IDZIE CZARNA SOTNIA. TYM RAZEM Z ŻYDAMI PRZECIW AZJATOM (Rolex)

avatar użytkownika Lancelot

Uwielbiam czytać różne analizy, a zwłaszcza te dokonane przez zawodowych dziennikarzy, bo mi to zwyczajnie poprawia humor. Samoocena mi rośnie, choć nie mogę się nie poddać przykremu wrażeniu, że znakomita część zawodowej dziennikażerii prędzej polegnie, niż zgodzi się na normalny rynek medialny w Polsce, na wzór tych zachodnich. Wolna konkurencja? Bez zleceń na polityka? Bez pleców? Bez służb? Trzeba się starać? Doskonalić? Łeee... No dobrze, ale zostawmy departament prasowy i przenieśmy się do realu. A w realu coraz gęściej. Funkcjonariusze, spodziewając się kłopotów, wyciągają z kieszeni kartę zagrożenia Tejkowszczyzną. Wzorują się na udanym wiście środowiska Gazety Wyborczej z lat dziewięćdziesiątych, która wylansowała pana, zwanego w mojej rodzinnej Łodzi Tejkowerem, byłego funkcjonariusza służb, przyjaciela rodu i zawodowego prowokatora. Już wkrótce zapewne doczekamy się jakiegoś antysemickiego ekscesu, którego celem będzie pokazanie opinii Zachodu, po raz kolejny w dziejach, że dla „postawienia tamy” budzeniu się Polaków potrzeba służb specjalnych Rosji, bo czarna sotnia zaleje sztetle. Organizacja Przestępcza, założona, kontrolowana i dyrygowana przez tych funkcjonariuszy, którzy zaprojektowali Polsce Czerwiec, Marzec i dwa Grudnie, nie cofnie się przed niczym, włączając w to rozwiązania siłowe, bo widzi istotne i realne zagrożenia. Stąd biorą się pohukiwania o „szaleństwie”, „zagrożeniu”, „niebezpieczeństwie” z którymi niesie się po Polsce zapach obsikanych nogawek, co akurat cieszy. Typowe zachowanie kryminalnego marginesu w obliczu groźby restytucji normalności. A jest szansa na normalność i wynika ona bynajmniej nie z trafności rożnych analiz, o których na wstępie (pierwszy akapit :) Otóż polskie społeczeństwo nie jest społeczeństwem typu Zachodniego, bo jest to społeczeństwo traumy, czego nie będę rozwijał, niezorientowanym polecam cokolwiek o historii ostatniego wieku. I w takim społeczeństwie, w czasach małych stabilizacji, życiu politycznemu przewodzą dwie grupy. Jedna, która się nie boi, bo jest częścią składową kryminalnej mniejszości, cywilizacyjnego odpadu, który „wygrał” pierwsze wybory w 1947 dzięki wsparciu z Azji i od tego czasu wygrywa, a jak przegra, to zabija, i druga, która nie ma nic do stracenia, bo wie, że w państwie kryminalistów czeka ich jeśli nie fizyczna likwidacja, to życie na absolutnym marginesie. I dla tej drugiej grupy celem zastępczym, w przypadku niemożności dokonania kontrrewolucji, jest niedopuszczenie, by szeregi bolszewików krzepły, a życie upływało im na radosnych zbytkach. Przywołując Piłsudskiego: „Jeśli mam być wojna, to podpalcie świat”, bo w naszym położeniu i przy naszej słabości tylko podpalenie świata pozwala nam wgrywać punkty potrzebne na przyszłość. Jakie punkty? Ważne. Dla przykładu podpalanie komitetów niosło po fali represji falę odwilży, bo lokalne kacyki nabierały wiedzy o bolesnej powadze odległość pomiędzy gałęzią sznurem i ziemią. Insurekcja Kościuszkowska nie uchroniła kraju przed rozbiorami, przed zbyt ostentacyjną kolaboracją jednak tak, bo kandydaci na kolaborantw dostrzegli, że rosyjski lub pruski korpus potrzebuje czasu na odbicie miasta z rąk buntowników i może się nie udać przeczekać w szafie. Ponieważ w dzisiejszej Polsce partia kryminalna (można ją też określić mianem partii Azji) ma mniej więcej tylu najętych hunwejbinów, ilu obywateli liczy sobie obóz Europejski (w sensie: nie-azjatycki, pielęgnujący dorobek łacińskich wieków) o wygranej zawsze będzie decydowała (tak od 1947 roku) machloja na urną, te parę procent głosów przywiezionych autokarami, głosujących w kilku okręgach, etc... I jedyna szansa, by zerwać tę spiralę niemożności to zmobilizować te trzecią siłę. Bo w Polsce jest trzecia siła, i jest to siła największa, bo obejmująca około 50% uprawnionych do głosowania w wyborach powszechnych. To jest milcząca większość. To ją Hitler określił jako „najinteligentniejszy” naród w Europie. To są mistrzowie świata w przetrwaniu i kamuflażu. Ta milcząca większość nie reprezentuje etosu charakteryzującego elity, jest daleka od epatowania patriotyzmem, chociaż patriotyczna jest; nie aspiruje do roli warstwy rządzącej. Zazwyczaj siedzi cicho. Wkracza na dziejową scenę rzadko, ale jeśli już wkracza, to ją