Media (nieświadomie?) na usługach Michnika.
Badania rynku mediów wskazują wyraźnie, że sprzedaż "Gazety Wyborczej" systematycznie spada. Cieszy ten fakt, choć o żadnym przełomie mówić nie można. Nadal rola pisma Michnika jest niebotyczna: i nie chodzi tutaj o wpływ agorowych autorytetów na tłum- zwykłych Polaków, konsumentów mediów (oni najczęściej "Gazety" z różnych względów nie biorą do rąk nawet za darmo), ale o oddziaływanie na inne dostępne na rynku tytuły. Ostatnie lata, a zwłaszcza ostatnie tygodnie pokazują dobitnie, że właśnie redakcja z Czerskiej decyduje o medialnych przekazach dnia, o wydarzeniach godnych uwagi, zainteresowania ze strony całej dziennikarskiej braci.
Zaraz po nieoczekiwanym zwrocie w "Rzeczpospolitej" (pożegnanie z Gaudenem) istniała nadzieja, że powstanie realna konkurencja w stosunku do dotychczasowego monopolisty. Zostanie zbudowany silny ośrodek alternatywnych (alternatywnych w stosunku do obecnego status quo) opinii, poglądów, wpływów. Proces kreacji medialnej rzeczywistości miał szansę ulec w Polsce (chyba po raz pierwszy od 1989 r.) tak gwałtownej modyfikacji. Moment pojawił się wyborny: całkowity upadek formacji politycznych kokietowanych przez Michnika (Unia Wolności i SLD) oznaczał moralną klęskę idei fanatycznie forsowanych przez "inteligencję" z Czerskiej w latach 90 XX w. Jednoczesne zwycięstwo partii mocno kontestujących dorobek III RP (PIS i PO), wymusił zmiany na rynku polskich mediów.
To w tym czasie właśnie Axel Springel zaczął wydawać w Polsce "Dziennik". Ściągnięto doń całkiem interesujących, zdolnych publicystów: Zarembę, Karnowskiego, Paliwodę. Raj trwał tylko kilka miesięcy. Na resztę czasu zabrakło pomysłów. Późniejsze próby "udźwignięcia odpowiedzialności" sprowadzały się do symptomatycznych, motywowanych powodami czysto osobistymi, utarczek z "Gazetą Wyborczą" (brylowali w tym temacie zwłaszcza sponiewierani przez salon C. Michalski i R. Krasowski). W taki sposób "eksperci" "Dziennika" kompromitowali jakże potrzebną przecież publicystyczną rozprawę z kłamstwami i manipulacjami płynącymi potokami z ośrodka przy Czerskiej.
"Rzeczpospolita" rokowała od początku znacznie większe nadzieje, budziła większe zaufanie niż polsko-niemiecki produkt Axel Springera. Pojawił się młody zdolny redaktor naczelny- człowiek inteligentny, wyważony, posiadający szacunek i umiłowanie do tradycji. Z miesiąca na miesiąc redakcja pozyskiwała wybitnych publicystów: Ziemkiewicza, Wildsteina, Gursztyna, Magierowskiego, Rybińskiego, Lichocką, Janke. Regularnie z "Rzepą" zaczęli współpracować M. Migalski, A. Nowak, Z. Krasnodębski. Powstała nowoczesna witryna internetowa, wielu dziennikarzy zaczęło prowadzić autorskie programy w telewizji i radiu. Piękna perspektywa...Dziś niby to wszystko nadal jest, ale...coś już nie gra.
Coraz częściej na łamach goszczą osoby zupełnie egzotyczne dla wiernego czytelnika pisma Lisickiego. Teksty wychowanków "Wyborczej"- Wołka, Nałęcza, Kuczyńskiego nie wnoszą zupełnie żadnej świeżości; są mdłe, często obraźliwe, kwestionujące wartości bliskie zwykłemu Polakowi, katolikowi, umiarkowanemu konserwatyście (typowemu czytelnikowi "Rzepy").
Ostatnie komentarze oświeconych blaskiem Słońca Peru- P. Lisickiego, M. Magierowskiego nie są przypadkowe. Nastąpił niezrozumiały zwrot. Zwrot nierozsądny, samobójczy. Teren, w którego kierunku zmierza redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" jest zagospodarowany od wielu lat; na tamtym obszarze nie można zwyciężyć, tam trzeba się posłusznie dostosować- wówczas może uda się przeżyć...
Przykro obserwować, jak "Rzepa" oddaje "bez walki" swoją dotychczasową pozycję. Małpuje tematy forsowane przez "Gazetę Wyborczą", sama tworzy jej preteksty do psucia życia politycznego w Polsce.
Przykłady z ostatnich dni są miażdżące. Kolegom Michnika udało się skupić uwagę wszystkich mediów na J. Kaczyńskim. Obarcza się go odpowiedzialnością za wszelkie zło spotykające Polskę i jej mieszkańców. Tematy istotne naprawdę: klęski żywiołowe, problemy finansowe państwa, porażki naszej dyplomacji, wreszcie kompromitacja w zakresie współpracy na linii Warszawa-Moskwa, nie istnieją. Króluje J. Kaczyński- cham, prostak, psuj, mały kartofel. Nie wierzycie?
Oto kolumna dzisiejszych komentarzy "Wyborczej" (nazwisko autora + tytuł notki):
1. W. Gadomski- "PIS na granicy szaleństwa"
2. A. Leszczyński- "Dlaczego Kaczyński atakuje"
3. G. Sroczyński- "Apel do PIS: Odwołajcie Kaczyńskiego"
4. M. Jędrysik- "Odpowiedź obrońcom J. Kurskiego"
Cztery teksty, wszystkie na temat grzechów PIS, trzy dotyczące wyłącznie J. Kaczyńskiego.
Fobia, Fanatyzm, Choroba. To nie jest normalne. Dla Michnika i spółki nie ma egzystencji bez J. Kaczyńskiego. Zero komentarzy. Puste kolumny. Bezrobocie.
Pytam, dlaczego ludzi owładniętych szaleństwem posłusznie naśladuje cała reszta? Pracownicy "Polski the Times", "Dziennika Gazety Prawnej", a ostatnio..."Rzeczpospolitej".
"Wyborcza" to dla was konkurencja. Konkurujcie z nimi, a nie bezsensownie małpujcie!
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Jak to - dlaczego?
Przecież J.Kaczyński "miał zginąć w Smoleńsku", to co on tu jeszcze robi?
Stara, wyświechtana zasada oportunistów: jak nie mozesz pokonać wroga, przyłącz się do niego - triumfuje!
Gnoje. I tyle.
Selka
2. "nie powinniśmy walczyć o wolność...
... prasy, tylko raczej o wolność OD prasy", Oswald Spengler (cytuję z pamięci).
A wielki autor bonmotów Triarius the Tiger słusznie stwierdza, że "prawicowe media to oksymoron".
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów