Porzućcie wszelką nadzieję itd.
dzierzba, pt., 05/11/2010 - 11:30
Partia Baracka Obamy przerżnęła wybory do Kongresu.
I chociaż można przypuszczać, że także dla Polski jest to dobra wiadomość, faktem jest również, że przynajmniej na razie nie możemy stwierdzić tego z całą pewnością. Niewątpliwie jednak już to wystarczy, by żywić pewne nadzieje, że skoro w Ameryce ludzie mogą się obudzić, również nasi rodacy mają na to jakieś niezerowe szanse. W końcu „merytoryczne” podobieństwa między tamtejszym obiecywaczem zmian, a naszym specem od cudów są aż nazbyt wyraźne. Może więc już niedługo, w jakiejś nieodległej przyszłości, i u nas elektorat powie „sprawdzam” i po otrząśnięciu się z szoku zaczniemy przynajmniej próbować szukać normalności?
Tak pomyślałem w pierwszej chwili.
Po zastanowieniu doszedłem jednak do wniosku, że chyba trochę za bardzo się rozpędziłem. W końcu Amerykanie nie mają aż tylu lat doświadczeń z tego kalibru „mężami stanu”, więc stosunkowo łatwo i szybko mogli zauważyć, że ten akurat odbiega dość mocno od dotychczasowych standardów normalności. Natomiast stwierdzenie, że aktualny premier RP nr 3 jest jakoś specjalnie gorszy od swoich poprzedników, budzić musi spore wątpliwości. W końcu dla nas normą, a nie wyjątkiem jest sytuacja, gdy rządzą tego sortu Bieleccy, Pawlaki, Buzki, Cimoszewicze czy Oleksy.
To po pierwsze.
Po drugie Stany Zjednoczone dysponują jeszcze wolnymi mediami, a przynajmniej takimi, których priorytetem nie jest walenie w opozycję i schlebianie władzy oraz udwanie, że takie właśnie proporcje są czymś normalnym. Tym samym Amerykanie nie tylko odczuwają, ale też słyszą, że te „changes” bynajmniej nie są na lepsze. W przypadku Polski, gdzie tonu nadają zaprzyjaźnione z rządem stacje telewizyjne i gazety, również ta przesłanka do optymizmu to tylko mrzonki.
Po trzecie obywatelom Stanów Zjednoczonych nikt raczej nie wmówił, że z racji głosowania na Obamę stali się częścią jakiejś elitarnej inteligencji i chcąc utrzymać tę wyjątkową i nobilitującą pozycję muszą szczerzyć zęby i cmokając z zachwytu oklaskiwać go w każdym momencie. Jak to wygląda w euroregionie nadwiślańskim wie chyba każdy, kto nie jest kompleksem wielkomiejskiego wannabe inteligenta dotknięty.
Po czwarte…
Nie, to wystarczy.
Przypuszczenia, że ze Stanów powiało optymizmem wkładam jednak między bajki.
Filed under: dywagacje, Internet, media, polityka, polityka zagraniczna, Polska, sentymenty, społeczeństwo, wybory
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Zgadza sie
Analogia to rozumowanie dziecinne.
2. @autor
"Przypuszczenia, że ze Stanów powiało optymizmem wkładam jednak między bajki."
Bardzo dobre opracowanie, bo uwzglednia nasza, lokalna specyfike i wszystkie jej elementy.
Ja tam mam cien nadziei raczej w kontekscie geopolitycznym, ale jesli nawet mialoby to sqtkowac to nie juz, tylko za jakis czas (nie ukrywam, ze mam nadzieje, iz w 2012 amerykanie zmienia prezydenta na wlasciwego czlowieka - choc taka definicja jest nieco przewrotna, przyznaje). T.
PS. Tymczasowy - rozumowanie poprzez analogie jednak nie uznalabym za takie, jakim go okreslasz, ino trzeba wiedziec, kiedy taka analogie mozna zastosowac, by sie sprawdzila :). pozdr.
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.