HAKI NA MACIEREWICZA (Aleksander Ścios)
Redakcja BM24, sob., 14/08/2010 - 19:13
Powierzenie Antoniemu Macierewiczowi zadania kierowania zespołem parlamentarnym ds. zbadania tragedii smoleńskiej, było jedną z najtrafniejszych decyzji PiS-u na przestrzeni ostatnich miesięcy. Medialny skowyt, towarzyszący jak zawsze pojawieniu się tego polityka dowodzi, że grupa rządząca docenia jego doświadczenie w sprawach bezpieczeństwa i służb specjalnych i mogła się poczuć zagrożona kompetencją i bezkompromisowym dążeniem do wyjaśnienia prawdy.
Identyczne reakcje można było obserwować, gdy kandydaturę Macierewicza zgłoszono do sejmowej komisji ds. zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Ówczesny marszałek Komorowski posunął się nawet do politycznego szantażu informując reporterkę I programu radia, że jeśli klub PiS-u nie wycofa kandydatury, powołanie komisji stanie pod znakiem zapytania. „A przecież czekają na nią Polacy, czeka rodzina Olewników” - ubolewał Komorowski.
Poziom nienawiści wobec Antoniego Macierewicza, podsycanej najbardziej kłamliwymi i prymitywnymi oskarżeniami, można porównać tylko z poziomem lęku, jaki wśród politycznych patronów WSI wzbudza wiedza przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej. Nie może zatem dziwić, że skala ataku jest zawsze proporcjonalna do skali skuteczności działania.
Od chwili powołania zespołu, obserwujemy wyraźne ożywienie w sprawach dotyczących tragedii smoleńskiej. Liczne konferencje prasowe Prokuratora Generalnego czy wypowiedzi przedstawicieli grupy rządzącej są pierwszymi, pozytywnymi efektami działań zespołu kierowanego przez Macierewicza. Po wcześniejszej kampanii dezinformacji, prowadzonej przez media na podstawie rosyjskich „wrzutek”, nadszedł okres stawiania trudnych dla władzy pytań i domagania się od Rosji zwrotu dowodów rzeczowych i materiałów ze śledztwa.
Nie sposób dalej ukrywać licznych zaniedbań grupy rządzącej, ani przemilczeć faktu, że Rosja utrudnia działania polskiej prokuratury i nie chce przekazywać żadnych istotnych dowodów.
Efektem działań zespołu parlamentarnego jest również informacja, że szef kancelarii premiera Tomasz Arabski odpowiadał nie tylko za organizację lotu delegacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale też za jej aspekt polityczno-dyplomatyczny, a jego rozmowy w Moskwie w dniach 17-18 marca spowodowały m.in. odwołanie wizyty ministra Mariusza Handzlika z Kancelarii Prezydenta. Wiemy także, że rządzący mieli informacje o problemach z przygotowaniem lotniska w Smoleńsku i nie uczynili nic, by tę kwestię wyjaśnić i uporządkować. Wielokrotnie natomiast odkładano wizytę w Smoleńsku specjalnej grupy roboczej powołanej przez ministra Andrzeja Przewoźnika, która miała sprawdzić stan lotniska. W końcu, gdy do wizyty doszło wszystko wskazuje na to, że grupy nie wpuszczono na lotnisko Siewiernyj.
Każda, tego rodzaju informacja przekazywana przez Antoniego Macierewicza burzy dotychczasowy, fałszywy obraz smoleńskiej tragedii utrwalany przez główne media w ramach kampanii dezinformacji i sprawia, że Polacy mogą dostrzec wspólną rosyjsko-polską grę, która doprowadziła do zamknięcia pułapki smoleńskiej.
Coraz liczniejsze żądania wyjaśnień, kierowane w stronę grupy rządzącej i zapowiedź zapraszania na posiedzenia zespołu osób odpowiedzialnych za organizację wizyty prezydenckiej musi stwarzać realne zagrożenie dla środowiska, które z ukrywania prawdy o tragedii uczyniło swoją rację stanu.
Również wskazywanie na odpowiedzialność Rosjan i ujawnianie ich złej woli w wyjaśnieniu przyczyn tragedii, podważa wiarygodność propagandowego „pojednania” i może sprawić, że Polacy zaczną tracić zaufanie do przyjaciół pułkownika Putina. Byłoby to wielce niepożądanym objawem, bo zdaniem gen. Dukaczewskiego „nie ma podstaw, aby wątpić w wiarygodność działań Rosjan, nie ma też potrzeby używania służb, dlatego że poziom zaufania w tej konkretnej sprawie jest na tyle wysoki, że można pytać o wszystko”.
Nietrudno się domyśleć, że w tej sytuacji działania Antoniego Macierewicza i parlamentarnego zespołu PiS muszą mocno uwierać ludzi z grupy rządzącej, a co gorsze - podważają zaufanie, jakim Dukaczewski nakazuje darzyć płk Putina.
