Zdarzenia Sierpnia 2010 mają w sobie niepokojąco wiele wspólnego z marcem roku 68. Tam chciano podzielić Polaków na Syjonistów i Nazistów. ATu chce się nas podzielić na starych Solidaruchów spod Krzyża i na młodych Europejczyków spod baru. 


Nie-Boska Komedia na Krakowskim Przedmieściu

 Właściwie nigdy nie rozumiałem tej sztuki. Czytałem ze dwa razy. Zapamiętałem zdania. „przez Ciebie płynie strumień piękności, ale Ty nie jesteś pięknością”. Arcydzieła Krasińskiego nie da się zrozumieć. Można odczuwać w tym specyficznym zawieszeniu napięcia między bogatą arystokracją, abstrakcyjnym Bogiem, duchem poezji, rodzącym się w XIX wieku pojęciem Narodu. No i Ojczyzny choć to dobre pytanie – jaką są granice wspólnoty.     

Somnambuliczna wizja Krasińskiego zapadła mi w pamięć w inscenizacji Hanuszkiewicza. To on po marcu 68 roku, po wydarzeniach na Krakowskim Przedmieściu, po napuszczeniu na siebie robotników i studentów przez władzę, która chciała rządzić przy pomocy dewizy Dziel i rządź (łac. Divide et impera) Przetłumaczył Krasińskiego na dźwięki i obrazy.     

Nigdy nie zapomnę Ewy Pokas rozpiętej toplez na krzyżu, obrazu orgii, roztańczonych sług szatana.     

NIE-Boska Komedia AD. 1969 - reż. Adam Hanuszkiewicz

 PRZECHRZTA     

Cieszmy się, bracia moi. – Krzyż, wróg nasz, podcięty, Zbutwiały, stoi dziś nad kałużą     

krwi, a jak raz się powali, nie powstanie więcej. – Dotąd pany go bronią.     

CHÓR     

Dopełnia się praca wieków, praca nasza markotna, bolesna; zawzięta. – Śmierć panom -     

po trzykroć pluńmy na zgubę im – po trzykroć przeklęstwo im!     

PRZECHRZTA     

Na wolności bez ładu, na rzezi bez końca, na zatargach i złościach, na ich głupstwie i dumie     

osadzim potęgę Izraela- tylko tych panów kilku – tych kilku jeszcze zepchnąć w dółtrupy     

ich przysypać rozwalinami Krzyża. -     

Na latarniach - świetlistych jak ... krzyże

 CHÓR       

Krzyż znamię święte nasze – woda chrztu połączyła nas z ludźmi – uwierzyli pogardzający   miłości pogardzonych. -       

Wolność ludzi prawo nasze – dobro ludu cel nasz – uwierzyli synowie chrześcijan w synów       

Kaifasza . – Przed wiekami wroga umęczyli ojcowie nasi – my go na nowo dziś umęczym      i nie zmartwychwstanie więcej.        

Trudno było nie wspomnieć tych wydarzeń wczoraj na Krakowskim. Znalazłem się w tłumie podzielonym, w tłumie szczutym na siebie przez ludzi, którym się marzy że w medialnej awanturze Polacy nie zauważą biedy, oszustwa, podatków, nieudolności, izolacji – coraz wyraźniejszej izolacji Pałaców władzy. Zrobiło mi się wręcz przez moment Komorowskiego prawie  żal. Gdy kogoś Pan Bóg chce pokarać rozum mu odbiera. Po co mu była ta idiotyczna rozmowa z Kusicielem z Wyborczej. Po co teraz te zasieki !?       

Przecież My –  jako Naród jesteśmy zgodni. Przeszło 70 procent Polaków uważa, że docelowo Plac między Pałacem Prezydenckim a Ministerstwem Kultury nie jest miejscem dla przydrożnego Krzyża. I jeszcze więcej nas uważa – jak pokazują nawet ankiety TVN-u,  że u stóp pomnika Księcia Poniatowskiego musi stanąć jakaś tablica, zapewne ozdobiona krzyżem oficerskim, znak upamiętniający to co się tam w Tygodniu Żałoby Narodowej działo.       

To „oczywista – oczywistość”, że sparafrazuję Komorowskiego, który tą tautologią namiętnie posługiwał się wyraźnie chcąc komuś dokuczyć w debatach z Kaczyńskim. Problem w tym, że takie zabiegi socjotechniczne obracają się przeciw sobie.       

Zdarzenia Sierpnia 2010 mają w sobie niepokojąco wiele wspólnego z marcem roku 68. Tam chciano podzielić Polaków na Syjonistów i Nazistów. A konflikt ten wpisywał się w naturalny konflikt pokoleniowy. Zawsze dzieci czy wnuki chcą zagrać na nosie starym prykom.       

Tak na nosie starym grała młodzież w 68 roku i w Paryżu i w Pradze i w Warszawie. Rózne były wcielenia tego buntu ale to stary jak świat konflikt pokoleń.       

Tu chce się nas podzielić na starych Solidaruchów spod Krzyża i na młodych Europejczyków spod piwnego kontuaru  .     

Patrzyłem na pokolenie moich dzieci n na upartego – nawet  potencjalnych wnuków z rozrzewnieniem. Nie – to nie są słudzy szatana, choć szatan ich kusi. Przypiąłem wśród nich na Ossolińskich przyzwoity rower z osprzętem. Nikt niczego nie ruszył. My śpiewaliśmy godzinki – jak to Polacy dość nieporadnie. Oni byli czasem chamscy, czasem wulgarni – chwilami nawet zabawni.       

To była zwyczajna awantura domowa. Ale niech ci, którym bliżej do Szkopów czy Ruskich pamiętają, że gdy rozum śpi budzą się upiory. Że pod tym krzyżem, który nie jest wcale znakiem katolicyzmu – lecz domaganiem się prawdy i pamięci zebrało się wczoraj kilkanaście tysięcy osób, które w znakomitej większości są Polakami. Byli także ludzie, którzy na stale żyją za granicę. Ludzie o jasnych europejskich twarzach stanęli murem wokół moherów z kirem na narodowych sztandarach.       

Prowokatorów też sporo  – po obydwu stronach. Ale my instynktownie wiemy jak walczyć z prowokatorami. W Marcu 68 było tak. Studenci po pierwsze zaczęli nosić białe Uniwersyteckie czapki, po drugie zaś w trakcie demonstracji na umówiony znak – kucali – by wyłapać zdezorientowanych prowokatorów. Tych ORMO-wców czyli kupionych za pieniądze czy zaszczyty członków Ochotniczej Rezerwy Młodzieży Obywatelskiej.      

 Ale większość z nas to była jedna choć prowokowana Polska rodzina. Jak tylko głód zajrzy w oczy, skończy się tanie piwo w beczkach pani Gessler, a wróg przyjdzie „podpalić dom” staniemy z pewnością ramię w ramię.       

A komuś przyjdzie zawołać : „ Galilae vicisti !”.