Pięć minut minęło, panie Napieralski [2010-06-30 08:25]
Niesamowite, cała Polska w szoku! Grzegorz Napieralski nie poparł żadnego z kandydatów! Co teraz będzie, co z tą Polską. Czy aby wszystko w porządku?
A tak poważniej, bardzo się cieszę, że kończy się wreszcie to mocno żenujące nadskakiwania przewodniczącemu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Faktycznie, facet miał swoje pięć minut sławy ale ono właśnie przeminęło. Zapewne niektórzy uważają, że wykorzystał je bardzo dobrze i dzięki niemu SLD ma znów szansę na powrót do pierwszej ligi.
Ja jednak twierdzę, że niekoniecznie.
Nie mogę bowiem oprzeć się wrażeniu, że Napieralski przeholował. Ten cały spektakl z wydłużonym do granic możliwości podejmowaniem decyzji, te konsultacje z wyborcami, internautami i bonzami partyjnymi, te wahania i wątpliwości – za dużo było tego. Sądzę, że kandydatowi Sojuszu najzwyczajniej w świecie zabrakło umiaru i zanadto uwierzył w swój sukces. Dodatkowo chyba jednak obraził inteligencję sporej części wyborców udając, że to tak zupełnie serio, że te wszystkie konsultacje są mu koniecznie niezbędne do podjęcia decyzji.
Obserwując od blisko dwóch tygodni codziennie jego rozanieloną twarzyczkę, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że człowiek ten zanadto odleciał. Tak bardzo nadął się tymi czternastoma procentami poparcia, że zupełnie stracił umiar zapominając, że na razie najwyżej wzbił się lekko, a nie lata. Zwłaszcza, że całe to zamieszanie było w głównej mierze podsycane przez Platformę, która (tak jak i każdy inny zresztą) zdawała sobie doskonale sprawę, że Napieralski nie wskaże przecież na pewno Kaczyńskiego, a najprawdopodobniej w ogóle uchyli się od głosu. Jasne więc było od początku, że bynajmniej nie chodzi o samego szefa Sojuszu, ale o jego wyborców. Tego „detalu” szanowny pan Napieralski zdaje się również nie zauważył, a przynajmniej uznał za mniej istotny.
Właśnie z tych powodów zapewne już niedługo przekona się dość boleśnie, że do wyborów parlamentarnych zostało jeszcze sporo czasu, a teraz nikt już nie będzie się z nim tak pieścił i cackał. Również ludzie z włąsnego obozu. Wtedy okaże się, że budowanie poparcia trzeba będzie zacząć nieomal od początku i to może być doświadczenie dość przykre.
Ale nie uprzedzajmy faktów.
Na razie bowiem ciągle jeszcze Pan Napieralski może cieszyć się swoim wielkim tryumfem i sukcesem. Tym niemniej radzę już teraz pozbierać starannie i powklejać do kajecika wycinka prasowe z ostatnich dwóch tygodni chwały. Będą jak znalazł do wspominków przy kominku, gdyby przypadkiem był to ostatni sukces, który się panu Napieralskiemu przytrafił.
Filed under: dywagacje, Internet, lewica, media, polityka, Polska, wybory
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Autor
to było do przewidzenia. Sądzę, że Napieralski ma w tym swój interes. To tylko młokos któremu uderzyła woda sodowa. Mieć satysfakcję, że on rozdaje karty w tej grze.....bezcenne.
2. Tym niemniej
Nie poparł ostentacyjnie Komorowskiego co jest porażką po prezydenta
3. Nie jest
źle.
PSL - koalicjant - brak poparcia dla kandydata PO - praktycznie votum
nieufności.
SLD - jak wyżej
NSZZ Solidarność - poparcie JK.
OPZZ i ZNP zawsze zdyscyplinowane i sygnał Napieralskiego będzie
miał swoje znaczenie.
Wczorajsze spotkanie Bronka z autorami graffiti i ew. ich poparcie,
może być niewystarczające..
Jest dobrze.
basket