Och! Sondaże... tyle "kreatywnej" pracy twórczej w kanałach z fecesami!

avatar użytkownika Krzysztofjaw
Witam

W ostatnich trzech dniach jesteśmy świadkami kompletnego wprost obnażenia i ośmieszenia niemal wszystkich firm badawczych na rynku (zajmujących się tzw. sondażami wyborczymi).  Wielu blogerów i dziennikarskich komentatorów oraz polityków "nagle" zauważyło, że tak naprawdę owe sondaże były li tylko badaniem pewnego trendu, a więc dawały odpowiedź na pytanie: kto wygra... ale w żaden sposób nie mogły określić prawdopodobieństwa (nawet szacunkowego ze wskazanym średnim błędem szacunku) liczbowego uzyskania przez konkretnych kandydatów określonych wartości procentowych rozkładu oddawanych na nich - przez populację generalną badania, czyli dorosłych Polaków - głosów! (przepraszam za zawiłość zdania).

Doprawdy jestem tym zdziwiony i zastanawiam się czy naprawdę o powyższym nie wiedzieli, czy też próbowali kreować rzeczywistość poprzez fałszywe  informowanie Polków o ich preferencjach wyborczych? Przecież od 20 lat (i w sumie przez okres całego PRL-u) pracownie badawcze były socjologicznym ramieniem propagandy sukcesu rządzących (pomijam już fakt, że ojcem socjologii jako nauki był nie kto inny jak sławetny Karol Marks). Zresztą jak by jeszcze sięgnąć głębiej to tak naprawdę dla każdego ustroju totalitarnego i ludzi go tworzących "socjologia z elementami psychologii" to nic innego jak instrument manipulowania masami wykorzystujący wszystkie możliwości stadnego sterowania tłumami: to robili niemieccy hitlerowcy, komuniści... podobnie owe metody manipulacji wykorzystują różnego rodzaju fundamentaliści ideologiczni czy też religijni.

Oczywiście w miarę rozwoju metod badań statystycznych dopracowano się pewnych optymalnych modeli ich przeprowadzania (metodologii badawczej), które pozwoliły i pozwalają - zawsze z jakimś błędem - określić (oszacować) występowanie rzeczywistych masowych zjawisk (opinii) na podstawie poznania ich natury występującej  u cząstki tej "masy". Tak też powstała metoda reprezentacyjna polegająca na szacowaniu rzeczywistych parametrów na podstawie ich wartości określonej jedynie na pewnej próbie, którą zwie się losową tzw. reprezentatywną próbą populacji generalnej określonego badania (odnoszę się tu do badań socjologicznych zachowań osób fizycznych a nie prawnych).

Otóż cała "zagwozdka" wiarygodności wyników badań na próbie losowej, które mogą być szacunkami rzeczywistymi zachowań całej populacji generalnej określonego badania, polega w skrócie na odpowiednim doborze wielkości i struktury owej próby oraz na sposobie przeprowadzenia badania. Jej liczebność winna dawać wyniki z możliwe jak najmniejszym błędem standardowym lub średnim szacunku, zaś jej wewnętrzna struktura winna być zbliżona do rzeczywistego rozkładu danych wartości zmiennych w całej populacji generalnej danego badania (tu: dorosłych Polaków) – czyli np. strukturalnie w przybliżeniu powinna odpowiadać rozkładowi wartości takich zmiennych jak: wiek, płeć, miejsce zamieszkania czy też wykształcenie (odniesieniem są w tym przypadku dane ze spisów powszechnych GUS). Czy jakakolwiek "sondażownia" ujawniła kiedykolwiek strukturę wewnętrzną własnej próby losowej? Proponuję zapytać... mierne szanse na prawdziwą odpowiedź! Inną kwestią jest metoda przeprowadzenia badania, która implikuje bądź nie do nazwania jej metodą reprezentacyjną bądź niereprezentacyjną. Otóż - jak wielokrotnie już pisałem - żadne badanie metodą telefoniczną nie może być nigdy nazwane badaniem metodą reprezentacyjną lub też badaniem na próbie reprezentatywnej! Wynika to chociażby z faktu, że przez telefon np. mężczyzna może zacząć mówić sopranem udając kobietę, dziecko zniżyć głos udając mężczyznę, itd.... W samej swojej istocie wszelkie badania telefoniczne można a'priori wrzucić do "kibelka" i spuścić przynajmniej trzy razy wodę ze spłuczki... co by z tą wodą spłynęło łgarstwo, cynizm i fałszerstwo!

Stąd doprawdy wywołuje u mnie uśmiech (albo konsternację, albo... jakieś zamiksowane kompletnie odczucia) dzisiejszy ukłon w stronę Ryszarda Pieńkowskiego (wiceszefa PBS DGA - firmy, która popełniła największy błąd w sondażach), wyrażony słowem pisanym przez I. Janke w autorskim poście pt.: Evviva TVP i OBOP. Szef s24 cieszy się, że ów "badacz" przyznał się do błędu i podobno stwierdził: "Nasza firma nie będzie już sprawdzała preferencji politycznych przez telefon, to zawodne". Jeny! Gdybym to ja był interlokutorem Pan "badacza" to z jego deklaracji po prostu bym szyderczo zadrwił albo z uciechą wyszydził za hipokryzję (pamiętajmy, że DGA a tym samym PBS DGA to centrum afery "Misiak Gate" oraz, że sama sondażownia mocno związana jest z michnikoidami i im podobnymi).

Jako podsumowanie całej dyskusji na temat sondaży, uprawianej przez nie tzw.: inżynierii społecznej (socjotechniki, manipulacji, propagandy) oraz jej efektach w postaci wyborców PO oraz B. Komorowskiego, taki oto mój krótki wierszyk (napisany też w marcu tego roku):

"PR, słupki, wizerunek...
To wyznacza dziś kierunek!

Padnij, powstań to zabawa
Tylko PowerRed się nada!

Matma, hista to rzecz nowa
Czy da radę karta kredytowa?

Wizja, uśmiech, Słońce Peru
Tak to żyć fajnie bez PRL-u!

Uhm...

Słowa, gesty, obietnice...to komedia przecież tylko...
Każdy wie to dziś niezbicie... gra pozorów to jest życie!

A, że w głowach jakaś sieczka?
Nic to... najważniejsze, że śmieję się z Kiepskiego Ferdka!". (czytaj dzisiaj: Głosuję na Myśliwego Bronka!).

Pozdrawiam

P.S.

I na koniec jeszcze obszerny fragment mojego posta z lutego 2010 roku pt. Sondaże i badania opinii - gdzie leży prawda i dlaczego PO się boi?:

"W pewnych okresach - ściślej okołowyborowych - firmy zajmujące się badaniami marketingowymi i szerzej socjologicznymi (społecznymi) stają się najważniejszymi instytucjami w Polsce. Wyniki ich badań (vide: sondaży popularności) dla wszystkich polityków czy partii politycznych są wtedy źródłem podstawowej wiedzy, która niemal całkowicie implikuje ich zachowania i sposoby prezentacji medialnej siebie i swoich poglądów.

Dla niektórych nawet są przyczyną zmiany ich zachowań i burzą dotychczasowy ich system wartości, co oczywiście jest śmieszne i żenujące... ale powszechne.

Nie wnikając w szczegóły metodologiczne wpływające na prawidłowość wyników sondaży (...)  pragnę zwrócić uwagę na to, że każda firma badawcza publikująca sondaże bierze za ich wiarygodność odpowiedzialność.

To, czy metodologia badawcza jest zgodna ze sztuką nauki zwanej statystyką (z wykorzystaniem socjologii i psychologii) zależy tylko od etyki i kultury organizacjno-zawodowej danej firmy. Prowadząc sondaże (jak każde badania społeczne) istnieje wiele sposobów na manipulowanie ich wynikami: od właśnie metodologicznych (sposób doboru próby losowej badania i określenie jego próby generalnej; reprezentatywność bądź nie badania; sposób konstrukcji kwestionariusza i budowa samych pytań oraz kolejność ich zadawania; obróbka statystyczna uzyskanych wyników i inne), poprzez wpływ na odpowiedzi poglądów samej instytucji badawczej i jej pracowników/ankieterów aż do sposobu prezentacji wyników (nawet uzyskane i przetworzone poprawnie metodologicznie - w zależności od charakteru sposobu/celu jaki przyświeca publikacji - mogą być prezentowane manipulacyjnie).

Mam wrażenie/pewność, że wiele prezentowanych wyników sondaży jest właśnie wynikiem wykorzystania w/w metod manipulacji w ich przeprowadzaniu i publikowaniu. Oczywiście nie wszystkie.

I nie chcę być źle zrozumiany: jestem gorącym zwolennikiem uczciwych badań społecznych (marketingowch, socjologicznych). Sam kiedyś prowadziłem taką firmę. Przeprowadzałem m.in. badania oglądalności tv (jeszcze metodą dzienniczkową a nie przy pomocy telemetrii i np. urządzeń PPM*), marketingowe w szerokim zakresie ( jakościowe-focusowe i ilościowe-reprezentatywne). Szczególnie w działalności biznesowej wiarygodne i uczciwe badania marketingowe są niezbędne... w odniesieniu do różnych sfer i podejmowanych działań (np. w zakresie segmentacji rynku, wprowadzania nowych produktów, budowania strategii promocyjnych, kreowania popytu i oceny marki, itd.). Dla większości firm badawczych właśnie działalność dla biznesu i jego otocznia stanowi podstawowe źródło stałych, systematycznych dochodów. Dlatego dziwię się, że pozwalają sobie na utratę wiarygodności w przepadku wyborczych badań sondażowych. Poruszam tu tylko sprawę owej przyzwoitości i wiarygodności firm abstrahując od całej sfery politycznej i kwestii dotyczących Właścicieli owych firm (niestety wywodzących się często jeszcze z okolic dawnego PRL - temat podejmę przy innej okazji).

Chciałbym natomiast poinformować Was, że sondażownie przygotowują z reguły również tajne raporty badawcze dla ścisłego grona i "spin-doktorów" określonych partii czy polityków. Są to szczegółowe, oddające rzeczywistość i jej trendy, raporty wraz z analizą i wnioskami (...)"

ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/; kjahog@gmail.com


2 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Dokladnie tak to jest

Recydywa "mylenia sie" tylko w jedna strone dowodzi, ze kryteria naukowosci nie sa wazne. Liczy sie zyczenie zleceniodawcy.
Jedna poprawka. nie przypominam sobie, by ktos uwazal Marksa za ojca socjologii jako nauki. Natomiast z cala pewnoscia za takowego uchodzi Auguste Comte. On nawet "ochrzcil" dyscypline, o ktorej mowa. Nazwa "socjologia" pojawila sie w 1837 r. w IV tomie "Kursu filozofii pozytywnej".

avatar użytkownika Krzysztofjaw

2. @Tymczasowy

Witam
Zgadzam się z Pana zdaniem. Oczywiście na potrzeby tekstu dokonałem pewnego skrótu myślowego. Karol Marks jest rzeczywiście (szczególnie przez skrajnych lewicowców) uważany za ojca socjologii, z tym , że tak naprawdę można by powiedzieć, że raczej w sposób pośredni raczej "ojcem" wynikającej z socjologii nauki i sztuki zwanej socjotechniką (czyli sztuką manipulowania ludźmi). Zapewne pisząc soje dzieła takie jak: "Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne (1844) oraz "Kapitał" (1867) jego celem wcale nie było instruowanie totalitarystów jak mają sterować "masami ludzkimi". Niemniej jednak stworzył w tych dziełach m.in. "socjologiczną teorię formacji społecznej" a następnie całkiem logicznie zsyntetyzował swoje przemyślenia przedstawiając "prawa klasowej struktury społecznej" oraz "koncepcję świadomości masowej, społecznej", które doprowadziły go w końcu do napisania "prwa rozwoju społeczeństw i grup społecznych" i te ostatnie właśnie okazały się być podstawą do stworzenia np. rozwijanych m.in. przez F. Engelsa i W. Lenina socjologicznych instrumentów manipulowania ludźmi... a więc socjotechniki inaczej zwaną inżynierią społeczną (Social engineering), czyli sztuką manipulowania masami i grupami społecznymi. Na tej sztuce manipulacji i propagandy wyrosły największe oalitaryzmy XX wieku: faszyzm i komunizm (stalinizm)....

Pozdrawiam

P.S.
Dlatego mam pierwotną awersję do K. Marksa mimo, że był wybitnym filozofem

Ostatnio zmieniony przez Krzysztofjaw o śr., 23/06/2010 - 04:44.

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)