przemeblowuje skutecznie. Do tej grupy, i pod jej potrzeby, należy konstruować strategię odbicia Polski z kryminału, bo strategia poprzednia – przeciąganie z obozu kryminalnego, okazała się nieskuteczna. Trochę to tak, jakby uznać, że uśmiechając się do rabusia uratuję część dobytku. Błąd polegał na nieoszacowaniu wzajemnych uwikłań bandyckiej siatki. Otrzeźwienie przyszło z zapoznaniem faktu, że do zwietrzałego mordu założycielskiego PRL-u – Katynia, którego złączeni omertą sprawcy odeszli w drodze naturalnej wymiany pokoleń, do mordu założycielskiego III RP – zabójstwa ks. Popiełuszki, Zycha, Suchowolca (zdaje się, że fundamentem miał być Jan Paweł II) oraz zabójstwa Papały (co stanowiło przypomnienie o sile układu) dołączył kolejny solidny fundament – Smoleńsk, którego spoiwo jest szczególnie silne i jego powstanie jest jedną z największych korzyści kryminalnych z tej tragedii płynących. Szczęśliwie kryminaliści mają jedną cechę, która sprawia, że pomimo wysiłków świat nie wygląda tak, jakby chcieli. Wielki Stalin nie wziął udziału w równie wielkiej paradzie zwycięstwa, bo wiedział, że de facto jest to parada przyszłej klęski. Jest coś w umyśle kryminalisty jakiś defekt, brak mądrości nawet przy zasobach sprytu, a w niektórych – rzadkich przypadkach, intelektu, który pozwala zniszczyć miasta wolnych ludzi, a nie pozwala skutecznie zbudować idealnego więzienia. Dlatego i tym razem wszystko się rozjechało. Miała być międzynarodowa komisja, śledztwo w świetle jupiterów, bo smoleński „montaż” miał być idealny właśnie. Zabrakło tych kilkudziesięciu metrów, a w zasadzie było o te kilkadziesiąt za dużo, pilot był zbyt sprawny, być może nie ufał światłom sygnalizującym „początek pasa”, w każdym razie świat nie wierzy i – co dla nas istotniejsze, nasza milcząca większość też nie zieje wiarą i zaufaniem. I te, płynące pomimo akcji dezinformacyjnej, dowody na s p i e p r z e n i e roboty są dla naszego „Stanu Trzeciego” i dzwonkiem alarmowym i informacją, że Azja słabuje, i że być może warto z tej słabości skorzystać. Pamiętajmy, milcząca większość to jedna z najinteligentniejszych milczących większości na świecie, i jak byśmy się nie podśmiewali z pozornej nieporadności, apatii i nieznajomości świata naszego „prowincjusza”, to dzięki niemu trwamy. Ten milczący olbrzym nie potrzebuje wiele; nauczył się żyć pod okupacją, więc i pod tą, fiskalną okupacją złodziei sobie radzi. Domy rosną razem z dziećmi i wnukami, a przed wścibskim okiem urzędnika ratuje gospodarka wymiany dóbr i usług. Czasami orczyk. Ale ten olbrzym również wymaga. Wymaga nieprzekraczania granicy poza którą on nie może realizować swoich niewybujałych ambicji. A katastrofa finansowa, którą właśnie konstruują Azjaci będzie oznaczała kres tych skromnych nadziei i planów, i tragedię dla milionów rodzin. To będzie tragedia córki, zięcia, wnuków. A jeśli tak, to ja Azjatom zaczynam współczuć, bo ja znam trochę polską prowincję i wiem, że przy zamachu na najświętsze jej dobro – rodzinny majątek, będzie po staropolsku, z wbijaniem na pal, bo tego wam, przyszli wafle spod celi, „milczący” nie wybaczą. I ta świadomość staje się powszechna; azjatyckie think tanki już to dostrzegły i stąd te histeryczne piski, rozwody, rozpady, odejścia. Stąd karta antysemicka (wyciągana zawsze, kiedy już nic nie można wyciągnąć). Widmo wciąż krąży nad światem, ale ciągnie się za tym widmem trupi swąd... Goodbye Lenin! Jak zwykle Rolex jest niezawodny w formułowaniu swoich celnych spostrzeżeń i analiz wielki szacunek Rolexie

3 komentarze

avatar użytkownika spiskowy

1. dobry wpis

Czas pokaze.
Jestesmy w ciekawych czasach.

Ludzi stworzono by sie kochali. Przedmioty by je uzywac. Swiat dzis jest w chaosie, bo ludzie kochaja przedmioty a drugiego czlowieka uzywaja jak przedmiot.

avatar użytkownika MoherowyFighter

2. Rycerzu,

dlatego należy być blisko z ludem, nim nie pogardzać, się z nim przyjaźnić, pomagać jemu itd. On swojego skrzywdzić nie pozwoli. A ma większą siłę niż cała armia tych kryminalistów w białych kołnierzykach. Tak czasami myślę, że zwykły, prosty człowiek na wsi ma więcej oleju w głowie niż te wszystkie utytłane (pardon - utytułowane) jajogłowe bubki.

avatar użytkownika Lancelot

3. MF

Jak najbardziej czyli jak mawiał ks. Tischner jest to jedna z prawd tzn ta święta prawda. Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/