"Uwaga,Henschel 126,kierunek-port drzewny,wysokość-50-100 metrów".
STANISŁAW SKALSKI
Czarne Krzyże Nad Polską
"Proszę panów,chwila uwagi-mówił teraz powoli i dobitnie-Dziś od godziny piątej rano jesteśmy w stanie wojny z Niemcami.Proszę zachować całkowity spokój.A co do obowiązku...wierze głęboko,ze go spełnimy.
(...)
-Start
Momentalnie odwróciłem się i ujrzałem zieloną rakietę na tle wypiętrzonych,śnieżnobiałych cumulusów.Rzuciłem pistolet na ziemie i jednym susem znalazłem się w maszynie.Zapiałem w oka mgnieniu pasy,silnik warknął i "Jedenastka" potoczyła się w otwartą przestrzeń po świeżej,zmytej rosą koniczynie.
Nabierając wysokości,biorę podany przez radiostacje kierunek na samolot nieprzyjacielski.Idę tuz nad strzępami kłębiastych chmur na wysokości tysiąca pięciuset metrów kursem północno-wschodnim.Rozglądam się wokoło szukając wroga,mego pierwszego wroga!Z tylu za mną ciągną jedna za druga"Jedenastki".Ponieważ niebo jest dokoła czyste,przenoszę swe poszukiwania w dol,penetrując uważnie przestrzeń w lukach miedzy cumulusami.Przed dojściem do Wisły,gdzie zachmurzenie całkowicie niemal znikło,dostrzegam w pewnej chwili przed sobą na malej wysokości wyraźnie obcą sylwetkę samolotu.Włączam radio i rzucam w eter krotka depesze:"Uwaga,Henschel 126,kierunek-port drzewny,wysokość-50-100 metrów".
Jednocześnie zwalniam maszynę do nurkowania.
Idę do ataku!
Rozpoznawcza maszyna niemiecka spokojnie leci po nie zmienionym kursie.Załoga zajęta rozpoznaniem,pewna siebie,nie obserwuje chyba nieba.Dystans miedzy nami gwałtownie maleje...
Jeszcze nie jestem spostrzeżony.Spokój przeciwnika podnieca mnie,czuje drżenie rozchodzące się po całym ciele.Za chwile otworze ogień.Jeszcze kilka sekund...Czarne krzyże staja się coraz wyraźniejsze,rosną.rażą wzrok.Celownik pieści je,zmniejszając powoli poprawkę.
Nagle Henschel pluje ku mnie chaotycznym ogniem obserwatora.Pilot zaczyna uciekać do ziemi.Smugi pocisków obejmują niczym ośmiornica cały samolot.Ściskam mocniej drążek i,nie spuszczając z oka celownika,zbliżam się nadal do nieprzyjaciela.
250 metrów...200...150...jeszcze bliżej-świdruje w mózgu myśl...Już,teraz!
Naciskam spust.Stare Vickersy grają bezbłędnie.Jestem idealnie w ogonie.
poprawka zbędna.Długa seria przerywa ogień strzelca,śmigło gwałtownie zmniejsza obroty.Ułamek sekundy-i ostatnia,krotka seria z bezpośredniej odległości,po czym ostro wyrywam maszynę w gore,by uniknąć zderzenia i...ognia porucznika Pisarka i kaprala Mielczyńskiego,którzy doszli Niemca.
W półokrążeniu widzę,jak pilot stara się osadzić maszynę na przygodnym terenie.Nie wgląda jednak na to,ze samolot prowadzi wprawna ręka,pilot musi być ranny.Henschel toczy się i podskakuje jak pijany,aż wreszcie,zarywszy się w miękką,świeżo zaoraną zimie,przechodzi na plecy.Błyska jasnobłękitnym brzuchem,a na tle skrzydeł ostrym kontrastem odbijają czarne,żałobne krzyże...
"Jedenastki" wykonały "taniec śmierci" krążąc przez chwile nad ofiarą.Będąc jeszcze pod wpływem stoczonej walki,bez namysłu zatoczyłem krąg i podszedłem do lądowania.Nie zastanawiałem się zupełnie,czym grozi lądowanie w tak ciężkim terenie.Ale szczęście chodzi parami.Po chwili"Jedenastka",dygocąc na nierównościach,zakończyła wybieg w niedalekim sąsiedztwie rozbitego Henschla.Dokoła panowała pustka,wszystkie maszyny już odleciały.Słychać było jedynie silnik mojej "Jedenastki" pracujący na małych obrotach.(...)Spodziewałem się znaleźć załogę wewnątrz samolotu;rannych lub zabitych.Jednak siedzenia były puste,a obie kabiny pełne krwi.Natychmiast rozpocząłem poszukiwania Niemców.Na przedłu8żeniu kierunku przymusowego lądowania, w odległości jakichś 15 metrów po przeciwne stronie wąziutkiego strumyka zobaczyłem białą płachtę rozwiniętego spadochronu,a obok-lezącą postać.Przeskoczyłem strumyk i znalazłem się wobec pierwszej widzianej przeze mnie ofiary wojny.Niemiec leżał na wznak,cały we krwi,nieprzytomny.Jego otwarte usta,pokryte piana,zakrwawione,charczały.Widocznie przy uderzenie o ziemie lotnik został wyrzucony z samolotu,a zaczepiony o coś spadochron rozwinął się sam.
Nie było widać jednak nigdzie drugiego członka załogi.
Kilku ludzi,zwabionych widokiem walki i kapotażem Niemca,biegło z rożnych stron,na przełaj przez pola na miejsce wypadku.Chwile jeszcze rozglądałem się uważnie,przetrząsając wzrokiem okoliczne krzewy i zagajnik,ale nic nie świadczyło o obecności poszukiwanego.Postanowiłem wiec tymczasem w miarę moich zdolności przyjść z pomocą ciężko rannemu.Zaledwie zdążyłem zwinąć spadochron i ułożyć go w taki sposób,by stanowił posłanie dla Niemca,gdy dobiegli do nas pierwsi ciekawi.Zwróciłem się do nich,aby przeszukali skraj lezącego nie opodal lasu,gdzie prawdopodobnie szukał schronienia drugi Niemiec.Wszyscy mężczyźni rozbiegli się we wskazanym przeze mnie kierunku.Pozostała przy mnie jakaś kobieta,która pomogła mi przenieść rannego na prowizoryczne łoże.Następnie skierowałem się do rozbitego Henschla,w którym uprzednio zauważyłem apteczkę.Wybiłem ręką sztuczne szkło i wygarnąłem cala jej zawartość w postaci rożnego rodzaju opatrunków,nożyczek,strzykawek i rozmaitych medykamentów,o których przeznaczeniu nie miałem nawet zielonego pojęcia.Nożyczkami rozciąłem rękawy munduru i koszuli ostrożnie ściągając z rannego cale okrycie.Ciężka rana przestrzelonego na wylot barku spływała obficie krwią.Korzystając z pomocy uczynnej kobiety,przemyłem twarz lotnikowi czysta woda ze strumyka,ranę zalałem jodyna,po czym,przykładając tampony,obandażowałem możliwie najmocniej,by zatamować krwotok.
Właśnie zabieraliśmy się do przeniesienia rannego,gdy podniósłszy głowę rzuciłem przelotnie wzrokiem w stronę pobliskich krzewów.Odniosłem wrażenie,ze coś się w nich poruszyło.Ułożyłem rannego z powrotem na ziemi i poderwałem się na nogi,pilnie wypatrując.Tym razem nie miałem już wątpliwości;odróżniłem wyraźnie sylwetkę człowieka w kombinezonie,który tylko nieznacznie odbijał swa barwa od otaczającej go zieleni.
Skoczyłem kilka kruków naprzód i wykrzyknąłem jedyne znane mi niemieckie słowo:-Halt!,po czym już po polsku dodałem:-Ręce do góry!
Sięgnąłem jednocześnie do kieszeni po pistolet,lecz zamiast pistoletu ręka natrafiła na srebrna papierośnice.Dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie,ze w chwili alarmu rzuciłem pistolet na ziemie.
Trzeba było się decydować.Szybkim ruchem wyciągnąłem papierośnice i imitując nią uzbrojenie,skierowałem wprost na Niemca.Niemiec się poruszył,podniósł z trudem ręce do góry i ciągnąc za sobą jedna nogę,wyszedł wolno z krzaków.Opuściłem wtedy rękę,by nie dojrzał z bliska,iż moja szturmowa bronią jest przedmiot absolutnie do walki nieprzydatny.Widząc,ze lotnik nie może iść,podbiegłem do niego.Odebrałem mu Mausera,poczęstowałem papierosem z domniemanego pistoletu.Uśmiechnął się przez ból,kiwnął głową i biorąc papierosa wyjąkał:-Danke schon.
Obawy moje teraz dopiero wydały mi się śmieszne:ranny Niemiec był niezdolny do jakiegokolwiek wrogiego odruchu lub ucieczki.Przerzuciwszy jego rękę na kark,poprowadziłem go do towarzysza niedoli.Ułożyłem go obok na miękkiej powłoce spadochronu.Dałem mu paczkę egipskich i zapałki,po czym powróciłem do czynności samarytańskich.
W chwili gdy lewa ręką unosiłem do góry rannego,podpierając się jednocześnie prawa o ziemie,by umożliwić kobiecie przeciągniecie bandaża,Niemiec,który przez cały czas obserwował pilnie nasze czynności,nachylił się i zupełnie nieoczekiwanie pocałował mnie w rękę.Cofnąłem się jak oparzony.Na krótki moment wzrok nasz się skrzyżował.Moje oczy nie wyrażały chyba nic prócz zdziwienia,w jego dojrzałem wyraźną wdzięczność.Na uśmiech odwzajemniłem się również uśmiechem.Wiedziałem,ze mój ludzki obowiązek nakazywał mi spełnić to,co czyniłem teraz,do końca.Winien tragedii był przecież ktoś inny-ten,kto rzucił nas przeciwko sobie.
-Ja już skończę sam,a pani niech tymczasem zabierze się do tego drugiego-powiedziałem do pomagającej mi kobiety.Chwyciła nożyce i nachyliła się nad drugim pacjentem.Ale ten począł mówić coś szybko w niezrozumiałym dla nas języku.Z gestów raczej wywnioskowałem,ze chodzi o protest.
-Co się stało-zapytałem po polsku,patrząc w jego stronę.
-Nie wiem-odrzekła zdziwiona-Nie chce się dać dotknąć.
-Nein,nein,Flieger!-wolał Niemiec,wskazując na mnie ręką.
Uśmiechnąłem się domyślnie.Kobieta wzruszyła ramionami i pomogła mi w ułożeniu i przykryciu nieprzytomnego Niemca numer jeden.
Tymczasem powracali.gromadząc się wokół nas,ludzie,którzy poprzednio poszli na poszukiwania zagubionego lotnika.Zrobiło się tłoczno.Tłum począł groźnie pomrukiwać pod adresem Niemców.
"Lepiej ich na te gałąź za nogi i głową do wody,a nie opatrywać jeszcze"-dochodziły mnie uwagi."Konia mi cholery raniły". "Przez nich jutro muszę wyjeżdżać z domu,dostałem kartę powołania"
Zrobiło się nieprzyjemnie.Wśród gapiów dostrzegłem mundur kolejarza.
-Dróżnik?-spytałem.
-Mhm-odburknął niechętnie zagadnięty.
-Niech pan natychmiast biegnie do swe budki i zatelefonuje do okręgowego szpitala w Toruniu.Proszę powiedzieć,żeby z polecenia oficera natychmiast przysłali sanitarkę po rannych.Niech pan opowie od siebie,co tu zaszło.
Dwie rany postrzałowe drugiego Niemca nie były groźne.Kości nie naruszone,krwawienie słabe.Wkrótce skończyłem z opatrunkami.
