Kiszczak i tajemnice zabójstwa ks. Jerzego (leszek.sopot)

avatar użytkownika Maryla

Zgodnie z teorią "mniejszego zła" za śmierć ks. Jerzego nie odpowiada ekipa gen. Jaruzelskiego. Odpowiadają sami mordercy i bezpośredni przełożeni, ale w tę wersję nie wierzył już sam gen Kiszczak w 1984 r. W rozmowach z duchownymi nie wspominał też, że mógł to być "wypadek przy pracy". Kto więc wydał rozkaz?

W miesiąc po zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki, 19 listopada, gen. Kiszczak spotkał się z abp Dąbrowskim i ks. Orszulikiem, którym przedstawił wyselekcjonowane fakty z toczącego się śledztwa oraz sugerował duchownym hipotezę tłumaczącą, że miała być to prowokacja wymierzona w rząd Jaruzelskiego. Kiszczak mówił (cytaty z książki P. Reiny „Droga do Okrągłego Stołu”): „Pietruszka nie mógł być autorytetem dla Piotrowskiego i całej grupy. Jest to niewątpliwie prowokacja, obliczona przez pewnych ludzi na obalenie ekipy rządzącej. Za sprawcami musiał stać ktoś, kto się liczy. Szybki proces może doprowadzić do tego, że sprawcy zaczną mówić całą prawdę, kiedy zobaczą, że wykręty mogą ich kosztować głowę. Orzeczenie kary śmierci jest pewne”.

Przed sądem „nie pękli”, ale czy nie przed Kiszczakiem? Oczywiście, że każdą wypowiedź Kiszczaka można równie dobrze uznać za fałsz, jak i prawdę. Można przyjąć, że robił wszystko, by zrzucić ze swojej ekipy odpowiedzialność, gdy przekonał się, że popełnili błąd, że akcja przynosi odwrotny skutek. Można jednak także w jego słowach doszukiwać się śladu prawdy.

Generał, nie tylko on – cały aparat władzy, starał się jak najbardziej zagmatwać sprawę i podsuwać różne tropy. Korzystny bowiem był dla niej szum informacyjny. Duchownym podsunął w tej intencji informacje o innych tropach, „które prowadzą na Zachód. Otóż Piotrowski spowodował wydanie nielegalnego paszportu. Chorąży, który paszport wystawił, otrzymał później od odbiorcy paszportu Mercedesa; Piotrowski także został nagrodzony, nie wiadomo jeszcze w jakiej formie. Dalej, Piotrowski sfałszował pismo do Biura Paszportowego; na podstawie tego pisma – które ma szczególną formę i szczególne znaki – otrzymał paszport niejaki Haykowski, szwagier niejakiego Laptera, byłego profesora Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC. Haykowski jest Żydem, wyemigrował do Szwecji, pozostawiając tam żonę i dzieci”.

Kiszczak sugerował przedstawicielom Kościoła, że inspiratorami wrogich Kościołowi i rządowi działań mogą być ludzie o żydowskim pochodzeniu. Takie sugestie w spotkaniach z duchownymi wysuwali przedstawiciele władzy już od dawna. Władza ludowa próbowała znaleźć i wykreować wspólnego jej i Kościołowi wroga.

Generał usiłował jeszcze sprawić wrażenie, że w podległym mu ministerstwie działała zakonspirowana grupa, która w czasie procesu zostanie rozpracowana a jej inspiratorzy wykryci. Proces tej grupy nie ujawnił, a generał przecież na pewno nie miał na myśli działalności sekcji „D”, która była od wielu miesięcy oczkiem w głowie władz resortu i samego Jaruzelskiego, który domagał się stanowczych kroków w walce z duchownymi.

Mordercy księdza Popiełuszki wykonywali swoje obowiązki służbowe, a nie dopuścili się samowoli. Trudno zgodzić się z tezą, że udało się komuś, poza wiedzą Jaruzelskiego, ich sobie podporządkować. Jest to jednak możliwe, ale tym kimś mogli być tylko mocodawcy ze Wschodu, którym przecież i Kiszczak i Jaruzelski podlegali.

Cały łańcuch wcześniejszych porwań, pobić i tortur pokazuje, że w odpowiednich ogniwach struktur MSW zatrudniano morderców, ludzi bez moralności, aby skuteczniej i bez zadawania zbędnych pytań wykonywali narzucone im zadania. Wszystkie wcześniejsze czyny popełniali w sposób jawny i z polecenia przełożonych. Żadnego z morderców księdza Jerzego nigdy wcześniej nie ukarano naganą czy upomnieniem. Byli wzorowymi pracownikami. Z tego powodu można bez skrupułów twierdzić, że z powodu zatrudniania takich ludzi i takiego zarządzania resortem, kierownictwo partyjno-rządowe ponosi odpowiedzialność za zbrodnię.

Jeśli przyjąć ówczesne wyjaśnienia gen. Kiszczaka i jego obietnice, że od sprawców wydobędzie się całą prawdę, to późniejsze działania nie można nazwać inaczej niż manipulacją. Sterowało procesem i manipulowano dowodami – tak nie postępuje ktoś, kto obiecał dotrzeć i ujawnić prawdę.

Czyż zabójstwo księdza Jerzego nie miało po prostu nauczyć duchowieństwa pokory? Czyż nie miała to być bitwa w wypowiedzianej polskiemu kościołowi wojnie? Generał Jaruzelski na w grudniu 1981 roku po wprowadzeniu stanu wojennego, wyznał w gronie najbliższych współpracowników, że wygrał bitwę, wygra kampanie, ale na „odwojowanie” straconych pozycji potrzebuje 10 lat. W 1984 r. rachowano, że zduszono już „Solidarność”, a konspiracja dogorywa, ale jej ostoją jawił się Kościół.

Zabójstwo księdza mogło pełnić w oczach władzy taką samą rolę, jaką spełniły strzały w kopalni „Wujek”, czy do demonstrantów w Lubinie, bicie internowanych w Kwidzynie czy zamykanie więźniów politycznych w karcerze. Celem reżimu było eliminowanie przeciwnika, zastraszanie społeczeństwa, działanie zgodnie z dyrektywami moskiewskich protektorów. Gwałtowne, punktowe represje miały w myśl „mniejszego zła” jak najmniejszym kosztem przynosić jak najwięcej korzyści. Czy w działaniach wojennych w ramach „odwojowania” mieściło się zabicie księdza, czy też „za sprawcami musiał stać ktoś, kto się liczy”?

Śmierć ks. Popiełuszki nie wystraszyła duchowieństwa i społeczeństwa. Nastąpiła powszechna, choć niezbyt trwała, mobilizacja wokół wartości, których wyrazicielem był zamordowany kapłan. Ku tym wartościom niematerialnym zaczęli się z biegiem czasu zwracać także ci, którzy byli odpowiedzialni za zabójstwo kapłana.

Proces zabójców ks. Popiełuszki został wykorzystany do ataków na Kościół. W licznych tekstach relacjonowano oskarżycielskie wobec Kościoła słowa zabójców, a ks. Popiełuszkę usiłowano pokazać w jak najgorszym świetle. Sugerowano nawet, że współpracował ze służbami specjalnymi państw NATO. Mecenas Edward Wende pytał: „Kto ma w to uwierzyć? Czy wierzy w to sam Piotrowski? Czy do tego stopnia oślepł?”.

Może wcale nie było to pytanie retoryczne, przecież wielu członków partii i funkcjonariuszy w taką propagandę wierzyło bo chciało wierzyć, bo w ten sposób łatwo usprawiedliwiali swoje funkcjonowanie w systemie nomenklaturowej władzy.

Dla tych członków PZPR i ludzi niezaangażowanych po żadnej ze stron, którzy choć sprzyjali władzy lub byli jej obojętni, to jednak potępiali zabójstwo księdza, ich poczucie winy miało neutralizować wykazanie, że zabity nie był „święty”, że był „sam sobie winien”. Było to wygodne tłumaczenie dla partyjnych i bezpartyjnych „racjonalistów”, którzy kierowali się powszechną w PRL, jak i dziś, prostą kalkulacją strat i zysków.

Taką kalkulacją posługiwał się gen. Kiszczak, który odbył dramatyczną rozmowę z abp Dąbrowskim 28 lutego 1985 r. Przez półtorej godziny tłumaczył, że władza wykazała się odwagą dopuszczając do procesu i do jego jawnego przebiegu, że naraziła się na krytykę z „wewnątrz i z zewnątrz”, a przecież „łatwo byłoby temu wszystkiemu łeb ukręcić i uniknęłoby się tej prostracji i ekshibicjonizmu naszego resortu”. Arcybiskup przytomnie zauważył, że „dla równowagi” na ławie oskarżonych posadzono ks. Popiełuszkę i rzucano oszczerstwa na Kościół.

Kiszczak otwarcie przedstawił zarzuty wobec Kościoła: to biskupi dążą do konfrontacji z władzą, bo publikują komunikaty krytykujące władzę – „krok dalej a dojdzie do konfrontacji” (czyż dziś tak samo nie broni się Jaruzelski). Stwierdził jednak, że władza jej nie chce. Uważał, że wizyta papieska nie przyniosła spodziewanych efektów. Organizowane pielgrzymki na Jasną Górę są „pospolitym ruszeniem”, a wiele z nich ma „wrogi charakter”. Księża po wizycie papieskiej „ławą ruszyli do atakowania władzy państwowej”. Skrytykował Kościół za to, że nie potępił wyraźnie sankcji gospodarczych i zbojkotował wybory do rad narodowych. Mówił: „Negatywna postawa obywatelska biskupów to wzór dla wiernych. Jedynie w Polsce Kościół ignoruje Państwo, to Państwo bojkotuje. W żadnym socjalistycznym państwie nie ma takiej wolności Kościoła jak w Polsce. Kościół uznaje Kuronia, Michnika, ale jednocześnie odsuwa Dobraczyńskiego i Komendera. To, co Kościół robi, pomści się na nim samym. Tyle samo będziecie mieli kłopotu i krzyku, co my z partią” i dodawał: „Kościół za wzór stawia Zachód z jego strukturami. Zachodnie środki przekazu nie oszczędzają nikogo, nawet Papieża, szerzą pornografię. Czy to ma być dla nas wzorzec, czy nasze dzieci mamy wychowywać na tych wzorcach?”.

Kiszczak w tej wypowiedzi stawiał się wraz z ekipą Jaruzelskiego poza partią. Jawi się jako żołnierz, a nie szef MSW, tak jakby wojował z PZPR a nie z demokratyczną opozycją. Ale właśnie to w takim kontekście obiecał coś bardzo zastanawiającego. Mianowicie powiedział, że w sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki „gdy opadną emocje, mogę coś ujawnić” i wyraził nadzieję, że „to ostatni proces tego rodzaju”.

Czy ujawnił? W znanych mi źródłach nie doczytałem, by w sprawie zabójstwa Kiszczak lub ktokolwiek inny z ekipy gen. Jaruzelskiego cokolwiek ujawnił. Jakie informacje zachował dla siebie generał?

W czasie rozmowy asekurował się jednocześnie ponownym atakiem na duchownych. Mówił, że „księża prowokują”, a władza nie atakuje, „ale gdy jesteśmy atakowani nie możemy być bierni, bo patrzą na naszą reakcję inni”. Pytał: „Czy potrzebna jest konfrontacja i komu?”. Twierdził, że Kościołowi będzie ona nie na rękę, gdyż ma duże przywileje, które może stracić, a księża mają bardzo dobrą sytuację finansową bo płacą symboliczne podatki i buduje się ponad miarę budynki sakralne. Nie pomogło zabicie księdza to miał pomóc szantaż?

Tłumaczył, że nie chciano „cenzurować Papieża” przez zatrzymanie „L'Osservatore Romano” nr 10 z 1984 r., ale „broniono polskiej racji stanu”. Tłumaczył: „Jest nam przykro, że musieliśmy ten numer zatrzymać. Przecież tańczymy na linie pod każdym względem. Nie wolno nam drażnić sojuszników. Jeżeli ich stracimy, to leżymy”.

Dziś ze strony „sojuszników” płyną słowa w obronie ekipy gen. Jaruzelskiego. Czyż jeśli wówczas to od „sąsiadów”, a nie rządzących PRL, zależało wszystko i to oni mogli stać za zabójstwem księdza Jerzego, bo musiał za nimi „stać ktoś, kto się liczy”, to czyż obrońcy gen. Jaruzelskiego i jego teorii o „mniejszym złu” nie napisaliby pod jego adresem żądania by o „sąsiedzie” dowiedzieć się ze szczegółami całej prawdy? Kto wydał ten rozkaz jeśli nie zapadł on w resorcie MSW? Bez tej odpowiedzi obrońcom pozostanie jedynie tandetna odpowiedź, że był to „wypadek przy pracy”, że zabili, bo świadek im z samochodu wyskoczył… a czyż ten świadek z resortem nie współpracował?

„żeby z tej śmierci wyrosło dobro”
Jan Paweł II modlił się 5 listopada 1984 r.:
[...] Niech Pan Bóg, za pośrednictwem Pani Jasnogórskiej i naszych świętych, opiekuje się umiłowaną Ojczyzną naszą, również niech przyjmie ofiarę życia tego kapłana, którego śmierć – mało powiedzieć tragiczna, biorąc pod uwagę jej okoliczności – poruszyła ludzi na pewno w Polsce, ale poruszyła ludzi we Włoszech, w różnych krajach Europy, na całym świecie. Ta śmierć jest także świadectwem. Ja modlę się za księdza Jerzego Popiełuszkę, jeszcze bardziej się modlę o to, ażeby z tej śmierci wyrosło dobro, tak jak z Krzyża Zmartwychwstania. Temu już dawałem wyraz w czasie ostatniej audiencji generalnej i o to się stale modlę. Niech będzie ta śmierć źródłem nowego życia".

 

http://leszek.sopot.salon24.pl/98403,index.html

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz