Przemiana biłgorajczyka. O stylu kampanii PO
Przedwczoraj oglądałem "Solidarnych 2010" Tym, razem całość, na spokojnie. Tak, pokazuje on tylko jedną część polskiego społeczeństwa, tą, której każą nam się wstydzić. Patrioci, katolicy, harcerze w tamtych dniach wyszli masowo na warszawskie (polskie) ulice. Pani E. Stankiewicz postanowiła posłuchać ich swobodnego, często emocjonalnego głosu.
Ludzie Ci (, a mamy ich kilka/kilkanaście milionów) przez ostatnie lata nie mięli łatwego życia. Kpili z nich nie tylko modni, bogaci celebryci- Kuba Wojewódzki, Szymon Majewski, doda- Elektroda, ale również poważni aktorzy, twórcy (M. Kondrat, A. Wajda, K. Kutz), wreszcie sam premier (nazywał wyborców jednej z opozycyjnych partii "moherami").
Wielu z nas spotykał z powodu takich, a nie innych poglądów politycznych środowiskowy ostracyzm, oskarżenia o "brak tolerancji", "antyeuropejskość", "zaściankowość". Wszyscy wiemy, kto forsował tezy o "polskim ciemnogrodzie", o "XIX wiecznej wrażliwości". Potem Ci sami ludzie płakali w telewizyjnym studiu. Mało tego, jedna z tych szlochających (, w wcześniej niezwykle agresywnych) dziennikarek, próbowała publicznie uczynić z tej demonstracji swoiste alibi, knebel mający zamykać usta zdegustowanych jej hipokryzją komentatorów.
Przed 10.04.2010 r., krytyka poczynań posła Palikota, była uznawana za "brak luzu", za nierozumienie "nowoczesnej polityki, nowoczesnych środków wyrazu, przekazu". Poseł z Biłgoraju świetnie pasuje do salonowej taktyki nawracania (ogłupiania) społeczeństwa. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę nie tylko D. Tuska, ale i A. Michnik. Nieprzypadkowo palikotowe "happeningi" mogły liczyć na tak szeroki rozgłos oraz tak niezwykłą pobłażliwość partyjnych przełożonych.
Palikot swoim chamstwem nie odróżniał się wiele od Leppera. Różniła ich jedynie akceptacja mediów. TVN chętnie pokazywał szefa Samoobrony na filmikach sprzed lat, gdy stał pośród chłopów w filcakach, kufajce i czapce z bazaru. Palikota widzieliśmy jedynie w różowych, modnych marynarkach. Przyniesienie przez Platformersa do tefałenowskiego studia łba świni uznano za performance; podobny uczynek w wykonaniu Leppera byłby wieśniaczym wybrykiem. ITD, ITP.
Obaj Panowie zaczynali od "zera", obaj pomawiali swoich politycznych przeciwników, obaj wielokrotnie przeholowali.
Po co tyle dumam nad biłgorajczykiem? Otóż J. Palikot to idol tej części polskiego społeczeństwa, którego film E. Stankiewicz nie pokazał (, może poza fragmentem z dwoma "nawalonymi" jegomościami "oddającymi hołd" Prezydentowi w nocy- "liczy się ilość a nie jakość").
Psujek polskiego życia publicznego, cham, prostak, "nowoczesny" Lepper, na czas żałoby umilkł. Nie, nie dlatego, że czuł wyrzuty sumienia. Nie łudźmy się, gdyby czuł się winny, nie mielibyśmy dziś w jego wykonaniu tego, o czym napiszę za chwilę. Biłgorajczyk zamilkł, bo mu kazali, bo naprawdę przestraszyli się nas- milionów Polaków, którzy wywiesili flagi z kirem, którzy wyszli na ulicę, którzy wreszcie nie bali się powiedzieć J. Pospieszalskiemu tego, co czują.
Bzdurne są te wszystkie bełkotliwe wypowiedzi wszelkiej maści (najczęściej salonowej) socjologów, politologów, nazywanych coraz częściej "ekspertami od politycznego wizerunku" (, a może trzeba wprost powiedzieć- "ekspertami od wszystkiego"), jakoby wzrost poparcia do PIS i J. Kaczyńskiego to "wynik szoku, nagromadzenia emocji". Co za bezsens. Czy -przykładowo- tragiczna śmierć Tuska (odpukać!), wywołałaby w nas, wyborcach PIS, takie emocje, że zaczęlibyśmy masowo deklarować głosowanie na Komorowskiego i PO? No nie, bez przesady.
Polacy się po tragedii obudzili, przestali się bać tych permanentnych wyzwisk, oskarżeń, kpin. Palikot (i reszta) się schował, zagrożenie minęło.
Gdyby D. Tusk miał elementarne poczucie przyzwoitości, byłby mężem stanu (przypomnijcie, który autorytet z honorowej listy poparcia B. Komorowskiego, nieprzypadkowo publicznie kpił z charyzmy- jednego z atrybutów męża stanu właśnie?), Palikot po 10 kwietnia musiałby z polityki (a przynajmniej z PO) odejść. Nie tylko nie odszedł, on dostał zielone światło do ataku:
"Polska": Już po katastrofie smoleńskiej wysyłał Pan SMS-y obrażające pamięć Lecha Kaczyńskiego: "Dlaczego do Smoleńska wyjechał kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócił mąż stanu? Bo Rosjanie podmienili ciało". Pan jest autorem tej wiadomości.
J. Palikot: To był SMS, który krążył między wieloma ludźmi. Wysłałem, bo pokazuje, jaką przemianę przeszedł Lech Kaczyński.
(...)
"Polska":Chce Pan, żeby Jarosław Kaczyński przedstawił zaświadczenie o stanie zdrowia psychicznego?
J. Palikot: Tak. Tym bardziej w tych warunkach, w których się znaleźliśmy. Takie zaświadczenie powinien też przedstawić Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński. Andrzej Olechowski już przedstawił.
(...)
"Polska":Jak to? Gdyby nie Jarosław Kaczyński, to by nie było starego Janusza Palikota?
J. Palikot: Tak. Zachowania Kaczyńskiego przed 10 kwietnia na pewno były dziełem szatana. Zniszczył w Polsce zaufanie ludzi do siebie, spowodował takie urazy, które każą dziś wierzyć, że zestrzelono samolot prezydenta czy że strzelano do zwłok. On ma w sobie gen agresji. Przecież był destrukcyjny, skłócał ludzi, napuszczał na siebie różne grupy. Nie widzę też ze strony Jarosława Kaczyńskiego prawdziwej pokuty. Nawet jeśli Jarosław Kaczyński na starcie swojej kampanii powtórzy exposé Donalda Tuska z 2007 roku, na co się zanosi, a obok będzie stała Marta Kaczyńska, na co też się zanosi, która powie, że testament jej ojca wypełnia tylko jego brat, to też nie uwierzę w przemianę.(całość)
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz