Rosjanin o Powstaniu’44: Homer Warszawy Anna Świrszczyńska
witas, ndz., 03/10/2010 - 17:59
2 października, 66 lat temu Komendant Główny Armii Krajowej generał Komorowski podpisał kapitulację Powstania Warszawskiego (obowiązującą od godz. 20-tej)
„Cudze chwalicie, swego nie znacie” taka nieoryginalna myśl przyszła mi do głowy po przeczytaniu poniższego tekstu mojego rosyjskiego przyjaciela o Powstaniu Warszawskim i jego Homerze – Annie Świrszczyńskiej. Czasami spojrzenie z boku, z zewnątrz daje ożywczy powiew obiektywizmu, czasem nowości spojrzenia. Niby znałem niektóre z jej wierszy, słyszałem dokładniej, ale przenosiłem nad nie Baczyńskiego, Szczepańskiego, bo zaświadczone krwią, nieśmiertelne… A przecież ból przeżyty jest niekiedy boleśniejszy, straszniejszy od śmierci… Proszę przeczytać jak Rosjanin może pisać o Powstaniu Warszawskim :
"Rosjanin o Powstaniu’44: Homer Warszawy - A. Świrszczyńska"
Powstanie Warszawskie. Dla nas Rosjan jeden z epizodów najnowszej historii. Chociaż my rozumiemy, że to nie zwykły epizod, a jedna z największych tragedii II wojny światowej. I nie ograniczona terytorium Warszawy czy Polski. Wielka tragedia jest tragedia wszystkich. Cudzego, obcego nieszczęścia nie bywa.
Choć zrozumienie to jedno. A kiedy krwawi dusza… To całkiem inaczej. W 1957 znany polski historyk wojskowości generał Jerzy Kirchmayer napisał, mając na myśli nie tylko siebie, ale i swoich rodaków: „Powstanie Warszawskie pali nas jak otwarta rana.”
Ale Powstanie’44 to nie tylko tragedia. To bohaterska próba polskiego narodu, aby samodzielnie zdecydować o swoim dalszym losie. Bez oglądania się na to co zdecydowały o nich bez nich gdzieś tam w dalekim Teheranie wysokie, dzielące między sobą świat potęgi. I ta próba pozwoliła Polakom zachować narodową dumę i godność. Dała prawo uczciwie i otwarcie patrzeć sobie w oczy: „My zrobiliśmy wszystko co mogliśmy”
Historia nie umiera razem ze śmiercią świadków i bezpośrednich uczestników. Ale żeby tak było, trzeba zachowywać nie tylko archiwa, bo przecież dostęp do nich ma tylko wąski krąg specjalistów. Należy wspomagać narodową pamięć, która jest przekazywana z pokolenia na pokolenia. Z dziadów na wnuki. I tak dalej, w nieskończoność.
Wcześniej narodową pamięć przechowywała ustna twórczość ludowa. Po wynalezieniu i rozpowszechnieniu druku zaczęły tą funkcję przejmować książki. A takie ksiązki, podobnie jak rękopisy – nie spalają się. Nawet jeśli je rzucają w ogień…
Powstanie Warszawskie, które połączyło w sobie nierozerwalnie elementy tragedii i bohaterstwa, stało się monolitem i swoim olbrzymim znaczeniem dla polskiej narodowej tożsamości musiało spowodować pojawienie w polskiej literaturze utworów, które oddawały by jego emocjonalny ładunek przyszłym pokoleniom zachowującym pamięć o jego uczestnikach.
Gdy w 1974 roku na świat przyszło wydanie wierszy Anny Świrszczyńskiej „Budowałam barykadę”, od razu zostało godnie docenione przez współczesnych.
Znany polski krytyk literacki Stefan Milkowski nazwał „Barykadę” liryczną epopeją bezpośrednio porównując ją do światowej literatury klasycznej. Nie bał się wypowiedzieć odważnego porównania do najbardziej znanego utworu starożytności: „po 30 latach od upadku naszego Ilionu, dla nas Trojan pojawił się Homer w sobie Świrszczyńskiej. Homer Trojan w końcu przemówił i wypełni wieczne przeznaczenie wieszcza – oczyścił sumienie swojego narodu, pozwalając przejść nam ogólnonarodowy katharsis.”
