Mój alfabet wyborczy [2010-06-14 11:30]
dzierzba, pon., 14/06/2010 - 10:38
Ponieważ do wyborów pozostało już niewiele czasu, postanowiłem dzisiaj przedstawić krótką i bardzo osobistą charakterystykę dziesiątki kandydatów. Nie mam zamiaru udawać, że chcę w ten sposób pomóc komuś podjąć decyzję w najbliższą niedzielę. Pisząc tę notatkę chciałem tylko pokazać, jak wygląda medialny świat kandydatów moimi telewizyjnymi oczami. Myślę, że warto sobie przy tej okazji uświadomić, że posiadając tak małą liczbę danych, korzystając z tego typu schematów i półprawd w większości w podobny sposób myślimy i działamy.
Zanim jeszcze zaproszę do lektury dodam jeszcze, że pisząc ten alfabet nie próbowałem nawet przez chwilę wysilać się na obiektywizm. Jest to więc bardzo, bardzo subiektywne zestawienie.
Jurek Marek
Dyżurny ortodoks katolicki trzeciej i czwartej RP. Już od ponad dwudziestu lat przekonuje Polaków, że powinni się kochać i rozmnażać, bo tylko silna rodzina jest ważna i może nas przed klęską uratować. Ponieważ jednak posiada niezaprzeczalny dar wysławiania się w sposób tak monotonny, hipnotyczny i w gruncie rzeczy smutny i ponury, że z tym pięknym przesłaniem trafiać może chyba tylko do tej części par płci odmiennej i w wieku rozrodczym, które współżycie małżeńskie uważają za dopust Boży i tortury. Dodatkowo, uchodząc dotąd w powszechnej opinii tej garstki naszych rodaków, którym jedno z jego dwóch imion cokolwiek mówi za przykładnego ojca co najmniej tuzina, ostatnio dużo stracił. Cóż bowiem znaczy jego skromna trójka, w obliczu piątki pociech, którą jego kontrkandydat Bronisław Komorowski (mówiąc kolokwialnie) lekką ręką zmajstrował?
Dyżurny ortodoks katolicki trzeciej i czwartej RP. Już od ponad dwudziestu lat przekonuje Polaków, że powinni się kochać i rozmnażać, bo tylko silna rodzina jest ważna i może nas przed klęską uratować. Ponieważ jednak posiada niezaprzeczalny dar wysławiania się w sposób tak monotonny, hipnotyczny i w gruncie rzeczy smutny i ponury, że z tym pięknym przesłaniem trafiać może chyba tylko do tej części par płci odmiennej i w wieku rozrodczym, które współżycie małżeńskie uważają za dopust Boży i tortury. Dodatkowo, uchodząc dotąd w powszechnej opinii tej garstki naszych rodaków, którym jedno z jego dwóch imion cokolwiek mówi za przykładnego ojca co najmniej tuzina, ostatnio dużo stracił. Cóż bowiem znaczy jego skromna trójka, w obliczu piątki pociech, którą jego kontrkandydat Bronisław Komorowski (mówiąc kolokwialnie) lekką ręką zmajstrował?
Kaczyński Jarosław
Nadzieja środowisk uważających się za jedynie patriotycznie słuszne i prawe. Zgodnie z obecnie obowiązującym przekazem medialnym tylko udaje, że się zmienił. Tak naprawdę bowiem, wie o tym każdy widz stacji emitującej elitarne Szkło Kontaktowe i highclassowy Taniec z Gwiazdami, pozostał starym, złym i niedobrym Jarosławem Kaczyńskim. Czyli w gruncie rzeczy kimś identycznym, jak jego tragicznie zmarły brat. Oczywiście brat w wersji sprzed katastrofy, bo okres na szczęście już zakończonej żałoby był tylko incydentem, który niestety skrzywił i wypaczył prawdziwy obraz medialny jego prezydentury. Aktualnie zajmuje się makiawelicznym milczeniem cierpliwym czekaniem, żeby oszołomiony pięknem cynicznego przebrania naród nabrał się na ten kamuflaż i poparł go w wyborach.