Wiedza Macierewicza o mechanizmach funkcjonowania obecnego układu i dociekliwość w odkrywaniu trudnych tematów może przecież sprawić, że przyszła komisja śledcza badając okoliczności, w jakich doszło do tragedii smoleńskiej będzie chciała wyjaśnić zadziwiającą koincydencję, zachodzącą między odzyskiwaniem wpływów przez środowisko byłych WSI, a działaniami grupy rządzącej. Rozgrywanie nienawiści do Lecha Kaczyńskiego i wzmacnianie konfliktu premier- prezydent leżało z całą pewnością w interesie putinowskiej Rosji. Z tej samej perspektywy można widzieć nagłą woltę polityczną Donalda Tuska i wystawienie prezydenckiej kandydatury Bronisława K. – zdecydowanego faworyta Rosjan i ludzi środowiska WSI. Powołanie w roku 2009 stowarzyszenia „Sowa” i jego rejestracja na początku 2010 roku wpisywało się w scenariusz reaktywacji wpływów i było efektem sprzyjającej atmosfery politycznej wytworzonej przez grupę rządzącą.
Ponieważ nie ma możliwości skutecznego zablokowania prac zespołu, a tym bardziej odwołania zeń Antoniego Macierewicza, grupa rządząca może chcieć przeprowadzić kombinację operacyjną mającą na celu zdyskredytowanie niewygodnego polityka, a nawet postawienie go w stan oskarżenia.
Wydaje się, że istnieje zamiar, by do tego celu wykorzystać materiały Komisji Weryfikacyjnej WSI, „odzyskane” przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego z Kancelarii Prezydenta. Chodzi o akta, które w listopadzie 2007 r. tuż przed przejęciem władzy przez obecną koalicję zostały przewiezione z siedziby SKW do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego i służyły pracom nad aneksem do Raportu z Weryfikacji WSI. Przed dwoma dniami „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że materiały te wrócą do SKW. Chodzi przede wszystkim o nagrania audio i wideo zeznań złożonych w latach 2006-07 przed Komisją Weryfikacyjną Antoniego Macierewicza.
„Wyborcza” stwierdza wprost: „Nagrania z przesłuchań pokazują metody weryfikatorów. Z naszych rozmów z osobami, które przeszły przez weryfikację, wynika, że komisja pytała o stały zestaw nazwisk polityków, biznesmenów i dziennikarzy. Co teraz stanie się z nagraniami i zapisami przesłuchań? - Będziemy analizować, czy przebiegały zgodnie z prawem i czy przesłuchujący nie wyszli poza narzucone przez ustawę role. Jeśli odkryjemy takie przypadki, oczywiste będzie skierowanie zawiadomień o przestępstwie - zapowiada nasz rozmówca z SKW.”
Ta zapowiedź wyraźnie wskazuje, w jakim kierunku SKW dokonywać będzie „analizy” materiałów Komisji Weryfikacyjnej. Próby oskarżenia Macierewicza o rzekome przestępstwa, w związku z pracami Komisji oraz kampanie oszczerstw i pomówień, były prowadzone już od roku 2007 i choć wszystkie okazały się chybione, wiele wskazuje, że tę samą metodę próbuje się zastosować obecnie.
Przypomnę, że jeszcze w lutym br. gen. Dukaczewski sugerował, że „Komisja mogła szukać haków na trzech byłych szefów MON - a dziś kandydatów na prezydenta - Bronisława Komorowskiego, Radosława Sikorskiego i Jerzego Szmajdzińskiego” i informował, że "Macierewicz w rozmowach w cztery oczy z oficerami szukał negatywnych informacji o Sikorskim i Szmajdzińskim. [...] Wśród tych niezweryfikowanych zeznań mogą być pomyje. Osoba pomówiona nie będzie miała żadnej możliwości obrony". Wówczas też Dukaczewski straszył „hakami” znajdującymi się rzekomo w „lochach” Kancelarii Prezydenta i twierdził, że „w ciągu 10 dni skopiowane, nielegalne materiały WSI zostaną użyte przeciwko jednemu z kandydatów” insynuując, że zostaną wykorzystane w trakcie kampanii wyborczej Lecha Kaczyńskiego.
Nic podobnego oczywiście nie miało miejsca, za to wiele wskazuje, że dziś rzekome „haki” mają zostać wykorzystane przeciwko Macierewiczowi.
Warto zwrócić uwagę, że przed kilkoma dniami pojawił się medialny przeciek o „korupcji w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego”. Chodziło od nieprawidłowości przy wydawaniu przez SKW świadectw bezpieczeństwa przemysłowego, a w sprawie tej prokuratura ma posiadać materiały wskazujące, że funkcjonariusze SKW w zamian za świadectwa przyjmowali łapówki. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynikało też, że po skandalu z SKW odszedł ppłk Artur Bogusz, kierujący pionem odpowiadającym m.in. za wydawanie świadectw bezpieczeństwa przemysłowego. To były oficer WSI, który przeszedł pozytywnie weryfikację i został przyjęty do nowej służby.
Tyle tylko, że śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej w tej sprawie zostało wszczęte jeszcze w sierpniu 2009 r. Ujawnienie jej właśnie dziś może świadczyć, że jest traktowana jako element „czystek” dokonywanych w służbie powołanej przez Antoniego Macierewicza i ma posłużyć do usunięcia z SKW funkcjonariuszy, którzy nie odpowiadają oczekiwaniom decydentów i nowym zadaniom, jakie wkrótce zostaną postawione przed tą służbą.
Tekst opublikowany w nr.32/165 Gazety Warszawskiej
http://bezdekretu.blogspot.com/2010/08/haki-na-macierewicza.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz