Z komunikatu wicepremiera Rosji Siergieja Iwanowa, z dnia 24-04-2010 r., czyli po dwóch tygodniach od katastrofy, dowiedzieliśmy się po raz pierwszy, że na pokładzie tu-154 były cztery „czarne skrzynki”.

Do tej pory ten rejestrator polskiej produkcji ze względu na swoją prymitywną konstrukcję i brak zabezpieczeń, za „czarną skrzynkę” w sensie dosłownym, uważany nie był.

Wiemy dzisiaj, że owa „czwarta skrzynka” trafiła do Polski, jako producenta, w celu jej odkodowania.

Coraz więcej komentatorów oraz opinia publiczna dziwi się i niepokoi, że zamiast czarnych skrzynek stanowiących własność polskiego państwa otrzymamy tylko stenogramy z rozmów załogi i analizy zapisów pozostałych parametrów, które owe skrzynki zawierały.

Oczywiście dyżurni eksperci w „wiodących” mediach uspakajają, że to „prawie” to samo i w tym wypadku „prawie” nie robi żadnej różnicy. Polska, jako państwo poszkodowane w katastrofie smoleńskiej ma bezgraniczne zaufanie do instytucji „demokratycznego państwa prawa”, jakim jest Rosja. Zastanówmy się teraz czy z wzajemnością?

Okazuje się, bowiem, że czwarta, polska „czarna skrzynka” powędrowała z Polski do Rosji, gdyż sama nasza analiza odkodowanego rejestratora ich nie zadawala. Nam wystarcza papier, a Rosjanom nie.

Wiadomo, że aby dokonać ingerencji w zapisy rejestratorów trzeba to zrobić tak, aby dane ze skrzynek znajdujących się w Moskwie nie były sprzeczna czy różniące się znacznie od zapisu „polskiej skrzynki”, czyli konieczne jest posiadanie oryginału.

Kto zadecydował o wydaniu Rosji czwartego rejestratora skoro Rosja odmawia nam wydania „czarnych skrzynek” z polskiego samolotu?

Czy po wielu komunikatach informujących nas, że już skrzynki są rozkodowane i zapisy przeanalizowane, czekano właśnie na ten nasz rejestrator?

Przypomina mi się słynny dyktafon Ziobry, zwany „gwoździem do trumny Leppera”. Zawierał on dowody na to, Andrzej Lepper kłamał.

Wówczas Gazeta Wyborcza, która dzisiaj nie widzi potrzeby psucia rosyjskiego pojednania i bezczelnego domagania się oryginalnych czarnych skrzynek, tak zakwestionowała nagranie Ziobry.

„Lepper, zdymisjonowany pod pretekstem, że "znalazł się w kręgu podejrzeń", odwinął się jednak, oskarżając Ziobrę, że to on uprzedził go o akcji CBA. Ziobro odparował, pokazując "gwóźdź do trumny Leppera" - czyli dyktafon, na który nagrał ich rozmowę. ABW kierowana przez bliskich Ziobrze prokuratorów błyskawicznie wydała opinię potwierdzającą autentyczność nagrania i to, że Ziobro nic o akcji CBA Lepperowi nie mówił.

Epizod drugi to styczeń tego roku, gdy prokuratura ujawniła, że Ziobro dał jej kopię nagrania na płycie CD, a następnie dyktafon, na który wtórnie rozmowa została przegrana”

Jak więc widzimy nie należy wierzyć „bliskim” Ziobrze prokuratorom. Za to na Władimirze Putinie i bliskich mu prokuratorach, z weteranem Czajką na czele, mamy polegać wzorem Czerskiej, jak na Zawiszy.