Marek Migalski jest zdziwiony, rozżalony, zaskoczony, rozczarowany. Chciał dobrze, a spotkała go wielka niesprawiedliwość.
Po pierwsze to chciałbym wyjaśnić przenikliwemu politologowi, że zakładając, iż PiS byłby partią establishmentową i popieraną przez 90% zaprzyjaźnionych z nią mediów, a PO aspirowała do odebrania mu władzy to w opinii publicznej istniałby od dawna przekaz, że partia Tuska powinna wyzbyć się języka nienawiści, którym przemawia, co najmniej od 2005 roku. Platforma stanowiłaby zagrożenie dla demokracji i formację polityczną, która dzieli zamiast łączyć.
Załóżmy jednak, że anty-salonowa PO doszła jakimś cudem do władzy. Dzięki jej obecnym monopolizującym polskie życie polityczne ruchach już dawno doszłoby do wielkiego wiecu w auli Uniwersytetu Warszawskiego gdzie w obronie ginącej demokracji po odegraniu hymnu narodowego darliby szaty wszyscy począwszy od Olechowskiego poprzez Wajdę aż po Hołdysa. Na Krakowskim przedmieściu rozkwitłoby jakieś kolorowe miasteczko, do którego rosół dowoziłby z własnej restauracji Piotr Najsztub, Flinta by koncertowała, Kondrat recytował, a władze Warszawy dostarczały kanapki z łososiem i toi toje.
Nie do przejęcia retoryka PiS to takie propagandowe „czary-mary” wymyślone przez salon do walenia w Kaczyńskiego jak w bęben. Każdy średnio rozgarnięty obserwator sceny politycznej widzi i wie, że partia miłości Tuska, Komorowskiego i Palikota jest niedościgniona w pogardzie, nienawiści i stosowanych chamskich chwytach poniżej pasa.
Od kilku dni media forsują inny, bezprecedensowy i kłamliwy przekaz. Część polskiej gawiedzi ma mieć wtłoczone w plebejskie łby to, że zmarłego Lecha Kaczyńskiego noszą głęboko w sercu Mazowiecki, Krzywonos, Wałęsa, Palikot i Tusk, a tylko jego brat bliźniak dla swoich niecnych politycznych celów szarga jego pamięć.
I właśnie w takim oto momencie polityk-politolog Marek Migalski ogłasza na cała Polskę list, który potwierdza to, co manipulatorzy próbują wmówić Polakom od lat. Pisze, że trzeba zmienić język i retorykę gdyż inaczej nie uda się odsunąć PO od władzy.
Naiwność wprost niespotykana ze strony dyplomowanego politologa, który nie był w stanie zauważyć, że i milczenie Jarosława Kaczyńskiego było „milczeniem nienawiści”, a omijanie tematu katastrofy smoleńskiej było cyniczną grą tragedią.
I teraz o samym liście najprościej jak tylko można do polityka-politologa.
Załóżmy, że jest Pan najmłodszym dzieckiem w rodzinie i wydaje się panu, że ojciec tej rodziny jest zbyt despotyczny i surowy oraz okazuje jej członkom stanowczo za mało ciepła i zrozumienia. Mało tego. Faworyzuje wyraźnie najstarszego syna, przez co część rodziny czuje się odtrącona.
Co czyni najmłodszy syn Migalski? Ano wypisuje po kryjomu odezwę do własnego ojca, drukuje ją w kilku egzemplarzach i rozwiesza we wszystkich klatkach schodowych wieżowca, w którym zamieszkuje.
Następnie siada wygodnie w fotelu i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku oczekuje powrotu ojca z pracy.
1 komentarz
1. nie popieram wyskoku Najmłodszego Syna
ale pamiętam rowniez Jego wczesniejsze wypowiedzi na temat
platformy.......i nic sie w tej materii nie zmieniło,tu ufam Panu Markowi
A sprawa Jego Listu,moim zdaniem jest mocno przereklamowana
Dla mnie wazniejsze jest DZISIAJ,
co robi Klich,Arabski co sie dzieje w Sprawie Smolenskiej
i jak platformiany rząd puszcza boso ,Narod
a Zima idzie......
a Powodzianie wciąż zostawieni ,sami sobie
wiec salonowe rozwazania typu,czy pan Marek jest złym Synem są dla mnie
zwyczajnej POLKI,bezprzedmiotowe
Tysiące Polskich Matek zastanawia się co dać DZIECIOM na obiad,czy starczy na opłaty na mieszkanie,szkołę,czy swiatło
TO są prawdziwe PROBLEMY .........prawdziwych ludzi w REALU.......
przepraszam,za ten gorzki komentarz,ale
życie toczy sie nie, na Salonach,lecz w normalnych Polskich Domach,domach
gdzie brak na wszystko.......na węgiel na zimę, TEZ
na buty dla dzieci,bo z poprzednich wyrosły,ROWNIEZ.....
gość z drogi