W pobliżu pojawiła się jakaś postać w ciemnym ubraniu.Po koloratce poznałem,ze to duchowny.Przyglądał się w milczeniu przez chwile rannym lotnikom,potem zwrócił się do mnie:
-Panie poruczniku,czy nie ma pan nic przeciwko temu,żebym udzielił im pociechy duchowej,zwłaszcza temu ciężko rannemu?Jestem Niemcem i pastorem w tutejszej okolicy...
Wyraziłem zgodę.Pastor zwrócił się po niemiecku do zdrowszego i przytomnego jeńca.Długo mu coś tłumaczył,czego nie zrozumiałem.Lotnik machnął ręką,odpowiedział coś krotko i ostro,następnie odwrócił się plecami.Pastor spojrzał na mnie z goryczą.Raz jeszcze zwrócił głowę w kierunku lezących i z wyrazem współczucia rozłożył ręce.Przeprosił mnie i chciał odejść.Wtedy zapytałem,co powiedział mu ranny.
-Nie pragnął ode mnie żadnej pociechy ani nawet dobrego słowa.Zwymyślał mnie,ze zwracam się do niego z takimi intencjami.Patrzyłem w oczy pastora,człowieka starego.Opuścił je ku ziemi,widocznie wstyd mu było przede mną.Milczeliśmy.Chwycił mnie za rękę,potrząsnął nią kilkakrotnie.
-Ciężko patrzeć na to,co się dzieje-wyszeptał z bólem-Jako pastor i Niemiec dziękuje panu,panie poruczniku,za to co pan dla nich uczynił.Niech Bóg ma pana w swojej opiece.
Ukłonił się i odszedł ciężkim krokiem.Zabrałem się do przeszukania kieszeni moich jeńców.Właściwe od tego powinienem był zacząć,ale uważałem,ze pierwszym obowiązkiem jest udzielenie pomocy rannym.
(...)
Następnego dnia rano bez żadnych przeszkód i przygód wylądowałem na naszym lotnisku.Kapitan Laskowski wiedział już o moim wyczynie od pułkownika Stachonia.Zakazał mi kategorycznie powtarzania czegoś podobnego w przyszłości.
-A pańscy jeńcy-dodał-nie znajdują słów uznania za opiekę,jaką ich pan otoczył.Prosili,by koniecznie podać im pańskie nazwisko.Tak byli natarczywi,iż musiano zaspokoić ich ciekawość,co,sądzę,wcale panu nie zaszkodzi,gdyby kiedyś spotkał pana podobny los.
Zrobiło mi się niezbyt przyjemnie.Pomysł Laskowskiego nie był przecież tak bardzo nierealny.Wojna się zaczynała."
- Errata - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
19 komentarzy
1. Straty Luftwaffe w 1939
"Wypada wreszcie stwierdzić, że dysponujemy danymi z dokumentów niemieckich, na podstawie których można określić wielkość strat niemieckich w Polsce (zestrzelenia i uszkodzenia łącznie) na 1290 samolotów - spośród 2000 używanych przeciwko Polsce. Liczbę tę podał płk Tadeusz Jurga i chociaż wątpił w jej realność przyznał, że wiarygodność źródeł jest pewna, a sama sprawa nie jest dziś jeszcze wyjaśniona. Wiemy na pewno, że w momencie agresji na Polskę w jednostkach bojowych Luftwaffe znajdowało się 2500 samolotów. Taką samą liczbą maszyn dysponowały Niemcy w momencie ataku na Francję w 1940 r. Między wrześniem 1939 a majem 1940 przemysł Rzeszy wyprodukował co najmniej 3000 samolotów - gdzie one przepadły? Nie można tego tłumaczyć modernizacją Luftwaffe skoro typy samolotów nie uległy zmianie. Świadczy to, że przemysł niemiecki musiał całą moc produkcyjną zużyć na wypełnienie luk po sprzęcie zniszczonym lub zużytym w Polsce."
http://www.szeremietiew.pl/publikacje.php?c=jeszcze_o
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Maryla!
Nie chciałem pisać o tych różnicach w uzbrojeniu bo to są inne sprawy!
Ten człowiek dokonał jedynej rzeczy i do tego spektakularnej rzeczy!
Opatrzył wroga,który w bestialski sposób obszedł się z Nami Polakami!
