Marek KO „Belch” Belka?

 

Szanowni Państwo!

 

Jako że od zawsze uważałem, iż tak naprawdę czas dominacji zbrodniczego sowietyzmu w naszym kraju nigdy nie dobiegł końca, a po ostatnich wydarzeniach jeszcze bardziej zostałem utwierdzony w moim „oszołomskim” oraz „faszystowsko-reakcyjnym” przekonaniu, muszę z wielką i „oszołomską” ochotą podjąć temat punktowania III RP(L). I nie jest tak jak to usilnie starają się nam wmówić pożyteczni idioci spod znaku „News(RED)weeka”, że to tylko powrót nudnego bankiera. Otóż nic bardziej mylnego, a swoimi czerwonymi od bloszewizmu tytułami, redakcja tylko i wyłącznie potwierdza moje przeświadczenie o ścisłej czerwonej symbiozie postkomuny i tak zwanych „liberałów”. Pan Belka nie jest tylko „nudnym bankierem”. Jako jedna z czołowych postaci minionego oraz obecnego systemu kłamstw oraz manipulacji, został on zarejestrowany jako KO (kontakt operacyjny) pod pseudonimem Belch.

 

„(....)Marek Belka został zarejestrowany przez wywiad PRL jako agent o kryptonimie Belch. Z teczki, która z Instytutu Pamięci Narodowej trafiła do komisji śledczej ds. PKN Orlen, wynika, że w latach 80., będąc na stypendium w USA, Belka świadomie współpracował z oficerami wywiadu. Oznaczałoby to, że skłamał w swoim oświadczeniu lustracyjnym złożonym w październiku 2001 r., w którym napisał, iż nie współpracował z peerelowskimi tajnymi służbami. "Nigdy nie podpisałem żadnego zobowiązania o współpracy ani nie współpracowałem ze służbami. Wiem, że założono mi teczkę, ale jako osobie wyjeżdżającej za granicę, którą służby się interesowały" - zapewniał rok temu Belka. W ostatni czwartek, 9 czerwca, premier przekonywał dziennikarzy, że został już zlustrowany i rzecznik interesu publicznego nie wszczął wobec niego postępowania, co "zamyka sprawę". Tyle że, jak ustalił "Wprost", Belka nigdy nie został naprawdę zlustrowany! Nie podjęto wobec niego nawet procedury wstępnej, czyli przeglądu istniejących materiałów lustracyjnych.(...)”[1]

 

Tak więc mamy do czynienia z kolejnym „specjalistą” oraz „wybitną” osobistością. Trudno się z tym nie zgodzić, bowiem pan o pseudonimie Belch został wysłany za granicę, gdzie mógł oddawać się do woli zabawie w Dżejmsa Bonda, cykając zdjęcia ważnym dokumentom swoim esbeckim aparatem ukrytym w zapewne w okularach. Został on wysłany na stypendium, a więc już wcześniej musiał odznaczać się „wzorową wręcz”postawą w obronie tak zwanej pokojowej demokracji socjalistycznej zapewne koledzy z czasu studiowania mogą powiedzieć coś więcej, o ile w ogóle mogą mówić.

 

„(...)Czołowi politycy SLD twierdzą, że Belka naciskał, żeby po wyborach parlamentarnych w 2001 r. zmienić ustawę lustracyjną tak, by współpracownicy wywiadu PRL nie musieli składać oświadczeń lustracyjnych. Gdy 19 czerwca 2002 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że nowela wyłączająca z lustracji współpracowników wywiadu i kontrwywiadu (którą Sejm uchwalił 15 lutego 2002 r.) jest niezgodna z konstytucją, Belka - wtedy już minister finansów i wicepremier w rządzie Leszka Millera - musiał zrozumieć, że jego lustracja jest nieunikniona, i 2 lipca podał się do dymisji. Oficjalnie: z powodu nieporozumień z premierem Millerem.(...)”[2]

 

 

Jak widać, już w tamtym czasie Belch cechował się nadzwyczajną przebiegłością oraz lisim sprytem, który w 2010 zaowocował nominacją marszałka wykonującego obowiązki kandydata na prezydenta myśliwego Komorowskiego(dalej BK) na szefa Narodowego Banku Polskiego. Zapewne BK dostrzegł pełen profesjonalizm pana Belcha w działaniach poza granicami kraju, oraz uznał, iż jego wieloletnie koneksje dobrze sprawdzą się w rozwoju demokracji ludowej kraju rad, który to pod przewodnictwem marszałka daje jego obywatelom wiele szczęścia.

 

„(...)Sprawa lustracji Belki powróciła w kwietniu 2004 r., kiedy prezydent Kwaśniewski zaczął forsować go jako kandydata na premiera. Wówczas Agencja Wywiadu zwróciła się do IPN o wypożyczenie teczki, którą służby PRL założyły Belce. Zbigniew Siemiątkowski, ówczesny szef AW, później mętnie tłumaczył, że sam chciał obejrzeć teczkę. Następnie, że zrobił to na polecenie prezydenta. AW[Agencja Wywiadu, przyp. thaer] nie ma bowiem prawa nikogo lustrować. Sprawę legalności działań agencji miała wyjaśnić sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych. Jak powiedział nam jeden z członków komisji, w teczce Belki, którą komisja otrzymała na początku lipca 2004 r., brakowało sześciu stron. Zdaniem naszych informatorów, wyjęto z niej pokwitowania odbioru pieniędzy przez Belkę. Nieco wcześniej, bo na początku maja 2004 r., doszło do spotkania ówczesnego szefa SLD Krzysztofa Janika z przedstawicielami Federacyjnego Klubu Parlamentarnego - Mariuszem Łapińskim, Romanem Jagieliński i Tomaszem Mamińskim. - Janik powiedział nam, że Belka podpisał dokument o współpracy z wywiadem PRL, ale nie pisał dla wywiadu raportów. Twierdził, że wie to z teczki Belki, która leżała na jego biurku. Zapytałem go, w jaki sposób Belka może zostać premierem, skoro w 2001 r., wchodząc do rządu Millera, złożył oświadczenie lustracyjne, w którym nie przyznał się do współpracy - mówi Łapiński. Janik miał odpowiedzieć, że Belka zmieni oświadczenie i przyzna się do współpracy z wywiadem. Później zaprzeczał, jakoby tak mówił, ale wersję Łapińskiego potwierdzili świadkowie rozmowy, czyli Jagieliński i Mamiński. Gdyby wersja Belki, wedle której założono mu teczkę bez jego wiedzy i zgody na współpracę, była prawdziwa, premierowi przysługiwałby status osoby pokrzywdzonej przez peerelowskie służby. Premier już dawno mógł się zwrócić do IPN o nadanie mu takiego statusu i tym samym uciąć spekulacje o swej agenturalnej przeszłości.(...)”[3]

 

Pan Belch zatem jak widać, posiadł bardzo pożądaną umiejętność kamuflażu, którą w mych wcześniejszych wpisach nazwałem zdolnością „politycznej mimikry”. Parę kartek znika, parę się pojawią – kto by się tym przejmował. Przecież żyjemy w tak zwanym świecie postpolityki, a zwykły obywatel ma mało do gadania, ważne, że BK mówi jak ma być i tak ma być, bo inaczej z myśliwskiej flinty parę śrutowych kulek poleci. Jest jeszcze parę innych, tak zwanych deliktanych sprawy z życia pana Belki. Ale o tym może w innym czasie.

 

Pytanie rodzi się zatem następujące: Czy BK walczy jedynie o tak zwany „lewicowy” elektorat, który z prawdziwą lewicą ma tyle wspólnego co przysłowiowy „kot z psem”, czy też woli otaczać się „sprawdzonymi” ludźmi, którzy wychowani na matuszce Rosji sowieckiej będą w tańczyć, tak jak się im z Placu Czerwonego się zagra?

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------

Niestety na dzień dzisiejszy kwerenda w katalogu IPN, a dokładniej w Biuletynie Informacji Publicznej IPN, na zapytanie „marek belka, belch” nie dała spodziewanego rezultatu.

 

http://katalog.bip.ipn.gov.pl/search.do?lastName=mnarek+belka%2C+belch&x=0&y=0&katalogId=3

 

 

Adres grafiki: http://zen5.int555.info/belka/foto/belkanadprozowa.jpg

 


 

[2] Ibidem.

[3] Ibidem.

 

http://thaer.salon24.pl/192717,marek-ko-belch-belka

 

komentarze do wpisu » Marek KO „Belch” Belka?

Warto przypomniec kto zacz >>

http://www.propolonia.pl/blog-read.php?bid=33&pid=2667
2010-06-11 00:33 december1981 1 1796 december1981.salon24.pl