Gdy oglądałem dzisiejsze uroczystości na placu Piłsudskiego, przypomniały mi się wspomnienia Stefana Korbońskiego z zaprzysiężenia Boledałwa Bieruta na prezedenta z przed kilkudziesięciu lat:

„Na dziedzińcu przed Sejmem stoi już orkiestra wojskowa i kompania honorowa piechoty w umundurowaniu prosto spod igły wraz ze sztandarem. Parę rzędów młodych, polskich, zdrowych chłopskich twarzy bez wyrazu, ot tak jak każe regulamin i dyscyplina. (…) Ale już słychać tupot końskich kopyt i rozlegają się słowa komendy. Na podwórze wjeżdża szwadron szwoleżerów, a w ich środku w wielkim, lśniącym aucie Bierut i Osóbka. Chorągiewki powiewają na wietrze, piękne starannie dobrane konie potrząsają głowami i brzęczą wędzidłami. Kompania prezentuje broń, chyli się sztandar, orkiestra gra <Jeszcze Polska nie zginęła>. (…) Nic w tej scenie, którą oglądamy nie zmieniło się prócz osób. Gdyby nie Bierut i Osóbka, mógłbym ulec złudzeniu, że wszytsko jest tak jak było. Przedwojenny ceremoniał skopiowano drobiazgowo. (…) Ale rozumiem sens tego wszystkiego. Grunt to utrzymać zewnętrzne pozory państwa niepodległego. Wówczas Polacy, czy inni łatwiej strawią przykrą rzeczywistość. Poza tym trzeba to robić dla zagranicy. Niech więc na zewnątrz jedyną różnicą będzie to, że zamiast Mościckiego przyjeżdża w czarnym cadillaku Bierut”.
Dziś sytuacja się powtarza. Kiedy patrzyłem na przemiawiających oficjeli z rządu Platformy Obywatelskiej, czułem zapewne to samo, co Stefan Korboński przed ponad sześćdziesięciu laty. Niby zewnętrzne pozory i blichtr zachowano, w przemówieniach rozpowiadano się na temat potęgi i nowoczesności, która ma nas niebawem czekać, ale nie miałem wątpliwości, że nie są to już ludzie, którym na sercu leży dobro Polski. Esencją tej obłudy - zwłaszcza w kontekscie dzisiejszego święta -  były słowa ministra ON, który cynicznie rozprawiał o zakończeniu przeobrażeń w polskim wojsku w chwili, kiedy przeżywa ono największy rozkład i niemoc  w swej długiej historii. Klich mówił też o odbiorukratyzowaniu armii w momencie, w którym planowana jest największa (i zupełnie niepotrzebna) arcybiurokratyczna operacja polegająca na przeniesieniu sztabu generalnego z Warszawy do Wrocławia. Tak właśnie działa ta władza. Tak jak wtedy komunistyczna: Mówić jedno, robić coś dokładnie przeciwnego. Było dużo poważnych, zatroskanych min, z ust nowych towarzyszy sączyła się bełkotliwa nowomowa połączona z szyderczą propagandą sukcesu, ale czuć było, że to już nie jest prawdziwie polska władza. To grupa obcych, która każdym swoim działaniem, niespotykanym wcześniej przewrotnym fałszem zbliża nasz kraj do totalnego upadku.
 
http://firmus.piett.salon24.pl/219011,ta-wladza-jest-mi-kompletnie-obca