„Ostatnie polskie powstanie”
Opłakujmy godzinę
kiedy się wszystko zaczęło,
kiedy padł pierwszy strzał.
Opłakujmy sześćdziesiąt trzy dni
i sześćdziesiąt trzy noce
walki. I godzinę
kiedy się wszystko skończyło.
Kiedy na miejsce, gdzie było milion ludzi,
przyszła pustka po milionie ludzi.
Oczywiście, wiersze Świrszczyńskiej to nie „Iliada”. Nie są napisane heksametrem (po 6 słów w wersie – przyp. tłum.). I jak napisał inny krytyk literacki Janusz Sławiński – „są bardzo ascetyczne, pozbawione ozdób”. Ale mimo wszystko „Budowałem barykadę” to epopeja. Najprawdziwsza jaka może być.
Bo w tych wierszach jest całe Powstanie Warszawskie. Od pierwszego do ostatniego dnia. Od 1-szego sierpnia kiedy to rozkazem dowództwa AK 23 tysiące powstańców (z których jako-tako uzbrojony był co dziesiąty z amunicją 2-3 dni). Kiedy tym nieostrzelanym, nieprzeszkolonym, źle uzbrojonym ludziom udało się dokonać, wydawało by się niemożliwego - podczas 4-dniowych bojów zawładnąć większością Warszawy. Choć większość strategicznych obiektów – 2 z 3 centrali telefonicznych, dworce, mosty i inne - zostało w rekach Niemców. Ale głównym uczuciem Powstańców był entuzjazm, zapał. I każdy z nich wierzył – jeszcze trochę, jeszcze ciut-ciut i zwycięstwo. Całkowite i nieodwracalne. Inaczej być przecież nie może!
Tym bardziej, że oni nie są sami. O tym krzyczą rozklejone wszędzie plakaty, na każdym z nich biegnie do ataku żołnierz. W jednej ręce trzyma on pistolet maszynowy, w drugiej flagi. Radziecką, angielską i amerykańską. Napis na plakacie dodawał warszawiakom odwagi „Nie jesteśmy sami”.
I oni wierzyli. Mieli nadzieję, że już zaraz… albo wyląduje w Warszawie Brygada Spadochronowa gen. Sosabowskiego z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, albo przez Wisłę wedrą się czołgi 1-szego Frontu Białoruskiego, którym dowodził nie kto inny jak Konstanty Rokossowski, Polak z pochodzenia. Czyż zostawi swoich na odstrzał? Nie zostawi!
Czytaliśmy dziś gazetkę – mówił ślusarz,
Cały świat idzie nam na pomoc,
Za tydzień wszystko się skończy, moja stara ma
Imieniny, zapraszam
cały dom na święto
- mówił ślusarz.
Jednak Brygada Spadochronowa nie wylądowała. Od 5-tego sierpnia Niemcy otrzymawszy, również z zachodniego frontu posiłki, przeszli do ataku i pod osłoną lotnictwa, czołgów, ciężkiej artylerii zaczęli metodycznie – dom za domem, ulica za ulicą - szturmować bronione przez powstańców oddzielne, izolowane od siebie dzielnice miasta. („Po nalocie”)
Radzieckie czołgi doszły do prawego brzegu Wisły ku wysadzonym mostom dopiero 14 września, kiedy hitlerowcy kontrolowali już opór w warszawskich dzielnicach. Los Powstania był praktycznie przesądzony. („To już koniec”)
2 października Komendant Główny Armii Krajowej generał Komorowski podpisał kapitulację (obowiązującą od godz. 20-tej! – tłum.). 17 tysięcy powstańców otrzymując status jeńców wojennych, trafiło do niemieckich obozów. Przez podwarszawski obóz przejściowy w Pruszkowie przeszło 550 tysięcy ludzi – wszyscy mieszkańcy polskiej stolicy, którzy przeżyli Powstanie. 60 tysięcy z nich trafiło do obozów koncentracyjnych, 150 tysięcy do robót przymusowych w Niemczech.
