Etyka polityka: słów kilka o Bronisławie Komorowskim

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder
Wałkowano tytułowy temat na milion sposobów. Etyka polityka to grząski grunt, bo  - albo etyka, albo polityka. Ogień nie łączy się z wodą, a woda z ogniem. Gówno powinno spływać do oczyszczalni ścieków, zaś do naszych kranów płynąć  źródlana woda. Tym m.in. mają się zajmować politycy, usadowieni na różnych szczeblach hierarchii władzy - od radnego, sołtysa i  wójta do Premiera i  Prezydenta Państwa. 
I zajmują się, a jakże, mozolnie i w pocie czoła. Tyle że czasami (lub nawet częściej) mylą im się lokaty lub kierunki przepływu cieczy. Wydają więc rozkazy, by pompować ciecz do naszych i z naszych domów (i kieszeni), lecz niekoniecznie taką, jaką obiecywali w kampanii. Zresztą to my płacimy za to partactwo, a oni są od rządzenia i zarabiania kasy. Na prawo i na lewo zarabiają. To się liczy. Kasa, głupcze!
A ponieważ "pierwszy milion trzeba ukraść" - jak ogłosił jeden Premier - to ja jakby muszę nabrać wody w usta. Uprzejmie melduję Panie Premierze, że nie ukradłem, bo mi się nie udało. Com o tym pomyślał, obserwując polityków i ich kumpli odnoszących na tym polu sukces, moja ręka usychała, jakby dostawała paraliżu. I nie dałem rady sięgnąć po dobra wspólne. Nawet wdowie nie udało mi się zabrać wdowiego grosza.
Bo z wami,  politykami jest  tak: w czasie kampanii wszelakich przekonujecie nas , żeście  wzorami cnót wszelakich, a po kampanii - wicie, rozumicie - liczy się już tylko skuteczność. To podobno  jedyna cnota każdego sprawnego polityka. A ja na to,o! - powtórzę za Rymkiewiczem: - "Pies Was jebał". 
Gdyby ta cnota pragmatyzmu, czyli sprawność,  służyła tylko dobru publicznemu i prywatnemu obywateli, miałbym prawe oko przymknięte na przekręty. Bo nie muszę wszystkiego widzieć ani wiedzieć. Po co mam się denerwować i zazdrościć, że ukradliście pierwsze miliony, by kraść kolejne. - "Pies was jebał" - że raz jeszcze powtórzę za poetą.  Bóg i tak widzi, a jako sędzia sprawiedliwy osądzi - za słowa, uczynki i pompowanie gówna do głów wyborców.
I tu kończę ogólne bajanie o klasie politycznej jako całości. 
Wchodzę w obszar niepewny, rozwałkowany już na wielu niszowych blogach i nawet nie "tyknięty" u Wielkiego Brata w telewizorach. I zapowiadam, że z godnością przyjmę na klatę ataki kiboli zawodnika, o którym napiszę  zdań kilka. 
Zawodnikiem, o którym będę pisał  zdań kilka jest (u mnie to standard) - Pan Prezydent Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, Bronisław Komorowski. Lubię człowieka, nic na to nie poradzę, że - tym bardziej, im bardziej widzę, że jego micha rozchyla się od ucha do ucha w uśmiechu samouwielbienia - nabieram dystansu. Samolubów nie lubię, ( siebie lubię) a rzeczywistość coraz mocniej trzeszczy od długów. Tako micha od ucha do ucha budzi słusznie poznawczy dysonans.
Nie ogłoszę wprost, że Bronisław Komorowski to polityk z etyką na bakier. O nie, każdy Jego czyn szlachetny, każde Jego słowo do Narodu pozbawione wpadek, każda intencja krystalicznie czysta, jak łza Lenina. Poucza, moralizuje, naprawia, godzi, jednoczy, karci jak ojciec chuliganów spod Krzyża...Słowem, robi, co należy. Medale rozdaje zasłużonym, premiera chwali, mowy czyta z kartki, bo z głowy czytać ktoś starszy i mądrzejszy ostatnio mu odradził...
Zaprosił np. Wojciecha Jaruzelskiego do Pałacu Namiestnikowskiego, bo trzyma się zasad i w ogóle - zgoda, która buduje, musi budować pojednanie polsko-rosyjskie i podtrzymać przez czas jakiś zarzewia ognisk wojny polsko-polskiej. Tak jest konieczność dziejowa i tylko moherowy głąb nie chce jej zrozumieć. Pojednanie na górze dla kast politycznych, bo ciężkie czasy idą (co rzecz jasna stanie się dopiero realne po dobiciu przywódcy wrogiej watahy), trzeba nam budować. I wojnę watach na dole - moherowej i antyfaszystowskiej, czyli w mowie, gdzie wartości nie stały się antywartościami, po prostu faszystowskiej trzeba zasilać działaniami agentury. 
Dorżniemy watahy - krzyczał jeden Minister, myśląc o moherach z różańcem. Dorżnijcie watahy - nadają codziennie media podprogowy przekaz do mózgów nowych bojowników popkultury. - Dorżnijcie a nagroda was nie ominie. Sami - wicie, rozmicie - nie możemy w to wchodzić, bo chodzić musimy w białych koszulach i czynić nasze powinności w białych, dyplomatycznych rękawiczkach.
A teraz, wy z miejskich watach, kibole szczający na krzyż i szczyle, możecie się na mnie rzucić i mnie dorżnąć, bo będę zwalczał pewne kulty i bałwochwalstwa aż do skutku. A kult Bronisława Komorowskiego,  rozniecany w narodzie przez zakapturzonych inkwizytorów  ze WSI, przede wszystkim. My mohery ze wsi i miast polskich, nie przywykliśmy do oddawania hołdów fałszywym bożkom i ich tajnym kreatorom. Za michę rzuconą na stół zdrady nie czynimy z siebie parobków. Parobcy zawijają widłami kariery dla wielkich korporacji.
 O nie, nie odmawiam cnót wszelakich parobkom. Na ich barkach wznosi się przecież piramida systemu. Kto jest na samym szczycie piramidalnej wieży Babel? - Wiecie coś na ten temat, parobki. Nie, nie - nie te marionetki uprawiające politykę w telewizorach ai nie szefowie waszych firm. One tylko mają mydlić oczy gawiedzi przed telewizorami poprzez puszczanie baniek iluzji lub rozniecanie wojen wokół tematów zastępczych.
 A decyzje już dawno zostały podjęte. W najlepszym razie zostaniecie do końca swych dni parobkami. Boli? Myślę, że nie. Zaboli dopiero, gdy napiszę, że Jarosław Kaczyński to mąż stanu. Ułomny wprawdzie, ale mąż, a nie marionetka. Zabolało, znaczy się, że opranie mózgu zostało dokonane. Nie zabolało, a więc jest nadzieja.
Przenieśmy się teraz do Bazyliki, gdzie Prezydent wspólnie z Pierwszą Damą i małżonką swoją oddali się błogiej drzemce w kontemplacji samouwielbienia. Jest 11 Listopada. Trwa Msza Święta. Atmosfera podniosła. Uwielbienie unosi się w dymach kadzidła. Kogo uwielbiają wierni? - myśli sobie Prezydent. - I modli się, modli...z uwielbienia. O co, do kogo? - Któż to wie. Cisza, spokój, klasyka Eucharystii, w kościele nie pojawili się tym razem kibole Antychrysta.
I przychodzi ten moment, gdy Prezydent się rozbudza, myśli, pobudzony nie chce uwierzyć, że padają słowa, których w wolnej Polsce nie godzi się wypowiadać na głos, ba nawet tak pomyśleć.
A więc wyobrażam sobie Jego i Ją, jak siedzą w tych pięknych wnętrzach warszawskiego kościoła, i wiedzą tak bardzo świetnie, On – że jest Prezydentem RP, a Ona – że jest Pierwszą Damą… i się zaczyna kazanie.
Zrazu spokojnie, nawet ociężale  - słowa zwyczajne o ojczyźnie, pamięci, potrzebie refleksji,szacunku dla wartości. Ksiądz prałat płk. Sławomir Żarski -Wikariusz Generalny Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego postanowił jednak nie ograniczać słowa bożego do rytualnych formułek wygłaszanych przy okazji uroczystości państwowych. Co takiego powiedział, że został skarcony przez Pana Prezydenta? Całość Homilii tu: http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=23532#start