Niemniej jeśli już piszesz,a to cie tak porusza to ,posłuchaj:
My mieliśmy samolotów ogólnie- 390 samolotów bojowych!
Niemcy 3781 samolotów bojowych!
Nie rozpisuje w jakich grupach!
St.Skalski Czarne Krzyże Nad Polska:
"Archiwa i dokumenty niemieckie dopiero po 25 latach ujrzały światło dzienne, i dla nas, Polaków,są tym cenniejsze,iż wojna obronna Polski nabiera szczególnych rumieńców.
C.Bekker przytacza w swej książce straty Luftwaffe poniesione w tej krótkiej wojnie,które są dużo większe,aniżeli figurowały w wykazach polskich.
A oto te dane z archiwum kwatermistrzostwa Luftwaffe:
285samolotow zniszczonych,
279 samolotów uszkodzonych,
zginęło 734 oficerów i żołnierzy Luftwaffe.
A wiec wbrew kłamliwej propagandzie hitlerowskiej z 1939 roku straty niemieckie nad Polska były poważne"
Errata
3. Władysław Gnyyś - Pierwszy zestzrelił niemeickie samoloty.
W dniu 1 września 1939 roku nad ranem wystartował do lotu bojowego z lotniska polowego w Balicach razem z kapitanem Mieczysławem Medweckim. Po krótkiej potyczce z niemieckimi Ju-87 kpt. Medwecki został zestrzelony nad Morawicą natomiast Władysław Gnyś odskoczył od (jak się okazało) przeważającego liczebnie wroga. Następnie kilka minut później w rejonie Olkusza (nad miejscowością Żurada) zaatakował niemieckie bombowce i zestrzelił dwa bombowe typu Dornier Do 17 E z 77 Pułku Bombowego Luftwaffe. Były to pierwsze samoloty niemieckie, zestrzelone przez polskiego (alianckiego) pilota myśliwskiego w II wojnie światowej. Fakt tego zestrzelenia jest jednak kwestionowany przez niektórych badaczy, przypisujących je artylerii przeciwlotniczej; prawdopodobna jest też wersja, że Gnyś uszkodził jeden z samolotów, który następnie zderzył się z drugim).
http://pl.wikipedia.org/wiki/W%C5%82adys%C5%82aw_Gny%C5%9B
____________________________________________________________________
http://www.wystawa.com.pl/index/strona.php?mi=401&lang=
"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus
4. Traktat wersalski
Traktat wersalski był głównym winowajcą nieszczęść drugiej wojny światowej - oczywiście według słów premiera Rosji Władimira Putina, wypowiedzianych dokładnie rok temu podczas uroczystości na Westerplatte.
Traktat wersalski zabronił Niemcom na produkcję i import samolotów i części do produkcji samolotów. Lotnictwo niemieckie uległo całkowitej likwidacji.
W wyniku międzynarodowej izolacji dwa kraje Republika Weimarska i Rosja sowiecka nawiązały układ o wzajemnej współpracy w Rapallo (1922), na mocy którego Niemcy inwestowały w ośrodki szkoleniowe i produkcyjne pod Moskwą. Tę owocną współpracę ograniczyło dopiero dojście Hitlera do władzy (1933), ale wtedy z kolei zaczęło się najgorsze: łamanie postanowień traktatu wersalskiego.
Ciekawe, co dla Władimira Putina jest złem, związanym z traktatem wersalskim. Czy wspólne szkolenia pilotów wojskowych i produkcja samolotów i ćwiczenia wojskowe. Czy też łamanie traktatu wersalskiego przez III Rzeszę, co najmniej od 1933 r.?
Poza tym Niemcy i Rosja rozpoczęły wojnę bez wypowiedzenia. Może to "gryzie" Władimira Putina?
Pewnym pocieszeniem pozostaje fakt, że tak duże straty lotnictwa niemieckiego w wojnie obronnej Polski są efektem "braterskich" niemiecko-rosyjskich szkoleń i ćwiczeń. Chociaż takie pocieszenie.
Aha, ta izolacja Niemiec i Rosji to taka z przymróżeniem oka, bo Zachód nam przecież nie pomógł ani w 1920, ani w 1939 r.
@Errata, dzięki, bardzo ciekawa notka. Interesująca jest buta (ateizm) rannych jeńców niemieckich, uwidoczniona w rozmowie z pastorem. Takie dalekie echo obecnych wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu.
Pozdrawiam.
"Moje posty od IV 2010"
5. @Deżawi
Patrzę na Twój awatar i się zastanawiam: być może kupił Pan tą książkę. Warto ją kupić?
A co do izolacji Niemiec. O ile wiem, to Niemcy zwłaszcza za Hitlera były wspomagane kapitałem zachodnim, zwłaszcza z USA.
Pozdrawiam.
"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus
6. Być może kupił...
Zamiast mego smętnego ględzenia:
"Moje posty od IV 2010"
7. @Deżawi
Ja mam inną. Anny Popek "Obrączki". Też są zdjęcia i opis właściwie prywatnego życia Kaczyńskich. Wiem, że jest też książka Semki o Kaczyńskim ale już w sensie działalności politycznej.
Żeby dotarło do massss, to tzreba mówić, pisać, mówić, pisać. Może ktoś usłyszy, przeczyta... I powtórzy.
Pozdrawiam.
"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus
8. O, znalazłem takie coś
O, znalazłem takie coś (proszę zwrócić uwagę na ostatnią minutę - jak Prezydent wyszedł do ludzi):
Pozdrawiam.
"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus
9. Deżawi,
Ciesze się,ze ci się podobało!Książka jest świetnie napisana i czyta się jednym tchem!
Ktoś taki jak ja jak czytam interesujące rzeczy o naszych pilotach to "latam" razem z nimi! :))
i zabijam dwa razy tyle niemiaszków co oni! ;))
Hitler szybkimi ruchami pozbawiał ludzi wiary!Mieli wierzyć w niego i dwunastu marszałków lub generałów!
Errata
10. Ob.Serwator,
film nam tylko pozostał po człowieku,który chciał zmienić Polskę jutra na lepsze!
Errata
11. @Errata
Pozostały tylko zdjęcia i wspomnienia. Teraz naszym zadaniem jest by nie wyblakły, a jeszcze się wzmocniły.
Pozdrawiam.
"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus
12. @Ob.serwator
Pan pytał, czy warto kupić książkę. Warto. "Biały kruk" jest wydawnictwem patriotycznym i przede wszystkim czysto polskim. Adam Bujak, artysta fotograf - jest klasą nie wymagającą żadnych rekomendacji. Wewnątrz niewygłoszona mowa Lecha Kaczyńskiego przygotowana na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej ("Wolność i prawda"), teksty profesorów Andrzeja Nowaka i Ryszarda Legutko, homilie i przemówienia z Mszy św. żałobnych kard. Stanisława Dziwisza, kard. Stanisława Nagyego, abp. Kazimierza Nycza, abp. Józefa Michalika, kard. Angela Sodano, abp. Henryka Muszyńskiego, Janusza Śniadka, wreszcie modlitwa, pozdrowienie i błogosławieństwo Papieża Benedykta XVI.
Anna Poppek z "Obrączkami" - nawet jęśli to bardzo ciekawa i porządna książka, w co nie wątpię - to, proszę wybaczyć, ale to nie ta liga ;) Choćby ze względu na wydawnictwo niemieckie grupy Bertelsmanna (G+J Gruner Jahr).
"Żeby dotarło do massss, to tzreba mówić, pisać, mówić, pisać. Może ktoś usłyszy, przeczyta..."
--No to ja bym dał drapaka :)) (od tego mówienia, pisania, mówienia, pisania) I często daję ;)
"Moje posty od IV 2010"
13. @Deżawi
Dziękuję za komentarz i opis. Oraz zwrócenie uwagi na wydawcę (polski czy zagraniczny).
I tak szczerze: trochę mnie odrzucają nazwiska Dziwisza i Nycza, zwłaszcza w kontekście ostatnich ich wypowiedzi dotyczących Krzyża na Krakowskim Przedmieściu.
