Czy Rosja jest w stanie odbudować imperium?

12 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. elig

w Twojej tezie jest kilka podstawowych błędów.

1."Aby posiadać i utrzymać imperium trzeba mieć odpowiednie siły i środki, czyli ludzi i pieniądze. Czy Rosja je ma?" - tak, Rosja - jako imperium współczesnej oligarchii pod panowaniem służb specjalnych - MA TE ŚRODKI.
Ma te środki tym bardziej, ze teraz, jak za carskiej Rosji, kapitał jest zgromadzony w rekach bojarów-olgarchów, podporządkowanych centralnie Putinowi.

2. "Rosji brakuje przede wszystkim ludzi i to od prostych chłopów /dziesiątki tysięcy opuszczonych wsi/ do wysokiej klasy specjalistów. " - nic bardziej błędnego, Rosji nie brakuje ani prostych wyrobników, ani ludzi wykształconych - oligarchia wywodząca się z KBG i FSB , tak jak janczaria PZPR w Polsce, dbała o stypendia i wymnianę międzynarodową.

3. "Rosja jest dziś tylko zapleczem surowcowym dla Europy Zachodniej. Nie potrafi się jednak z tym pogodzić i próbuje używać swoich zasobów jako narzędzia szantażu. "..

nic bardziej błędnego - tak Rosja uzywa surowców do szantażu, ale ma "w kieszeni" najwazniejszych urzędników - łacznie z premierami (patrz Schroeder) UE i to oni rządzą .

4. "Rosja ma też groźnych rywali. W Europie są to przede wszystkim Niemcy, które prowadzą bardzo przemyślaną i długofalową politykę. " - no, tutaj, to po prostu OSŁUPIAŁAM - jak mozna pisać takie , za przeproszeniem, brednie?
Niemcy i Rosja prowadzą WSPÓLNĄ politykę od lat, podporządkowując sobie innych.
Dominacji Niemiec mogła sie przeciwstawić tylko Francja, w tym kierunku szły rozmowy Sarkozy z J.Kaczyńskim, ale po wygranej PO (partii zagranicy) Sarkozy został sam i nie ma siły, by przeciwstawić się unii Niemcy-Rosja.

5. "W Azji naturalnymi konkurentami są oczywiście Chiny i Japonia. ' - i chwała Bogu!
Chińczyki trzymają się mocno!
Sa jedyną przeciwwagą, bo USA "zeszło na psy".

6. "Biorąc to wszystko pod uwagę, sądzę, że nie ma absolutnie żadnych szans na trwałą odbudowę imperium rosyjskiego w postaci zbliżonej do dawnej. "

ALEŻ WRĘCZ PRZECIWNIE - strefa wpływów będzie jeszcze większa, nie tylko odzyska stan posiadania sprzed 1989 r, ale powiekszy, poprzez współpracę z Niemcami i Włochami, obszar wpływów.

NIESTETY !!!!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. - Chciałbym wiedzieć, który z

- Chciałbym wiedzieć, który z wpływowych polskich polityków, czy które
z opiniotwórczych środowisk biorą pieniądze od Rosjan, bo to, że biorą,
nie ulega wątpliwości - mówił ś.p. Profesor

Fronda.pl: Porównał Pan działania Rosji w Gruzji i reakcję
Zachodu na te wydarzenia do sytuacji, gdy Hitler zajął Czechosłowację.
Mówi Pan jednocześnie, że w Warszawie nikt nie powinien spać spokojnie,
bo poważne siły polityczne w Niemczech i w Rosji marzą o wspólnej
niemiecko-rosyjskiej granicy. Czy możliwy jest kolejny „17 września
1939"?

Prof. Paweł Wieczorkiewicz: Może nie w tym kształcie, bo historia
nie powtarza się tak zupełnie dokładnie, ale może się powtórzyć w
sensie pomysłu na likwidację państwa polskiego. Myślę, że 5 lat temu
każdy uznałby możliwość ataku Rosji na którykolwiek z sąsiednich krajów
za wykluczoną. W latach 80-tych nikomu nawet by do głowy nie przyszło,
że Związek Radziecki może się rozpaść. Banalna wyobraźnia polityczna
często zawodzi. Trzeba patrzeć szeroko i brać pod uwagę wszystkie
najbardziej nieprawdopodobne możliwości.

Panie Profesorze, to kiedy nas napadną?

Na szczęście nie jutro. Ale myślę, że jest to możliwe wtedy, gdy
Rosja upora się ze swoim dawnym imperium wewnętrznym. Podporządkuje
sobie ostatecznie Białoruś (z tym ma pewien kłopot), zniszczy
samodzielność Ukrainy, czy dokona implozji państwa ukraińskiego i
rozbije Ukrainę na kilka podmiotów, które będzie dużo łatwiej
uzależnić, być może poradzi sobie z Nadbałtyką, a wtedy przyjdzie kolej
na Polskę. Raczej nie będą to rosyjskie tanki na Bugu, ale całkowite
uzależnienie energetyczne, gospodarcze i polityczne.

http://fronda.pl/news/czytaj/prof._wieczorkiewicz_rosja_ma_potezna_parti...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Unicorn

3. Szczerze? Nie sądzę. Kiedyś

Szczerze? Nie sądzę. Kiedyś główną rolą ZSRS była zadyma. Wprowadzanie chaosu w polityce światowej- rewolucje, zamieszki, wspieranie terrorystów i separatyzmów. Dzisiaj w zasadzie mamy to samo, tylko za pomocą innych nieco środków. Na dłuższą metę to nie podziała. Raz, że są potwornie (nadal) mocne USA a z drugiej strony Rosja czuje na plecach oddech...Chin. I jeśli będzie III wojna światowa- rozpocznie się w Rosji. Rzekłem ;)
Ciekawie będzie gdy Niemcy zechcą zrzucić swój europejski płaszczyk...
Rosja to taka enigma owinięta w zagadkę ;) Nie można jej nie doceniać, ale też bez sensu ją przeceniać, tym bardziej, że jedyny argument jaki zna to siła. Dyplomacja, propaganda, agentura to główna broń.

Ostatnio zmieniony przez Unicorn o ndz., 23/05/2010 - 19:56.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Maryla

4. a propos polityki zagranicznej Jarosława - Sarkozy-UE-USA

Polska jest gotowa do kompromisu

Rozmowa z prezydentem Francji, Nicolasem Sarkozym

W
przeddzień wizyty w Polsce nowego prezydenta Francji Nicolasa
Sarkozy'ego premier Jarosław Kaczyński mówi o swoich obawach związanych
z traktatem konstytucyjnym, o relacjach polsko-francuskich i własnym
stosunku do Unii Europejskiej.

Le Monde: W czwartek Nicolas Sarkozy przyjeżdża do Warszawy. Czego oczekuje pan po tej wizycie?


Jarosław Kaczyński: Cieszę się, że francuski prezydent
uznał za stosowne tak szybko odwiedzić Polskę mimo niezwykle napiętego
kalendarza wizyt w ostatnich tygodniach. To dobry znak. Znak dobrej
orientacji w Europie i świadomości, że Warszawa jest stolicą, która się
liczy.


A nie obawia się pan, że Sarkozy przyjeżdża, by bronić swojego
projektu uproszczonego traktatu konstytucyjnego oraz systemu podwójnej
większości w podejmowaniu decyzji w UE? Da się pan do tego przekonać?



Na razie nie wiem. Z niecierpliwością oczekuję na to, co ma mi do
powiedzenia pan Sarkozy. Usłyszałem na ten temat i dużo, i nic. Z
pewnością brakuje informacji o tej sprawie. Po dziesięciu dniach obrad
niewiele wiemy, zarówno jedna strona, jak i druga. Niezmiernie trudno
się w tym odnaleźć.




Tak samo jak w tym, co myśli pana rząd. Mimo stanowczości w pańskim głosie trudno zrozumieć, o co chodzi polskiemu premierowi...


Proszę pozwolić mi przedstawić to inaczej. Wszystko zaczęło się od
konferencji europejskiej, która rozegrała się w bardzo specyficzny
sposób, o wszystkim zdecydowała garstka prezydentów. Następnie
konferencja międzyrządowa, pomimo składanych deklaracji, odbyła się bez
udziału przyszłych krajów członkowskich. Wszystko działo się w wielkim
pośpiechu. Tak wielkim, że zasady, jakie pojawiły się w deklaracji z
Laeken z grudnia 2001 roku, takie jak zasada subsydiarności
(określająca podział kompetencji między Unią a państwami członkowskimi
– przyp. Onet), umocnienie roli narodów, demokracja i referenda –
zniknęły. Obawiamy się dziś, że podobna sytuacja może się powtórzyć.
Znowu wszyscy się spieszą. Panuje atmosfera trochę w stylu „podpiszmy
szybko, szampan już się chłodzi”. Trzeba to uspokoić.


W związku z tym apeluje pan , by zwolnić kroku, podczas gdy Berlin i Paryż chcą przyspieszyć?


Tak. Chcielibyśmy mieć trochę więcej czasu, by na nadchodzącej
konferencji międzyrządowej móc przeanalizować i obronić niektóre
kluczowe kwestie, takie jak system podejmowania decyzji w Unii. I
żebyśmy mogli wstać od stołu negocjacji z poczuciem, że Unia Europejska
została wzmocniona w dobrym znaczeniu tego słowa. Z punktu widzenia
Polski, która jako jedyna ma odwagę mówić otwarcie to, co myśli,
mechanizm podejmowania decyzji uwzględniony w traktacie konstytucyjnym
stanowi ryzyko. Zmniejszmy ten poziom ryzyka, a żeby to zrobić,
rozpocznijmy dyskusję.


Czego konkretnie pan się obawia?


Że niektóre kraje, albo grupy krajów, na stałe znajdą się w
mniejszości, niezależnie od składanych deklaracji. Ale to nie jedyny
problem. Zgodnie deklaracją z Laeken trzeba wyraźnie określić, co
należy do kompetencji Unii Europejskiej, a co do kompetencji Stanów
Zjednoczonych. Jak na razie nie zrobiliśmy nic w tym kierunku. Zasada
subsydiarności jest fikcją, podział kompetencji nie jest jasny. Nie
mówiąc już o nowych kompetencjach Trybunału Europejskiego, który
wypowiada się przeciwko wzmocnieniu prerogatyw państw narodowych.


Czy będzie pan bronił tej koncepcji w Brukseli 21 i 22 czerwca?


Jeśli nasze rozmowy z panem Sarkozym, panią kanclerz Niemiec i
premierem Hiszpanii potoczą się dobrze, do Brukseli pojedzie mój
brat-prezydent. Jeżeli nie, pojadę ja.


Jest pan twardszym negocjatorem?


Kiedy sytuacja nie jest dobra, trzeba wysyłać tych, którzy mają zły charakter.


W czwartek, na marginesie szczytu G8 Nicolas Sarkozy poprosił
Polskę o przyjęcie „kultury kompromisu”. Czy ten apel został usłyszany?



Polska jest gotowa na kompromis. Myślę tu zwłaszcza o systemie
głosowania: to, co proponujemy, już jest kompromisem – to dla nas
rozwiązanie gorsze niż system funkcjonujący obecnie (ustanowiony
traktatem nicejskim). Akceptacja systemu głosowania przewidzianego w
traktacie konstytucyjnym, stawiającego Polskę w najgorszej sytuacji ze
wszystkich krajów europejskich, oznaczałaby kapitulację. A kapitulacja
nigdy nie jest kompromisem.


To jednak nie wyklucza faktu, że jesteśmy gotowi pójść na kompromis.
Świadczy o tym dobitnie najnowsza historia Polski. Ale powtarzam:
istnieje wyraźna różnica między gotowością do kompromisu i akceptacją
wszystkich warunków. Proszę nie zapominać, że w praktyce sytuacja
wygląda tak: jeżeli podczas debaty w Unii Europejskiej jakiś
przedstawiciel Francji mówi „nie”, sprawa jest zamknięta. Francuski
prezydent, zanim odwoła się do kompromisu, powinien najpierw uświadomić
sobie ten stan rzeczy. Tu leży sedno problemu: największe kraje udają,
że takie praktyki nie mają miejsca.


Skrytykowanie Polski przez Jacquesa Chiraca w 2003 roku, który
powiedział, że Warszawa przegapiła dobrą okazję, by zamilknąć, zamiast
popierać amerykańską inwazję na Irak, było dotkliwym ciosem dla
francusko-polskich relacji. Czy to się zmienia?



Zobaczymy. To były raniące, źle sformułowane słowa. Ale oto mamy nowego
prezydenta. Miejmy nadzieję, że pójdzie za tym nowa polityka, zwłaszcza
wobec Waszyngtonu. Mam nadzieję, że Nicolas Sarkozy będzie potrafił
spojrzeć z należytym zainteresowaniem i przychylnością na stosunki
między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. Dobre relacje na linii
Bruksela-Waszyngton są tym, co najlepsze dla świata. Byłoby wspaniale
gdyby pan Sarkozy poszedłby takim tropem.


Czy podziela pan obawy niektórych polityków i polskich komentatorów życia politycznego, że oto rodzi się „niemiecka Europa”?


Nie, nie obawiam się niemieckiej Europy. Obawiam się Europy wewnętrznie
skonfliktowanej przez tych, którzy w poważnych  kwestiach znajdą się w
mniejszości, oraz tych, którzy z czasem będą próbowali znaleźć
rozwiązania owych konfliktów z korzyścią dla siebie. To nas niepokoi i
tego chcielibyśmy uniknąć.


Czy historyczny spór między Polską a Niemcami może zostać zażegnany?


Na relacjach między naszymi krajami ciąży historia. I nie mówię tu o
uczuciu urazy, ale o wciąż aktualnych kwestiach. Berlin nie chce uznać,
że roszczenia wysiedlonych Niemców do dóbr  i nieruchomości
znajdujących się na ponad jednej trzeciej terytorium Polski są
niezgodne z prawem. Niemiecki rząd mówi, że nie popiera tych roszczeń.
To dla nas zbyt mało. Miło to słyszeć, ale nas interesują fakty. Co
będzie, jak zmienią się rządy? Nasze oba kraje powinny podpisać wspólną
deklarację.


Jaki jest bilans ekonomiczny Polski po przystąpieniu do UE?


Wspaniały: eksport podwoił się od 2004 roku, wzrost gospodarczy jest
wysoki (7,4 proc. w pierwszym kwartale 2007 roku). Poprawiła się
sytuacja społeczna, zwłaszcza na wsi.


Do 2013 roku Polska otrzyma 67 miliardów pomocy z Unii Europejskiej. Czy ta manna was nie niepokoi?


Decyzja o tej pomocy zapadła  dzięki metodzie głosowania przyjętej w
traktacie nicejskim, co dawało nam prawie takie samo znaczenie, jakie
mają Francja czy Niemcy. Proponowany w obecnej chwili system głosowania
radykalnie zmniejszyłby ilość naszych głosów. Ale powtarzam: wejście do
Unii to sukces. Wystarczy spojrzeć na polskich rolników: w 2004
sprzeciwiali się naszej akcesji, dzisiaj radykalnie zmienili swoje
nastawienie.


A pan?


Już od 1990 roku opowiadałem się za Europą. Mam szczególną koncepcję:
chciałbym, żeby Europa stała się prawdziwym supermocarstwem. A to
oznaczałoby, przy pozostawieniu poszczególnym państwom dużej swobody w
kwestiach dotyczących ich polityki wewnętrznej, stworzenie realnej
siły, siły zbrojnej z ponadnarodowym kierownictwem.


Wtedy Europa stałaby się prawdziwym partnerem dla Stanów Zjednoczonych.
Sądzę również, że Unia powinna zostać poszerzona. Proszę spojrzeć na
niesamowity rozwój Chin! To dowód na to, że jeżeli Europa chce się
liczyć w świecie, powinna mieć 600 milionów mieszkańców. To oznaczałoby
przyjęcie do Unii Ukrainy, Turcji i krajów bałkańskich.


http://wiadomosci.onet.pl/1419286,2678,1,polska_jest_gotowa_do_kompromisu,kioskart.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika elig

5. @Maryla

1. Oligarchia jest niczym bez zaplecza.
2. Ludzie zawdzięczajacy wykształcenie oligarchom wiali na Zachód tak samo jak inni, a nawet chętniej, bo im było łatwiej wyjechać.
3. Niemcy i Rosja są naturalnymi przeciwnikami w walce o dominację w Europie, a zwłaszcza w Europie centralnej i wschodniej. NIe nalezy sie dawac nabierać na słodkie słówka.
4. Tak zwana współpraca Rosji z Niemcami i Włochami ma na celu położenie łapy przez te ostatnie państwa na rosyjskich surowcach. To jest powtórka tego numeru ze zjednoczeniem Niemiec, tylko tym razem "rozgrywany" jest Putin ze swoimi imperialnymi mrzonkami.
5. Taki wzrost znaczenia Rosji nie leży w interesie Unii Europejskiej, a zwłaszcza Niemiec, które nią trzęsą.
6. Co do Chin i Japonii, to się chyba zgadzamy.
Po katastrofie smoleńskiej można się chyba domyślać, kto bierze pieniądze od Rosjan, chociaż ja uważam, że szantaż jest też istotny. W Moskwie są wszystkie kopie akt SB.

avatar użytkownika Maryla

6. .."Niemcy i Rosja są

.."Niemcy i Rosja są naturalnymi przeciwnikami w walce o dominację w Europie, a zwłaszcza w Europie centralnej i wschodniej. "...

Tu zgoda, tylko że skoczą sobie do gardeł DOPIERO jak złapią innych za gardła.

Wystarczy dobrze znać historię Europy - wystarczy pakt Ribbentrop-Mołotow.

Nowoczesnych wojen nie prowadzi sie przy pomocy czołgów - tylko przez banki.
Czołgi sa pozyteczne w takich konfliktach lokalnych jak Gruzja czy Czeczenia - w końcu kogo to obchodzi, co tam sie dzieje? A producentom broni trzeba dac zarobić, banki tez trzeba strzec.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika elig

7. @Unicorn

Zgadzam się, zwłaszcza, że nie ma już wspaniałego narzędzia propagandy, jakim była ideologia komunistyczna, ta quasi-religia obiecująca raj na Ziemi.

avatar użytkownika elig

8. @Maryla

To ciekawy wywiad, ale miał miejsca trzy lata temu. Moim zdaniem wpływy niemieckie w Unii są teraz większe. Wydaje mi się, że Niemcy i Rosja już się gryzą pod dywanem, choć do gardeł jeszce sobie nie skaczą. Główne centra finansowe są na Zachodzie. Czy Pani wie, gdzie leży Bankfurt?

avatar użytkownika Maryla

9. Główne centra finansowe są na Zachodzie.

;) siedziby banków raczej.

Wywiad jest z 19.06.2007 - sprzed afery gruntowej, która zmiotła rząd, i przed spotkaniem Lecha Kaczyńskiego z Sarkozym.

Od tego czasu bardzo duzo się zmieniło, przez zaprzestanie prowadzenia polskiej polityki zagranicznej w interesie Polski.
Zastapił ja klientyzm i bardzo ostra współpraca z rządem Niemiec, a od roku z Rosją.
'komisje do spraw trudnych' - PROPONUJE ZAINTERESOWAC SIĘ, CO te ciała uzyskały dla Polski, a raczej - jak dały ciała, zeby nie powiedziec dosadniej, d.. Polski.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. dla przypomnienia- próby podjęcia współpracy

polsko-francuskiej przez Lecha Kaczyńskiego. Niestety, Tusk z Komorowskim dokładnie pozamiatali, a wciąż ośmieszając i stawiając w trudnych sytuacjach stałego nekania Prezydenta, szkodzili, jak mogli, Polsce.


Prezydent RP Lech Kaczyński wraz z Małżonką udał się do Francji,
gdzie wziął udział w Paryskim Szczycie na rzecz Unii dla Śródziemnomorza 

08-10-2007

Wizyta Prezydenta RP we Francji

7 października 2007 r. Prezydent RP Lech Kaczyński odleciał
późnym wieczorem do Republiki Francuskiej, gdzie dziś rozpoczął
oficjalną wizytę

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika elig

11. @Maryla

Bankfurt to popularne przezwisko Frankfurtu nad Menem. Z oceną naszej obecnej polityki zagranicznej całkowicie się zgadzam.

avatar użytkownika razputin

12. Zmarnowano wiele czasu

Ja tylko przypomne jak licytowano sie kto bardziej twardo

negocjuje w sprawie tarczy antyrakietowej... jakby Amerykanie

przychodzili nas tu co najmniej zniewolić/część tych samych

srodowisk wylewa krokodyle łzy,że złoża gazu z łupków oddalismy za

darmo/

A te wszystkie" idee prometejskie" czy" koncepcje jagielońskie",

przecież to od początku był czysty kabaret...a tak wielu brało to na

poważnie...z głupoty czy z czegoś więcej?