O Owieczkach, Wilkach i niestałych Pastuszkach
W sytuacji tak dramatycznej - dla Polski, Chrześcijan (?!!!) i Tych Najwierniejszych, nocami, tam pod Krzyżem - zdumiewająca jest NIEOBECNOŚĆ Pasterzy. Zupełnie, jakby nie po Tragedii Smoleńskiej, nie w katolickiej Polsce i nie pod krzyżem, o Krzyż właśnie (!), a w jakiejś Francji, czy innej Szwecji, po przesadnej balandze, o któryś klub pederastów poszło!
- Nie macie dojmującego odczucia tego surrealizmu?
Biedni Bunuel i Dali musieli się nieźle natrudzić, by - i to nie bez przychylności "krytyki" - wycisnąć z publiki zdumienie. I rzeczywiście, za poprzedniej komuny, trochę rozdziawialiśmy gęby, nie tracąc jednocześnie z pola widzenia korespondencji [niestety niezamierzonej] pomiędzy tą ich poezją i naszą demoludyczną prozą.
Ale to była myszkamiki wobec osiągnięć dwudziestolecia - średniej wielkości państwa europejskiego, opartego na romantycznym, ale też walecznym oraz przywiązanym do wiary i tradycji narodzie - na przełomie ostatnich wieków.
Prawdziwe możliwości tego gatunku możemy podziwiać dopiero teraz [bez złudzeń, to na pewno jeszcze nie szczytowanie].
Bo oto - po 22 latach wałęsania się po bezdrożach i jałowych pastwiskach, pośród burz, susz i powodzi; ocalałe z rzezi planowych i pechowych, klęsk głodu i pomorów - zauważamy, że nas ubyło i trochę zmarniałyśmy, a Pasterze niczego sobie - całkiem, całkiem - rzec by można przybrali...
Owszem, wiemy, były trudności obiektywne. Te wszystkie klęski i kataklizmy, no i ta marna zawartość procentowa trawy w trawie. Tak, rzeczywiście, temu nie da się zaprzeczyć. No i nade wszystko te Wilki! Skaranie boskie albo fatum jakie złowróżbne. No, ale też trudno było oczekiwać, że po wielu tysiącleciach - akurat za naszego pokolenia, nagle, na oczach naszych Pasterzy - Wilki staną się wybitnymi humanistami i wegetarianami.
Nawet nie bardzo możemy mieć do nich pretensje. Nigdy nie ukrywały, że lubią nas jedynie na podniebieniach i w żołądkach, i nie powinnyśmy liczyć na nic więcej, niż czasowe zawieszenie kłów. Tak było.
Co innego Pasterze! Oni nas rzeczywiście kochali. Dbali o nas od brzasku do zmierzchu. A i potem...
Prowadzili nas krętymi i prostymi drogami. Przez góry i niziny, w słocie i w słońcu. Wskazywali łąki i pastwiska, na których możemy jeść bezpiecznie zdrową trawę. Starali się do tego stopnia, że sugerowali nawet, którą trawkę będzie skubnąć korzystniej. Wprost nieba chcieli nam przychylić.
No i nade wszystko obiecywali nam, że ocalą nas przed Wilkami, i to było najważniejsze. Mieli swoje sposoby - ufałyśmy im.
No ale różnie bywało - wiadomo - z Wilkami nie ma żartów. Co jakiś czas przelewana była krew nasza siostrzana, a kiedyś nawet Wilki porwały i rozszarpały jednego Pasterza. Długo nie mogłyśmy się z tego otrząsnąć, a zrozumieć nie możemy do dzisiaj, choć pozostali powiadali, że był wyjątkowo lekkomyślny, nieodpowiedzialny i uparty, i wcale to nie musiało się tak skończyć.
Co do nas, to zupełnie co innego, ale widać i Oni nie mieli lekko. Wspólnie przeżywaliśmy te same trudne czasy.
No właśnie. Wspólnie, te same...
Oczywiście, wiemy, jesteśmy głupsze od baranów, ale po22 latach coś nam zaczyna świtać…
Mimo wspólnego przeżywania tych samych trudnych czasów, my przetrzebione i zmarniałe, a Pasterze tacy bardziej pucułowaci i jakby liczniejsi…
I gdy tak zaczynamy się temu przyglądać, zauważamy rzeczy, których wcześniej nie było albo nie umiałyśmy ich zobaczyć. Jak to np., że poza pastwiskiem, w lesie, niektórzy Pasterze spotykają się z Wilkami i długo o czymś rozmawiają. Czasem podobno wyprawiają wspólne biesiady i …nie, to niemożliwe, ale widziano, że wspólnie handlowali naszą wełną i – o Boże! miej nas w swej opiece – naszymi skórami…
Spostrzegłszy te straszne rzeczy, zaczynamy sobie przypominać różne szczegóły. Pewne - wydawało się wtedy - dziwne, czy przypadkowe zdarzenia, w świetle nowej wiedzy i tych szczegółów, stają się rzeczowe i nabierają nowego znaczenia.
Wyłania się z tego wszystkiego obraz przerażający. Nasi Pasterze nie tylko handlowali z Wilkami strzyżoną z nas wełną i naszymi skórami, ale na tych biesiadach…, trudno w to uwierzyć, a co dopiero o tym mówić…
Ale okazało się, że zjadali nas jedni i drudzy, tyle że pozostałe role zdawały się być podzielone. Jedni nas hodowali na zdrową strawę i pilnowali, natomiast ci drudzy, w stosownym czasie, robili, co do nich należało. Po czym dyskretnie dzielili się „darem stworzenia”…
Teraz jest jeszcze gorzej. Wygląda tak, jakby wstydzili się ochraniać nas przed Wilkami. Może się ich boją z jakichś powodów. Może za dużo wspólnie biesiadowali. A może to tylko ten handel.
Chociaż instynkt nam, głupim owieczkom, podpowiada, że najprawdopodobniej chodzi o wszystko naraz. Ale dlaczego się wstydzą…?
Może te z nas, które ocaleją kiedyś się tego dowiedzą, ale teraz ważniejsze od tej wiedzy jest przetrwanie.
Jeśli ukryci w lesie, za firankami gałęzi, bez gestu sprzeciwu pozwalają, by Wilki robiły z nami, co tylko zechcą, i kiedy zechcą - a są to rzeczy nie tyko straszne same w sobie, ale wręcz zagrażające naszemu istnieniu – to nie są już naszymi Pasterzami… Przynajmniej w dawnym znaczeniu.
Są partnerami i sprzymierzeńcami naszych wrogów!
Wszak nieliczni, ale jakże boleśnie! Tacy światli i roztropni – kłaniali się im wszyscy pozostali Pasterze, nawet z najodleglejszych koczowisk – my patrzyłyśmy w nich, jak w obraz.
I cóż się z nimi stało?!
- Biskup Korytko, TW„Cappino”, TW„Filozof”, TW„Jankowski” oraz inne pieruny i gacki, a wreszcie popularna w całym lesie - Sowa Zwyczajnie Zeświniona!
– Czyż nie stali się, zatem, nieprzyjaciółmi naszemi…?!
poniżej link do pasterskich adresów:
http://blogmedia24.pl/node/34578
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. próba odpowiedzi - dlaczego?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl