenty. Taka robota to nic innego niż nadawanie sensu i znaczeń "tonom" wyciekających publikacji. 
Typowo redakcyjna robota, w którą włączają się selektywnie wszystkie większe redakcje na świecie, wciąż więc pozostaje pod kontrolą właścicieli tych mediów. I tu zaczyna się pole do nadużyć interpretacyjnych. Do opinii publicznej dotrze spreparowana na sitach interesu lokalnej władzy papka informacyjna. Ma być strawna na tyle, by uzasadniać potrzebę kontroli społecznej i usprawiedliwiać poczynania "naszych" polityków jako tych ostatecznie dobrych. Tego wymaga system piramidy.
Serwis nie jest piramidą. To coś zakonspirowanego, o dziwnej strukturze formalnej, być może na wzór chińskich czy japońskich mafii. Twórcy serwisu twierdzą, że nie mają pojęcia, kto jest źródłem przecieków. Jeśli to prawda i mechanizm wrzucania plików gwarantuje anonimowość nadawcy, to pomysł nie jest głupi, ale pozwala się domyśleć, w jaki punkt sieci uderzą politycy i właściciele polityków, czyli władcy marionetek, którzy ich kontrolują.
Tym punktem będzie kontrola sieci. W Polsce Donald Tusk wprawdzie się wycofał z niektórych pomysłów ograniczenia wolności informacyjnej w internecie pod naciskiem internautów, ale chętnie do nich powróci przy najbliższej okazji.  Trzeba będzie, machina mainstreamowych mediów ruszy na pełnych obrotach, by oprać mózgi. Dla kontroli niewolników władcy znajdą tysiące dobrych powodów.  Dla bezpieczeństwa, dla racji stanu, dla pojednania.
"Stany Zjednoczone naraziły siebie i innych na wielką kompromitację i mają bardzo poważny problem" - tak premier Donald Tusk spuentował rewelacje "Wiki". Fiki Miki Panie Premierze. Pożyjemy, zobaczymy, kto się skompromitował, gdzie i w jakim stopniu. Bo jakoś tak mizernie mi się układa interpretacja faktów w czarno-białym panoptikum ocen polityków. Przygaduje kocioł garnkowi, bo nikt nie wsadził ręki do kotła i się nie poparzył. A co, gdy wsadzi? Barack Obama mógł zrezygnować z umieszczenia elementów tarczy na terytorium Polski, bo chciał się dogadać z Putinem. Rewelacje "Wiki" są jasne i takie były już dwa lata temu. Cep jest prosty w budowie, zwłaszcza gdy leje się tym cepem w interesy Polski. Zwalajmy winę na innych, jak Piłat. Ręce mamy wszak czyste. Powody do pojednania polsko-rosyjskiego i wojny polsko-polskiej są coraz bardziej oczywiste.
Wróćmy do przeciekania. Kluczem otwierającym umysły, żeby ludzie na stanowiskach chcieli przeciekać jest anonimowość. Mechanizm anonimowości wzmacnia odwagę. A motywacje? Motywacji do stania się ludem przeciekającym Polacy, podobnie jak inne nacje, mają jakby z każdym rokiem coraz więcej. Bo władza ocieka hipokryzją i żądzą rządzenia ponad głowami i wbrew obywatelom, nie tylko w USA, również w Polsce.
A wracając do Wikileaks! Nie odzierajmy intencji demaskatorów z szlachetnych pobudek, ale zauważmy przytomnie - jeśli każda marionetka ma swojego właściciela, czyli pana, (więc i ta ma), to  kim jest na szachownicy sprawca całego zamieszania? Raczej nie pionkiem, skoczkiem czy gońcem. Pewnie kimś ze strategią i interesem, by gra o hegemonię nad światem trwała. Dziś jedno jest pewne: przed szachem Wiki łatwo się obronić. Da się nawet wyprowadzić kontrę z flanki wzmocnienia kontroli nad własnymi figurami. A może właśnie o to chodziło?
Kontrola, kontrola - głupcze! Komu najbardziej zależy na kontroli we współczesnym świecie? Elitom - baranie, samozwańczym elitom. Chcą wypasać stada baranów, które pokochają własną niewolę. I to jest ten cel nad celami.
A środki? Czy Wiki poprzez swoje fiki miki dostarcza dodatkowych argumentów służbom zwalczającym terroryzm? Tak, zdecydowanie. Już główkują inżynierowie z think tanków, jak przekuć porażkę przecieku na sukces kontroli. Jak uszczelnić piramidy władców. 
Wielkie korporacje i instytucje państwa degenerują się na naszych oczach. Tracą funkcjonalność i rolę służebną dla społeczeństw i narodów. Są jak monstra zamknięte w klatkach politycznej poprawności. Puchną od hipokryzji i pustych rytuałów. A za fasadą żyją  ludzie z krwi i kości, którzy czasami mogą nie wytrzymać ciśnienia  i ulec pokusie odsłonięcia kulisów fałszywej gry.
Szlag z grą generującą moralnych karłów. Szlag z grą podtrzymywaną przez ideologie oparte na antywartościach i relatywizmie skal ocen. Kalizm całej tej zabawy w piaskownicy światowej polityki został obnażony, wprawdzie powierzchownie i mało znacząco, ale.... Ale wystarczająco, by u prostych obywateli świata, niezależnie od długości i szerokości geograficznej,  wzbudzać pusty śmiech lub lepiej skłonność do myślenia. 
Ktoś tu najwyraźniej robi nas w bambuko. Opakowanie produktu  kilkakrotnie większe od zawartości daje nędzne rokowania dla cywilizacji. Budujemy ją jeszcze, czy już niszczymy?
Kim są więc donosiciele informacji dla WikiLeaks? Buntownikami zrażonymi fiksacjami oszukanych instytucji, wojownikami prawdy i wolności, czy raczej zmęczonymi schizofrenią demokracji na służbie oligarchii prostymi pracownikami kieratu? Jeśli to drugie, to sumienie puka spod dna do bram tego świata. I to rodzi słabą nadzieję.
A jak może wyglądać to w kategoriach geopolityki? Czy faktycznie rewelacje WikiLeaks uderzają w fundament cywilizacji zachodniej? To dość trudne pytania. Dziś wymagają szeregu analiz socjologicznych, ekonomicznych i politologicznych. Jak zwykle, są tu różne poziomy, skale i punkty obserwacyjne.
Gdyby jednak tak było, to interes mają Chińczycy, Rosjanie i być może - niektóre państwa i organizacje islamskie. Kulturowo wrogie "demokracji" zachodniej, mają zasoby, środki, motywy, żeby poprzez własne służby specjalne wspierać przedsięwzięcia WikiLeaks. Ale warto dodać coś jeszcze. Mają sojuszników wewnątrz zachodniego świata, bo ten świat staje się schyłkowy. Dawno już zdradził ideały demokracji i wolności, zdradził własnych obywateli. Degeneruje się, jest jak owoc, który gnije od środka - w pustej obłudzie.
Zdumiewająca bezradność służb zachodnich wobec fali przecieków wymaga głębszej analizy. I bez analizy da się jednak wskazać, że są tylko dwie możliwe drogi naprawy systemu.
Droga I to gruntowna reforma demokracji, instytucji państwa, fundamentów prawa i gospodarki . (Tak gruntowna, że wymaga wielu osobnych wpisów).
Droga II to wzmocnienie systemów kontroli i uszczelnienie chorego i zżeranego przez patologie oligarchiczne systemu, wspierającego się na pysze tzw, elit wzmacnianej przez pogardę dla prostego ludu. (To również temat jak rzeka.)
Zaryzykuję i raczej się nie pomylę, gdy napiszę, że niedemokratycznie wybrana władza (tak, demokracja na Zachodzie jest już fikcją) wybierze drogę numer II. Ktoś chce się założyć?
Ochotnikom proponuję, żeby wcześniej zajrzeli pod polski dywan? Pod dywanem leżą liczne afery rządu Tuska, których ponoć nie było. Z woli politycznej badających sprawę przedstawicieli koalicji rządowej rozpłynęły się w niebycie, czy może zostały zamknięte w archiwach służb?
Pozostaje chyba poczekać, kiedy pojawią się odważni lub odczuwający dysonans poznawczy i moralny albo inny interes polscy archiwiści WikiLeaks. Gdy coś tam wrzucą w mechanizm gwarantujący anonimowość nadawcy, raczej nie uderzą w polską rację stanu. Raczej przypomną, że prawo i sprawiedliwość dotyczy również władzy. Również tej marzącej o rosyjskich wynalazkach monopartyjności. 

9 komentarzy

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

1. Coś mi urwało na początku albo za szybko kliknąłem publikuj

Tekst poprawny na moim blogu źródłowym, mam nadzieję, że tu też się poprawi z automatu. To jakby co. Bo niegramotny trochę...

 

Piotr Franciszek

avatar użytkownika SpiritoLibero

2. Spoko chłopie :)

Masz racje.
Jak czytam te wypociny (rzygowiny) medialne zwane "rewelacjami" to uważam, żeby na pejsy nie nadepnąć.
A nuż mnie o "antysemitnictwo" oskarżą...

Pozdrawiam.

http://polacy.eu.org/

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

3. @SpiritoLibero

Mnie kapelusz wiatr z głowy dmuchnął. Nie przykleiłem butaprenem do pejsów. :-)
Pozdrawiam

 

Piotr Franciszek

avatar użytkownika C.v.I.

4. Pan Piotr Franciszek Świder

Szanowny Panie,
Ja do tej pory nawet nie wiedziałem, że istnieje kolejne wiki, które coś tam coś tam. Jako, że nie korzystam z żadnych wiki - bo jak dla mnie to jeszcze jedno ze źródeł manipulacji.
Poruszył Pan tutaj dwie sprawy. Pierwsza to ta, że wikileaks może być ustawką rządów i korporacji zainteresowanych zakładaniu coraz ciaśniejszego kagańca ludziom. Druga to ta, że być może gdzieś tam słabowici, lecz u kresu swych sił pracownicy, decydują się dokopać "swoim Panom".
W moim wyobrażeniu jest i tak i tak, choć ta pierwsza sprawa wynika z drugiej.
W dziedzinie bezpieczeństwa IT, wyciekające bazy danych jakiejś firmy, to jeden z podstawowych problemów. I w przeważającej ilości przypadków, wycieki następują od wewnątrz, a powodują je sfrustrowani i/lub odchodzący z danej firmy pracownicy. Zdarza się, że trudnią się przy okazji paserstwem (np. sprzedaż bazy klientów konkurencji wraz z uzyskanymi obrotami z tymiże).
To przestępstwo, aczkolwiek zdarza się. Żadna firma oficjalnie na zewnątrz się do tego nie przyzna.
Tak więc w sprawie wikileaks i tych dokumentów, prawda rozkłada się jak zawsze 50/50.

Serdecznie Pozdrawiam

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

5. @C.v.I.

Dziękuję za głos w dyskusji. Jest rozsądny, oparty o praktyczną wiedzę przecieków na mniejszą skalę. Nie chcę wymyślać nowej matematyki, bo ta, którą wymyślono wokół teorii zbiorów wystarczy, by opisać wzajemne wynikania i zależności (lub lepiej, współzależności) różnych przenikających się procesów, zjawisk i zdarzeń. Świat z całą pewnością nie jest piramidą i nigdy nie będzie. kiedy ta wiedza dotrze do zakutych i zakapturzonych sekretami łbów władzy? Nie wiem. Wiem, że czasu coraz mniej nam pozostawiono.
Pozdrawiam

 

Piotr Franciszek

avatar użytkownika C.v.I.

6. Pan Piotr Franciszek Świder

Szanowny Panie,
Co do tego pozostawionego nam czasu, to nie chcę krakać - ale jakieś 2 lata?

Serdecznie Pozdrawiam

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

7. @C.v.I.

Oby nie było to krakanie prorocze...bo strach się bać. :-)

 

Piotr Franciszek

avatar użytkownika C.v.I.

8. Pan Piotr Franciszek Świder

Szanowny panie,
Damy radę. Nawet po zielonej granicy szlak przerzutowy Beskid Śląski <-> Bieszczady utworzymy, jak zajdzie potrzeba. :)

Serdecznie Pozdrawiam

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

9. @C.v.I.

To ja zorganizuje Bieszczady, bom prawie bieszczadnik... z miejsca zamieszkania.
A bardziej na serio, trzeba żyć we własnej małej ojczyźnie najlepiej jak się da, czyli blisko Wielkiej Ojczyzny i zgodnie z duchem wartości. Tyle staram się wnieść w moje skromne życie. Albo by wytrwać i oby się udało. Świat bowiem piękny mógłby być dla ludzi, gdyby im się w d.... nie poprzewracało. Zwłaszcza co poniektórym.
Również serdecznie pozdrawiam

 

Piotr Franciszek