Dziennikarze idą w ślady volksdojczów (Andy 51)
W czasie wojny volksdojczmi stawali się ludzie zastraszani, oportuniści , ale również ci , którzy robili to dla własnej korzyści lub pchnęła ich do tego czynu własna fobia. Duża część dziennikarzy chcąc być w głównym nurcie poprawności politycznej postępuje tak jak wspomniani powyżej volksdojcze , głównie dla doraźnych korzyści i w związku ze swoimi antykaczyńskimi fobiami. Podobnie jak Niemcy Żydów, tak niektórzy dziennikarze traktują członków PIS i ich sympatyków. Oni wszyscy w najlepszym wypadku nazwani są oszołomami i ciemnogrodem, traktuje się ich i jak obywateli drugiej kategorii.
Dziennikarz powinien być zawodem publicznego zaufania , a niestety jest zawodem partyjnego zaufania. Większość dziennikarzy gra w jednej orkiestrze , a ci nieliczni, którzy w tej orkiestrze nie grają nazywani są pisowskimi dziennikarzami. Całej orkiestrze nie przeszkadza , że atakują li tylko i wyłącznie opozycję co, zrównuje Polskę z takimi krajami jak Białoruś czy Kuba. Wielki polski poeta Herbert pisał , „tylko śmieci płyną z prądem” , taka jest Polska czołówka dziennikarzy wystarczy tylko popatrzeć i posłuchać wywiadów tego „ kwiatu” polskiego dziennikarstwa z przedstawicielami opozycji , gdzie pytania są agresywne, napastliwe , gdzie zasadą jest przerywanie wypowiedzi , skakanie z tematu na temat i.t.p. Z drugiej strony idylliczny obraz rozmów z przedstawicielami obecnych władz.
Traktowanie w ten sposób opozycji można nawet nazwać rasizmem. Dziennikarz powinien być obiektywny , powinien mieć swoje sympatie polityczne, ale prywatnie . W artykułach , które pisze powinien być przede wszystkim obiektywny, odpowiedzialny i nie powinien kłamać. Stan państwa tych pseudodziennikarzy nie interesuje , co tam zadłużenie państwa codziennie zwiększające się jak pisał seaman o około 350 mln zł.. Ważne jest co powiedział lub czego nie powiedział , co zrobił lub czego nie zrobił Jarosław Kaczyński. Oczywiście to Jarosław Kaczyński dzieli ludzi, taki przekaz próbują przedstawić w swoich artykułach i programach pseudodziennikarze. Stan wojny potrzebny jest P.O. jak rybie woda , jeżeli nie ma się innych osiągnięć to stan zagrożenia jest wypróbowanym i sprawdzonym sposobem w krajach autorytarnych i totalitarnych na odwrócenie uwagi społeczeństwa od istotnych problemów państwa . Podrzucane przez propagandystów rządowych tematy są pochłaniane jak woda przez gąbkę i twórczo zgodnie z ideą rządzących rozwijane przez usłużnych dziennikarzy. Tak jest w polskiej prasie i innych mediach co widać gołym okiem.
http://sopoty.salon24.pl/226527,dziennikarze-ida-w-slady-volksdojczow
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. A czy ludzie uprawiający ten
A czy ludzie uprawiający ten zawód, w większej części byli kiedyś inni? Może nawet szerzej, tylko nieliczne jednostki nie można kupić, zapłata nie musi być pieniądz, również do takiej a nie innej postawy, można zmusić ludzi szantażem. Dotyczy to każdego z nas, nie wiem, naprawdę nie wiem, jak ja bym się zachował, gdybym był np. szantażowany. Ja wiem, głosić szczytne hasła jest łatwo, ale to sytuacje były i są prawdziwym sprawdzianem, jakże często pokazowa figura, stawiana na cokół, okazuje się być wykonana z mierzwy!
Uśmiech i życzliwość, ułatwiają życie!
2. fox,przykładem dziennikarza owczesnej "grupy ludzi" rządzących
Polską.......przeciez to ten sam z Nocnej Zmiany...........Autor artykułu słusznie nawiązuje do "duszy " folksdojcza
jestem Zagłębianką , z rodziny autentycznie Warszawskiej,nie tej" kieleckiej,"lecz Warszawskiej
pracując od najmłodszych lat po drugiej stronie Brynicy,nasłuchałam sie straszliwych opowiesci SLAZAKOW,ktorzy nigdy TEJ LISTY nie podpisali,a ich bliscy
często płacili za TO życiem,były to juz Wnuczki i Wnukowie
starych Powstancow Sląskich
prowadzali mnie na groby swoich bliskich i snuli bezbarwnym głosem opowiesci o przesladowaniach,tylko ,ktorzy,czegoś nie podpisali
a byli to zwyczajni Ludzie,ich nazwisk nikt nie notował,nikt ich nie odznaczał,byli anonimowi
TYLKO ICH bliscy
uwazali ze nalezy MOWIC o tym ich wypełnianiu OBOWIĄZKU
gość z drogi