LK jako jeden z niwielu robił to co mówił.
Mówić, pisać, mówić, pisać.... a co niby Pan teraz robi? Nawet w komentarzach ;-)
Pozdrawiam.
"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus
14. @Errata
"Hitler szybkimi ruchami pozbawiał ludzi wiary!Mieli wierzyć w niego i dwunastu marszałków lub generałów!"
No właśnie. Niszczą Krzyż, by postawić w to miejsce jeśli nie siebie samych, to jakiegoś innego "złotego cielca".
Bo przecież Ci piloci, gdyby im nie zrobiono "prania mózgu", to by nawet nie wsiedli do samolotów.
Dzisiaj prawdopodobnie, by stali po stronie wyszydzających wierzących.
"Moje posty od IV 2010"
15. @Deżawi
Potwierdzam. Wspaniała książka, właściwie - album.
Znalazła sie u mnie w domu - jak tylko się ukazała; miałam tego dnia wiele rzeczy do zrobienia i jak siadłam...czas stanął w miejscu. Było jeszcze blisko po katastrofie, blisko po pogrzebach.
Pobeczałam sie - co nie należy do moich "zwyczajów".
Ta książka uzmysławia, jak ważną, jak wielką w swojej skromności postacią był L. Kaczyński! Tam nie ma wątpliwości, że był to KTOŚ, z mocnym charakterem i niewzruszonymi zasadami, oddany Polsce, wielki patriota.
DLATEGO - został tak znienawidzony. I dlatego - starano się wszelkimi - najbardziej niewiarygodnymi i strasznymi metodami - zdyskredytować tę postać.
A robili to (robia nadal) - czystej wody ANTYPOLACY.
Patrzmy na ich wredne twarze i zapamiętajmy!
Pocieszeniem to tylko, ze NAS więcej...
Selka
16. @Ob.serwator
Stronię od ludzi rozgadanych ponad miarę (wracam jeszcze do "mówić, pisać, mówić, pisać"), tym bardziej, że to działa w obie strony ;)
Niektóre wypowiedzi wypada znać ze względu na zajmowane stanowisko, a nie osoby (to o tych mniej lubianych).
Pozdrawiam.
"Moje posty od IV 2010"
17. @Selka
Obecnie taką kolejną książką (która powinna być w każdym polskim domu) jest Sławomira Cenckiewicza "Anna Solidarność", Zysk i S-ka, 2010.
Pozdrawiam
"Moje posty od IV 2010"
18. @Deżawi
Mam!
Powoli - bo czasu brak na wszystko - zabieram się do czytania, wierząc Cenckiewiczowi, ze oprócz opisu samej postaci P. Anny, znajdę tam "ducha walecznych" i rysunek czasu, w którym walczyła o swoją godność, także (a może lepiej - zwłaszcza) po "transformacji".
[mam genialnego kioskarza w mojej pracy, który ma dobre oko na nowinki na rynku wydawniczym, więc jakbym ja sama przegapiła, to podsunie pod nos z pytaniem w oczach :))]
Selka
19. Pieknie panstwo piszecie .Tylko.
Książka powinna byc w każdym polskim domu . Szkoda że nikt nie podał ceny tej książki , wiecej nie bedę pisal dlaczego to jest bardzo istotne. Jak wiemy większosci spoleczenstwa nie stać na książkę. To może prof.emeryt kupi który ma 1 000 zł emerytury, a może bezrobotni, a może "robotni" za 1 000zł. Jesteście jakimiś utopistami czy nagrywacie się z okradzionego społeczeństwa polskiego. Wróg dba, aby dobre ksiażki byly drogie i mało dostępne. Może napiszecie do wrogów Polski i Polaków "rzadzących" aby zakupili wszystkie dobre ksiązki dla bibliotek szkolnych- nie kupią. itd,itd,itd
Należy nadmienić że gotowe silniki do samolotów Hitlerowi przysyłali "Amerykanie", a Henry Ford dostał od Hitolera jedno z najwyższych odznaczen. itd,itd,itd.Pozdrawiam
Czarnyanioł