Znowu o szlugach
Miałem nie zabierać głosu w sprawie zakazu palenia w knajpach, restauracjach, barach itp. miejscach „publicznego odosobnienia.” Nudzę się jednak tak okrutnie, że postanowiłem wstukać w ekran swoje przemyślenia. Te nie są wprawdzie zbyt głębokie ani odkrywcze, tym niemniej raczej nadają się do powtórzenia.
Ale do rzeczy.
Chociaż jestem uzależniony od nikotyny i od powrotu do czynnego palenia dzieli mnie niezmiennie jeden papieros, od dawna udaje mi się tym cudem nie inhalować. Nie znaczy to jednak, że smród fajek i palaczy mnie nie odrzuca. Wręcz przeciwnie. Jak chyba każdy neofita, na dym reaguję często przesadnie: Unikam towarzystwa palących, w mieszkaniu nie mam popielniczek i generalnie w moim domu i samochodzie nie wolno palić. Mam prawo ustanawiać takie ograniczenia w tych miejscach i korzystam z tego i tyle.
Gdy jednak słyszę, że ktoś odgórnie zabrania właścicielom lokali decydować, czy chcą u siebie gościć dymiących, od razu włącza się mój wewnętrzny alarm. Wbudowany Detektor SocjalizdTM zaczyna wyć i zawodzić. Jak zawsze zresztą, gdy jakieś indywidua próbują uszczęśliwić innych na siłę. Oczywiście w imię Wyższego Dobra itd., ale to przecież żadna nowość.
Bo zupełnie nieważne, że substancje smoliste autentycznie szkodzą.
Dopóki papierosy są legalne nikt nie ma prawa zabronić komukolwiek się nimi truć (nie trując innych itd., ale to oczywiste). W przypadku publicznie dostępnych lokali można wymagać dobrej izolacji pomieszczeń dla palaczy i widocznego ostrzeżenia treści „Tu wolno palić!”, ale niczego więcej. Kto chce, wchodzi. Kto nie chce, wybiera miejsce z tabliczką „Tu się nie pali!” i sprawa załatwiona. Wszyscy powinni być zadowoleni.
Teoretycznie.
W praktyce bowiem niepalące socjalizdy dostają zajadów na myśl, że ktoś może myśleć inaczej i mieć głęboko w dupie ich osobistą, prozdrowotną krucjatę. O nie, takie bezeceństwa nie mogą się zdarzyć! Gęba pełna frazesów o wolności dodaje swoje „ale”. Bo przecież to szkodzi, truje i tak dalej. Tłumaczenia, że chce się wędzić dobrowolnie i w towarzystwie podobnych ochotników w miejscu, którego właściciel daje na to przyzwolenie, nie trafiają. Ten uśmiechnięty zamordysta wie lepiej, co powinno być komuś wolno.
To wszystko w tym temacie. Niezmiennie mnie to denerwuje.
Filed under: dywagacje, lewica, Polska, społeczeństwo, słabe, ustroje
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. kOPSNIJ SZLUGA!
Wszystko z umiarem ma swoje miejsce.
2. > dzierzba: mam podobne odczucia
Ale ja akurat kopcę jak smok. :)
pozdr
3. Koteusz
Nie martw sie. Przyjdzi8e dzien Swietlisty, ze popatrzysz na palaczy jak na "Aliens". Oni wsadaja rece w pudelko, wyjmujka podluzny przedmiot i skierowuja go do ust. Wyciagaja zapalniczke i podpalaja. Potem wykonuja rozn ruchy ust i pluc. INHALATION sie to nazywa. potem wydzielaja jakas dziwna materie, ktora nazywaja dymem. Ten cykl powtarzaja.
Tak wlasnie ten program telewizyjny wyglada.
4. @autor
Uwazam ustawe antynikotynowa za bubel. Poza tym uwazam, ze zamiast zabraniac ludziom palic w lokalach, gdzie wlasciciel na to zezwala parlamentarzysci powinni sie zajac sprawami powaznymi i potrzebnymi, a tych jest od groma i ciut ciut. (napisalam delikatnie) T.
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.