list do czytelnika

avatar użytkownika Andrzej Wilczkowski

Panie Alexie

Analizując problem tego co się stało w Ossowie zadał mi pan pytanie:

"Ile lat musi minąć aby pomiędzy narodami, które miały bardzo trudną historię zapanowała zgoda lub przynajmniej obustronna akceptacja. Czy do takiej zgody powinniśmy dążyć i czy w ogóle ona jest możliwa?"

Ograniczmy się do Europy. Europa jest za ciasna na tyle nacji i w jej historii chyba każdy sąsiad każdemu zabrał jakieś terytorium. Niemal każdy do każdego ma o coś żale i żywi urazy. W niektórych przypadkach winy są niewyobrażalne. Narody udają jednak, że się lubią, nawet zrobiły jakąś Unię. Pomysł ciekawy bo oparty na innych założeniach niż pomysł Karola Wielkiego, Napoleona czy Trockiego, ale moim zdaniem – przedwczesny. Mnie to ta unia przeżyje, ale Pana to już nie wiem. Chyba próbować warto, jeśli chcemy przetrwać na tej rozkołysanej łajbie.

Postawił Pan pytanie. Ile lat trzeba…?

Tu nie o lata chodzi, tylko o ilość i jakość zdarzeń, które w tym czasie nastąpiły. Omówmy więc najważniejsze zdarzenia. Czerwonoarmiści padli pod Ossowem w dniu 14 sierpnia 1920r.

W pięć tygodni później nastąpiła następna bitwa tej wojny – mianowicie Bitwa Niemeńska. Tuchaczewskiemu udało się nad Niemnem zatrzymać – zdawało by się – nieokiełznany odwrót swojego wojska, odtworzyć większość dywizji, ściągnąć posiłki z Łotwy i przygotować następne uderzenie, które podobno miało pójść kierunku Lublina. Polacy uderzyli pierwsi.
Uporczywe boje na wielkim obszarze trwały osiem dni. Straty bezpowrotne w wojsku polskim były porównywalne do strat w Bitwie Warszawskiej. To dopiero ta bitwa zakończyła wojnę. Jakoś o niej zapomniano. Jaki duch ożywiał prostych sowieckich żołnierzy – nie mnie przesądzać. Najlepiej sięgnąć do książek Izaaka Babla.

W dwudziestoleciu granica polsko-sowiecka była stale w ogniu. Trzeba było stworzyć specjalną formację – Korpus Ochrony Pogranicza – działający tylko na tej granicy. Szpiegostwo – rzecz naturalna, ale akty terroru i dywersji to trochę za wiele. (Odsyłam m.in. do książek Sergiusza Piaseckiego)

We wrześniu mimo paktu o nieagresji, bez wypowiedzenia wojny Rosjanie wkraczają do Polski. Żołnierze, tak, prości żołnierze panie Olku szaleją z radości. Strzelają do prostych żołnierzy polskich, którzy im się poddali. Mordują, grabią. Zaczynają się wywózki na Syberię. Oceniam, że wywieziono ok. miliona Polaków. Uciekając przed Niemcami jeszcze mordują uwięzionych Polaków. Po zakończeniu wojny w Polsce zostaje nie tylko armia sowiecka ale i kilka dywizji NKWD i organizacja "Smiersz". To przede wszystkim z nimi walczą żołnierze wyklęci.
Pan pewnie nie wie o wielu rzeczach, albo ich nie pamięta. Ja w 1949 roku robiłem maturę – to był straszny czas zniewolenia narodu.
Do 1954 roku strzelano nawet do taterników wspinających się na graniczne szczyty w Tatrach i wsadzano ich do więzienia.
Dalej to może już sam Pan pamięta, albo słyszał od rodziców. Dalej był przede wszystkim ucisk ekonomiczny i tajne służby. Jakąś jaśniejszą kartą było pierwsze pięć lat epoki Gierka. Zaczęliśmy się trochę ponosić. Rosja znalazła sposób. Wymyśliła najpierw rubla transferowego, a potem w 1975 r. bank RWPG. I cały cud gospodarczy diabli wzięli. Ta cezura 1975 r. nie ostała się w zbiorowej pamięci narodu. Nie wiem czy pan wie, że Gierka i część jego ekipy tow. Jaruzelski po wprowadzeniu stanu wojennego kazał internować i przetrzymywał ich w znacznie gorszych warunkach niż Geremka, Komorowskiego i im podobnych. Jak pan myśli – za co siedział Gierek.

Mimo wszystko przypuszczam, że gdyby rządy Jelcyna przeciągnęły się dłużej to może byśmy zapomnieli o krzywdach jakie doznaliśmy od Rosji od początku XVIII w. (Wcześniej to różnie bywało) i nikt by nie protestował, że się krasnoarmistom zapala świeczki na cmentarnych mogiłach. Ale do pomnika to jeszcze daleko.

Sam Jelcyn prowadził wobec Polski politykę bardzo chwalebną, ale co innego robiły służby. Nich Pan sobie poogląda kilka filmów – nie tylko polskich – osadzonych w realiach tamtych lat. Skóra cierpnie.

Jedźmy dalej.

Pisze Pan:
Jakoś nie mogę się pogodzić z faktem, że każdy gest dobrej woli jest odbierany natychmiast jako słabość, spolegliwość, zdradę itd. Przecież nie możemy zawsze kłócić się ze wszystkimi sąsiadami dookoła i doszukiwać się tylko spisków, tajemnic i najgorszych zamiarów. Rozumiem że trzeba być czujnym i pilnować własnych interesów ale chyba czasami warto ustąpić na jednym polu tylko po to żeby zyskać na innym, ważniejszym dla nas."

Przede wszystkim wydaje mi się, że użył Pan niewłaściwych kwantyfikatorów pisząc:
‘„zawsze” „wszystkimi” „tylko”. Ucieszę Pana na chwilę. Ja nie wierzę w tzw. spiskową teorię dziejów”.
Ja po prostu widzę spiskową praktykę dziejów.
Słownikowa definicja spisku to : tajna zmowa grupy ludzi w celu wykonania jakiegoś zadania.
O spiskach pisałem już w moim blogu jak i w moich książkach.

Sam też spiskowałem w życiu, dwa razy nawet po kilka lat. Głownie jednak – naradzając się z rodziną co kupić dzieciom na gwiazdkę.
A co do tego, że czasami warto ustąpić na jednym polu tylko po to żeby zyskać na innym, ważniejszym dla nas – ma Pan absolutnie rację. Na tym polega polityka.

Gesty dobrej woli – to też polityka. Dlatego powinny być głęboko przemyślane.

Co do pomnika w Ossowie…
Jeśli to miał być gest dobrej woli… To tak spapranego gestu jeszcze nie widziałem. Od początku miałem wrażenie, że to zgoła prowokacja.

Przede wszystkim ustalmy – pomnik czy mogiła.

W tym celu zajrzyjmy do faktury – za co rzeźbiarz wziął pieniądze – za projekt pomnika – czy za usypanie mogiły. Za usypanie mogiły bierze pieniądze grabarz, a Pomnik nagrobny jest też pomnikiem.

Czas odsłonięcia – fatalny! Nagłośnienie sprawy – żadne! Większość ludzi, którzy się tam pojawili w dniu 14 sierpnia nie miała pojęcia co im wyszykowano. Miejsce dla tego pomnika – najgorsze z możliwych.
Symbolika – nie do przyjęcia. Ogromny krzyż prawosławny – rozpoznawalny z odległości kilkuset metrów, a tuż nad ziemią rząd bagnetopodobnych kikucików rozpoznawalnych dopiero z odległości kilkunastu metrów. „Znaczitsa – a w karmanie noż”. Alegoria w sam raz na pojednanie. Pogratulować temu, kto wymyślił taki ładny zestaw.

Ossów jest w całej bitwie warszawskiej miejscem szczególnym. Tu akurat bohaterami nie są żadni dowódcy, ani nawet ta nie mająca pojęcia o wojaczce młodzież, która szła do ataku. Pod Ossowem symbolem polskiej walki jest krzyż wzniesiony wysoko przez księdza Skorupkę.
No i teraz będzie krzyż przeciwko krzyżowi.
Bagnety się nie ostaną. Załatwią je nie „przepełnieni nienawiścią do ruskich” prawicowcy – tylko złomiarze. Oni już dzisiaj wiedzą, że bagnety są ze szlachetnej stali.

I to by było na tyle o dobrych chęciach… Teraz o pojednaniu.

Jednać to się było z kim nawet za komuny. Żył wtedy Okudżawa, Wysocki, miałem grupę znajomych - wspaniałych alpinistów. Nie było potrzebne pojednanie – to byli mickiewiczowscy przyjaciele Moskale. Potem, z innych branż – gdybym znał to bym się natychmiast pojednał. – Politowska, Litwinienko… ale oni wszyscy już nie żyją.

A tak – na szybko – od śmierci Jelcyna – niech pan mi wymieni trzy wyraźne gesty dobrej woli ze strony Rosji – jako państwa.

Jeszcze trochę o wymianie myśli w Internecie. Nie podoba się Panu język dyskursu. Mnie też nie zawsze. Na to, żeby nie obrywać na tym polu walki jest tylko jedna rada. Nie pisać!

A jeżeli się czuje taki przymus wewnętrzny i koniecznie się chce coś ludziom powiedzieć (ja na przykład tak mam przez całe życie) to się trzeba przygotować na to, że będą opierdalać ze wszystkich stron. Wiem, że to bolesne, zwłaszcza na starość.

Są pewne środki, które pozwalają zmniejszyć waleczność interlokutorów. To bardzo silna argumentacja, wiedza o temacie i zgodność tekstu z własnymi poglądami. I tu trzeba strasznie uważać, bo może się zdarzyć, że jak się znajdzie odpowiednie, prawdziwe argumenty – to trzeba zmienić poglądy.

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do dalszej wymiany zdań

Andrzej W.

napisz pierwszy komentarz