PiS poniosło kolejną porażkę wyborczą. To w skali kraju, bo w skali Podkarpacia będzie bardzo dobrze. Nikt nic nie publikuje, gdy pisze te słowa. Wyników  nie znam.

 PiS w dużych miastach przegrywa. Ma wygrywać. To cel.

Jak osiągnąć taki cel? Wiem. Wiem też, że bez akcji,  pod którą podpisała się czarna dama czarnej groteski, Joanna Kluzik-Rostowska, PiS byłby w innym miejscu. W jakim? Miałby kilka przyczółków w samorządach więcej. Nie ma, dzięki zdrajcom? Nie tylko. Również dzięki małym postępom w tworzeniu alternatyw politycznych.

Wiem też, że bez  otwarcia na duże miasta i przyszłe aglomeracje, PiS może zaczynać pakować walizki. Jak otworzyć się na duże miasta i aglomeracje w praktyce? To też proste. Ale wymaga pracy organicznej od podstaw. To czyste kuluary, więc tu ani mru, mru. Słów nie będzie.

Jak zatrzymać partię władzy dla władzy (PO) w obsobaczaniu Polski? Proste. Trzeba odebrać jej władzę. Jak to uczynić? Proste. Trzeba znaleźć kontakt z obywatelami. Jak znaleźć kontakt z obywatelami? Też proste. Czas sprzyja opozycji. Wystarczy zbudować kilka fraktali obywatelskich. Jak? Jakich? Według jakich metodologii?

Jak znaleźć kontakt z obywatelami? Proste. Trzeba mieć osoby, które to potrafią czynić. Słowem i czynem. Brakuje takich osób w PiS. Osobiście, gdy sobie obserwuję dokonania „władców struktur” tej partii, to załamuję ręce. Q…a! A ktoś od Jarosława Kaczyńskiego te struktury obserwuje, z nimi pracuje na co dzień, operacyjnie, pragmatycznie, według receptur menedżerskich?  Nikt. To wiele mówi. Jeśli tak faktycznie jest, to do lamusa z osobnikami wypozycjonywanymi w partii na stanowiska rozgrywające kwestie osobowe

Coś szwankuje w PiS. Brakuje kontaktu słowem i czynem z Polakami. Brakuje, brakuje, brakuje… Magia partyjna nie zastąpi faktów. Słowa te piszę z Podkarpacia, gdzie niby jest ok. Nie jest. Jest fatalnie. Beznadziejnie. Coraz gorzej. Wycinają tu po prostu ludzi zwyczajnych, lecz zdolnych pociągnąć nowe środowiska w kierunku konkretnych programów.

Partia, która przegrywa dziś w miastach w wyborach samorządowych, nie ma szans na zwycięstwo w wyborach parlamentarnych za rok  i prezydenckich za lat pięć. Tendencje są jasne. Migracja ze wsi do miast uczyni swoje. Będzie coraz więcej wyborców szukających nowych znaków na ziemi, żeby odnaleźć sens w życiu.

Teoria dr. Tomasza Żukowskiego, że kto nie wygrywa na wsi, ten nie wygrywa w mieście ,musi być umieszczona w pudełku lamusa. Jeśli PiS tego nie zrozumie, słowa Jarosława Kaczyńskiego, „czas PO się kończy” staną się słowami magika wyciągającymi królika z pudełka pobożnych życzeń.

Mieszkańców wielkich miast będzie przybywać. Na wsi będą mieszkać ludzie starsi i rodziny, które znajdą dla siebie w środowisku wiejskim sposób na życie. Możliwości jest wiele, ale to temat na osobne notki. Polska równych szans to racjonalny projekt polityczny, ale uzasadnienie takich projektów również wymaga osobnych uzasadnień.

Wynik PiS jest dziś dobry. W moim regionie świetny: PiS 43%, PO 26% w wyborach do sejmiku wojewódzkiego. Wynik jest bardzo dobry, ale niedostateczny. Tu PO powinno przegrać z kretesem.

Co zrobić, żeby wygrać wybory parlamentarne za rok? To wykonalne. Mogę o tym napisać sto notek na S24 lub wolałbym z kimś na ten temat porozmawiać.  Bo pisanie to bicie piany. Z perspektywy Podkarpacia to podwójne bicie piany. Tu PiS ma bardzo mocne fundamenty? Pozornie. Nie jest bowiem otwarty na pracę organiczną od podstaw. Stąd moja ostrożność. Stąd moje bycie echem Kasandry.

PiS ma sukces?  Ma. Sukces ma mieć jednak Polska. Groteska wygranej PO boli bowiem bardzo.