Co ciekawe, przedstawiona powyżej wersja propagandystów konkurencji (której rzecznikiem jest przyjaciel Bronisława Komorowskiego – Janusz Palikot), bynajmniej nie jest w całości odrzucana przez popierające go środowiska. Rzecz jasna nikt nie chce powiedzieć tego głośno, ale tak naprawdę wielu ludzi wierzy, że faktycznie przemiana jest tylko pozorna i gdy Jarosław Kaczyński wygra te wybory, będzie jeszcze szansa na powrót do Polski, której interes rozumiany jest trochę szerzej niż tylko święty spokój oraz podlizywanie się zachodniemu i wschodniemu sąsiadowi. Oby.
Nadzieja środowisk uważających się za jedynie patriotycznie słuszne i prawe. Zgodnie z obecnie obowiązującym przekazem medialnym tylko udaje, że się zmienił. Tak naprawdę bowiem, wie o tym każdy widz stacji emitującej elitarne Szkło Kontaktowe i highclassowy Taniec z Gwiazdami, pozostał starym, złym i niedobrym Jarosławem Kaczyńskim. Czyli w gruncie rzeczy kimś identycznym, jak jego tragicznie zmarły brat. Oczywiście brat w wersji sprzed katastrofy, bo okres na szczęście już zakończonej żałoby był tylko incydentem, który niestety skrzywił i wypaczył prawdziwy obraz medialny jego prezydentury. Aktualnie zajmuje się makiawelicznym milczeniem cierpliwym czekaniem, żeby oszołomiony pięknem cynicznego przebrania naród nabrał się na ten kamuflaż i poparł go w wyborach.
Co ciekawe, przedstawiona powyżej wersja propagandystów konkurencji (której rzecznikiem jest przyjaciel Bronisława Komorowskiego – Janusz Palikot), bynajmniej nie jest w całości odrzucana przez popierające go środowiska. Rzecz jasna nikt nie chce powiedzieć tego głośno, ale tak naprawdę wielu ludzi wierzy, że faktycznie przemiana jest tylko pozorna i gdy Jarosław Kaczyński wygra te wybory, będzie jeszcze szansa na powrót do Polski, której interes rozumiany jest trochę szerzej niż tylko święty spokój oraz podlizywanie się zachodniemu i wschodniemu sąsiadowi. Oby.
Komorowski Bronisław
Kandydat specjalnej troski TVN i Gazety Wyborczej. Do czasu wygranej w zdecydowanie śmieszniejszej niż happeningi jego przyjaciela Janusza Palikota debaty z Radosławem Sikorskim, bohater raczej drugoplanowy. Rzecz jasna ze względu na swojski wąs, pozorujące oczytanie okulary i zdolność gładkiego wygłaszania banałów, był już od dawna rozpoznawany i lubiany. Tym niemniej dopiero teraz, zostając kandydatem na prezydenta, wypłynął na szersze wody. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że posiada bardzo przaśno-rubaszne poczucie humoru, lubi polowania oraz wydaje mu się, że Unia Europejska sięga być może aż na Antypody. Jednym słowem okazał się być pocieszny niczym miś Fuzzy z Muppet Show, ale… tylko pozornie. Ludzie wykształceni i rozumni wiedzą już bowiem wyśmienicie, że teraz po prostu musi się wyszumieć. Jednak gdy zostanie prezydentem udowodni, że głowę ma nie od parady. Poza tym ponoć posiada jakieś poglądy i istnieje realna szansa, że jeżeli się rozpije się niedługo po tym, gdy zostanie wybrany, będzie niczym nieodżałowany Olek Kwaśniewski ukochanym tatą-łatą nie tylko gospodyń domowych.
Korwin-Mikke Janusz
Wybitny teoretyk sprawowania władzy. Mistrz realizmu nierealnego, czyli sztuki mówienia o tym, jak być powinno, gdyby było uczciwie i normalnie w taki sposób, jak gdyby już było uczciwie i normalnie. Chce obalenia demokracji. Drobną przeszkodą w osiągnięciu tego (rzecz jasna realistycznego) celu, są niezmiennie reguły d***kracji, którym z powodu chwilowego braku własnej armii dobrze uzbrojonych najemników, Korwin z bólem się poddaje. Skutkuje to między innymi tym, że po raz kolejny musi wziać udział w wyborach. Gdy jednak je wygra, będzie dążył do przekształcenia Polski w monarchię oświeconą, a sam – zapewne uzbrojony w berło i koronę – ku powszechnej uciesze wyzwolonej gawiedzi, zostanie najlepszym od czasów Piasta Kołodzieja królem.
Jednym słowem Janusz Korwin-Mikke bywa obiektem wielu tego typu drwin i żartów (w znacznej mierze na własne życzenie), bo choć faktycznie inteligencji i racji zazwyczaj nie sposób mu odmówić, jest tylko teoretykiem – polityk z niego kiepskawy. Pomimo tego w jakiś niesamowity sposób od wielu, wielu lat udaje mu się sprawiać wrażenie, że jest nie tylko konserwatywnym liberałem (prawda), ale co ciekawe również realistą (nieprawda). Uparte i konsekwentne udawanie, że zastana rzeczywistość nie jest żadną przeszkodą, by jego autorski program wprowadzić w życie sprawia, że posiada grono oddanych sobie wyznawców, którzy z zapałem gotowi są pójść za nim choćby w ogień. Oczywiście czysto teoretycznie, bo przecież są realistami i wiedzą doskonale, że niczym nie ryzykują, bo przecież się nie pali.
Jednym słowem Janusz Korwin-Mikke bywa obiektem wielu tego typu drwin i żartów (w znacznej mierze na własne życzenie), bo choć faktycznie inteligencji i racji zazwyczaj nie sposób mu odmówić, jest tylko teoretykiem – polityk z niego kiepskawy. Pomimo tego w jakiś niesamowity sposób od wielu, wielu lat udaje mu się sprawiać wrażenie, że jest nie tylko konserwatywnym liberałem (prawda), ale co ciekawe również realistą (nieprawda). Uparte i konsekwentne udawanie, że zastana rzeczywistość nie jest żadną przeszkodą, by jego autorski program wprowadzić w życie sprawia, że posiada grono oddanych sobie wyznawców, którzy z zapałem gotowi są pójść za nim choćby w ogień. Oczywiście czysto teoretycznie, bo przecież są realistami i wiedzą doskonale, że niczym nie ryzykują, bo przecież się nie pali.
Lepper Andrzej
Również legenda trzeciej i czwartej RP. Jednak w odróżnieniu od Jurka Marka, Lepper Andrzej jest znany i na swój sposób lubiany. Będąc symbolicznym reprezentantem najniższego szczebla polityków medialnie akceptowanych, pełni bardzo ważną rolę katalizowania nastrojów z którymi snobująca się elitarną nominalna lewica nie chce, czy wręcz nie potrafi sobie poradzić. Dzięki temu, choć w pewnym momencie mogło się nawet wydawać, że definitywnie został pogrzebany, niezmiennie dostaje szanse powrotu. Sam zapewne śmieje się z tego wiedząc doskonale, że lepszy wróg posłuszny, ze swą rolą pogodzony i świetnie do niej przygotowany, niż jakiś spontaniczny naturszczyk, który jeszcze naprawdę mógłby spróbować podważyć III RP niepodważalne przecież filary.
Morawiecki Kornel
Tak jak Ziętek Bogusław zamyka stawkę z lewej, tak on zamyka ją z prawej strony. Jednym słowem nisza i folklor, człowiek którego osiągnięcia i zasługi znane są naprawdę nielicznemu gronu wtajemniczonych. Tym samy szanse, że jego wynik wyborczy przekroczą punkt procentowy są minimalne. Trudno powiedzieć, po co tak naprawdę startuje. Jeżeli ma być to wstęp do zaistnienia na scenie politycznej i zostania posłem, należy uznać, że jest to całkiem sensowne i mądre zagranie.
Napieralski Grzegorz
Dotąd człowiek-nikt. Najmniej chyba charyzmatyczny przywódca postpezetpeerowskiej lewicy, potrafiący jednak doskonale wykorzystać szansę, jaką dają mu te wybory. Występując w telewizyjnych spotach mówi powoli, starannie i powtarzając słowa-klucze dosadnie akcentuje sylaby. Zabieg ten sprawia to, że naprawdę z uwagą go słuchamy. Co ciekawe, ten oratorski samogwałt uprawia również w wersji live, co pozwala sądzić, że nie tylko na użytek kampanii, ale również w codziennym życiu zwraca się do słuchaczy niczym do ludzi w stopniu przynajmniej lekkim upośledzonych. Dowodzi to, że nie kłamie więc twierdząc, że celuje w elektorat lewicowy. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że jego poparcie rośnie kosztem Komorowskiego jest nieomal pewne, że ten infantylny styl przedszkolanki sprawdza się świetnie i że jego końcowy wynik będzie dobrym probierzem tego, jaki procent platformiano-komorowskiego elektoratu został hasłami o cudzie i polityce miłości kiedyś tam SLD bezczelnie podobrany.
Olechowski Andrzej
Promowany na niezależnego eksperta, profesjonalistę i człowieka sukcesu. Lekko cyniczny stara się sprawić wrażenie, że jego jedynym mottem jest hasło: „Gospodarka, głupcze!” i jeżeli właśnie jego wybierzemy zgotuje nam taki cud gospodarczy, jaki nawet specjaliście od cudów Tuskowi się nie marzył. Cieszy się poparciem tej grupki Polaków, którzy lubią się snobować na gospodarczych liberałów, ale bez korwinowskich dziwactw. Były współpracownik wywiadu gospodarczego PRL, uczestnik obrad okrągłego stołu po stronie rządowej, członek rządu Olszewskiego. Sam o sobie mówi, że jest liberałem, któremu bliżej do socjalistów niż konserwatystów. Kim jest naprawdę, trudno powiedzieć. Jedno jest pewne – jeżeli dojdzie do drugiej tury wyborów, poprze w niej Komorowskiego.
Pawlak Waldemar
Pod względem awansu z wyśmiewanej niemoty na poważnego polityka pełną gębą, porównywalny z Lechem Wałęsa. Podobnie jak były prezydent, jest bohaterem filmu „Nocna Zmiana” oraz piosenki Kazika, który jednak nie domaga się, żeby oddał mu sto milionów, ale się nie bał. Taj rady ewidentnie posłuchał, bo trudno przypuszczać, by tak niezatapialny polityk mógł się jeszcze czegoś obawiać. Umiejętność przetrwania musiał odziedziczyć po matce, która w wieku 71 lat i mieszkając we wsi Pacyna świetnie się sprawdza w roli prezydent fundacji Partnerstwo dla Rozwoju. Poza tym jest strażakiem i lubi komputery. Jest też prawie pewne, że w kolejnym rządzie znów będzie wicepremierem.
Ziętek Bogusław
Socjalista z przekonania. Tym samym musi pałać niepohamowaną chęcią dysponowania pieniędzmi, które do niego nie należą. Oczywiście dla dobra ogółu i ku powszechnemu szczęści ludzkości, ale ta mantra to przecież nic nowego. Poza tym mógłby produkować bioenergoterapeutyczne klapki tudzież hodować dżdżownice kalifonijskie na balkonie, bo i tak nie ma to większego znaczenia. Najzywczajniej w świecie 99% wyborców na pewno nie na niego swój głos zmarnuje. Osobiście nie wnikam w jego program z innego powodu: Jest z Czerownego Zagłębia, a to niejako automatycznie go dyskredytuje.
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Uśmiałem się
Marek Jurek to chyba parodia "katolickiego działacza". Natomiast Pawlak lubi przede wszystkim kobiety/ młode/ i podpisywanie umów z Rosją oczywiście na warunkach rosyjskich. Oprócz Jarosława i Morawieckiego wszyscy inni kandydaci wydzielają jakąś znajomą woń. Rosyjskie perfumy?