Tego nie wymyslił by nawet Monty Python!

W jakiejś miejscowości, w dalekim polskim zaścianku, Bronisław Komorowski, Vincent Rostowski i jakiś czynownik PO zrobili konferencje na tle obory. Wlepieni w pejzaż wiejskiego gospodarstwa rolnego przedstawiciele „Polski jasnej” opowiadali telewidzom, że Jarosław Kaczyński chce znieść wspólną politykę rolną, a pisowski minister – Krzysztof Jurgiel, sprawił że buraki cukrowe są tanie.

Nie, ja nie żartuję. „Ludzie rozumni”, liberałowie („gospodarczy”) naprawdę twierdzą, że na cenę produktu rolnego decydujący wpływ ma minister. Ba, Rostowski i Komorowski sprawiali wrażenie, jakby sobie nie zdawać sprawy z faktu, że polski minister rolnictwa jest w kraju niczym więcej, niż – co do zasady – księgowym, który bez zgody Komisji Europejskiej nie jest w stanie samodzielnie wyrazić zgody na np. sprzedaż przez Agencję Nieruchomości Rolnych kawałka gruntu. Libertyni pełną gębą, a tak naprawdę ludzie bez elementarnej wiedzy o funkcjonowaniu państwa.

Mało tego, oskarżanie o likwidację wspólnej polityki rolnej jest dla mnie chwytem o tyle dobrym, o ile „ciemny lud to kupi”. Wypowiedź Kaczyńskiego z 2006r. tyczyła się nie likwidacji dopłat w całości, ale kwestii ich zracjonalizowania i zreformowania wspólnej polityki rolnej jako takiej. Chodzi o problem zgarniania większości dopłat przez farmerów francuskich (w zamian za tzw. brytyjski rabat), których obecne przepisy faworyzują. Poza tym, kontynuowanie polityki rolnej UE (niezmienionej od lat ’60) prowadzi w ciągu geometrycznym do powstawania wielkich farm (w sensie: coraz większych), zgarniających lwią część dopłat (tak się dzieje m.in. we Francji i w Niemczech). A jakie gospodarstwa dominują w Polsce? Czy będzie dla kogokolwiek zaskoczeniem, jeśli powiem, że średnie, małe, a w przytłaczającej większości – bardzo małe. Czy w takim razie będzie dla kogoś zaskoczeniem stwierdzenie, że obecna polityka dopłat jest dla polskiego chłopa (w perspektywie kilku, kilkunastu lat) skrajnie niekorzystna, nawet jeśli będą dostawać oni 100% wielkości substytucji od hektara, co ich zachodni koledzy?

A gdzie w czasie oborowej konferencji prasowej marszałka był Kaczyński? Spotykał się z premierem brytyjskiego rządu – Davidem Cameronem, na Downing Street 10 (który na to spotkanie przyjechał wprost ze szczytu G-8). A wcześniej prezes PiS był gościem londyńskiej Polonii  i partyzantów – emigrantów, pamiętających czasy II Wojny Światowej. Jaki może mieć to oddźwięk w społeczeństwie? Ano np. taki, że ktoś tu potrafi jak równy z równym rozmawiać z przywódcami największych europejskich państw, a ktoś inny woli wykrzykiwać mało zrozumiałe dla przeciętnego obywatela frazy pośrodku wiejskiego gumna.

Innymi słowy, ciemny, niewygadany i obciachowy Kaczyński spotyka się z premier Rządu Jej Królewskiej Mości, a jego polityczny rywal – światły, europejski i dystyngowany – macha sobie parę ujęć na tle obory.

Nie, tego nawet Monty Python by nie wymyslił.

 

http://sed3ak.salon24.pl/200544,komorowski-na-tle-obory-kaczynski-na-downing-street-10