Było, ale się zmyło

avatar użytkownika spiskowy

Było, ale się zmyło

Etykietowanie:

5 komentarzy

avatar użytkownika Andy-aandy

1. NIE "generała" — a "gienierała"



Nie był to polski generał lecz POP — czyli bolszewicki, sowiecki funkcjionariusz pełniący obowiązki Polaka jako "gienierał"... 


Inaczej mówiąc przysłany przez NKWD do Polski sowiecki komunista udający Polaka w polskim mundurze...



 Andy — serendipity

avatar użytkownika Andy-aandy

2. list miłosny tow. Jaruzelskiego do tow. Breżniewa...


agent sowiecki tow. Jaruzelski do swego komunistycznego nadzorcy z bolszewickiego Kremla tow. Breżniewa: 


"Serdecznie dziękuję, drogi Leonidzie Iliczu, za życzenia, a przede wszystkim za okazane mi zaufanie. Chcę wam powiedzieć otwarcie, że zgodziłem się na objęcie stanowiska z wielkimi oporami i tylko dlatego, że wiedziałem o waszym poparciu i że to wasza decyzja. Gdyby było inaczej, nigdy bym się nie zdecydował. 

To bardzo ciężkie i trudne zadanie w tej skomplikowanej sytuacji w kraju, w której muszę działać jako premier i minister obrony. Ale rozumiem,że to słuszne i konieczne, skoro wy sami tak uważacie."

 Andy — serendipity

avatar użytkownika Maryla

3. Ale rozumiem,że to słuszne i konieczne, skoro wy sami tak uważac

............ ;;;;; .................

podnóżek sowietów.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika spiskowy

4. andy

Ten list to autentyk?

Ludzi stworzono by sie kochali. Przedmioty by je uzywac. Swiat dzis jest w chaosie, bo ludzie kochaja przedmioty a drugiego czlowieka uzywaja jak przedmiot.

avatar użytkownika Andy-aandy

5. Ten list jest autentycznym listem tow. Jaruzelskiego

cytowany był w wielu źródłach...

znakomicie pokazuje to, jak tow. Jaruzelski, czyli bolszewicki podnóżek towarzyszy z Kremla — właził w dupę i bez wazeliny tow. moskiewskim bandytom...

Oraz tym samym, swoim nadzorcom i zleceniodawcom zbrodni na polskim narodzie,,,

Ostatnio zmieniony przez Andy-aandy o pt., 26/11/2010 - 11:44.

 Andy — serendipity