agnostyk na przywitanie
Patriotyzm? Oczywiście… ale tylko wirtualny.
Ostatnio powstały nowe gazety, począwszy od komiksów dla stetryczałych a skończywszy na pseudo-intelektualnych przeglądach TV, do których w gratisie można dostać jakiś dziennik bądź inną gazetę. Jedna z nowych gazet, w tytule zaznaczających narodowość wydawcy, staje się bardziej sprytniejsza marketingowo od reszty. Polityka tejże gazety wygląda następująco – jeżeli weźmiemy człowieka z imieniem i nazwiskiem, który napisał coś ciekawego – będziemy musieli, za przedruk jego pisaniny, zapłacić pieniążki. Jeżeli jednak gazeta znajdzie człowieka, który na chrzcie dostał przezwisko (i jedynie nim się posługuje), to gazeta nie musi płacić za wierszówkę – nie płaci się przecież komuś, kto nie ma tożsamości. Prawdopodobnie już chroniczny brak tożsamości posiada ta część społeczeństwa, która mówi o sobie „blogger”. W czasie wyborów prezydenckich, w jednej ze stacji telewizyjnych, wystąpiła trójka cudaków nazwanych „bloggerami”. W skład tejże trójki wchodzili: Azrael, Budyń i jakaś babcia, której nie pamiętam. Azrael prawił coś o czymś, Budyń się wypacał w analizie statystyki, babcia niezbyt zdawała sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje a czerwona lampka kamery była dla niej jedynym drogowskazem. Był to przykład hamulca językowego tych, dla których klawiatura i ekran monitora niezbyt współgrają z częścią mózgu odpowiadającą za mowę. Z socjologicznego (i psychologicznego) punktu widzenia jednak, gorszym upośledzeniem bloggera jest jego problem z tożsamością. Teksty będące w dyskursie publicznym pro lub contra nacjonalistyczne, narodowościowe, często dobitne i konkretne są dopuszczane w tymże dyskursie i zarazem przez ten dyskurs ujarzmiane. Dany blogger może i ma świadomość swojego banalnego nacjonalizmu lecz zostaje ustawiony na pozycji fanatyka, dewota, mohera, kaczysty bądź kaczystki. Już samo istnienie takich konstrukcji językowych jak te ostatnie wskazuje na pewną dyskursywną pracę. Jednakże, nie każdy z bloggerów należy do tejże pozycji. Konstruowanie blogów zaczęło się często od tak zwanych „dzieci neostrady”, które to swoje bóle i cierpienia wylewały na – często artystyczne – blogi. Dziś jednak dzieci te dorosły, i jeżeli nie dali rady się pozabijać, to asymilują nową, pochodzącą z Japonii, kulturę „emo”. Blogerzy uskuteczniający – zapożyczając tutaj konstrukcję Billiga – banalny nacjonalizm mogą należeć do mutacji społecznej „Emo-patriotów”. Mało tego, Emo-wirtualnych-patriotów, gdyż w tymże świecie mogę zaistnieć bez społecznej oceny, mogę – gdyż mam do tego prawo – być wyznawcą czegokolwiek, i jak w kolejnym tekście kultury – Matrixie, odłączam się od komputera i doświadczam realności świata niewirtualnego lecz w połowie wciąż sztucznego. Gdy taki blogger przelewa swoje myśli i stara się zaistnieć jako bohater swojej własnej wirtualnej gry – istnieje on nowy, z tożsamością wziętą w nawias. Gdy jednakże ktoś w świecie rzeczywistym zacznie negować temat poruszany przez bloggera w jego grze, ten ostatni nie zaprzeczy, nie stanie w obronie, nie zaatakuje, gdyż mówi z pozycji tożsamości wcześniej wziętej w nawias.
Nawias tożsamościowy wpłynął na grę tejże trójki bloggerów. O ile ta babcia nie mogła ogarnąć realności, gdyż prawdopodobnie od niedawna stała się mistrzem klawiatury, Azrael – młodszy od babci lecz starszy od Budynia – mniej więcej stawił czoła funkcji mowy, Budyń za to doświadczył piorunującej rzeczywistości mowy, której nie da się najpierw napisać. Trójka ta wyglądała jak wyjęta z jakiegoś mieszkania, na siłę, przez metaliczne ręce władzy i wsadzona w dyskurs publiczny, wciśnięta gestem marketingowych rekinów w przepływ informacji. Ona nie mogła zagrać matki i babci, Oni nie mogli zagrać ojców i synów. Musieli zagrać Azraelów i Budyniów wiedząc, że ich tożsamość nie może pozostać w swoim wirtualnym nawiasie. Dyskurs – który pozostanie zawsze publiczny i upubliczniany dla swojego własnego istnienia – także po nich sięgnął. Stał się ostrzeżeniem i zarazem napomnieniem – nie rezygnuj ze swojej tożsamości. Ten sam dyskurs, na chwilę tylko wynajęty przez banalnych-nacjonalistów, upomniał się o innych bloggerów – którym za ich pisaninę nie zapłacił, potraktował ich jak wirtualne maszyny do tekstów – a ja mogę stać się nimi tak jak i oni mną – bez twarzy, bez Ja.
XXI wiek – wraz ze swoją ponowoczesnością – skonstruował nowych kawiarnianych opozycjonistów – jednakże świetnie unowocześnionych, do których ich własny tekst już nie powraca. Jest to coś nowego, coś niezwykle ciekawego – to tekst, który w momencie napisania pozbywa się swego autora.
Nie dziwne więc, że blogger nie potrafi stworzyć realnej opozycji – sam przecież jest dla siebie opozycją. W rzeczywistości pracujący, emeryt bądź rencista, niepełnosprawny umysłowo bądź fizycznie – odstawiając na bok swoją tożsamość – staje się sam dla siebie opozycją. Nie dziwne więc, że blogger nie może zwołać innych bloggerów i przekazać społeczeństwu teksty własnego autorstwa / własnego autorstwa.
- Zaloguj się, by odpowiadać
7 komentarzy
1. Agnostyk do agnostyka ;)
Moje podstawowe pytanie brzmi (za "klasykiem" S24) - "tylko po co"? Pojawiasz się u nas z wrażeniami z innego miejsca blogosfery, serwując piętrzące się ciekawostki. OK, można i tak, tylko... No i ta "opozycja sama dla siebie"... Ciekawostka, ale ja na przykład tego nie odczuwam :)
2. Foxx
:) ja też tego nie odczuwam .
Zdaje sie, ze @agnostyk wpadł do nas nie zadając sobie trudu sprawdzenia, gdzie jest i do kogo pisze .
A było zostawić na dłużej okienko redakcyjne ze swoim leksykonem - przewodnikiem po Blogmedia24.
Może choć ten link podrzucę :)
http://blogmedia24.pl/node/3194
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. patriotyzm?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Ano na styk...
babcia ?
We własnej osobie ?
Pzdr.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
5. @Agnostyk
Moim zdaniem najlepsza jest końcówka, bo zgodna z moim postrzeganiem blogów:
Nie dziwne więc, że blogger nie potrafi stworzyć realnej opozycji – sam przecież jest dla siebie opozycją. W rzeczywistości pracujący, emeryt bądź rencista, niepełnosprawny umysłowo bądź fizycznie – odstawiając na bok swoją tożsamość – staje się sam dla siebie opozycją. Nie dziwne więc, że blogger nie może zwołać innych bloggerów i przekazać społeczeństwu teksty własnego autorstwa".
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
6. Morsik
ciekawe, to z kim się identyfikujesz wg wzorca agnostyka -"emeryt bądź rencista, niepełnosprawny umysłowo bądź fizycznie" ?
Proponuję czytać dokładnie a wtedy intencje autora stają się widoczne.
Ja nie musze się z nim zwoływać, robię w necie i w realu to, co uważam za konieczne,
żaden agnostyk mnie od tego nie odwiedzie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Sorry
Mam pytanie do wszystkich: Czy ktoś ma tartą czekoladę i rodzynki???? Jeśli tak to PO sypcie notkę agnostyka będzie bita piana z rodzynkami i czekoladą...... uwielbiam ;), ale nie bicie piany. Pzdr
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/