Kupowałem dziś drewno na opał. Jeśli komuś się zdaje, że kupienie drewna opałowego w Polsce to przysłowiowe pierdnięcie w mąkę, czyli rzecz błaha, prosta i banalna spieszę donieść mu iż jest w wielkim błędzie. Ta rzecz nie jest błaha, prosta i banalna nawet dla mnie, niedoszłego leśnika, który w trzy sekundy dogaduje się z każdym pracownikiem Lasów Państwowych, który chodził do jednej szkoły wraz z obecnym dyrektorem generalnym tychże Lasów Państwowych, więcej – ja pamiętam, jak ten dyrektor, Marian, latał chłopakom po zakupy i sprzątał u nich, kiedy był jeszcze kotem, czyli pierwszoklasistą. Nawet dla mnie jest to jakiś tam kłopot, a co dopiero dla zwykłych śmiertelników, którzy o lesie wiedzą tyle, że szumi dokoła.
Drewno kupuje zawsze u zaprzyjaźnionego leśniczego, ale jest tego towaru zwykle tak mało, że muszę ostro kombinować i mocno się nagadać, żeby otrzymać takie gatunki jakie chce i w satysfakcjonującej mnie ilości. Inni, którzy nie mają za sobą bogactwa doświadczeń wyniesionych z technikum leśnego i przylegającego doń internatu, muszą rankiem – we wtorek – bo w większości leśnictw drewno sprzedaje się we wtorki stać w kolejce i grzecznie czekać, aż pan leśniczy raczy ich obsłużyć. I czekają pokornie. Nikt nie sarka i nie marudzi. A są takie leśnictwa, że kolejka do drewna ustawia się już wieczorem w poniedziałek. Ludzie koczują przed bramą i piją sobie różne nalewki zakąszając kiełbaską w oczekiwaniu, aż o siódmej rano pan leśniczy otworzy bramę.
Lasy Państwowe są dobrą i bogatą firmą, zaś gospodarka leśna w Polsce należy do najlepszych w Europie. Leśnicy są fachowcami solidnie wynagradzanymi i w przeważającej części mającymi do swoich obowiązków stosunek emocjonalny. Nie zawsze tak było. Pamiętam czasy kiedy w lasach spotykało się jakichś przypadkowych obdartusów, którzy nie mogli się zaczepić gdzie indziej, jakichś degeneratów i przybłędów, którzy nie potrafili odróżnić sadzonki jarzębiny od brzozy. Widziałem do jakiego marnotrawstwa surowca, czasu i sprzętu dochodziło w tamtych czasach. Sam paliłem z polecenia leśniczego odpady pozrębowe, na które składały się młode jodły o średnicy pnia około 15 cm. Dziś jest to nie do pomyślenia, w lesie wszystko się wykorzystuje i wszystko znajduje nabywcę, nawet gałęzie. Dzieje się tak między innymi dlatego, że lasy ominęła złodziejska prywatyzacja, a leśnicy stanowią pewną bardzo zwartą choć niejednolitą światopoglądowo kastę. To dzięki nim las w Polsce ciągle wygląda tak dobrze. Może się to jednak zmienić w każdej chwili.
Tradycją jest, że przed wyborami prezydenckimi kandydaci na najwyższy urząd spotykają się z leśnikami. No i niedawno właśnie doszło do takiego spotkania z Bronisławem Komorowskim, był na tym spotkaniu także pan leśniczy, od którego kupuje drewno. Twierdził on dziś w czasie rozmowy, że pan marszałek zapowiedział przekształcenie lasów w spółkę skarbu państwa. Powiedział, że to nie jest sprawiedliwe kiedy niewielka grupa zawodowa generuje taki zysk ze sprzedaży drewna i innych użytków, nie dzieląc się tym z resztą społeczeństwa. Demagogia tego twierdzenia jest oczywista. Nie chodzi bowiem panu marszałkowi o dzielenie się ze społeczeństwem tylko o wydrenowanie kasy branżowej leśników. Bo brakuje zwyczajnie pieniędzy w budżecie. Jeśli do tego dojdzie zapomnijcie o lasach. Na każdym zalesionym stoku jakiś lokalny Sobiesiak zrobi sobie wyciąg, a miejscowy nadleśniczy będzie mu przyklaskiwał. Jak to już widać było przy sprawie prawdziwego Sobiesiaka i jego wyciągu zbudowanego w Karpaczu za zgodą dyrektora okręgowego Lasów Państwowych z pominięciem miejscowego nadleśniczego. Pan nadleśniczy poskarżył się dyrektorowi, ze ktoś tnie państwowy las i stracił pracę, ponieważ powinien pójść z tym do prokuratora, a nie do swojego zwierzchnika. Tak mu powiedziano. Wspomniany tu już dyrektor generalny wyrzucił pana dyrektora okręgowego, który ponoć musiał się przez jakiś czas tułać po świecie, ale dziś ma nową posadę – jest nadleśniczym w Wołowie na Dolnym Śląsku.
Lasy przekształcone w spółkę skarbu państwa, w którym to państwie rządzić będzie PO, szybciutko zmaleją do rozmiarów znaczków pocztowych, albowiem następnym pomysłem – obstawiam w ciemno – będzie przemożna chęć ich sprywatyzowania.
Wśród leśników jest bardzo wielu zwolenników PO, po wystąpieniu pana marszałka i jego zwierzeniach co do dalszych losów firmy ludzie ci raczej nie poprą go w nadchodzących wyborach. Tym bardziej, że świętej pamięci Lech Kaczyński na analogicznym spotkaniu w 2007 roku powiedział wprost, że żadnych zamachów na Lasy Państwowe nie będzie. Jarosław jak przypuszczam podtrzyma decyzję brata. Czego nam wszystkim szczerzę życzę.
http://coryllus.salon24.pl/188762,komorowski-szykuje-zamach-na-lasy
3 komentarze
1. "Komorowski kontra Nowicki czyli partyzanci z wyciętego lasu"
Wklejam tekst, który został usunięty wraz z blogiem z salon 24
"Komorowski kontra Nowicki czyli partyzanci z wyciętego lasu"
http://clarknova.salon24.pl/71390,index.html
"O tym, ze minister środowiska Maciej Nowicki został przeznaczony do odstrzału, w ramach retuszowania hucpy pod tytułem rząd Tuska, wiadomo było co najmniej od kilku tygodni. Dziennik i inne media także wymieniły prof. Nowickiego jako kandydata „do rekonstrukcji” czyli wykopania z ferajny. Sęk jednak w tym, że minister Nowicki nie odejdzie dlatego, ze premier Tusk jest niezadowolony z jego pracy lecz z powodu podpadnięcia marszałkowi leśnemu Bronisławowi Komorowskiemu.
Aby dokładniej przybliżyć Czytelnikom problem, cofnę się do czasu konstruowania obecnego rządu. Jak wiadomo, niemal do zaprzysiężenia rządu trwały skutecznie wyciszane, a raczej dyskretnie przemilczane przez media, targi z PSL wokół obsady ministerstwa pracy i ministerstwa środowiska. Pamiętamy też, że jedno z tych ministerstw miało przypaść PSL. Ale Pawlak to stary wyga, wie gdzie konfitury leżą, wiedział też, że Tusk nie ma wyjścia i zgodzi się na żądania PSL.
Zatem ludowcy dostali ministerstwo pracy oraz dużą część fruktów w ministerstwie środowiska, czyli wpływy w Lasach Państwowych. Przypomnijmy, Lasy Państwowe to jedno z największych i najbardziej dochodowych przedsiębiorstw w Polsce. Zatrudnia wraz z przemysłem drzewnym ok. 100 tys osób, a majątek lasów to ok. 28% terytorium Polski. Lasy Państwowe są udziałowcem Banku Ochrony Środowiska oraz kluczowym graczem na tzw. rynku pochłaniania gazów cieplarnianych.
Targi o obsadę stanowiska dyrektora generalnego lasów zostały zakończone powołaniem na to stanowisko Jana Piątkowskiego- bliskiego emerytury byłego dyrektora regionalnego lasów w Łodzi. Jego kandydatura została wymyślona przez B. Komorowskiego, który od lat ma dobre kontakty z leśnikami, a niektórzy złośliwie i zapewne nieprawdziwie sugerują, że niektóre z tych kontaktów mogły znaleźć się z aneksie raportu o rozwiązaniu WSI.
Tak czy inaczej, PSL pomysł zrobienia dyrektorem J. Piątkowskiego kupiło, jako, ze był on także znajomym S. Żelichowskiego- rozgrywającego ze strony PSL w kwestiach środowiska. Gdyby wiedzieli kto faktycznie stoi za Piątkowskim pewnie by się nie zgodzili ale cóż, dali się ograć.
Wrzucenie J. Piątkowskiego było to tym łatwiejsze, że prof. Nowicki jest ministrem słabiusieńkim, bez zaplecza politycznego, grona fachowych współpracowników, szacunku naukowców itp. Trudno bowiem za kompetentnych uznać współpracowników Nowickiego z Ekofunduszu, który był raczej towarzystwem wzajemnej adoracji niż gronem fachowców. Dlatego właśnie co lepsi specjaliści omijali tę instytucje, zwłaszcza, ze tajemnicą poliszynela było, że jest to synekura Nowickiego i znajomych królika. O szczegółach pisał Wprost kilka tygodni temu, dla tych co nie czytali, przywołuję kilka podstawowych faktów.
Fundacja Ekofundusz powstała na początku lat 90, za czasów UD, kiedy to ktoś wpadł na pomysł by rozmaite pieniądze od darczyńców, rządów zagranicznych itp. finansujących działania proekologiczne zgromadzić na jednym koncie i stworzyć instytucje zarządzającą, gdzie fachowcy będą decydować o ich podziale. Pomysł nawet i niezły ale wykonanie typowo polskie. Powołano Fundację a na jej czele postawiono jednego z faworytów ówczesnego Ministra. Statut Fundacji skrojono tak, ze jej Prezes jest praktycznie nieusuwalny. Próbowały to zrobić różne rządy ale nikomu się nie udało. A prof. Nowicki zarobił przynajmniej 2 mln…
Wracając do Lasów. Prof. Nowicki, jako człowiek mało znający Lasy Państwowe, łatwo zgodził się na podsuniętą mu kandydaturę dyrektora J. Piątkowskiego sądząc, że jest to uzgodniony z PSL kandydat a nie wrzutka Komorowskiego. Popełnił błąd.
Warto dodać, iż kandydat miał jeszcze jedna ważna cechę. Był ofiarą kaczyzmu. Pisowski dyrektor Lasów zwolnił bowiem Piątkowskiego ze stanowiska dyrektora regionalnej dyrekcji lasów w Łodzi i zdegradował do funkcji podrzędnego leśniczego. Był to efekt ministerialnej i wewnątrzleśnej kontroli, która wykazała wiele nieprawidłowości w zarządzanej przez Piątkowskiego Dyrekcji. Dochodziło m.in. do nielegalnego wyrębu i handlu drewnem, a także do bałaganu administracyjnego. Sprawa poszła do Prokuratury, postępowanie potwierdziło podejrzenia, Piątkowskiemu postawiono zarzuty i równocześnie… awansowano na stanowisko dyrektora generalnego Lasów.
Ale to jeszcze nic. Ponieważ przykład idzie z góry, bezkarnemu Piątkowskiemu przyszło do głowy (a raczej ktoś mu polecił) zmienić kilku dyrektorów w regionalnych dyrekcjach. Zwolnił więc dyrektora w Lublinie zastępując go nowym, którego wyróżnia głównie fakt, ze podobnie jak Piątkowski ma zarzuty prokuratorskie.
Zwolnił więc powołanego ledwo kilka miesięcy wcześniej dyrektora w Krakowie a na jego miejsce mianował… Stanisława S., któremu za „działalność” w nadleśnictwie Niepołomice prokuratura postawiła zarzut "uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej, która naraziła Skarb państwa na straty ok. 20 mln zł.”
Piątkowski zwolnił też dyrektora we Wrocławiu. Faworytem na wakujące stanowisko jest jeden z liderów związkowych. Z zarzutami prokuratorskimi oczywiście.
A 95% skazanych głosowało na PO. Przypadek?
Najbardziej skandaliczna była zmiana w Krakowie. Przypatrzmy się bliżej. Dyrektorem krakowskiej dyrekcji Lasów był przez wiele lat Alfred K. Stary partyjniak, esbek, zorientowani twierdzą, że na początku lat 90tych przewerbowany do WSI. Krakowska dyrekcja była skansenem politruków, niektórzy nawet ze stażem w UB. Jednak Alfred K. był nieusuwalny.
Pomijając nawet ew. wsparcie WSI, Alfred K. potrafił zadbać o PR. Przez lata organizował polowania dla krakowskich elit. A to byczka strzelił pan prokurator, a to na dziki wyruszył pan komendant z policji, a to zajączka w prezencie dostał pan dyrektor, a to bażancika pan xxx. Przy myśliwskim bigosie i schłodzonej przez leśników wódeczce rozkwitały przyjaźnie a i interesy się kręciły coraz lepiej.
Na przykład, drewno bez cechowania (czyli wpisu do ewidencji) jechało prosto z lasu do tartaków i parkieciarni. Raz transport został namierzony przez policyjny patrol. Policja wyśledziła adresata przesyłki, wezwała pomoc i wpadła na miejsce łapiąc przestępców na gorącym uczynku. Wszystko było jak ta lala, nawet film powstał z dowodami przestępstwa na widoku. Ale policjanci zamiast nagród czy awansów zostali rozesłani po okolicznych dziurach, kaseta z nagraniem zniknęła a prokuratura umorzyła postępowanie.
Podobnych przypadków było więcej.
Lecz najlepszy interes robiło się na działkach. Zgodnie z prawem regionalny dyrektor Lasów Państwowych może wyrazić zgodę na zamianę działek należących do Lasów na działki nie będące ich własnością. Chodzi o tzw. scalanie gruntów leśnych. Alfred K. twórczo rozwinął ten zapis.
I tak, w krakowskiej dyrekcji powstała nieformalna komórka zajmująca się wyłącznie wyszukiwaniem działek, które można powymieniać oraz prowadzeniem procedury administracyjnej z tym związanej. By wszystkim żyło się lepiej!
Kiedy znaleziono interesującą Lasy działkę, do jej właściciela udawał się emisariusz z propozycją zamiany. Perfidia polegała na tym, że w zamian za działki rolne oddawano działki leśne- często dużo więcej warte. Taka działkę leśną na górskim stoku w Nowym Sączu dostał np. brat Oleksego. Dziś stoi tam popularny wyciąg narciarski. W zamian Lasy dostały znacznie mniej warta działkę rolną. Ale właśnie na tym polegał numer. Działki rolne tuz przed zakupem zalesiano (czasem tylko na papierze), potem przekwalifikowywano na leśne i jako leśne kupowano. Prowizje od szczęśliwego zbywcy nieużytku i jednocześnie nabywcy atrakcyjnego terenu były wysokie.
Szachrajstw na wymianie działek było więcej, były też inne patenty na ich uatrakcyjnianie. Wystarczyło np. znać plany inwestycyjne w gminie czy powiecie albo dogadać to i owo ze znajomym z polowania.
Interes się kręcił aż nadeszła era Bliźniaków. Kontrole z ministerstwa, z Lasów oraz postępowanie policyjno- prokuratorskie dały śledczym podstawę do zwolnienia Alfreda K z pracy oraz postawienia mu zarzutów niegospodarności oraz uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej. Działalność ta naraziła Skarb Państwa na straty ok. 20 mln zł.
W trakcie postępowania ustalono, ze decyzje podpisywał dyrektor regionalny Alfred K. ale bezpośrednimi wykonawcami byli: wicedyrektor regionalny i nadleśniczy z Niepołomic Stanisław S. a także jego podwładna odpowiedzialna za wycenę gruntów do zamiany oraz stosowne postępowanie administracyjne. Według moich informacji sprawą interesowało się także CBA oraz ABW. Podejrzani byli tak bezczelni, że niektóre działki kupowali bez cienia żenady bezpośrednio na siebie lub najbliższą rodzinę.
Jednak rozbijanie układu w lasach nie podobało się wielu osobom, stąd jedną z pierwszych decyzji J. Piątkowskiego było wyrzucenie powołanego przez PiS dyrektora regionalnego w Krakowie. I tu nastąpiła pierwsza z serii niespodzianek. Parlamentarzyści z PO, łącznie bodaj dziesięć osób, skierowali do ministra Nowickiego list protestacyjny, w którym bronili powołanego przez PiS fachowca a krytykowali powołanego przez Nowickiego/Piątkowskiego geszefciarza Stanisława S. Reakcja byłą natychmiastowa: do wszystkich sygnatariuszy listu osobiście zadzwonił… nie, nie minister Nowicki.
Zadzwonił marszałek B. Komorowski, który ponoć w niewybrednych słowach zarzucił autorom listu wspieranie człowieka PiS, wspomniał coś o potrzebie niewpieprzania się w nie swoje sprawy a na koniec wyraził opinie, ze kontynuacja takich działań może negatywnie odbić się na ocenie pracy parlamentarzystów i negatywnie wpłynąć na pozycję polityka w kolejnych wyborach.
Odrobinę światła na tajemnicze telefony Komorowskiego może rzucić fakt, iż krótko po objęciu stanowiska dyrektora regionalnego Lasów w Krakowie przez Stanisława S., dyrektor generalny Piątkowski zażądał od niego przesłania do Warszawy kompletu dokumentów dotyczących podejrzanej transakcji, której przedmiotem były super atrakcyjne leśne działki tuz obok zamku w Niepołomicach. Wieść gminna niesie, że działki te zostały sprzedane na podstawiona osobę a faktycznym ich dysponentem jest Bronisław Komorowski.
Tak czy inaczej, dyrektor generalny Lasów wydał bezprawne polecenie przekazania dokumentów tej sprawy do Warszawy a dyrektor regionalny Stanisław S. złamał przepisy wykonując to polecenie. Czy chodziło o ochronę protektora i zabezpieczenie dowodów przestępstwa?
Informacje o tych faktach trafiły do Julii Pitery, która-dla przypomnienia- zajmuje się w obecnym rządzie zwalczaniem korupcji. Julia „raport” Pitera wykazała się jednak dobrym nosem politycznym lub po prostu wiedzą i odmówiła zajęcia się tą sprawą. Nawet nie zechciała przyjąć dostarczonej jej dokumentacji twierdząc, ze ona „człowieka Ziobry bronić nie będzie…"
Na marginesie, wiem, że na tym etapie osoby dysponujące wiedzą o tych skandalach próbowały zainteresować problemem dziennikarzy. Wyborcza krakowska ruszyła temat ale gdy kierownictwo skapowało się o co chodzi, dziennikarz dostał zakaz ruszania sprawy. W Dzienniku zapoznany z problematyką redaktor tryskał entuzjazmem, bo „to afera na pierwszą stronę”. Następnego dnia, po kolegium redakcyjnym stwierdził, że redakcja nie jest zainteresowana… Dziennik Polska bąknął coś o zmianach w lasach ale mając amunicje do armaty strzelał z przemoczonych kapiszonów. Bliżej zainteresowała się Misja Specjalna ale tylko do czasu gdy Wyborcza opublikowała ostrzeżenie pt ”Misja szuka haków na Komorowskiego”…
Wracając do meritum. Wrzenie po skandalicznej decyzji mianowania szefem krakowskich lasów skompromitowanego nadleśniczego Stanisława S. zmusiła do działania nawet nierychliwego ministra Nowickiego. Mniej więcej przed miesiącem wezwał dyrektora generalnego lasów J. Piątkowskiego by wręczyć mu dymisję. Jednak ten, ufny w siłę swego protektora odmówił przyjęcia kwitu, zbluzgał ministra i wyszedł trzaskając drzwiami. Nowicki mało się nie popłakał z bezsilności, poleciał więc ze skargą do Tuska, że „nie może odwołać dyrektora Lasów, boi się awantury w koalicji itp.”
Tusk jak Tusk, każdemu coś miłego… Podbudowany rozmową z premierem oraz wypoczęty po Świętach Nowicki ponownie zawezwał dyrektora Piątkowskiego. Ten jednak olał ministra. A w zastępstwie, do ministra Nowickiego zadzwonił…? Oczywiście marszałek Komorowski. Treści tej rozmowy nie znam ale z tego co słyszałem nie była miła. Nowicki w końcu zorientował się kto stoi za Piątkowskim ale trzeba mu oddać honor, bo nie odpuścił i ostatecznie wyrzucił go ze stanowiska. Czy był to przebłysk przyzwoitości czy efekt rozmowy z Komorowskim nie wiem. Ale jestem ciekaw co takiego pan marszałek powiedział, że w myszy zabiło lwie serce…?
Los ministra Nowickiego został więc praktycznie przesądzony. Do konfliktu z Komorowskim o Lasy dochodzą tez inne sprawy, jak np. bezsensowny okrągły stół dotyczący Rospudy czy bezsilność w negocjacjach z UE w kwestii limitów emisji CO2.
Problem polega na tym, że w miejsce nieudolnego ale jednak sercem bliskiego środowisku ministra Nowickiego powołany zostanie najprawdopodobniej jego dotychczasowy zastępca- S. Gawłowski. To już będzie ostateczna porażka bo ten technokrata nie ma pojęcia o lasach. Należy się zatem spodziewać powrotu pomysłów prywatyzacji Lasów oraz gwarantowanie majątkiem Lasów reprywatyzacji i odszkodowań za utracone mienie. Niewykluczone, że wysiłek pokoleń polskich leśników posłuży do spłaty roszczeń żydowskich.
I nie da się wykluczyć, że za kilka lat, nasze dzieci las będą mogły obejrzeć głównie zza ogrodzenia, tak jak to ma miejsce w Niemczech, Francji czy innych krajach uzurpujących sobie prawo do mówienia jak należy dbać o przyrodę w Polsce."
2008-04-23 18:45agul01010
---------------------------------------------------------
To było 2 lata wstecz , do tego cała afera marszałkowa i te de i te pe
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Pamiętam ten wyśmienity tekst Clarknova...
i natychmiastowy prawie nakaz jego usunięcia z S24:)) a potem zablokowanie bloga.
No cóż - proste jak konstrukcja cepa: pan BK. to naprawdę niebezpieczna postać.
Tak, to najwłaściwsze określenie: niebezpieczna.
Selka
3. Komorowski i WSI 1/3
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl