The Talent Scout, czyli Łowca Talentów [2010-05-24 08:15]

avatar użytkownika dzierzba

Nowy Jork
06:38 PM

Gabinet Matta Sandersa – dyrektora programowego stacji telewizyjnej ‘Incredible’N'Impossible‘. Gasząc grube cygaro w masywnej popielniczce dyrektor Sanders przyciska guzik staromodnego interkomu, chrząka i nie bez wysiłku duka:
 
- Suzan, daj mi tu zaraz tego pożal się boże łowcę talentów Smitha. Tylko niech się ten gamoń pośpieszy, bo nie mam czasu!
 
Nie czekając na odpowiedź sekretarki Sanders opada ciężko na fotel i pociągając łyk wody z karafki włącza komputer. Kliknięty wyraźnie niewprawną rękę link wywołuje film dość nędznej jakości. Dyrektorowi ewidentnie to nie przeszkadza. Czytając tłumaczące dziwny język napisy ogląda go z uwagą. Momentami kiwa z niedowierzaniem głową. Cała jego postawa zdradza silne emocje.
Wtem otwierają się drzwi i do środka niepewnym krokiem wchodzi ubrany w wymięty garnitur mężczyzna około czterdziestki.
 
- Siadaj i patrz – ignorując wyciągniętą dłoń i odwracając w stronę gościa ekran laptopa mówi dyrektor – Ten jego wąsaty asystent w okularach jest drętwy i ewidentnie do wycięcia, ale sam mistrz ceremonii (MC – przy. tłum.) jest genialny. Znać eksperta.
 
Smith nie za bardzo jeszcze rozumie, o czym mówi jego szef. Przygląda się długo migającym obrazom. Wreszcie dociera do niego, co widzi.
 
- Ale panie Sanders – duka – przecież to Polska i ich…
 
Sanders przerwa mu niecierpliwie.
 
- No i co z tego, że Afryka? Swoją drogą, kto by przypuszczał, że tam może być tyle wody i białasów…
 
- Szefie, Polska. Wprawdzie właśnie tam podczas polowania na tygrysa policja zastrzeliła weterynarza, ale mimo wszytko jest to Europa i…
 
Sanders znów nie słucha, a jego irytacja rośnie. Nie lubi, gdy ktokolwiek wypomina mu brak formalnego wykształcenie i związane z tym ujawniające się dość często luki w wiedzy ogólnej.
 
- Polska-srolska (Poland-noland przyp. tłum). Afryka-Bałkany. Co za różnica? Ważne, że prawdziwa perła tam mieszka. Widziałeś tę charyzmę? Jest wszędzie! Krząta się, puszy, nadyma, pokrzykuje, stroi groźne miny, to znów trapi się i załamując ręce wzdycha. A przy tym tak słodko (cute-przyp. tłum.) się uśmiecha. Muszę go mieć. Mike Row z “Brudnej Roboty” to przy nim jakaś miernota.
 
- Ale panie Sanders – Smithowi udaje się wreszcie dojść do głosu – Robiłem kiedyś program ”The Funniest of Machu Picchu i wtedy widziałem zdjęcia tego MacGyvera. To ich premier! Oni tam w tej Polsce mają powódź i on…
 
Sanders, choć wydaje się być lekko zakłopotany, znów przerywał mu bez pardonu.
 
- Premier? – opadając na fotel zamyślił się głęboko. Sięga ręką po cygaro. Odpala je niespiesznie, parząc powoli trzymające zapałkę palce usłużnego Smitha. Wypuszczając pierwszy krąg dymu powtarza – Premier powiadasz. Polski… Knedliczki, jodłowanie i tygrysy… A więc Afryka… Ehm. To znaczy się Bałkany. Kazachstanu dzikie stepy…
 
Smith już się nie wtrąca, słucha zrezygnowany monologu szefa. Ten ponownie popada w zadumę infantylnie ssąc cygaro. Wreszcie wyraźnie rozpogodzony wykrzykuje:
 
- Świetnie! Może być i premier, co za różnica? Zresztą nie ma pośpiechu, ale na wszelki wypadek już teraz szykujemy kontrakt. Przy okazji – oczywiście będziemy mu płacić w jego rodzimych drachmach. Notujesz?
 
Zakłopotany Smith nerwowo sięga do wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągając wymięty kawałek kartki i skrawek ołówka. Zaczyna pisać. Matt Sanderes macha zrezygnowany ręką. Kontynuuje.
 
- Jakkolwiek, niech odezwą się do niego nasi prawnicy. A ty zwołuj montażystów i pogadaj z Sylwkiem Stallone czy zgodzi się podkładać pod niego głos. Zajawkę z tym fenomenalnym tekstem o szykowaniu listy tych, którzy coś spieprzyli (fucked up – przyp. tłum.) puścimy już teraz.
 
Widząc zdumiony wzrok Smitha wyjaśnia z uśmiechem:
 
- No co, nie ma co zwlekać. Oni się tak szybko zmieniają w tych bananowych republikach…


Filed under: fun, Internet, media, parodia, polityka, Polska, społeczeństwo

1 komentarz

avatar użytkownika amarietta

1. kiedy będzie

drugi odcinek tej powieści? ;) niemalże "political fiction"