"80 milionów" Krzystka, czyli Frasyniuk supermanem ( jahos)

avatar użytkownika Maryla

Relacja koleżanki Anki z planu filmowego:

"Nikt nie chce mi uwierzyć, ale to, co opiszę poniżej, niestety jest prawdą - widziałam to na własne oczy.
Statystowałam w ten weekend w filmie Waldemara Krzystka "80 milionów". Film opowiada, według relacji prasowych, o słynnej akcji Piniora we Wrocławiu, i ma pokazać także rzeczywistość stanu wojennego. W sobotę na moście Grunwaldzkim kręciliśmy manifestację radości 31 sierpnia 1980 roku. Takiej manifestacji w tym miejscu nie było, ale można przyjąć, że mogła być. Wykończeni po wielogodzinnym bieganiu w tę i z powrotem po moście cieszyliśmy się na niedzielę - miała być kręcona scena legendarnej zadymy na moście Grunwaldzkim 31 sierpnia 1982 roku. Niektórzy statyści, także młodzi, uważali za punkt honoru spuszczenie manta zomolom. Miałam jednak złe przeczucia po tym, jak wieczorem usłyszałam w necie pana rzecznika filmu, który oświadczył, że w niedzielę na moście będą czołgi.
Rzecz jasna, statystów nie dopuszczono do scen walk - choćby ze względów bezpieczeństwa. To zrozumiałe. Ponieważ nie zrobiono nam pogadanki o tym, jak należy się zachowywać na zadymie, starsi statyści tłumaczyli młodszym, że np. jak się ucieka przed armatką, to się zasłania głowę; że armatka potrafiła wybić szyby na piątym piętrze; że jak nadlatuje helikopter, to należy schować twarz, bo z niego robiono zdjęcia, etc.
Pierwszy "zonk" zaliczyłam już rano, kiedy ZOMO wyszło z garderoby na most. Ćwiczyli walenie pałami w tarcze. Starszy statysta, pamiętając tamte wydarzenia, ze zgrozą wyszeptał "Ale przecież oni nie walili wtedy w żadne tarcze!". Drugi "zonk" to widok dwóch starów na moście. Stary z napisem... "Policja". No OK, może ich nie będzie widać w kadrze albo się to komputerowo wymaże. Trzeci "zonk" nastąpił, gdy pan z produkcji ogłosił, że osoby niepełnoletnie są odsyłane do domu. Argumentem było nie to, że może im się coś stać, ale że "wtedy na moście nie było małolatów". Że jak?
To nie koniec.
Czwarty "zonk": co krzyczą zadymiarze w czasie starć z ZOMO? "Precz z komuną"? "Gestapo"? Skąd. "Solidarność"! Na dodatek pośrodku mostu ustawiono barykadę z kubłów na śmieci (równiutko, pod sznureczek). Tam nie było barykady, to widać także na zdjęciach - pomijając już to, że niby skąd się mały wziąć kubły na śmieci w takiej ilości na środku mostu? Ale to nic. Na kubeł wskoczył jeden z aktorów (zdaje się, że Marcin Bosak) i wrzasnął "Jebać ZOMO!", na co oczywiście tłum odpowiedział "Jebać, jebać, a się nie bać". Po chwili aktor krzyknął do Olgi Frycz siedzącej na dachu tramwaju "Puszczaj", na co ta podpięła olbrzymi głośnik do kabla i puściła... "Chciałbym być sobą" Perfectu. I, rzecz jasna, tłum śpiewa "Chcemy bić ZOMO wreszcie". Tymczasem dowódca ZOMO krzyczy przez szczekaczkę: "Ten koncert jest nielegalny! Natychmiast opuścić most!".
Koncert?
W końcu zaczęto kręcić scenę z armatką wodną. Teraz zaczynają się prawdziwe "zonki".
Na czele zadymy kamieniami rzuca kto? Filmowy Frasyniuk i Józef Pinior. W 1982 roku! W środku stanu wojennego! Ukrywają się przed SB na czele zadymy!
Oczywiście kaskaderzy podbiegają do jadącej armatki wodnej (woda leci z dolnych dysz!) i kopią w zderzak kopniakiem z półobrotu a la Chuck Norris.
I co krzyczy tłum statystów? "Gestapo"? Nie. "Solidarność". Do tego kazano nam wymachiwać co chwila rękami robiąc "zajączka". Na logikę - jak się ucieka przed polewaczką, to ma się tyle energii, że wystarcza jej na ucieczkę, okrzyki i jeszcze na machanie ręką. Oczywiście.
Statyści, zachwyceni, że w końcu jest jakaś zadyma, zaczęli krzyczeć "Jeszcze jeden!". Starsi znowu pouczali młodszych, co się robi, jak jedzie polewaczka. Ale kierownik planu znowu kazał krzyczeć "Solidarność", więc starszym jakby opadł entuzjazm.
A teraz gwóźdź programu.
W końcu ogłoszono 40 minut przerwy. Prawie wszyscy statyści ruszyli do namiotów. Ja się zaplątałam z drugiej strony mostu, bo akurat facet przyniósł mi termos z kawą. Wróciłam po chwili na most, żeby zobaczyć, co kręcą, z czystej ciekawości. Siadam na krawężniku koło starszej kobiety, która statystowała z córką i patrzymy, jak do tramwaju wsiada aktor. Ponieważ nie oglądam tv, dopiero po chwili skojarzyłam, że to Filip Bobek, grający Frasyniuka.
cdn.

Co robi Frasyniuk?
Wsiada do tramwaju i... bohatersko taranuje armatkę wodną.
Kobieta koło mnie: "O Boże...".
Oczywiście armatka usiłuje zrobić nawrót i ustawia się bokiem na środku torów, w związku z czym armatka zostaje przewrócona na bok. Armatka absolutnie nie jest w stanie spacyfikować tramwaju np. polewając go wodą (tramwaje jeżdżą na prąd), nie może też po prostu zjechać na pas jezdni.
Brakowało tylko tego, żeby Frasyniuk rozpiął koszulę, pod którą miałby kostium Supermana.
Na zakończenie pan z kędzierzawymi włosami (chyba drugi reżyser) uspokajał statystów: "Ale państwo statyści, wy nie rzucajcie kamieniami, od tego są kaskaderzy!" - jak wspomniałam, wielu naprawdę chciało stłuc ZOMO. Ostatnia rzecz, jaką zrobiliśmy, to nagranie dźwięku, czyli piosenka "Chcemy bić ZOMO". "Proszę państwa statystów, piszczymy i cieszymy się jak na koncercie, z entuzjazmem, z entuzjazmem".

Krzystek twierdzi, że chce pokazać, jak było naprawdę.
W scenie zadymy zgadza się tylko jedno: tramwaj był po właściwej stronie torów."

-------
A później dziwić się, że 90% ludzi wierzy w to, że ułani atakowali czołgi szablami...

http://rebelya.pl/discussion/6956/80-milionow-krzystka-czyli-frasyniuk-supermanem/#Comment_180476

 

  "Czwarty "zonk": co krzyczą zadymiarze w czasie starć z ZOMO? "Precz z komuną"? "Gestapo"? Skąd. "Solidarność"! "

================

Ech, ludzie takie niedomyślne. Chodzi o to, że dzisiejsza Solidarność, to takie ówczesne ZOMO.

 

Lepsze, co prawda, byłoby gdyby krzyczano na zomowców - "Kaczyści! Pisowcy!", no, ale to jeszcze pokolenie musi minąć.

Etykietowanie:

8 komentarzy

avatar użytkownika Goethe

1. @autor

..I to się nadaje do prasy... Dzięki ubawiłem się po stokroć czytając tę relację z planu...chyba pójdę obejrzeć , wlaśnie dla tej sceny z supermenem....
no,no,no..dwóch takich Frasyniuków plus Wałęsa i faktycznie - Obalili Komunę,
widać chcą pranie mózgów połączyć z pozyskaniem dużej "KASY" z oglądalności...
istny HOLLYWOOD.

Goethe..."Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest...",JVG

avatar użytkownika Deżawi

2. @Maryla

Krzystek uchodził za jednego z porządniejszych reżyserów. Szkoda, fajny był z niego gość. Nie na darmo Lenin mawiał, że "ze sztuki najważniejsze jest dla nas kino" (czy jakoś tak).

"Moje posty od IV 2010"                                              

avatar użytkownika Maryla

3. istny HOLLYWOOD

raczej Bollywood dla ćwierciuchów.

Ale w ten sposób fałszuje się historię.

W szkołach nie uczą najnowszej historii, to młodzi naucza się fałszywki w kinach.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Deżawi

4. Kroi się niezły cyrk


http://www.tvn24.pl/0,1672275,0,1,80-milionow-na-budowe-podziemia,wiadomosc.html


_____________________________________________

"Kiedy skarbnik mafii wchodzi, mafia staje na baczność - witał w sobotę księdza kardynała Henryka Gulbinowicza Władysław Frasyniuk. 27 lat po wyprowadzeniu z banku 80 mln zł dolnośląskiej "Solidarności" spotkali się uczestnicy tamtych wydarzeń: Frasyniuk, Józef Pinior, Stanisław Huskowski, Piotr Bednarz i Tomasz Surowiec"


"Moje posty od IV 2010"                                              

avatar użytkownika Morsik

5. Mało kto pamięta, że...

...Frasyniuk się skurwił i nikt mu we Wrocławiu już ręki nie poda a Pinior, żeby się dostać do koryta wstąpil do SLD. Dziwię się, że porządny (jeszcze) człowiek - Stanisław Huskowski - w takim "towarzystwie" zasiadł. Chyba szkoda mu było drugiego porządnego człowieka kardynała Gulbinowicza.

A co do Krzystka, to mój Ojciec mawiał tak: "Kurtyzana, to była artystka, prostytutka, to ciężko pracująca kobieta, a kurwa, to jest charakter i kobietą być nie musi".

Teraz, za pieniadze, to nawet Wałęsa powie, że "temy ręcamy" w 70 roku, rozmontował przed oddziałem zomo gdański wiadukt Błędnik.

Ostatnio zmieniony przez Morsik o czw., 09/09/2010 - 17:58.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika tu.rybak

6. niezłe

czytając aż wymyśliłem sobie kilka scenariuszy, że tak powiem... dokładniej rozwinięć akcji z tym Frasyniukiem.

Chociaż jak to tramwaj to powinna armatkę staranować dzielna Henryka jadąc wózkiem akumulatorowym...

Rybak
avatar użytkownika Deżawi

7. @tu.rybak

Jakby Henryka piratowała wózkiem akumulatorowym z elektrykiem z Gdańska, a Frasyniuk pompował dętki, i w trójkę szarżowali na armatkę wodną -- poszedłbym na bank na taką komedię. :))

"Moje posty od IV 2010"                                              

avatar użytkownika dodam

8. Bardzo mnie to zaskoczyło,

również byłem 31 sierpnia 1982 na tej manifestacji. Jeśli film kręcony był tak jak p. Anna opowiada, a nie ma najmniejszego powodu sądzić by mogłoby być inaczej, to istotnie, nie są to drobne przekłamania, które dałoby się usprawiedliwić potrzebami fabuły.

Przez całą manifestację ponad 50 tys ludzi zachowywało się pokojowo i przyjaźnie nawet w stosunku do ZOMOwców i innych służb. Dostawali kwiaty!. Władza zaatakowała dopiero wówczas, gdy manifestacja skończyła się. Zaatakowane zostały poszczególne grupy udające się do domów. Nie uderzyli, gdy trwała manifestacja, bo nie mieli żadnego pretekstu. Ludzie uśmiechnięci zobaczyli jak jest ich wielu, świadomi swojej siły i racji, przekonani, że ten komunistyczny absurd wcześniej czy później skończy się. Celem ataku były poszczególne grupy tuż po zakończeniu manifestacji wracające do domów we wszystkich kierunkach od miejsca manifestacji - również przez most Grunwaldzki. Nikt nie miał wątpliwości, że chodzi Jaruzelskiemu chodziło o zastraszenie.

Warto przypomnieć, że władze podziemnej solidarności Wrocławia powstrzymywały protesty aż do 31 sierpnia. Dlatego była to pierwsza tak duża manifestacja od chwili wprowadzenia stanu wojennego, nie licząc 13 grudnia kiedy to ludzie spontanicznie bez jakichkolwiek zapowiedzi masowo przybyli na ul Mazowiecką, gdzie mieściła się siedziba Solidarności i starć majowych.

Zaskoczyło mnie dlatego, że Waldemar Krzystek zapisał się złotymi literami w historii polskiego kina takimi produkcjami, jak jeden z najbardziej przejmujących obrazów przedstawiających los polskiego patrioty, AKowca w PRLu w czasach gdy młodzi, zdolni z wielkich miast jak Tadeusz Mazowiecki obejmowali kierownicze stanowiska w wyczyszczonych z "obcego ideowo elementu" redakcjach, uczelniach, urzędach, fabrykach, gospodarstwach. administracji. "Mała Moskwa" z kolei przywróciła jak żywe obrazy z moich czasów szkolnych.

Jest tylko jedno wytłumaczenie. Scenarzysta oparł się na relacjach kogoś, kto w tym w ogóle nie uczestniczył. Oczywiście w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia to scenarzysty.