Jako, że całość, nie wyrwaną z kontekstu, trzeba zawsze wysłuchać lub przeczytać, wracam do mojego wątku, z wiarą, że Czytelnicy tego bloga zapoznali się w międzyczasie ze słowami kazania.
Co takiego więc powiedział ks. S. Żarski, że wzburzyło to świetny nastrój Najwyższego Namiestnika władzy świeckiej w Polsce? Tak wzburzyło, że aż udzielił duchownemu stosownych nauk duchowych i pouczeń moralnych. 
Może to:
U podstaw III Rzeczpospolitej miejsce patriotyzmu, zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów nowej Polski, który powiedział, że aby zostać bogaczem, to pierwszy milion trzeba ukraść. Propagowanie podobnych haseł zaowocowało tym, że wartość została zastąpiona anty-wartością. Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem, miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość, prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem, ofiarność i poświęcenie chciwością i pazernością, miłość nienawiścią. Natomiast z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, że prawdziwym bogactwem jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela. Każda społeczność, która swe prawa opiera na anty-wartościach, napełnia się bólem i krzywdą.
Bo czy godzi rzucać się insynuacje na jednego z kolegów Pana Prezydenta? Czy godzi się nie mówić, że chciwość, pazerność, kłamstwo, pomówienie, nieuczciwość, nienawiść to przywara wyłącznie przyklejona do beretów moherowych i ich przywódców. Tylko tam, a nie na głowach jaśnie oświeconych przywódców, wisi przecież antenka do odbioru  ciemnych emocji. Tylko to głoszą oświecone media ze swoich ambon. To wolno. A nie wolno tak jak ksiądz pułkownik.
Już 10 listopada w wywiadzie dla KAI, prezydent przecież ostrzegał i pouczał Kościół katolicki, że:
Największe zagrożenie dla stosunków Kościół - Państwo nie tkwi w głoszących antykościelne hasła - lewicy i środowisku Janusza Palikota  
"Poważne zagrożenie dostrzegam gdzie indziej. W pierwszym rzędzie obserwując katastrofalne skutki działania prawicowych i przy tym katolickich fundamentalistów. Jestem przekonany, że dla Kościoła olbrzymie zagrożenie płynie ze strony radykalizmów i fundamentalizmu różnej maści. Kościół katolicki jest Kościołem powszechnym - musi być otwarty na innych ludzi, na różne poglądy czy kultury. A każda forma wewnętrznego bądź zewnętrznego fundamentalizmu Kościołowi szkodzi. Bardzo szkodzi jego wizerunkowi, szczególnie dla młodego pokolenia. Spycha też Kościół na niewygodne pozycje (...)" - pouczał Pan Prezydent jak rasowy etyk, kaznodzieja Kościół i naród.
Gdy przeczytałem  słowa prezydenckiego kazania pierwszy raz, przypomniały mi się sceny spod Krzyża pod Pałacem na Krakowskim Przedmieściu. No tak. Etyk antywartości wygłosił kolejną agitkę w języku nowomowy popkulturowej. - Januszu Palikocie, masz moje błogosławieństwo. Działaj. - Tak jest!, Panie Prezydencie. Działam, troję się, by zdziałać czarne cuda. - Zadudniło echo z ateistycznego piekła, którego podobno nie ma.
Co tak rozsierdziło jednak Pana Prezydenta 11 listopada? Może to, że ksiądz prałat nie uwzględnił w swoim kazaniu, że jako pułkownik Wojska Polskiego nie powinien wygłaszać krytycznych mów o zagrożonej niepodległości Polski w obecności najwyższego dowódcy tej instytucji, który przecież ma diametralnie inne zdanie. Diametralnie inne, czyli uważa (co powtarza przy każdej okazji i bez okazji), że Polska  nie była nigdy tak niepodległa, wolna, bezpieczna w swojej całej historii, jak za  oświeconego panowania  Pana Prezydenta i oświeconego panowania Pana Premiera.
Wypadałoby wówczas zwrócić uwagę na ten fragment Homilii:
Czy w czasie zeszłorocznych uroczystości Święta Niepodległości, ktokolwiek z nas przypuszczał, że prawo do własnej, niepodległej Ojczyzny oraz obowiązek ochrony i obrony jej niepodległości zostanie nam przypomniane krwią Prezydenta Rzeczypospolitej, Lecha Kaczyńskiego i 95 towarzyszących mu osób? Kolejny raz potwierdziła się prawda, że drogę do wolności i niepodległości, krzyżami się mierzy. Czy ktokolwiek przypuszczał u progu III Rzeczpospolitej, że aby Polska nie zginęła za naszego życia, to koniecznie trzeba nam uczyć się miłości do Polski i Polaków?
Pomyślał był Największy z Polaków, że ktoś tu podważa Jego kompetencje? Pomyślał był może nawet, że sączy  jad buntu do serc, wyćwiczonych już karnie w posłuszeństwie dla zwycięzców 5 z rzędu wyborów, Polaków? A przecież Polska ma świetne stosunki z najbliższymi sąsiadami. To nic, że za gaz płacimy 1,5 miliarda złotych więcej niż Niemcy płacą  za taka samą ilość. Przecież to wybitne osiągnięcie zaprzyjaźnionego z Prezydentem rządu, że Putin nam w ogóle  raczył sprzedać gaz, bo mógł zamknąć kurek. A zima szykuje się mroźna...Przecież należy też pochwalić zaprzyjaźnione media, że na ten temat milczą, bo mogłyby mówić, ale wówczas niejednemu ciśnienie skoczyłoby do niebezpiecznego dla zdrowia poziomu. A zdrowia - jak wiadomo - szkoda, bo na leczenie plebsu w publicznych "przybytkach" służby zdrowia państwo nie ma pieniędzy. Bo przecież, On nie raz udowadniał, że Ojczyznę kocha, lecz dziś kochać trzeba postępowo, kosmopolitycznie, a nie wstecznie i patriotycznie.
Na koniec małe usprawiedliwienie. Od opisywanych zdarzeń minęło już dwa tygodnie. Dlaczego dopiero teraz zabieram głos w sprawie? 
Bo sprawa jest poważna. Chodzi o fundament każdej kultury i cywilizacji. O wartości!!!! 
Incydenty i zdarzenia jednostkowe  w takim sporze są  zawsze ledwie tłem. Proces rozkładu naszego świata toczy się zaś głęboko w naszych duszach i sercach, w instytucjach państwa i wspólnotach rozwalanych młotami neokomunizmu, neofaszyzmu lub neoliberalizmu - w zwyczajnym życiu, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu. W medialnych pralniach mózgów, w sankcjonowaniu korupcji i nepotyzmu, w skrytości działań, których nikt nie ma prawa rozliczać, bo podnosi się jazgot tzw. elit. Niezauważalnie, skrycie - jak niewykryty i nieleczony rak. 
Za chwilę pojawi się cierpienie kolejnych wykluczonych, a potem - odpukać w niemalowane drewno - agonia i śmierć kolejnych niewinnych ofiar systemu. Ten wasz raj oparty na cynizmie i kłamstwie nie przetrwa,  proszę ja was -  zadufana w sobie trupo komediantów.... klaso polityczna bez klasy.
Co zostanie po nas, gdy damy sobie wmówić, że antywartości to wartości?
Żal, który dupę ściska, czy igrzyska na zgliszczach?
Panie Prezydencie, potrafi Pan coś jeszcze powiedzieć bez tej całej hipokryzji? Wątpię. Staram się słuchać uważnie, co ma Pan do powiedzenia. Tak się składało - sorry - że, co mowa z serca, to gafa z głowy. No ale kaznodzieją i etykiem polityk bywa nie podczas łajania duchownego, lecz gdy staje się mężem stanu. A mężem stanu staje się, gdy dokonuje wielkich czynów. Nie dla siebie i kumpli Sam_Wiesz_Kogo, lecz dla Polski. Czego Panu z serca życzę, choć już bez wiary. Cień Pan rzucasz coraz głębszy na moją wiarę. Czy tylko na moją?

13 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. "Incydenty i zdarzenia jednostkowe w takim sporze są zawsze

ledwie tłem."

w omawianym przypadku człowieka, który jest obecnie prezydentem Polski, występują same incydenty, a tłem dla nich jest jego zaplecze - ludzi, którzy zamiast wolnej Polski, byli architektami atrapy POLSKI.

Pozdrawiam serdecznie

ps. w tvn24 leci właśnie "Babilon" - goście Palikot i Poncyliusz.

Na kanapie u Marciniaka dwie lewaczki - jedna Szczuka do kwadratu i Janina Jankowska jako kwiatek do kożucha. Oto twór zwany demokracją w tzw wolnych mediach.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Nathanel

2. Prosze mi wybaczyć charakter tego wpisu

ale inaczej nie moge.
Do pracy w polityce i w burdelu trzeba być ....... . No powiedzmy trzeba miec taki sam charakter. Dlatego poslowie swego czasu dobrze sie czuli z pewna pania (nawet posel Niesiolowski, czemu nie dziwota ze mieli charaktery podobne) i ta pani z nimi.

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

3. Pan Piotr Francisze...,

Szanowny Panie,

http://michaelstanislaus.salon24.pl/165772,swinie-u-koryta

Świnie u koryta

Uklony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika natenczas

4. Przykre,

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

5. Pan Natenczas,

Szanowny Panie,

przyjaźń przyjaźnią, a interes interesem, kochajmy się jak bracia, ale liczmy się jak Żydzi

Pozdrawiam

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

6. @Maryla

Prawie już nie oglądam. Bełkot lewacki mi nie służy. Nie muszę wiedzieć, do czego szczują Szczuki i inne takie tam s...
O, czasami coś napiszę - ze świadomością, że kilka osób przeczyta.
A mam cichą nadzieję, że poznam kilku blogerów osobiście i w realu, których pióro cenię. Bo tylko tak da się ważniejsze tematy omówić. :-)
Również serdecznie pozdrawiam

 

Piotr Franciszek

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

7. @Nathanel

Ta pani dała kiedyś czadu...pamiętam. W sieci wciąż wiszą o Niesiołowskim batuty... no powiedzmy natury nieobyczajnej. Kto chce, znajdzie.
Pozdrawiam

 

Piotr Franciszek

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

8. @Szanowny Pan Michał Stanisław Zieleskiewicz

No właśnie...obrazek mówi wiele, ale bez obrazy dla tych szlachetnych zwierząt. Gdyby od nich się czegoś nauczyli, nie byłoby najgorzej.
Na Saloon już prawie nie zaglądam, chyba że do wybranych starannie Autorów. Skasowali nie, więc tam nie mogę komentować. Notkę Pana przeczytałem.
Pozdrawiam

 

Piotr Franciszek

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

9. @natenczas

Dobre zdjęcie. Mówi prawie wszystko. Mędrcy starych czasów mogą być tylko hamulcowymi zmian. A swoją drogą towarzysz prezydent dobiera sobie towarzyszy doradców w słusznym wieku. Toto ma radzić, jak modernizować Polskę? Ciekawe jak? I z czym do ludzi...

Pozdrawiam

 

Piotr Franciszek

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

10. @Szanowny Pan Michał Stanisław

Otóż to. A czy nauczymy się kiedyś liczyć do trzech i choćby na siebie?

 

Piotr Franciszek

avatar użytkownika Inczuna

11. Piotrze witaj. Jak mówisz

Piotrze witaj. Jak mówisz przybyłeś z salonu. Czytam co piszesz i - nie podobasz
mi się. Kojarzysz mi się z przysłowiową krową co dużo ryczy i mało mleka daje.
Jesteś w zachwycie nad swoją elokwencją co widać w każdym słowie, nie Ty jeden
zresztą. Może i napisałesś koło tysiąca postów ale chyba niewielki efekt ich, widzę
was jako towarzystwo wzajemnej adoracji... ale idą nowe wyzwania, konieczność
czynu nie tylko zerojedynkowego choć i on bardzo ważny, ale lepsi od nas robią
wielką robotę.. Cały rok mamy, i mam nadzieję że spotkamy się u Yuhmy, pani Maryli
i im podobnych...wielu tak mogłem napisać wypadło na Ciebie,
sam nie bez winy...ale jeszcze czas na mobilizację..) pozdrawiam I.



avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

12. @Inczuna

Masz sporo racji. Marny ze mnie pisarz. Mylisz się tylko w dwóch sprawach. Raz: Nie zachwycam się moim pisaniem - wprost przeciwnie, bo piszę szybko i na kolanie, a potem nawet nie czytam, co napisałem. Dwa: Napisałem tylko ok. 50 postów.
Co do efektów? Nie ma działań 0-1. Co do nowych wyzwań, to pewnie idą. Napisałem coś podobnego w komentarzu do Maryli pod tą notką. Napisałem o potrzebie spotkania w realu. Wciąż wisi - poczytaj.
Pozdrawiam

 

Piotr Franciszek

avatar użytkownika Inczuna

13. ok

..