Przerabialiśmy już przenoszenie przez Donalda Tuska uroczystości z okazji powstania Solidarności do Krakowa. Wczoraj zaś powstał pomysł, aby organizacją uroczystości zajął się rząd, a nie związek. Chyba jednak i ten sposób świętowania nie zapobiegnie gwizdom i masowemu buczeniu mas, co psuje rządzącym samopoczucie i samozadowolenie.

Jednak ostatnie dni dowiodły, że wiodące media są nam w stanie odkryć na nowo bohaterów, których przez lata pokrywała gruba warstwa kurzu zapomnienia. Warunek do spełnienie jest jeden.

Trzeba publicznie przywalić w braci bliźniaków, a od 10 kwietnia już tylko w jednego.

Weźmy za przykład taką Henrykę Krzywonos. Ta dzielna i odważna kobieta została dopiero po wielu latach odkryta przez TVN24, kiedy to pojawiła się za czasów junty Jarosława Kaczyńskiego w słynnym już i historycznym „Białym Miasteczku”. Był to doskonały moment gdyż Anna Walentynowicz czy Andrzej Gwiazda, jako ikony Solidarności miały jedną podstawową wadę. Nie pluły publicznie na Jarosława i Lecha, więc i medialne nimi zainteresowanie było niewielkie.

Polityka historyczna prowadzona przez media z TVN24 i Gazetę Wyborczą na czele jest ciekawa i nowatorska. Jest wielka szansa, że setki anonimowych drukarzy, kolporterów podziemnej prasy oraz szarych uczestników podziemia wydobytych zostanie z lamusa historii i rozpocznie wielkie medialne tourne bijące na głowę to, które stało się swego czasu udziałem Huberta H. Pod jednym wszakże warunkiem. Trzeba kopać po kostkach kaczora.

Myślę, że dalsze czczenie kolejnych rocznic powstania Solidarności w stoczniach, których już nie ma i wśród nieistniejącej grupy zawodowej, jaka kiedyś byli stoczniowcy, nie ma najmniejszego sensu.  

Myślę, że w głowach rządzących i przy współudziale mediów rodzi się pomysł napisania historii na nowo.

Następne świętowanie odbędzie się w gdańskiej zajezdni tramwajowej na tle pojazdu zatrzymanego w sierpniu 1980 roku przez Henrykę Krzywonos, jak się okazuje, prawą rękę Lecha Wałęsy.