Sporo osób pisze i mówi, także na tym forum, że rządy Platformy Obywatelskiej to dla Polski jedno wielkie pasmo nieszczęść. Władza zamiast koniecznymi reformami gospodarczymi, pod parasolem przyjaznych mediów zajmuje się działaniami PR-owskimi, które - co trzeba przyznać - opanowano niemal do perfekcji. Wielu ekonomistów zaczyna już jednak na szczęście dostrzegać, jak zgubne dla polskiej gospodarki są pozorowane działania grupy, która nazywa siebie cynicznie „liberałami”. W dyskusji słusznie coraz więcej czasu poświęca się obecnemu zadłużaniu kraju w tempie szybszym niż za sławetnych rządów Edwarda Gierka, wskazując, że tak jak wtedy musi to doprowadzić do krachu finansów państwa. W morzu uwielbienia dla ekipy Donalda Tuska, pojawia się jednak coraz więcej wirów i niepogody, a przytomni analitycy zaczynają otwarcie mówić, że wcale nie jest tak pięknie jak chciałby to widzieć pan premier.
Po Tusku nie zostanie nic... ( Firmus Piett )
Maryla, pon., 20/09/2010 - 15:31
Jest jednak dziedzina, w której rządy Donalda Tuska powodują spustoszenia większe niż nawet w finansach publicznych. Tą sferą totalnego upadku jest polska kolej. Trzeba sobie bowiem powiedzieć jasno – takiej zapaści jaką mamy obecnie w branży, nie było jeszcze nigdy. W sytuacji, kiedy wszyscy nasi sąsiedzi rozwijają przewozy i infrastrukturę kolejową (np. Rosja wdraża obecnie wielki plan inwestycji kolejowych warty 10 mld dolarów rocznie), nasi decydenci doprowadzili sieć do stanu w wielu miejscach bliskiemu śmierci technicznej. Stale też ubywa połączeń pasażerskich, których obecnie jest najmniej od 1989 roku (dla naświetlenia sytuacji – Czesi uruchamiają 6 tys. połączeń dziennie, Polacy zaledwie niecałe 4 tysiące a nasz zachodni sąsiad ponad 50 tysięcy połączeń na dobę). Kolej, nawet w wakacje przestała dojeżdżać na Mazury ( na przykład w tym sezonie do Olsztyna nie dojeżdżał ani jeden sezonowy, nocny pociąg), w Bieszczady, Roztocze, a kolejne linie planowane są do zamknięcia. Ubywa także połączeń między największymi miastami. Jeszcze kilka lat temu, z Warszawy do Krakowa pociągi ekspresowe i IC jeździły co godzinę, dziś nawet w tej relacji jest dwugodzinna przerwa w ciągu dnia. Podobnie w innych kierunkach, prawie nie ma tez skomunikowań – bo po prostu nie ma się na co przesiąść. Tymczasem jedynym pomysłem zarządców z PO i PSL na funkcjonowanie, jest dalsze zamykanie szlaków i likwidacja kolejnych połączeń. Wycinane są one na oślep (bez uwzględniania frekwencji), stale też rosną ceny biletów, które obecnie należą (po uwzględnieniu siły nabywczej pensji) do najwyższych w Europie.
W efekcie rzezi połączeń międzywojewódzkich, która nastąpiła z powodu fatalnie przeprowadzonego „usamorządowienia” Przewozów Regionalnych, oraz stałych podwyżek opłat za bilety, notorycznych spóźnień powstałych na skutek błędnie ułożonych rozkładów, przewozy PKP Intercity w ciągu rządów PO spadły o blisko 30%. W 2007 roku pociągami pospiesznymi (wtedy jeszcze w PR) przewieziono ok. 50 mln pasażerów, a z usług PKP Intercity skorzystało ponad 12 milionów osób. Dziś, na skutek „reform” (i nieudolnego zarządzania przez osoby z nadania władzy), z takich połączeń ponadregionalnych, skupionych obecnie wyłącznie w bankrutującym PKP Intercity, do końca roku skorzysta tylko ok. 45 mln osób. Zaledwie 3 lata „specjaliści” związani z obozem rządzącym potrzebowali aby dochodową firmę zamienić we własny cień, i stracić 1/3 klientów. Oczywiście zadowoleni z siebie kolejowi bonzowie wszystko tłumaczą kryzysem, jednak zważywszy na to, że u naszych wszystkich sąsiadów (podobno bardziej dotkniętych spowolnieniem niż my) przewozy pasażerskie stale rosną, wytłumaczenie takie jest po prostu kłamstwem.
Oczywiście spadek przewozów to nie jedyny objaw „kompetentnych” rządów PO. W jeszcze większej rozsypce jest infrastruktura. Managerowie z politycznego nadania nie są oczywiście w stanie wykorzystać sporych unijnych środków, a rozpoczęte nieliczne prace remontowe (zresztą realizowane nie tam, gdzie stan torów jest najgorszy) ciągną się w nieskończoność. Choć o tym się głośno nie mówi, jest też coraz więcej sytuacji zagrażających życiu pasażerów. Niedawno prawie doszło do zderzenia pociągów na trasie z Lublina do Warszawy (dyspozytor skierował skład na niewłaściwy tor), i tylko refleks maszynisty pozwolił uniknąć tragedii, podobnych przypadków jest coraz więcej i wynikają one nie tylko z błędów przemęczonych pracowników (cięcia zatrudnienia oczywiście nie objęły central i biurokracji, tylko pracowników liniowych), ale coraz częściej z powodu rozsypującej się infrastruktury technicznej i wadliwych zabezpieczeń, na utrzymanie których brakuje pieniędzy.
Nad tym wszystkim krąży cyniczny, szyderczy miraż Kolei Dużych Prędkości, którym PO mami swoich niezwykle naiwnych wyborców. Wydawane są miliony złotych na kolejne projekty i studia nad KDP, a prawdopodobieństwo, że taka linia w ogóle powstanie jest tak naprawdę coraz mniejsze (świadczy o tym chociażby odkładanie niezbędnych inwestycji, związanych z tym projektem w Łodzi). Jest to jednak dobra wymówka dla PR-owców. Całej sieci grozi totalny upadek, ale wszem i wobec głosi się propagandę sukcesu i przekonuje, że już za kilka lat pojedziemy superszybkimi pociągami.
Gierek, owszem, zadłużył Polskę, jednak coś po nim zostało, choćby jedyna nowoczesna linia kolejowa w Polsce (Centralna Magistrala Kolejowa), dzięki której można szybko (jeszcze) dotrzeć z Krakowa i Katowic do Warszawy. Co zostanie po Tusku? Aż boję się pytać.
http://firmus.piett.salon24.pl/231175,po-tusku-nie-zostanie-nic
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
2 komentarze
1. spadek przewozów to nie jedyny objaw „kompetentnych” rządów PO.
.."Zamiast płacić podatek w Gdyni lub w Szczecinie armatorzy wolą kierować swoje statki do Hamburga, bo tak wychodzi taniej
Dla armatorów rachunek jest prosty. Skoro w Gdyni zapłaciliby 22 proc. VAT, to lepiej zawinąć do Hamburga, gdzie za to samo nie trzeba go w ogóle płacić. Niezbędne są zmiany w ustawie o VAT i jednoznaczna interpretacja zgodna z unijną dyrektywą. Opieszałość ustawodawców wydłuży tylko dystans do Europy — podkreśla Agata Kozielska.
Inny kłopot to brak infrastruktury drogowej i kolejowej. Praktycznie nie mamy połączeń tranzytowych północ-południe ani wschód-zachód. "
http://logistyka.pb.pl/2210942,36090
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Obawiam się, ze nic , będzie znaczyło dokładnie nic
Nic z naszego kraju. To smutne i straszne.
Pozdrawiam
Nigdy nie zaczynaj rozmowy z idiotą. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczenie