Adolf Bocheński o polskiej polityce zagranicznej (2)
godziemba, czw., 25/11/2010 - 07:13
Adolf Bocheński wskazując na potrzebę stworzenia w Europie Środkowej systemu sojuszy, jako przeszkodę w urzeczywistnieniu tego planu postrzegał Małą Ententę i odgrywającą w niej główną rolę Czechosłowację.
Wysunął więc postulat likwidacji Małej Ententy oraz rozbioru państwa czechosłowackiego. Istnienie w Czechach bardzo silnej mniejszości niemieckiej w Sudetach uniemożliwiało Pradze – jego zdaniem - prowadzenie polityki antyniemieckiej. Stąd też dążenie polityków czeskich do utrzymywania możliwie dobrych stosunków z Berlinem i liczenie na to, że ewentualna jego ekspansja skieruje się przeciwko Polsce. Z tego też powodu Praga nie chciała widzieć w Polsce potencjalnego sojusznika przeciwko Niemcom, ponieważ uważała ją za państwo stale zagrożone zarówno ze strony Niemiec jak i ZSRS. „Mając do wyboru Polskę czy Rosje dla bronienia ich przed Niemcami Czesi zdecydowanie wybrali Rosję”.
Dopiero znaczne okrojenie państwa czeskiego (Ruś Zakarpacka dla Węgier, Sudety dla Niemiec, wyodrębnienie Słowacji) zmusiłoby Pragę do współdziałania z Polską. Równocześnie uzyskanie przez Budapeszt Rusi Zakarpackiej oraz południowych obszarów Słowacji zmniejszyłoby presję na Rumunię w sprawie Siedmiogrodu. To zaś spowodowałoby rozluźnienie bliskich dotychczas stosunków węgiersko-niemieckich, będących wynikiem popierania przez Berlin rewindykacyjnych postulatów Budapesztu.
Tym samym na proponowany przez Bocheńskiego system sojuszy w Europie Środkowej miały złożyć się: skierowany przeciwko Niemcom sojusz polsko-czesko-węgierski i skierowany przeciwko ZSRS sojusz polsko-rumuński.
Tak więc ostatecznie sojusz z Niemcami miał mieć – w założeniu Bocheńskiego – charakter tylko taktyczny, dopuszczał więc możliwość sporów, a nawet konfliktów z Rzeszą, po rozbiciu ZSRS. Studnicki natomiast wierzył w trwałe ułożenie dobrych stosunków z Berlinem i możliwość współdziałania z nimi we wszystkich istotnych dla Polski kwestiach.
Jakkolwiek Bocheński podzielał antykomunizm Cata-Mackiewicza, uważał jednak, że nie powinien on mieć wpływu na prowadzoną przez Polskę politykę zagraniczną, której jedynym wyznacznikiem powinna być racja stanu. To interes państwa, a nie sympatia lub antypatia do różnych ustrojów i ideologii powinien decydować o jego polityce. Stąd też twierdził, iż w interesie Polski było aby w Rosji jak najdłużej utrzymywał się ustrój komunistyczny, który wedle Bocheńskiego osłabiał ją wewnętrznie, a zarazem utrudniał porozumienie z Niemcami. Również proponowany sojusz z Niemcami nie łączył się w żaden sposób z sympatią do panującego w nich systemu politycznego i jego ideologii. Zarówno komunizm jak i hitleryzm określał jako barbarzyństwo.
Propozycji sojuszu z Niemcami towarzyszyła natomiast krytyka orientacji profrancuskiej, popieranej przez ugrupowania opozycyjne (Front Mores, endecja, socjaliści). Zwolennikom tej orientacji zarzucał niezrozumienie faktu, iż Paryż kieruje się w swej polityce zagranicznej własną racją stanu, której podstawowym aksjomatem jest poszukiwanie sprzymierzeńca przeciwko Niemcom. Francji zależało na tym, by sprzymierzeniec ten był możliwie najpotężniejszy, stąd też dążenie do związania się z Rosją i niedocenianie sojuszu z Warszawą. „Polska leżała – podkreślał – na linii pozytywnej polityki Francji tylko wtedy, gdy nie było nadziei na uzyskanie trwałego porozumienia z Rosją”. Z niepokojem powitał więc projekt Paktu Wschodniego, jak i francusko-sowiecki oraz czechosłowacko-sowiecki pakt o wzajemnej pomocy z 1935 roku, w których widział dążenie Paryża do stworzenia „protektoratu rosyjskiego” w Polsce i Czechosłowacji.
Wedle Bocheńskiego oparcie się polskiej polityki zagranicznej o sojusz z Francją wymagałoby od Polski opowiedzenia się w antagonizmie niemiecko-sowieckim po stronie Moskwy. Osłabiłoby to pozycję Niemiec, zmusiłoby je do zaniechania planów ekspansji na tereny Rosji i w rezultacie powrót do planów odzyskania Pomorza i Śląska w oparciu o porozumienie z Rosją. Antagonizm niemiecko-sowiecki wygasłby szybko z chwilą zmiany planów niemieckich, a jego koniec byłby groźny dla Polski, oznaczałby też porażkę polityki Paryża, który „nie zdaje sobie sprawy z tego, że przymierze francusko-rosyjskie jeśli nie skończy się na skutek realizacji planów imperialistycznych Hitlera (zniszczenie ZSRS), to skończy się na skutek sojuszu niemiecko-rosyjskiego”.
Bocheński nie wierzył także w możliwość pomocy francuskiej dla Polski w przypadku ataku niemieckiego, gdyż Francja była „państwem przeżartym ideologią pacyfistyczną, niezdolnym do użycia siły zbrojnej w innym wypadku, jak w razie bezpośredniej agresji na jej własne terytorium” .Wspólnym interesem Polski i Francji było więc podsycanie antagonizmu niemiecko-sowieckiego. To zaś wymagało, by państwa te znajdowały się w przeciwnych obozach (Polska w sojuszu z Niemcami, Francja z ZSRS). Dopiero po rozbiciu ZSRS możliwe było porozumienie z Paryżem, którego celem byłoby niedopuszczenie do nadmiernego wzmocnienia Niemiec, do ich dominacji w Europie.
Bocheński za błędne uważał propagowane przez ONR hasła ekspansji zarówno w kierunku zachodnim, jak i wschodnim. „Imperializm – podkreślał – na wszystkie strony – oto co zagraża polskiej opinii publicznej. Jednocześnie żądać Królewca, Mińska i Kowna – tego rodzaju stanowisko byłoby najzgubniejsze”.
Rozwój wypadków w Europie w latach 1937-1938 i rosnąca siła i ekspansywność Niemiec spowodowała zachwianie się wiary Bocheńskiego co do możliwości stworzenia systemu sojuszy w Europie Środkowej, równocześnie jednak wzmocniła nadzieję na realizacje wielkiego planu rozbicia ZSRS. „Mając do wyboru grę – pisał w końcu 1938 roku – na podtrzymanie antagonizmu niemiecko-rosyjskiego i rozwalenie Rosji a grę na tworzenie przeciw Niemcom zapory w postaci mocarstwa środka opowiadamy się kategorycznie za polityką pierwszą. Szansą dziejową dla Polski jest fakt, że po załatwieniu sprawy czeskiej imperializm niemiecki zwróci się w stronę Rosji Sowieckiej”.
Przez cały czas przeciwny był silnemu wiązaniu się Polski z mocarstwami zachodnimi, choć dostrzegał ich rosnące zdecydowanie powstrzymania ekspansji niemieckiej w Europie. Uważał, iż wojna z Niemcami może być podjęta przez Polskę tylko w wypadku, gdyby Niemcy ją zaatakowały. Sugerował neutralność Polski na wypadek wybuchu wojny na zachodzie Europy i wykorzystanie tego konfliktu do rozszerzenia wpływów Warszawy w Europie Środkowej. Twierdził, iż „ogromna większość narodu polskiego pragnie kontynuacji polityki 1934 roku. Jest to zaś polityka neutralności Polski wobec antagonizmów dwu wielkich bloków ideologicznych oraz polityki realizacji własnych celów mocarstwowych”.
Nawet wypowiedzenie przez Hitlera paktu o nieagresji z 1934 roku nie przekreśliło nadziei publicysty „Polityki” na porozumienie z Berlinem. Uporczywie dowodził, że na sporze polsko-niemieckim tracą zarówno Niemcy jak i Polska, a zyskuje Związek Sowiecki, który uzyskałby możliwość okupacji Litwy, Łotwy i Estonii. W przypadku zaś przedłużania się wojny polsko-niemieckiej, Moskwa uzyskałaby tez szansę na okupację części terytorium Polski. Temu przypomnieniu o zagrożeniu sowieckim towarzyszyło stwierdzenie, że „ze wszystkich państw koalicji antyniemieckiej jedynym państwem z którym Niemcy mogą się dziś jeszcze zbliżyć jest Polska”. Gra toczyła się wedle niego o pozycje Warszawy w ramach sojuszu polsko-niemieckiego, o to, czy będzie ona w nim występowała jako samodzielny czynniki polityczny. W ten sposób doszedł do wniosku, że stanowcze przeciwstawienie się żądaniom niemieckim, z równoczesnym podkreśleniem woli porozumienia ze strony polskiej, prowadziłoby do przezwyciężenia konfliktu i umożliwiło zbliżenie między obu państwami.
Dopiero podpisanie niemiecko-sowieckiego układu o nieagresji sprawiło, iż zdał sobie sprawę, że ekspansja niemiecka musi się teraz skierować przeciwko Polsce. ”Wszyscy czytelnicy – pisał w ostatnim swym artykule 27 sierpnia 1939 roku - <Polityki> wiedzą, ze autor tego artykułu uważał zawsze nieporozumienia między Polską a Niemcami za rzecz dla ogólnych interesów Rzeczypospolitej wysoce niekorzystną. Ponieważ jednak utrzymania dobrych stosunków musiałoby być okupione ustępstwami niezgodnymi z polskim honorem narodowym i żywotnymi interesami, przeto dziś musimy się zastanowić przede wszystkim nad sposobami pokonania Niemiec w możliwej wojnie”. Równocześnie domagał się, aby polska propaganda wojenna była prowadzona pod hasłem walki nie z Niemcami, ale z narodowym socjalizmem. Miało to ułatwić po ewentualnie zwycięskiej wojnie, porozumienie z nowym rządem niemieckim.
Plan sojuszu polsko-niemieckiego był najistotniejszym składnikiem koncepcji Bocheńskiego. Miał on przeciwdziałać rozbiorowi Polski przez Niemcy i ZSRS, zaś rozbicie Związku Sowieckiego na szereg państw narodowych miało zapewnić mocarstwową pozycje Polski w Europie Środkowo-Wschodniej. Uzyskanie przez Polskę statusu mocarstwa było koniecznością życiową – jedyną drogą do utrzymania i utrwalenia niepodległego bytu państwowego w ówczesnych warunkach politycznych.
Wybrana literatura:
A. Bocheński, Między Niemcami a Rosją
S. Mikulicz, Prometeizm w polityce II Rzeczypospolitej
A. Kosicka-Pajewska, Polska między Rosją a Niemcami. Koncepcje polityczne Adolfa Bocheńskiego
Kazimierz Michał Ujazdowski, Żywotność konserwatyzmu. Idee polityczne Adolfa Bocheńskiego
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
2 komentarze
1. Patrioci i ludzie honoru
"Ponieważ jednak utrzymania dobrych stosunków musiałoby być okupione ustępstwami niezgodnymi z polskim honorem narodowym i żywotnymi interesami, przeto dziś musimy się zastanowić przede wszystkim nad sposobami pokonania Niemiec w możliwej wojnie”.
świat II RP i tych wspaniałych ludzi, którzy odbudowali nie tylko gospodarke państwa , ale przede wszystkim ETOS Polaka, którego wystarczyło na 100 lat.
Dzięki takiemu wychowaniu , pomimo mordów, wynaradawiania, szmacenia kolaboracją z wrogiem, udało się utrzymać Polskę.
Kto wychowa następne pokolenia? Kto naprawi szkody 20 lat III RP, która poczyniła o wiele więcej szkód w mentalności ludzi, niż 45 lat PRL?
pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Maryla,
Też o tym myślę, dlatego też staram się ukazywać ludzi II RP i zderzać ich z kanaliami PRL.
Jaki naród wytrzymałby 45 lat komunizmu i 20 lat wujka Adasia i jego gadzinówki?
Pozdrawiam