„Единая Польша”

avatar użytkownika kokos26

Słabość europejskich elit politycznych okazywana Rosji jest zdumiewająca i irracjonalna. Należałoby się zupełnie na serio zastanowić, z czego to wynika?

Kolejną zagadką jest zupełne nieliczenie się władz Rosji z politykami UE (z wyjątkiem Niemiec i ewentualnie Francji) i jakże trafne kalkulacje Kremla, co do bierności i tchórzostwa europejskich „mężyków stanu”.

Są oni oczywiście gotowi głośno gardłować o dyktaturze Łukaszenki i łamaniu na Białorusi praw człowieka, ale jeśli chodzi o Kreml grzecznie milczą i nie przeszkadza im to, że w Rosji trup wśród przeciwników i krytyków Putina ściele się gęsto, a w Czeczenii trwa ludobójcza eksterminacja całego narodu.

Niedawno Rosja zajęła dwie prowincje suwerennego państwa, jakim jest Gruzja, a świat grzecznie milczy. Warto przypomnieć, że podobne poczynania Iraku wobec Kuwejtu były przyczyną zbrojnej interwencji USA i pierwszej wojny irackiej.

Ktoś powie, że Rosja to przecież mocarstwo i potęga, a rosyjski mityczny rynek to nie lada gratka niemal jak za czasów Stasia Wokulskiego robiącego kokosowe interesy z Suzinem.

Taki mit oczywiście przeważa w opinii publicznej, ale wszystko to wygląda na propagandową zasłonę dymną, za którą musi kryć się coś zupełnie innego. Wiadomo, że w obecnych czasach o sile państwa decyduje gospodarka. Jak więc pod tym względem ma się mityczne mocarstwo, przed którym drżą europejskie elity, które jednocześnie nie mają zahamowań w podszczypywaniu USA?

Otóż to mocarstwo o gigantycznym obszarze i zarządzane przez mafijny związek byłych oficerów tajnych służb sowieckiego imperium posiada PKB porównywalny z siedmiomilionową Szwajcarią i o połowę mniejszy od takiej na przykład Hiszpanii. Licząca 16 milionów Holandia może poszczycić się PKB niemal dwa razy większym od ojczyzny Putina.  Rosyjski rynek zbytu zaś, jeśli pominiemy szemranych biznesmenów i mafiosów rozbijających się po najdroższych światowych kurortach to 140 milionów zwykłych szarych obywateli żyjących w przerażającej biedzie nawet jak na polskie standardy.

Czy ta uległość wobec Rosji i przymykanie oczu na tamtejszą odmianę „demokracji”, której motto według słów samego Putina streszcza się w zdaniu - „Opozycję należy bić pałką po łbie, a swoje poglądy może wyrażać za rogiem publicznej toalety” –jest politycznie uzasadniona?

Mam dwie hipotezy na wytłumaczenie obecnej sytuacji politycznej i słabości Europy wobec „rosyjskiego niedźwiedzia”. Oczywiście jedna nie wyklucza drugiej. Z góry też wykluczam takie oto wyjaśnienie, że Rosja to niemal cała tablica Mendelejewa i dla owych bogactw trzeba jej pozwalać na wszystko.

Po pierwsze Kreml zauważył, że demokracje europejskie doszły już do takiego stopnia zniewieścienia, że nie są już w stanie wyprodukować ani jednego wielkiego męża stanu czy prawdziwego odważnego przywódcy, a nawet gdyby taki jakimś cudem się pojawił to można go unicestwić bez specjalnego światowego szumu i oburzenia. Mało tego, taka nauczka może podziałać dyscyplinująco na pozostałych. To samo tyczy się społeczeństw europejskich tracących instynkt samozachowawczy i zajętych powszechnie konsumpcyjną pogonią, niezdolnych do jakiegokolwiek oporu.

Dziś wystarczy odciąć je na trzy dni od Internetu, elektryczności i wody w kranie, aby masowo wywiesiły białe flagi.

Druga hipoteza to taka oto sytuacja, że doszliśmy do momentu w dziejach, w którym działalność rosyjskiej maszynki do korumpowania polityków pod nazwą GAZPROM oraz naszpikowanie europejskich państw i unijnych instytucji rosyjską agenturą osiągnęło już tak poziom, że nastąpił całkowity paraliż i brak zdolności do jakiegokolwiek sprzeciwu czy oporu.

Teraz powróćmy na chwilę na nasze polskie podwórko.

Po katastrofie smoleńskiej Polska przypomina drużynę piłkarską, która jeszcze, jako tako broniła się do momentu brutalnego faulu na bramkarzu. Po wystawieniu rezerwowego golkipera rozwiązał się natychmiast worek z bramkami i końcowy wynik zapowiada prawdziwy pogrom.

Tempo, w jaki Rosja umacnia swoje interesy w Polsce jest oszałamiające.

Warto w tym momencie cofnąć się o kilka lat i przypomnieć sobie wydarzenia związane z tak zwaną sejmową komisją orlenowską.

Kiedy doszła ona w swojej pracy do momentu wiedeńskiego spotkania Kulczyk-Ałganow i wyszła na jaw chęć przejęcia przez Rosję rafinerii gdańskiej, nagle pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji oskarżono asystenta przewodniczącego komisji, posła PSL, Józefa Gruszki, a kiedy po tej prowokacji służb przewodniczący nie zrezygnował z uczestnictwa w pracach komisji to po wypiciu kawy dostał wylewu krwi do mózgu i świat o nim zapomniał na amen.

Jego asystent Marcin Tylicki jest dziś na wolności i po trwającym rok procesie został oczyszczony ze wszystkich sfabrykowanych zarzutów. Mało, kto wie, że ze zgryzoty i rozpaczy podczas jego pobytu w areszcie zmarła mu matka, której łzy pamiętam do dziś, kiedy zwracała się przed kamerami o ratunek dla syna.

Sprawy do dziś nie podjęli „najlepsi dziennikarze śledczy” tak jak nie interesuje ich smoleńska katastrofa.

To, co kiedyś było skandalem i doprowadziło do niszczenia niewygodnych ludzi teraz staje się oczywistą oczywistością. Jesteśmy właśnie przygotowywani medialnie do zaakceptowania sprzedaży Grupy Lotos Rosji, a rozmowy Kulczyk-Ałganow wchodzą za rządów Donalda Tuska w fazę realizacji.

W Polsce trwa budowa zaplecza politycznego dla rządzących do złudzenia przypominającego „Jedną Rosję” Władimira Putina.

„Единая Польша” czyści sobie przestrzeń medialną tak, że poszczególne kanały telewizyjne czy tytuły prasowe będą różniły się jedynie nazwami. „Autorytety”, które za czasów rządów „pisowskiej junty” gromadziły się w auli Uniwersytetu Warszawskiego i alarmowały Polaków o zagrożeniach dla demokracji, dzisiaj albo milczą albo nawołują do delegalizacji opozycyjnej partii.

Po opanowaniu mediów publicznych są zapowiedzi likwidacji Radia Maryja, a Przedsiębiorstwo Wydawnicze Rzeczpospolita, wystąpiło o rozwiązanie spółki Presspublica, wydawcy „Rzeczpospolitej”, której jest państwowym udziałowcem.

Jest to nic innego jak próba przejęcia gazety przez skarb państwa.

Przypomina to pewną, wyglądającą na kabaret scenkę sprzed lat, kiedy to jeden z odcinków „Loży prasowej” w TVN24 tak rozpoczynała Małgorzata Łaszcz:

  - Małgorzata Łaszcz, Loża Prasowa, witam Państwa

  - przedstawiam państwu naszych dzisiejszych gości

  - redaktor Ernest Skalski z ”Rzeczypospolitej”

  - redaktor Jacek Żakowski z „Polityki”

  - Piotr Niemczycki z Międzynarodowego Instytutu Prasy

  - redaktor Piotr Najsztub z „Przekroju”

  - no i, dla równowagi, redaktor Piotr Pacewicz z „Gazety Wyborczej”

„Demokracja” w putinowskim kształcie wyklucza pluralizm opinii i jakikolwiek znaczący udział opozycji, dlatego też nieprzypadkowo „rycerze wolności” z Czerskiej i „autorytety” przygotowują grunt pod delegalizację Prawa i Sprawiedliwości lub rozbicie partii na PiS zły i zacofany oraz PiS-bis postępowy niosący „nową jakość” czyli „Partię Miłości II”.

Przecież tylko koncesjonowana opozycja miała istnieć zgodnie z uzgodnieniami zawartymi przy okrągłym stole.

Katastrofa smoleńska cofnęła nas całe lata wstecz do tego stopnia, że na własnych karkach ponownie możemy poczuć gorący oddech Kremla i „ojców demokracji” oraz „ludzi honoru” Jaruzelskiego i Kiszczaka, których przepoczwarzającej się w SdRP partii PZPR nikt nawet nie próbował delegalizować, choć proces ten wspierany był „moskiewska pożyczką” zaciągniętą od KPZR, a pochodzącą ze środków KGB.

Ktoś kiedyś na s24 wyliczył, że II Rzeczpospolita trwała dokładnie tyle dni ile liczyła sobie III RP do dnia smoleńskiej katastrofy. Nie wydaje mi się, aby to był zwykły zbieg okoliczności.

10 kwietnia 2010 roku stał się datą historyczną, która dla przyszłych historyków będzie nie tylko przypominała o narodowej tragedii, ale i stanowiła koniec III RP i oficjalne narodziny PRL-bis. 

 

Tekst opublikowany w Warszawskiej Gazecie (45/2010)

1 komentarz

avatar użytkownika PLK

1. Trzecia hipoteza

Państwa starej europy tylko udją głópa a ich faktycznym celem jest wzmacnianie słabej Rosji.
Szkoda że tego Pan nie bierze pod uwagę.