Afera hazardowa epilog ?

avatar użytkownika maławanda

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8591913,Niejawna_debata_i_koniec_komisji_hazardowej.html

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. do tej sprawy wrócimy, jak zmieni się opcja rządząca

" Sejmowe śledztwo w sprawie afery dobiegło końca, a badająca ją komisja przestała istnieć. "

jeszcze prokuratura nie zakończyła swojego sledztwa, zobaczymy, jak niezalezna jest prokuratura.

"Prokuratura dwukrotnie odmówiła rozpowszechniania informacji zawartych w załączniku dotyczącym skrzynki mailowej Rosoła, tłumacząc to dobrem śledztwa.

Natomiast, według prokuratury, materiały zawarte w załączniku dotyczącym bilingów zostały przekazane komisji śledczej na jej prośbę, więc "dysponentem, i zarazem podmiotem uprawnionym do ewentualnego publicznego rozpowszechnienia tych informacji pozostaje sama komisja śledcza".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika ciociababcia

2. Pani Marylko

GP i publikacja w Niezależnej podają jeszcze szersze powiązania. Prokuratura prowadzi dochodzenia o kryptonimie Yeti i Black Jack

ciociababcia

avatar użytkownika amica

3. Wrócimy lub nie

Te bilingi w ręku PiS, to nic można zrobić "zemstę polityczną" , ale SLD ma broń i tzw. haki. Ponoć występuje tam i nasz Grześ Schetyna i nie tylko.

avatar użytkownika Maryla

4. I PO aferze

Wysłuchaniem sprawozdania z prac hazardowej komisji śledczej Sejm zamknął wczoraj aferę hazardową w rządzie Donalda Tuska. Komisja głosami śledczych z koalicji rządzącej "ustaliła" m.in., że politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu w sprawie ustawy hazardowej i nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć ocena ich działań "nie może być pozytywna", a niektórym zeznaniom komisja nie daje wiary. Śledczy opozycji do sprawozdania komisji złożyli zdania odrębne, dołączając do nich załączniki zawierające utajniony przez prokuraturę materiał źródłowy mający świadczyć, że główni bohaterowie afery hazardowej, zeznając przed komisją, po prostu kłamali.

Debata nad sprawozdaniem z prac sejmowej komisji hazardowej musiała odbyć się w części w trybie niejawnym. Prokurator generalny Andrzej Seremet nie zgodził się bowiem na odtajnienie przez prokuraturę części materiałów, które do swoich zdań odrębnych do raportu z prac komisji hazardowej dołączyli posłowie opozycji. Bo choć Sejm nie pozwolił śledczym sejmowym dalej badać afery hazardowej, to wciąż sprawę prowadzi prokuratura. Posłowie tłumaczyli, że w tych tajnych załącznikach znajduje się korespondencja, jaką prowadził w czasie afery hazardowej Marcin Rosół, ówczesny szef gabinetu politycznego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, jak również dane dotyczące billingów telefonicznych głównych bohaterów afery hazardowej oraz dane z BTS-ów. Dane z BTS-ów pozwalają wskazać, do jakiego nadajnika, kiedy i w jakim miejscu logował się telefon komórkowy. Pozwala to uprawdopodobnić, że użytkownik telefonu był o danej godzinie w danym miejscu, a tym samym ułatwić ustalenie, że spotkał się z innym użytkownikiem zidentyfikowanego telefonu. Posłowie opozycji przekonują, że dane z billingów i BTS-ów wskazują, że główni bohaterowie afery hazardowej, składając zeznania przed komisją, po prostu kłamali. Komisja wnioskowała m.in. o informacje na temat billingów i BTS-ów m.in. Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego i Grzegorza Schetyny. Wystąpienie o te informacje dotyczące obecnego marszałka Sejmu wywoływało stanowczy sprzeciw śledczych z Platformy Obywatelskiej, a przewodniczący komisji Mirosław Sekuła próbował przekonać Beatę Kempę (PiS), która o to wnioskowała, aby swój wniosek wycofała. Podczas wczorajszej debaty Kempa przypomniała zresztą, że do komisji śledczej, mimo iż o to wnioskowała, nie dotarły billingi Schetyny od 23 stycznia do października 2009 r., czyli z okresu gdy afera hazardowa nabrała największego rozpędu, i mimo że obecny marszałek Sejmu publicznie deklarował, że chce, by komisja billingi jego rozmów poznała. - Pan Schetyna miał możliwość oczyścić się ze wszystkich zarzutów, także tych medialnych. Tego nie zrobił - dodała Kempa.
Po wybuchu afery premier Donald Tusk doprowadził do dymisji z wysokich stanowisk w rządzie lub klubie kilku czołowych polityków swojej partii. Gdyby jednak posłuchać ustaleń komisji, które przedstawił wczoraj Sejmowi przewodniczący komisji Mirosław Sekuła, można by stwierdzić, że szef rządu nie miał praktycznie podstaw, aby tak drastycznie karać swoich współpracowników. Według komisji, nie ma bowiem podstaw, by w związku z pracami nad ustawą hazardową zawiadamiać w jakiejkolwiek sprawie prokuraturę, a żadnego nielegalnego lobbingu nie było. Co najwyżej Zbigniew Chlebowski działał niestandardowo, a ocena działań niektórych polityków "nie może być pozytywna", zaś niektórym z ich zeznań komisja nie daje wiary.
O aferze w połowie sierpnia ubiegłego roku premiera Tuska poinformował szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński. Według Kamińskiego, biznesmen branży hazardowej Ryszard Sobiesiak próbował załatwić u swoich kolegów z Platformy: Mirosława Drzewieckiego, Zbigniewa Chlebowskiego i Grzegorza Schetyny, aby rząd nie obciążał dopłatami, co projektowało Ministerstwo Finansów, automatów do gier. W ocenie Kamińskiego, Chlebowski z Drzewieckim byli u Sobiesiaka "na każde zawołanie" nie tylko w sprawie ustawy hazardowej, lecz również innych jego biznesów. To Chlebowski, ówczesny szef klubu PO i przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych, zaaranżował za pośrednictwem osób trzecich spotkanie z Sobiesiakiem, do którego doszło na cmentarzu. W podsłuchanej przez CBA rozmowie z biznesmenem zapewniał go m.in.: "Blokuję tę sprawę od roku". "To wyłącznie moja zasługa" - mówił Chlebowski o swoich działaniach w sprawie zablokowania wprowadzenia dopłat od automatów. Wiceminister finansów Jacek Kapica w notatce do premiera Tuska informował, że Chlebowski ponadstandardowo interesuje się sprawą dopłat. Gdy problemem okazało się, że pieniądze z wprowadzenia dopłat miały znaleźć się w dyspozycji ministra sportu, Mirosław Drzewiecki przesłał do resortu finansów pismo, że te pieniądze jego ministerstwu potrzebne nie są, i w związku z tym z podwyższenia dopłat należy zrezygnować. Drzewiecki tłumaczył przed komisją, że pismo powstało przez pomyłkę.
Jednakże kilka dni po tym jak trafiło ono do resortu finansów, znajomy Sobiesiaka - były prezes Totalizatora Sportowego Sławomir Sykucki, chwalił się Sobiesiakowi - jak wynika ze stenogramów podsłuchanych przez CBA rozmów telefonicznych - że trzyma w rękach pismo Drzewieckiego o rezygnacji z dopłat i o żadnej pomyłce mowy nie było.
Bartosz Arłukowicz (SLD) przypomniał podsłuchaną rozmowę lobbysty branży hazardowej Jana Koska z Ryszardem Sobiesiakiem. Sobiesiak, mówiąc, że wycofanie dopłat może nastąpić po rozmowie wiceministra finansów Jacka Kapicy z Mirosławem Drzewieckim, konstatuje: "To już nie ma o czym rozmawiać... panie prezesie - załatwione!".
W swoim zdaniu odrębnym Arłukowicz uznał, że pismo Drzewieckiego nie było urzędniczą pomyłką. Zauważył wczoraj, że musiałby nastąpić niezwykły zbieg okoliczności, aby doszło do pomyłki. Urzędnik w resorcie sportu Rafał Wosik zeznał przed komisją, że pismo to sporządził zgodnie z otrzymanymi wytycznymi, dyrektor w resorcie sportu Monika Rolnik musiałaby przez pomyłkę zlecić jego napisanie, szef gabinetu politycznego ministra sportu Marcin Rosół przez pomyłkę musiałby przypomnieć ministrowi Drzewieckiemu, aby takie pismo sporządzić, a Drzewiecki przez pomyłkę je podpisać. Kolejne pismo, o wycofaniu się z rezygnacji z dopłat, Drzewiecki przesłał do resortu finansów już po tym, jak o aferze poinformowany został premier, i po tym, jak, według Mariusza Kamińskiego, informacje o akcji CBA przeciekły do biznesmenów branży hazardowej. Arłukowicz stwierdził, że mieliśmy do czynienia także z próbą przejęcia kontroli nad całym rynkiem hazardu w Polsce. Pomóc w tym miało umieszenie córki Sobiesiaka - Magdaleny, w zarządzie państwowego Totalizatora Sportowego. Sobiesiakówna o konkursie na to stanowisko dowiedziała się jeszcze przed jego ogłoszeniem i była nieformalnie rekomendowana w resorcie skarbu, przez Marcina Rosoła, jako kandydatka z poparciem Ministerstwa Sportu. Z konkursu zrezygnowała po tym, gdy - jak wynika z podsłuchanych rozmów - biznesmeni dowiedzieli się o akcji CBA. Sobiesiak mówił później: "Wycofałem Magdę, bo tam KGB, CBA". - Afera hazardowa była, miała swoich bohaterów i ma swoje dowody - powiedział Arłukowicz.
Ze zdań odrębnych złożonych przez posłów PiS: Beatę Kempę i Andrzeja Derę, wynika m.in., że podczas prac nad nowelizacją ustawy hazardowej miał miejsce nielegalny lobbing. Według śledczych z PiS, Mirosław Drzewiecki działał na rzecz zabezpieczenia interesów lobbystów branży hazardowej, a nie Skarbu Państwa.
Posłowie PiS zawarli także w zdaniu odrębnym zawiadomienie do prokuratury z zarzutami wobec premiera Donalda Tuska i szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego w związku z przekroczeniem uprawnień i niedopełnieniem obowiązków. Beata Kempa oceniła wczoraj, że podstawowym wnioskiem z prac tej komisji jest to, że koniecznie należy zmienić ustawę o komisji śledczej, tak by nikt, jak w tym przypadku, nie mógł być sędzią we własnej sprawie. Zwracając się do przewodniczącego Sekuły, stwierdziła, że jego celem było dopilnowanie, aby komisja nie mogła dojść do prawdy. - Trzeba będzie utworzyć nową komisję śledczą. Ale nie w warunkach tej kadencji. Trzeba będzie poszerzyć jej prace o wątek zieleniecki, wątek czorsztyński i o jeszcze jeden wątek: dlaczego prace tej komisji zostały tak brutalnie stłumione - dodała Kempa.

Artur Kowalski

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=108287

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl