Ustawka pod pałacem prezydenckim
PLK, śr., 04/08/2010 - 21:44
Z dzisiejszej perspektywy coraz więcej wskazuje na to że wczorajsza walka w obronie krzyża została celowo sprowokowana przez PO.
Co na to wskazuje:
- (Zaproszenie na ustawkę) z dużym wyprzedzeniem i wielokrotnie podawana informacja w mediach o tym że krzyż ma zostać przeniesiony właśnie w tym dniu.
- (Pułapka) Jednoznaczny chór potępienia obrońców krzyża jaki się pojawił wczoraj niemal jednocześnie w wielu bardzo różnych mediach
- (Odwrócenie uwagi) W tym samym dniu Tusk ogłasza podwyżkę podatków, ale mało kto na to zwraca uwagę w tej atmosferze! Bezcenne dla Tuska.
W tej sytuacji moim zdaniem nie wolno więcej dopuścić do jakichkolwiek przepychanek z Policją. Obrońcy pamięci Lecha Kaczyńskiego powinni obrać za wzór Ghandhiego i zaprzestać wszelkiej nawet minimalnej agresji. Inaczej tylko zaszkodzą sprawie.
(a że na pewno będzie wielu prowokatorów a media rozdmuchają najdrobniejszy incydent, wydaje się to arcy trudne do wykonania)
- PLK - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
2 komentarze
1. MAŁY SABOTAŻ - WIELKA SPRAWA-Izabela Brodacka-Falzmann,
Wczorajsze wydarzenia przed Pałacem przypomniały starszym osobom stan wojenny. Wtedy nikogo z nas nie gorszyło, że symbole religijne towarzyszą walce o wolność. Nie dajmy się omamić europejskimi standardami i lewacką poprawnością polityczną. Walka o krzyż to nie fanatyzm religijny.
Swego czasu, w tzw. „wieku przedpoborowym,” dawałam wyraz wątpliwościom, czy w czasie okupacji niemieckiej miał sens mały sabotaż i czy warto było ryzykować życie dla namalowania kotwicy na ścianie, zerwania niemieckiego sztandaru z polskiego budynku, czy wygonienia widzów z niemieckiego filmu propagandowego lub klientów z niemieckiej restauracji. Dorośli wyjaśnili mi wówczas, jak ogromny sens miał mały sabotaż dla morale okupowanego społeczeństwa. I że dzięki tym kotwicom i żółwiom na ścianach czuli się w okupowanej Warszawie u siebie.
Potem wiele razy uczestniczyłam w akcjach, których jedynym celem było zamanifestowanie oporu wobec komunistycznego okupanta i podtrzymywanie na duchu obywateli. Wśród nich było ustawianie przez Oazy w stanie wojennym krzyży w Ochotnicy. Najdłuższa w Polsce wieś Ochotnica stała się w pewnej chwili wsią najbogatszą w krzyże. Można je było spotkać na każdym szlaku i każdym pagórku. Nikt nie ośmielił się ich likwidować, co najwyżej niektóre nie wytrzymały naporu wiatru i śniegu. Komunistyczne władze wolały nie zadzierać z góralami.
Dzięki tym krzyżom w Ochotnicy czuliśmy się w Polsce u siebie nawet wtedy, gdy na ulicach Warszawy stały koksowniki dla wojska i legitymowały nas milicyjne patrole.
Jeżeli obecnie chcemy nadal czuć się w Polsce u siebie, nie możemy dopuścić, aby władze likwidowały nasze krzyże. Uważam, że przyszedł czas na manifestacje podobne do tych, które podtrzymywały nas na duchu w stanie wojennym i pozwalały - jak to mówiliśmy - się policzyć.Stawialiśmy wtedy w oknach świeczki - teraz możemy powiesić krzyż albo religijny obrazek. Możemy umieszczać krzyże we własnych ogródkach. Jeżeli władze usuną (pomimo wygranej wczoraj bitwy) krzyż sprzed prezydenckiego pałacu, powinien tam powstawać krzyż ze zniczy albo kwiatów. A może ktoś zorganizowałby w tym miejscu cotygodniowy różaniec?
Od pewnego czasu widzę wiele młodych osób z medalikiem albo krzyżykiem na szyi, a czasami z różańcem w ręku. Myślę, że to reakcja na posunięcia władz, które chcą usunąć symbole religijne, obrażające rzekomo niewierzących, z przestrzeni publicznej.
Nie rozumiem zresztą, jak może kogoś obrażać krzyż w katolickim kraju. Czy jeżeli jesteśmy w kraju muzułmańskim to, chociaż nie podzielamy wierzeń jego mieszkańców, obrażają nas meczety? Czy obrażają nas cerkwie w Moskwie? Czy obraża synagoga w Izraelu? Czy jeżeli żyjemy – jak wielu podróżników i antropologów - wśród tubylców jakiegoś plemienia, obrażają nas ich rytualne tańce?
Wielu publicystów (np. panie Szczuka i Środa) traktuje obrzędy katolickie z podobnym lękiem i obrzydzeniem, jakie mieli kiedyś biali kolonizatorzy do obrzędów dzikusów w podbijanych krajach. Czyżby szanowne panie ignorowały odkrycia i ideały antropologii strukturalnej?. A może ich zasady działają tylko w jedną stronę? My powinniśmy pochylać się z podziwem i zachwytem nad każdym przejawem egzotycznej dla nas religii i kultury, natomiast nasze symbole religijne mają być traktowane w naszym własnym kraju jako przejaw ciemnoty i zabobonu?
Niektórzy z dyskutantów (m.in. pan Hołownia) występowali przewrotnie w obronie krzyża, sprofanowanego rzekomo przez jego obrońców sprzed Pałacu. Niektórych z kolei oburzało nieposłuszeństwo wiernych wobec duchownych. Widać zapomnieli, że mieliśmy księży-patriotów, mamy też księży-komunistycznych agentów i nie zawsze warto być bezmyślnie posłusznym.
Wczorajsze wydarzenia przed Pałacem przypomniały starszym osobom stan wojenny. Wtedy nikogo z nas nie gorszyło, że symbole religijne towarzyszą walce o wolność. Nie dajmy się omamić europejskimi standardami i lewacką poprawnością polityczną. Walka o krzyż to nie fanatyzm religijny. To walka o naszą tożsamość kulturową i podmiotowość obywatelską.
Izabela Brodacka-Falzmann FOTORELACJA
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/37352
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. z tym protestem
w duchu Gandhiego byłoby najlepiej ale czy ludzie dadzą sie namówić? Próbowac trzeba.
Serdecznie...