Zbiorowy amok oczami przybysza.

avatar użytkownika MoherowyFighter

 

Polacy są jednak innowatorami. Tak trzeba na to patrzeć, bo też od blisko trzech lat wdrażają swoistą innowację polityczną polegającą na tym, że rządzi opozycja zamiast wybranej większości parlamentarnej i wyłonionego wskutek tego rządu. Bo też na chwilę oderwijmy się od faktycznych realiów i wyobraźmy sobie, co zaobserwowałby jakiś przybysz z odległego kontynentu (lub może nawet i kosmosu), który osiadłby tutaj na parę lat. To zaś, co by dostrzegł, musiałoby go wprawić w osłupienie.

Wszak ów przybysz pewnie dowiedziałby się o tym, że kilka lat temu odbyły się wybory. Że ówczesna partia rządząca straciła władzę. Że na jej miejsce przyszli ci, którzy najostrzej ją krytykowali. Że miało być tak, jak oczekiwał tego elektorat partii zwycięskiej. Że za poprzednikami ciągnąć się miały jakieś skandale czy wręcz afery kryminalne. Że następcy mieli mieć lepsze kadry, gotowe projekty ustaw reformujących gospodarkę, sprawy społeczne itp. No generalnie, ów przybysz myślałby pewnie, że całe zainteresowanie, tzw. opinii publicznej, zostanie skierowane na formację rządzącą. Już dawno doszedłby do wniosku, że wyborcy słusznie odesłali poprzedników do ław opozycji, w którym to miejscu niewiele znaczą. Myślałby więc ów przybysz, że skoro aż cztery razy wyborcy chcą widzieć poprzednią partię rządzącą w ławach opozycji, to najwyraźniej politycznie się ona nie liczy. Jeszcze bardziej by go w tym umocniło to, że nawet ogromna katastrofa lotnicza, w której zginęła masa osób kojarzonych z opozycją (w tym przede wszystkim głowa państwa), nie spowodowała zmiany preferencji wyborczych. I taki, zapewne zdroworozsądkowy obraz miałby ów przybysz w głowie.

Ale chwileczkę, chwileczkę. Czy ów przybysz mógłby dowiedzieć się cokolwiek w sprawach: obrony praw pracowników, wspierania przedsiębiorczości i zmiany prawa na korzystniejsze dla pracowników i pracodawców, obniżenia podatków i „danin publicznych”, wzrostu płac pracowników sektora publicznego, pomoc ze strony państwa dla „najsłabszych”, ograniczenia deficytu, bezpiecznego wprowadzenia Euro, zahamowanie wzrostu inflacji, większych środków na rozwój i edukacje, radykalnego uproszczenia prawa podatkowego, gospodarczego i trybu poboru ZUSu, uproszczenia procedur zakładania firm, prywatyzacji kluczowych firm polskiej gospodarki, rzetelnego wybierania zarządów i rad nadzorczych w przypadku firm należących do Skarbu Państwa, zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego, wsparcia projektów infrastrukturalnych UE dot. bezpieczeństwa energetycznego, przyśpieszenia budowy obwodnic i autostrad, wyeliminowania barier prawnych blokujących szybki rozwój infrastruktury, modernizacji PKP, powszechnego dostępu do szerokopasmowego Internetu, wprowadzenia możliwości załatwiania spraw państwowych (podatki itp.) przez Internet, gospodarczego „powrotu Polski nad morze”, mądrego wykorzystywania funduszy europejskich, decentralizacji władzy, wsparcia rozwoju regionalnego, modernizacji wsi i rolnictwa, usprawnienia procesu składania wniosków o dotacje unijne, reformy instytucji publicznych obsługujących rolnictwo, ekologicznej produkcji żywności, wytwarzania biopaliw i biogazów, reformy systemu ubezpieczeniowego rolników, rozwoju rybołówstwa, ochrony środowiska, wdrożenia programu Natura2000, wprowadzenia polityki solidarnego państwa, ułatwienia młodym startu zawodowego, obniżenia bezrobocia, długoterminowego uniknięcia zagrożeń demograficznych, rozwoju edukacji przedszkolnej na terenach wiejskich, oddania sprawy edukacji dzieci rodzicom, podniesienia pensji nauczycielom, zmian mechanizmów finansowania edukacji, zwiększenia miejsc pracy dla ludzi powyżej 50 roku życia, reformy emerytalnej, poprawy jakości służby zdrowia, zwiększenia powszechnego dostępu do służby zdrowia, podwyższenia pensji pracownikom służby zdrowia, podziału NFZ na kilka konkurencyjnych zakładów ubezpieczeniowych., reformacji polityki refundacji leków, ułatwienia zdobywania specjalizacji lekarzom, ułatwienia osobom niepełnosprawnym zdobycie wykształcenia i pracy, rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, zmiany ustawy o organizacjach pożytku publicznego i wolontariacie, stabilizacji finansowej sektora kultury, organizacji Euro 2012, programu „Boisko w każdej gminie”, wsparcia sportu wyczynowego, odbudowy zaufania obywateli do władzy, ograniczenia przywilejów władzy, likwidacji zagrożeń korupcyjnych, reformy prawa karnego, zmiany systemu odbywania kar, prowadzenia walki z przestępczością, zapewnienia bezpieczeństwa i praworządności w Polsce, budowy systemu ochrony i ratownictwa ludności, dokończenia reformy administracji publicznej, wprowadzenia e-dowodu osobistego, zmiany sposobu prowadzenie polityki zagranicznej, dbania o interesy Polski w UE, udział Polski w dbaniu o bezpieczeństwo światowe, realizacji polityki historycznej, uzawodowienia wojska oraz zakończenia misji w Iraku w 2008 r.? Wszak o tym ponoć marzyli wyborcy formacji zwycięskiej.

Jednakże jest inaczej, gdyż bezustannie na każdym kroku spotyka się z ową innowacją polityczną rodzimego konceptu, że rządzi opozycja. To nikt inny niż ona jest winien tego, że spada wzrost gospodarczy, rośnie zadłużenie, deficyt i bezrobocie, rozkręca się drożyzna, armia jest w stanie rozkładu, spada sprzedaż, firmy bankrutują, wzrastają podatki, Polacy znowu wyjeżdżają za pracą, brakuje przedszkoli i szkół, szpitale są zamykane…. No, bo też właśnie owa opozycja, zaś szczególnie szef głównej partii opozycyjnej, permanentnie pozostaje w centrum uwagi.

Zaglądając codziennie do prasy przybysz ten spotykałby się nieomal wyłącznie z negatywnymi opisami tej opozycji i szefa tamtej partii. Miałby to w formie krótkich notek, doniesień agencyjnych, większych artykułów, rozpraw publicystycznych, karykatur itp. Jedynie śladowo dostrzegłby cokolwiek o urzędującym premierze, jego rządzie czy też nowym prezydencie. Zaś w tym przypadku, to nieomal zawsze byłoby to w pozytywnym (bądź co najmniej neutralnym) kontekście. Również oglądając w telewizji (bądź słuchając w radio) codziennych serwisów informacyjnych i programów publicystycznych miałby ów przybysz wyobrażenie, że najważniejszą w kraju formacją polityczną jest, kilkukrotnie już przegrana, główna partia opozycyjna i rzecz jasna jej lider. Podobnie rzecz się ma w przypadku treści znalezionych w internecie. Nie, nie jakie grzeszki ma na sumieniu formalnie zdawałoby się partia rządząca, jej liderzy czy też nowa głowa państwa. Lecz właściwie wyłącznie główna partia opozycyjna i jej lider. Co on mówi, a czego nie mówi. Jak on mówi lub jak nie mówi. Jak patrzy i jak nie patrzy. Jak gestykuluje i jak nie gestykuluje. Kiedy mówi a kiedy nie mówi. Mówi – źle. Nie mówi – też źle. Jest – źle. Nie ma go – knuje. Gdzieś przyjedzie – źle. Gdzieś nie przyjedzie – niedobrze. Czego i jak by nie zrobił, to zawsze źle, a przy tym jest agresywny, dzieli, skłóca itd. itd. A gdy tego mało, to przybysz ów dostaje codziennie całą stertę wiadomości na temat tego, jak ten lider układa sobie sprawy we własnej partii. Bo to ma być najważniejsze i od tego ma zależeć realizacja obietnic wyborczych partii formalnie rządzącej. Czy z tą koleżanką bądź z tym kolegą jest lub nie jest w sporze. Czy z tym lub owym (bądź tą albo ową) się spotkał i rozmawiał czy też nie spotkał i nie rozmawiał. Czy tego lub owego (bądź tą albo ową) posadził bliżej siebie lub dalej przy stole podczas konferencji prasowej. Czy tego lub owego (bądź tą albo ową) wydelegował lub nie wydelegował gdzieś tam. I tak w koło Macieju.

I tak się nasz przybysz temu wszystkiemu cały czas przygląda i coraz bardziej baranieje. Bo zaczyna coraz bardziej dochodzić do niego, ze uczestniczy w jakimś zbiorowym amoku, właściwie wszechpanującej schizofrenii, gdy uświadamia sobie, że krajanie do rządzenia na wszystkich szczeblach (prezydenckim, parlamentarnym i rządowym) wybrali opozycję – zaś tu i teraz formalnie rządząca partia stanowi tylko dekorację, ozdobnik, właściwie paprotkę na stole prezydialnym pokrytym zielonym suknem. Jedno, co może przekazać tym, skąd pochodzi to, to że brał udział w jakimś obłędnym wdrożeniu innowacji politycznej. To jest w tym, że wielokrotnie przegrana opozycja znaczy więcej niż koalicja rządząca wyniesiona głosami większości wyborców. I to przy wybitnym udziale najtęższych mózgów, intelektualistów a też i pomnikowych autorytetów od wszystkiego.


2 komentarze

avatar użytkownika Tamka

1. @Moherowy

Rozbawil mnie twoj wpis. Moze nie jest wlasciwe zachowanie, ale klamac nie bede.
Jednoczesnie przypomnial mi wypowiedz jednego z tutejszych blogerow (niestety nie pomne nicku), jak to odwiedzil go przyjaciel z Australii i po bodaj, dniu pobytu mniej wiecej powiedzial cos takiego: dziwie sie, ze wszedzie w mediach i az tak bardzo krytyqje sie premiera rzadu , czyli JK, hehehehehe....Pomyslal, ze JK jest premierem, czyli rzadzi. T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika MoherowyFighter

2. No widzisz, jak się to potwierdza w praktyce?

Na miejscu tego blogera przybyszowi z Australii zadałbym pytanie, czy (dajmo na to) jeśli wybierał Julian Gillard z Australijskiej Partii Pracy, która obecnie jest przy władzy, to w dalszym ciągu rządzi tam John Howard (z Liberalnej Partii Australii), który przegał wybory w 2007 r. To właściwie jak u nas.