PAMIĘTAJMY O ANIOŁKACH
Anna Kamieńska
Dobrze, że blog to nie kartka papieru zapisana atramentem, inaczej łzy rozmyłyby litery.
Nie przepadam za odwiedzaniem cmentarzy, nie mówiąc już o pogrzebach. Co nie znaczy, iż nie są dla mnie ważne Zaduszki, Dzień Wszystkich Świętych, Pogrzeby i Cmentarze. Tak po ludzku źle się czuję gdy odwiedzam cmentarz. Odczuwam brak bliskich i nieznajomych, czuję pustkę, żal, a nawet złość na przemijanie. Fizyczny ból przeszywa moje serce i duszę. Myśli o zmarłych jak szalone gonią po mojej głowie. Ilu rzeczy nie zdążyli zrobić ze swoimi bliskimi, mężami, żonami, dziećmi, wnukami, przyjaciółmi. Pozornie łatwiej jest się pogodzić ze śmiercią starszej osoby. Często jednak to właśnie babcia czy też dziadek są tak bardzo potrzebni naszym dzieciom. Za wpisami na tablicach nagrobnych stoją losy ludzkie, zwykłe, skomplikowane, tragiczne często historie.
Najbardziej jednak cierpię gdy widzę groby, małe groby, groby małych dzieci, młodych ludzi, nienarodzonych dzieci.(www.katowice.naszemiasto.pl/archiwum/1879304,nienarodzone-aniolki-maja-juz-na-slasku-grob,id,t.html) Ich tragiczne piękno rozrywa mi serce. Nie mogę się pogodzić z tym, iż nie dane im było zaznać piękna naszego świata, z jego blaskami i cieniami. Jak i to, że często wyrwani zostali brutalnie przez chorobę, mord, czy też wypadek, ze swojego młodzieńczego świata.(www.starepowazki.sowa.website.pl/Trasy/DzieciW.html)
A ból mój narasta gdy widzę opuszczone groby ze zniszczonymi "Aniołkami", krzyżami, tablicami, często z zatartym wpisem.
Jest taki napis, dość częsty drzewiej - "...Powiększył Grono Aniołków...".
Dość ckliwy i grafomański można by rzec. Otóż nie. To piękna kwintesencja uczuć rodziców pogrążonych w wielkiej, niewyobrażalnej żałobie.
"Nad tym grobkiem gałązki cicho szumcie, synka mego nie zbudźcie, zasnął wiecznym snem, niech spokojnie śpi w grobie tem."
To ich wiara i nadzieja, iż ich „Aniołek” radośnie buja się na chmurce i śle im całusy i uśmiechy.
Z miłością oczekiwane
Miłością pozostaniecie na zawsze
Kochamy Was i tęsknimy - Mamusia i Tatuś
I te zapomniane groby małych dzieci są często nawiedzane w tych dniach przez zupełnie obcych ludzi, rodzice tych dzieci pewnie już nie żyją, los mógł ich rzucić na drugi koniec świata.
Miłość nigdy się nie kończy.
Żyjesz i żyć będziesz dopóki żyjesz w nas.
Ale to są "Nasze Dzieci - Nasze Aniołki".
I dlatego, ale nie z obowiązku tylko z serca powinniśmy pochylić się nad tymi grobami, nad tymi dziećmi i położyć kwiatek, zapalić świeczkę i pomodlić się za ich dusze i poprosić "Małe Aniołki" by nas wzięły w "Swoją Opiekę".
Nie zawsze potrzeby nam jest Archanioł Gabriel, czasem potrzebny jest nam „Mały Aniołek” ze swoją czystą, nieskalaną duszyczką, by nam wskazał drogę, byśmy nie zatracili dziecka, które jest w nas.
Ach okrutny śmierci losie
Ściąłeś ziarno jeszcze w kłosie
Co dopiero kwitnąć miała
Już twe ostrze nam zabrało.
(Napis na współczesnym nagrobku Ewuni Oprysko).
Śmierć dziecka to najstraszliwszy z ciosów i praktycznie rodzice po stracie nie są w stanie się nigdy już podnieść. Mogą żyć, pracować, śmiać się płakać. Nigdy jednak rana w sercu się nie zagoi, wystarczy widok innego dziecka, wspomnienie i rany krwawią od nowa.
Pamiętajmy zatem o naszych „Aniołkach” i pamiętajmy o ich bliskich, bądźmy zawsze tam gdzie dotyk dłoni, uśmiech, ciepło naszego serca jest im potrzebne.
A ja Ci dzisiaj Moje Dziecko
Przyniosę kwiaty najpiękniejsze
A ja Cię dzisiaj Moje Dziecko
utulę w myślach skromnym wierszem.
A ja dziś światło Ci zapalę
I kołysankę cicho zaśpiewam
I chociaż poczta nie dochodzi
Mój śpiew doleci dziś do nieba
a ja Ci dzisiaj Moje Słońce
Przyniosę swoje serce w darze
Serce zranione, obolałe
Bez oczekiwań i bez marzeń.
Wiersz autorstwa Haliny Surmacz
Jeżeli nie możecie odwiedzić grobu "Aniołka", to odwiedźcie te strony, poczytajcie i zadumajcie się..., a może napiszcie coś do ich autorek i autorów.
www.mojemaleaniolki.blog.onet.pl/
www.naszeaniolki.blog.onet.pl/
- jwp - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. @jwp
Rozumiem niechec do cmentarnych alei, choc nie ma jej we mnie. Natomiast podobnie jak ty nie lubie pogrzebow i to nie z powodu swiadomosci, iz nigdy wiecej nie zobacze zmarlego. To cos innego, o czym nie bede pisac.
Znam osoby, ktore przezyly smierc swoich dzieci i tych nastoletnich i tych calkiem malutkich i tych jeszcze nienarodzonych. Trzymaja sie dzielnie, mam wrazenie, ze pogodzily sie z ich smiercia, moze dlatego, ze mimo tej tragedii maja dzieci. To bardzo trudne doswiadczenie, choc jedno z wielu, ktore na naszej ziemsiej drodze dotyka wiele osob. Wazna jest modlitwa i mysl, ze te male aniolki sa w lepszym, piekniejszym swiecie i pamietaja o swoich bliskich tak samo jak ci - tu na ziemi- pamietaja o nich - malych aniolkach. T.
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.