Antoni Macierewicz, osoba udanie wykreowana na "oszołoma" (,świadczą o tym nie tylko reakcje salonu, ale przede wszystkim ostatnie opinie środowisk "umiarkowanych"), ma rację mówiąc o zbrodni moralnej towarzyszącej katastrofie smoleńskiej. Proces niszczenia wizerunku Prezydenta RP przybrał w latach kadencji L. Kaczyńskiego niespotykane w cywilizowanych krajach rozmiary; wydarzenia z 10 kwietnia stały się swoistą puentą, punktem kulminacyjnym.
 

Zjawisko o którym mówił dziś w "Trójce" szef zespołu ds. katastrofy smoleńskiej, było zaplanowaną akacją: uczestniczyli w niej politycy, spece od PR, dziennikarze, artyści, autorytety, prawdopodobnie polscy oligarchowie. Tajemnicą poliszynela są wieści, iż niektórzy pracownicy koncernów medialnych zajmowali się przede wszystkim (a nierzadko TYLKO) tropieniem prezydenckich "wpadek" i robieniem im właściwej reklamy.
Nieprzypadkowo "dziennikarz roku" zaprosił do swojego flagowego programu pijaczka Huberta, obywatela ściganego bezwzględnie przez PISowski wymiar sprawiedliwości tylko dlatego, że coś tam bąknął pod adresem Prezydenta...przecież był pod wpływem.
Nieprzypadkowo "pierwszy kanał informacyjny w Polsce" zasponsorował B. Frey'owi, gejowi zza Wielkie Wody, wakacje w Polszy. Facet  stał się bożyszczem polskich mediów kolorowych. Poważne dzienniki oburzały się dezaprobatą Kancelarii Prezydenta- no jakże Kaczyński mógł zlekceważyć geja z Zachodu? Mimo nacisków mediów nie przeprosił.
J. Palikot, poseł, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PO, w obecnej kadencji parlamentu zajmował się wyłącznie L. Kaczyńskim- oskarżał go o alkoholizm, choroby, prowokował lżeniem prezydenckiej rodziny. Znacie analogiczny przypadek z Francji, Wysp Brytyjskich, USA???
Był jeszcze "Borubar", "hamulcowy", "destruktor reform", "pieniacz polityczny", etc, etc.

Wydawało się, że tragiczna śmierć L. Kaczyńskiego przetnie ten niewyobrażalny spektakl nienawiści. Główny winowajca, "dureń", "mały człowiek", odszedł. Wraz  z nim odeszli jego przyboczni- W.Stasiak, A. Szczygło, P. Wypych...Wydawało się, że najaktywniejsi agresorzy nie będą w stanie powrócić an polityczną/publicystyczną scenę; przecież obrazki z niebywałych ich napaści są w pogrążonym w żałobie społeczeństwie wiecznie żywe.

Okazuje się, że nie. Palikot w glorii zwycięstwa (Prezydent, człowiek z którym przez ostatnie lata walczył- został fizycznie unicestwiony). Nie szanuje zasad (o zmarłym mówi się dobrze albo wcale); używa tych samych metod ze zdwojoną siłą: twierdzi, że L. Kaczyński był pijany, że ponosi odpowiedzialność za śmierć 92 ludzi. Dziś okazuje sie, że te zarzuty były zupełnie bezpodstawne...
Czy Palikota mogą z tego powody spotkać jakieś realne reperkusje? To z pozoru błahe pytanie, jest pytaniem kluczowym- od odpowiedzi na nie zależy aktualny stan naszego państwa, kondycja moralna polskich władz.

Dziś przedstawiciel filmowego mainstreamu- R. Gutek w wywiadzie dla TOK FM powiedział:
"Dziennikarz z "Rzeczpospolitej'' zadzwonił do mnie i złapał mnie w Gdyni tuż przed rozpoczęciem pokazu kolejnego festiwalowego filmu. Zupełnie nie rozumiałem o co mu chodzi. Nie zrobiłem nic złego i nie uważałem, że muszę się tłumaczyć. Dziennikarz nie powiedział, że pisze tekst z tezą, że Gutek Film nie zdecydował się na dystrybucję filmu "Nie opuszczaj mnie" ze względów politycznych. Myślałem, że pisze o festiwalu w Gdyni. Następnego dnia "Rzeczpospolita" świadomie podała nieprawdziwe informacje, które później zostały powielone przez różne media.Ochlapało mnie gówno z tego politycznego szamba." (źródło)

Tak właśnie rozumuje salon. Polityczne szambo to to, co działo się wtedy przed Pałacem Prezydenckim po 10 kwietnia; wtedy, gdy dopuszczono się samowolki budowlanej- spontanicznej instalacji krzyża. Nurkami w gnojówie byli J. Pospieszalski i E. Stankiewicz. Biedy ten Gutek, jakiś głupi Kaczyński znów popsuł mu dobre samopoczucie.