Ale najstraszniejsze były myśli, z bólem i goryczą pulsujące w każdej polskiej głowie – „Czyżby to już? Czyż to wszystko było daremne? I 10 tysięcy poległych powstańców, i 6 tysięcy zaginionych bez wieści, i ponad 200 tysięcy ofiar cywilnej ludności?... Wszystko bez sensu?!!
Baliśmy się budując pod ostrzałem
barykadę.
Knajpiarz, kochanka jubilera, fryzjer,
wszystko tchórze.
Upadła na ziemię służąca
dźwigając kamień z bruku, baliśmy się bardzo,
wszystko tchórze -
dozorca, straganiarka, emeryt.
Upadł na ziemię aptekarz
wlokąc drzwi od ubikacji,
baliśmy się jeszcze bardziej, szmuglerka,
krawcowa, tramwajarz,
wszystko tchórze.
Upadł chłopak z poprawczaka
wlokąc worek z piaskiem,
więc baliśmy się naprawdę.
Choć nikt nas nie zmuszał,
zbudowaliśmy barykadę
pod ostrzałem.
barykadę.
Knajpiarz, kochanka jubilera, fryzjer,
wszystko tchórze.
Upadła na ziemię służąca
dźwigając kamień z bruku, baliśmy się bardzo,
wszystko tchórze -
dozorca, straganiarka, emeryt.
Upadł na ziemię aptekarz
wlokąc drzwi od ubikacji,
baliśmy się jeszcze bardziej, szmuglerka,
krawcowa, tramwajarz,
wszystko tchórze.
Upadł chłopak z poprawczaka
wlokąc worek z piaskiem,
więc baliśmy się naprawdę.
Choć nikt nas nie zmuszał,
zbudowaliśmy barykadę
pod ostrzałem.
Nie, nie były daremne te 63 dni kiedy Warszawa, zostawiona sam na sam przeciw wojskom Wehrmachtu, oddziałom SS i policji, walczyła tylko dzięki temu, że każdy Powstaniec wypełniał swój obywatelski i żołnierski dług „ponad ludzkie możliwości”. Oni robili wszystko co mogli. I więcej. Żeby patrzeć otwarcie patrzeć w oczy nie tylko sobie nawzajem, ale i swoim dzieciom i wnukom.
I o tym są wiersze Homera Powstania Warszawskiego – Anny Świrszczyńskiej. O męstwie najzwyklejszych ludzi. Aptekarza, szewca, spekulantki, konduktora, chłopca z zakładu poprawczego. Którzy się bali, którzy odczuwali zwyczajny, ludzki strach. Mimo to zbudowali swoją barykadę. Pod obstrzałem. Chociaż nikt ich do tego nie zmuszał…
Swój obowiązek „ponad ludzkie możliwości” wypełnili nie tylko dorośli mężczyźni, ale i kobiety, których w warszawskich oddziałach było ponad 4 tysięcy. Nie tylko one. Walczyli i nastolatki, i nawet dzieci. Ten „mały, mała i jeszcze mniejszy”. Według wspomnień uczestników najmłodszy Powstaniec miał… 8 lat. (Witold Modelski mając niespełna 12 lat zasłużył na Krzyż Walecznych i stopień kaprala (czasu wojny) - tłum.)
Właśnie takim podrostkom Powstania, na Podwalu Starego Miasta w 1983 postawiono Pomnik Małego Powstańca.
A 9 lat wcześniej swój osobisty pomnik dzieciom Warszawy’1944 wystawiła przejmującymi wersami Anna Świrszczyńska:
Kiedy zaczął rano ustawiać w bramie
butelki z benzyną,
stróż klął jak wściekły.
Szczeniak
wywalił mu język do pasa.
Wieczorem przynieśli go żołnierze,
podpalił czołg.
Stróż klął już ciszej kopiąc na podwórzu
mały dołek dla szczeniaka.
„Budowałam barykadę” to nie tylko zbiór wierszy. To prawdziwy pomnik. I nie tylko warszawskim Gawroszom[Gavroche’om].
To pomnik wszystkich tych którzy kochali życie, chcieli i mogli być szczęśliwymi. Ale wielu tysiącom z nich to nie było dane. Dlatego, że bardziej od swojego życia kochali oni swoją Ojczyznę. Polskę. Za szczęście i wolność której przyszło im polec na barykadach Powstania. („Kiedy umiera żołnierz”)
Wielu z nich było sądzone umrzeć. Czasem dlatego, że nikt nigdy nie uczył ich strzelać do żywych ludzi. Nawet jeśli ci ludzie to wrogowie, którzy przyszli na twoją ojczystą ziemię, aby zabijać twoich rodaków, twoich bliskich. I ciebie.
Miał piętnaście lat,
był najlepszym uczniem z polskiego.
Biegł z pistoletem
na wroga.
Zobaczył oczy człowieka,
powinien był strzelić w te oczy.
Zawahał się.
Leży na bruku.
Nie nauczyli go
na lekcjach polskiego
strzelać w oczy człowieka.
był najlepszym uczniem z polskiego.
Biegł z pistoletem
na wroga.
Zobaczył oczy człowieka,
powinien był strzelić w te oczy.
Zawahał się.
Leży na bruku.
Nie nauczyli go
na lekcjach polskiego
strzelać w oczy człowieka.
Oni umierali. Na barykadach, pod ostrzałem, pod bombami. W piwnicach walących się domów, które w każdej chwili mogły zmienić się ze schronów w zbiorowe groby. („W schronie czekając na bombę”)
Umierali nie tylko od kul i bomb. W szpitalach – nie, żeby katastrofalnie brakowało, a po prostu nie było żadnych lekarstw. I nie tylko lekarstw. Najzwyklejszej pitnej wody nie było. Wodociągi nie działały. Warszawiacy drążyli studnie. Ale one nie wystarczały. Na wodę trzeba było czekać w wielogodzinnych kolejkach. W mieście zaczynało brakować jedzenia…
A dla niektórych szklanka… Parę szklanek mleka były na wagę życia i śmierci.
Dziecko ma dwa miesiące.
Doktor mówi:
umrze bez mleka.
Matka idzie cały dzień piwnicami
na drugi koniec miasta.
Na Czerniakowie
piekarz ma krowę.
Czołga się na brzuchu
wśród gruzów, błota, trupów.
Przynosi trzy łyżki mleka.
Dziecko żyje
godzinę dłużej.
Doktor mówi:
umrze bez mleka.
Matka idzie cały dzień piwnicami
na drugi koniec miasta.
Na Czerniakowie
piekarz ma krowę.
Czołga się na brzuchu
wśród gruzów, błota, trupów.
Przynosi trzy łyżki mleka.
Dziecko żyje
godzinę dłużej.
pamięci Stanisławy Świerczyńskiej
(„Żyje godzinę dłużej”)
Na warszawskich barykadach latem’44 ginęli nie nasi dziadowie i pradziadowie. Może i dlatego trudno nam zrozumieć co dla każdego Polaka znaczy to Powstanie. Ale zrobić ten krok w stronę zrozumienia ( i wzajemnego zrozumienia!) nie tylko można, ale i trzeba. Tym bardziej, że to nie jest takie trudne.
A do tego trzeba tylko wyskoczyć z kręgu bieżących, tylko wydających się bardzo ważnymi spraw, podejść do najbliższej biblioteki i zapytać o dwa stare numery „Inostranki” z 1973 i 1989 roku. 7 stron w jednym czasopiśmie, 11 w drugim. Na każdej z nich wiersze Anny Świrszczyńskiej. W każdej ich linijce – Powstanie Warszawskie. Jedna z największych tragedii naszej… Naszej wspólnej historii.
Konstantin Kuczer, Petrozavodsk
Więcej o Annie Świrszczyńskiej i jej wiersze :
Tłumaczenie: Witek
„Кто стал Гомером Варшавского восстания? Анна Свирщиньская”
Варшавское восстание. Для нас, русских, - один из эпизодов новейшей истории. Хотя, умом мы, конечно, понимаем, что это – не просто эпизод, а одна из величайших трагедий Второй мировой войны. И она не ограничивается территорией Варшавского муниципального округа. Или государственными границами Польши. Трагедия – она для всех трагедия. Чужого горя, вообще-то не бывает.
Всё так. Но умом – это одно. А когда кровоточит душа… Совсем другое. В 1957 году известный польский военный историк – генерал Ежи Кирхмайер написал, имея в виду не только себя, но и всех своих соотечественников – «Варшавское восстание жжет нас, как открытая рана».
Но Восстание – не только трагедия. Одновременно это и героическая попытка, которой польский народ пытался самостоятельно решить свою дальнейшую судьбу. Без оглядки на то, что решили без них. Где-то там, в далеком Тегеране. Высокие договаривающиеся стороны. И эта попытка позволила полякам сохранить их национальное достоинство и дала право честно и открыто смотреть в глаза друг другу: «Мы сделали всё, что смогли».
История не умирает вместе со смертью её свидетелей и непосредственных участников, её творцов. Но для того чтобы это произошло, необходимо сохранить не только архивы, с которыми, как правило, работает узкий круг специалистов. Должна остаться народная память, которая передается от одного поколения другому. От предков – потомкам. А от тех – уже их потомкам. И так – до бесконечности.
Раньше народная память сохранялась в устном народном творчестве. С изобретением печатного станка ему на смену пришли книги. А они, как и рукописи, – не горят. Даже если их в костер бросают.
Варшавское восстание, сплавившее в единый нераздельный монолит трагическое и героическое, его значимость для национального польского самосознания сделали вопросом времени появление в польской литературе произведения, эмоциональный накал и насыщенность которого в полной мере смогли бы передать следующим поколениям сохранившуюся память его участников.
Это время пришло в 1974-ом, когда свет увидела книга стихов Анны Сверщиньской – «Я строила баррикаду», сразу же и по достоинству оцененная её современниками.
Известный польский литературовед Стефан Мильковский назвал «Баррикаду» лирическим эпосом, проведя прямую параллель между её стихами и классикой мировой литературы. Он не побоялся взять на себя ответственность и во всеуслышание сказать, что «через тридцать лет после гибели нашего Илиона для нас, как и для троянцев, явился Гомер в лице Сверщиньской. Гомер троянцев, наконец, заговорил и выполнил вечное предназначение поэта – очистил совесть своего народа, позволив нам ощутить общенародный катарсис»:
Будем оплакивать
час, когда все началось.
Час, когда прозвучал первый выстрел.
Будем оплакивать те шестьдесят три дня
и шестьдесят три ночи сраженья.
И час,
когда все закончилось.
Когда на место, где жил миллион людей,
пришла пустота по миллиону людей.
(„Последнее польское восстание” )
Конечно, стихи Свирщиньской – не «Илиада». Написаны они не гекзаметром. И, как сказал другой польский литературовед, Януш Славиньский – «они необычайно аскетичны, лишены всякого украшательства». Но при всём при том «Я стpоила баррикаду» – эпос. Самый, что ни на есть настоящий.
Потому что в этих стихах – всё Варшавское восстание. От первого до последнего дня.
От 1-го августа, когда по решению руководителей Армии Крайовой началось Восстание и 23-м тысячам повстанцев, из которых вооружены были чуть более десяти процентов, и те – обеспечены боеприпасами на 2-3 дня… Когда этим необстрелянным, необученным, плохо вооруженным людям удалось сделать, казалось бы невозможное, – в результате упорных четырехдневных боев овладеть большей частью Варшавы.
Да, большинство стратегически важных объектов – две из трёх телефонных станций,аэродромы, вокзалы, мосты – оставались в руках немцев. Но главным чувством повстанцев было – воодушевление. И каждый из них верил – ещё немного… Ещё чуть-чуть! И победа, окончательная и бесповоротная, будет за ними. По-другому и быть просто не может!
Тем более – они не одни. Об этом говорили и расклеенные по всему городу плакаты, на каждом из которых бежал в атаку солдат. В левой руке он держал автомат, в реальности имевшийся хорошо, если у одного из трех десятков повстанцев, а правой – сжимал знамена. Советское, английское и американское. Надпись на плакате ободряла варшавян – «Мы не одни!».
И они верили этому. Надеялись, что вот-вот… Или в Варшаве высадится Польская парашютная бригада из состава Польских вооруженных сил на Западе. Или через Вислу рванут танки 1-го Белорусского фронта, которым командует не кто-то там, а Константин Рокоссовский. Поляк по национальности. Не бросит же он своих на произвол?.. Не бросит!
– Читали сегодня газетку, – говорит слесарь, –
весь мир идет нам на помощь,
через неделю все кончится, у моей старухи
именины, я приглашаю
весь дом на праздник,
– говорит слесарь.
(Порадуемся)
Но парашютная бригада так и не высадилась. С 5-го августа немцы, получившие, в том числе и с Западного фронта, подкрепления, перешли в наступление и под прикрытием авиации, танков, тяжелой артиллерии начали методично – дом за домом, улицу за улицей – штурмовать находившиеся в руках восставших отдельные, изолированные друг от друга участки города.
Из груды рухнувших стен
торчит в небо
серая, как стена,
рука с пятью пальцами.
(„После налета”)
Русские танки вышли на правый берег Вислы, к взорванным немцами мостам, 14 сентября, когда гитлеровцы уже локализовали восстание и с боем брали последние очаги сопротивления в варшавских пригородах. В Чернякуве и на Жолибоже. Судьба восстания была практически решена.
В ту ночь
все поняли, что конец.
Не осталось воды
и сил, чтобы воду искать,
три дня
как нет ни ложки ячневой каши,
бинты
смердят гноем и кровью,
глаза, неделю не спавшие,
закрываются даже
на боевом посту, под обстрелом,
ноги, волочившиеся по каналам,
тяжелы как камни,
пустой пистолет
падает из рук.
И поэтому, услышав на рассвете
грохот вражеских танков, идущих в очередную атаку,
поняли, что это конец.
Эту атаку
уже не отобьют.
(„Это уже конец”)
2-го октября командующий Армии Крайовой – генерал Комoровский подписал капитуляцию. 17 тысяч повстанцев, получивших статус военнопленных, попали в немецкие лагеря. Через находившийся недалеко от Варшавы лагерь в Прушкове прошли и все 550 тысяч жителей польской столицы, оставшиеся в живых после Восстания. 60 тысяч из них ждали концентрационные лагеря, 150 тысяч – принудительные работы в Германии.
Но страшнее всего этого были мысли, болью и горечью пульсирующие в каждой польской голове – Что, неужели?.. Неужели всё было напрасно? И 10 тысяч погибших повстанцев… Зря? А 6 тысяч пропавших без вести? Тоже?! А более чем двухсоттысячные жертвы среди гражданского населения?..
Он идет в неволю, словно тащит
на себе тела своих парней.
Он считает, шепотом считает
восемнадцатилетние имена,
очи матерей глядят в него.
— Твой сын погиб в бою за баррикаду,
которой нет, в бою за дом,
который рухнул и распался в прах.
Твой сын погиб в бою за тот квартал,
которого не существует.
За эти кирпичи, песок и пыль
отдали они свои тела живые.
Я их вел на смерть,
и я живу.
Немцы говорят: Быстрей, поручик,
быстрей шагай в неволю.
А он быстрей не может, он ведь тащит
тела своих парней.
(Разговор с матерями)
которой нет, в бою за дом,
который рухнул и распался в прах.
Твой сын погиб в бою за тот квартал,
которого не существует.
За эти кирпичи, песок и пыль
отдали они свои тела живые.
Я их вел на смерть,
и я живу.
Немцы говорят: Быстрей, поручик,
быстрей шагай в неволю.
А он быстрей не может, он ведь тащит
тела своих парней.
(Разговор с матерями)
Нет, не были напрасными эти 63 дня, когда Варшава, оставленная один на один с войсками Вермахта, частями полиции и СС,сражалась только благодаря тому, что каждый повстанец выполнял свой гражданский и воинский долг «сверх обычных человеческих возможностей». Они сделали всё, что могли. Чтобы потом прямо и открыто смотреть в глаза не только друг другу. Но и своим потомкам.
И об этом тоже стихи Гомера Варшавского восстания – Анны Свирщиньской. О мужестве самых обычных людей. Аптекаря, портнихи, спекулянтки, кондуктора трамвая, мальчишки из исправительной колонии. Тех, которые «все из трусливого десятка». Которые боялись. И им «было страшно по-настоящему». Но они построили свою баррикаду. Под обстрелом. Хотя их никто не заставлял…
Свой долг «сверх обычных человеческих возможностей» тогда, в августе-сентябре 1944-го, выполнили не только взрослые мужчины и женщины, которых в варшавских отрядах Армии Крайовой было более 4-х тысяч. Не только они. Но и подростки. И даже дети. Те, которые «мал, мала и ещё меньше». По воспоминаниям участников Восстания самому маленькому повстанцу было… 8 лет.
Именно им, пацанам Восстания, у стены Старого Мяста (Старого Города) в 1983 году установлен памятник Маленькому Повстанцу. А за девять лет до этого свой личный монумент детям Варшавы 44-го отлила стихотворными строчками Анна Свирщиньская:
Когда утром он стал расставлять в подворотне
бутылки с бензином,
дворник ругался как бешеный.
Щенок
показал ему длинный язык.
Вечером принесли его солдаты,
он поджег танк.
Дворник, ругаясь потише, копал во дворе
небольшую яму для щенка.
(Щенок)
«Я строила баррикаду» - не просто книга стихов. Это, действительно, настоящий памятник. И не только им, варшавским Гаврошам 44-го.
Всем тем, кто любил жизнь, хотел быть и мог бы стать счастливым. Но многие тысячи из них - не стали. Потому что больше жизни они любили свою Родину. Польшу. За счастье и свободу которой им было суждено умереть на баррикадах Восстания.
Возле его носилок
я стала на колени
куртку его целовала
говорила: ты такой красивый
можешь дать столько счастья
не знаешь сам сколько счастья
ты будешь жить мой красивый
мой храбрый.
Он улыбался и слушал
веки его слипались
он не знал что слова такие
говорят солдату
только когда он умирает.
(„Когда солдат умирает”)
Многим из них было суждено умереть… Иногда просто потому, что никто и никогда не учил их стрелять в живых людей. Даже если эти люди - враги, которые пришли на родную для тебя землю, чтобы убивать твоих родных… Близких. И тебя.
Ему было пятнадцать лет,
он был первый на уроках польского.
Он бежал с пистолетом
на врага.
Он увидел глаза человека,
он должен был выстрелить в эти глаза.
Заколебался.
Лежит на мостовой.
Не научили его
на уроках польского
стрелять в глаза человека.
(Глаза человека)
Они умирали. На баррикадах, под обстрелами, бомбежками. В подвалах рушащихся зданий, которые в любую минуту могли превратиться из убежища в братскую могилу.
Гибли не только от пули или снаряда. Но и потому, что в госпиталях не то, чтобы катастрофически не хватало, а не было… Просто не было лекарств! И не только их. Самой обычной, чистой питьевой воды – тоже не было. Водопровод не работал. Варшавяне рыли колодцы. Но и они не спасали. За водой приходилось выстаивать многочасовые очереди.
В городе заканчивалось продовольствие…
А для кого-то стакан… Пара стаканов молока были вопросом жизни и смерти.
Ребенку два месяца.
Доктор сказал:
без молока он умрет.
Мать пробирается целый день подвалами
на другой конец города.
В Чернякуве
у пекаря есть корова.
Мать ползет на брюхе
среди развалин, грязи и трупов.
Приносит три ложечки молока.
Ребенок живет
часом дольше.
(„Часом дольше”)
Памяти Станиславы Сверчиньской)
Доктор сказал:
без молока он умрет.
Мать пробирается целый день подвалами
на другой конец города.
В Чернякуве
у пекаря есть корова.
Мать ползет на брюхе
среди развалин, грязи и трупов.
Приносит три ложечки молока.
Ребенок живет
часом дольше.
(„Часом дольше”)
Памяти Станиславы Сверчиньской)
Да, на варшавских баррикадах в августе-сентябре 44-го, гибли не наши деды и прадеды. Может, в том числе и поэтому, нам тяжело понять, что для каждого поляка значит это Восстание. Но сделать такой шаг в направлении понимания (и взаимопонимания!) не только можно, но и нужно. Тем более, это - совсем не сложно.
И надо-то всего… Выкроить от круговерти текущих, иногда только кажущихся важными дел, ненужной суеты и хлопот какую-то толику времени, заскочить в ближайшую библиотеку и спросить два старых номера «Иностранки». За 1973 и 1989 год. 7 страниц в одном журнале, 11 – в другом. Но на каждой из них – стихи Анны Свирщиньской. В каждой строчке которых – Варшавское Восстание. Одна из величайших трагедий нашей… Нашей общей истории.
Константин Кучер
- witas - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
3 komentarze
1. Witas
dziękuję. Do każdego uczciwego człowieka przemawia heroizm cywilnych obrońców Warszawy.
Tej pamięci nikt nie zbruka, nikt nie zhańbi. Zaden politruk, żaden zadaniowany historyk czy publicysta.
"Choć nikt nas nie zmuszał,
zbudowaliśmy barykadę
pod ostrzałem."
nikt ich nie zmuszał, Oni nie pytali, czy mają walczyć, dlaczego i dla kogo.
Smutne pytanie zostaje o jakość dzisiejszego społeczeństwa, które kopie rowy i morduje słowem to, co dla Powstańców było wartością wyższą od życia - Wolna Polska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. > Maryla
o co chodzi z tymi rowami ?
A porządnych Rosjan znam bardzo wielu - np. cytat jednego spod tego tekstu:
"Меня всегда восхищал подвиг польских повстанцев, вышедших осенью 1944 года против механизированной громады и мощи германского рейха. Некоторые историки говорят, что повстанцы надеялись на помощь Красной Армии. Я в этом сомневаюсь! Ведь никакой договрённости с Красной Армией не было! Вывод: большинство польских повстанцев выступали, уверенные в своей гибели на поле брани. Повстанцы не захотели быть быдлом! Вот в чём героический трагизм их подвига!
Весьма знаменательно, что конец польского выступления повстанцев совпал с 5-ой годовщиной другой трагической даты, когда 17 сентября 1939 года трусливые шкурники, сидевшие за Кремлёвской стеной, ударили в спину гибнувшего польского сопротивления Гитлеру. В истории не много найдётся примеров столь омерзительного удара в спину обескровленному витязю. Польское сопротивление уже гибнет! Чего же дальше? И тут раздаётся приказ Сталина:Вперёд! И Красная Армия начинает добивать раненого польского воина. Чему может научить такая война? Какой пример получили красноармейцы? Пример позорный: наши бойцы увидели, что Красная Армия - это просто-напрасто каратели. И мне стыдно.
Но я восхищаюсь поляками!
Jak nie znasz krzesełek - dobry translator - http://www.translatica.pl/
pozdrawiam
3. porządnych Rosjan znam bardzo wielu
ja też :) a krzesełka tez znam, ale przyda się dla tych, co nie znają.
Rowy - polityka medialna ogłupiająca społeczeństwo. A że społeczeństwo daje sie ogłupiać, to kopane rowy coraz głębsze. Polityka historyczna mediów i rządzących w roku rocznic zwycięstw -
KATASTROFA. Zniechęcaja młodych, których nikt nie uczy historii Polski , nie informują , dezinformują.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl