jak MAK zasiał Правда.Ру
nissan, czw., 20/05/2010 - 11:09
http://www.mak.ru/russian/investigations/2010/tu-154m_101.html
http://aviation-safety.net/photos/displayphoto.php?id=20100410-0&vnr=3&kind=C
http://aviation-safety.net/photos/displayphoto.php?id=20100410-0&vnr=3&kind=C
PS.
Komisja specjalna
Niczego nie ujmując trzeźwości umysłu pana Johna Kowalskiego i wielu innych komentatorów mojego bloga, omawiających wyniki konferencji prasowej MAK, warto być może pamiętać, że mamy do czynienia z tym samym państwem, które kiedy rosyjscy marynarze umierali wewnątrz leżącego na dnie morza kadłuba atomowego okrętu podwodnego 'Kursk', informowało świat, że wsio w poriadkie, załoga jest żywa, zdrowa, rozmawia z ratownikami, mają ciepło, sucho, tlenu więcej niż wiedzą co z nim zrobić, i czekają tylko na taksówkę do domu, więc żadnej burżujskiej pomocy nie potrzeba. W tym samym czasie, ostatni oficer w lodowatym przedziale rufowym zatopionego okrętu pisał po ciemku list pożegnalny do rodziny. Ciało wydobyli Norwegowie, wiele tygodni póżniej.
Mógłbym również przypomnieć sukcesy rosyjskiej prokuratury w rozwiązaniu spraw Politkowskiej i Litwinienki, ale po co? Żeby mi surowo przypomniano, że przecież Litwinienko był przeziębiony, więc z własnej kieszeni kupił sobie ilość polonu-210 kosztujacą na wolnym rynku ponad 10 milionów dolarów, żeby dodać do herbaty, bo mu ktoś poradził, że to lepsze na grypę niż koniak, no i padł ofiara wlasnej ignorancji. A Politkowskiej nikt nie zastrzelił, tylko spadła ze schodów.
No dobra, dosyć makabrycznych żartów, załóżmy ambitnie, że wszechzwiązkowa komisja lotnicza ma rację, i zawinił błąd załogi.
Należy zatem uznać, że Rosjanie zaorali miejsce katastrofy spychaczami z pobudek filantropijnych, żeby ładniej wyglądało, polskich lekarzy nie dopuścili do sekcji, aby ich nie stresować, ubrania ofiar kazali spalić, bo były pomięte i nieładne, a czarne skrzynki zabrali, bo taką mają tradycję. Wraku Tupolewa Rosjanie nie pozbierali tak dokładnie, jak Brytyjczycy pozbierali dużo większy wrak Boeinga 747 w Lockerbie, ponieważ nie było takiej potrzeby. Od razu przecież było wiadomo, że problem może dotyczyć tylko załogi lub pogody, więc po cholerę kosztownie rekonstruować rozbity samolot. Za to wszystko należy im się wdzięczność, uścisk na misiaczka i pocałunek w same usta, tak jak namiętnie całował Lońkę Breżniewa Jaruzelski.
Wiadomo było, zanim jeszcze prezydencki Tu-154 wystartował z Warszawy, a może nawet zanim jeszcze go wyprodukowano, że gdyby się, co nie daj Boże, coś złego miało temu samolotowi w Rosji przytrafić, to tylko z powodu załogi, pogody, albo obu tych rzeczy. MAK od początku swojego istnienia nigdy nie wydał innego orzeczenia o przyczynie wypadku lotniczego jak "błąd załogi" albo "trudne warunki atmosferyczne".
Serdecznie polecam wszystkim opowiadanie SF Stanisława Lema "Profesor Dońda", w którym jest epizod opisujący, jak w zapadłym kraju afrykańskim znika bez wieści lider opozycji. Po czym opozycja twierdzi, że rząd go zjadł, rząd oświadcza że sam się zjadł, uznany ekspert komentuje, że "jak się wygląda smacznie, lepiej nie chodzić nocą po parku", wszyscy się zgadzają, że im mniej się o tym mówi, tym lepiej, i temat po jakimś czasie idzie w odstawkę. Taki sam jest zapewne idealny rosyjski scenariusz reakcji opinii publicznej w Polsce na katastrofę smoleńską.
W poważniejszym duchu, warto przeczytać tutaj:
ru.wikisource.org/wiki/Сообщение_Специальной_Комиссии_(Бурденко)
albo tutaj:
http://tinyurl.com/2a9okhm
sprawozdanie komisji Burdenki z 1944 roku, która orzekła, że oficerów w Katyniu rozstrzelali Niemcy, między innymi ponieważ pociski znalezione w czaszkach i łuski znalezione obok były produkcji niemieckiej. Strategicznie pominięto, że ZSRR zakupił w latach dwudziestych tyle niemieckiej amunicji pistoletowej, że starczyłoby na połowę ludności Moskwy i cały Leningrad, gdyby taka była wola Politbiura. Niemieckich pistoletów Walter enkawudyści używali z przyczyn BHP. Sowiecka broń krótka nie tylko miała przykry zwyczaj przegrzewać się i zacinać już po kilkudziesięciu egzekucjach, ale także miała większy odrzut, więc funkcjonariusze skarżyli się na ból nadgarstka po dniu pracy. Dziś wiemy, że były to objawy RSI, czyli Repetitive Strain Injury, a dbałość o nadgarstki funkcjonariuszy w 1940 roku plasuje NKWD ZSRR w awangardzie wizjonerów bezpieczeństwa i higieny pracy, znacznie wyprzedzających swoją epokę.
Komisja Burdenki miała od początku gotowe orzeczenie, już w samej swojej nazwie: Специальная Комиссия по установлению и расследованию обстоятельств расстрела немецко-фашистскими захватчиками в Катынском лесу военнопленных польских офицеров(Komisja specjalna do spraw ustalenia i opracowania śledczego okoliczności rozstrzelania polskich oficerów-jeńcow wojennych w lesie katyńskim przez niemiecko-faszystowskich agresorów).
Od 1944 roku dokonał się postęp. Sucha nazwa Межгосударственный авиационный комитет (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy) treści orzeczeń już nie sugeruje, jakkolwiek strategicznie powstrzymuje się od podkreślenia, że międzypaństwowość komitetu obejmuje wyłącznie 12 państw członkowskich WNP. Gdyby ZSRR istniał nadal, taki komitet nazywałby się po prostu Всесоюзный (wszechzwiązkowy).
No cóż... O co więc nam właściwie chodzi, i dlaczego najeżdżamy na Rosjan?
Wszak Rosjanie. gdyby tylko chcieli, mogliby powołać speckomisję śledczą, i nazwać ją, powiedzmy, Специальная Комиссия по установлению и расследованию обстоятельств самоубийства президента Республики Польшы путем принуждения экипажа самолёта Ту-154М бортномер 101 к посадке на аэродрому Смоленск-Северный (Komisja specjalna do spraw ustalenia i opracowania śledczego okoliczności samobójstwa prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej popełnionego drogą zmuszenia załogi samolotu Tu-154M nr boczny 101 do lądowania na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj). Mogli, ale nie zrobili tego. Znaczy szanują nas, i biorą pod uwagę wszystkie możliwe przyczyny katastrofy. Nie ma powodu skarżyć sie, że nie potraktowali Polaków poważnie, a raport napisali pod z góry powzietą decyzję. Powinniśmy być wdzięczni, zamiast szukać dziury w całym.
Że co, że tak nie można nas traktować, że my dumne państwo członkowskie NATO i Unii? Jakiego NATO? Z NATO Polska de facto właśnie wystąpiła na własne życzenie, rzucając się Rosjanom na szyję.
http://wtemaciemaci.salon24.pl/184494,komisja-specjalna
Niczego nie ujmując trzeźwości umysłu pana Johna Kowalskiego i wielu innych komentatorów mojego bloga, omawiających wyniki konferencji prasowej MAK, warto być może pamiętać, że mamy do czynienia z tym samym państwem, które kiedy rosyjscy marynarze umierali wewnątrz leżącego na dnie morza kadłuba atomowego okrętu podwodnego 'Kursk', informowało świat, że wsio w poriadkie, załoga jest żywa, zdrowa, rozmawia z ratownikami, mają ciepło, sucho, tlenu więcej niż wiedzą co z nim zrobić, i czekają tylko na taksówkę do domu, więc żadnej burżujskiej pomocy nie potrzeba. W tym samym czasie, ostatni oficer w lodowatym przedziale rufowym zatopionego okrętu pisał po ciemku list pożegnalny do rodziny. Ciało wydobyli Norwegowie, wiele tygodni póżniej.
Mógłbym również przypomnieć sukcesy rosyjskiej prokuratury w rozwiązaniu spraw Politkowskiej i Litwinienki, ale po co? Żeby mi surowo przypomniano, że przecież Litwinienko był przeziębiony, więc z własnej kieszeni kupił sobie ilość polonu-210 kosztujacą na wolnym rynku ponad 10 milionów dolarów, żeby dodać do herbaty, bo mu ktoś poradził, że to lepsze na grypę niż koniak, no i padł ofiara wlasnej ignorancji. A Politkowskiej nikt nie zastrzelił, tylko spadła ze schodów.
No dobra, dosyć makabrycznych żartów, załóżmy ambitnie, że wszechzwiązkowa komisja lotnicza ma rację, i zawinił błąd załogi.
Należy zatem uznać, że Rosjanie zaorali miejsce katastrofy spychaczami z pobudek filantropijnych, żeby ładniej wyglądało, polskich lekarzy nie dopuścili do sekcji, aby ich nie stresować, ubrania ofiar kazali spalić, bo były pomięte i nieładne, a czarne skrzynki zabrali, bo taką mają tradycję. Wraku Tupolewa Rosjanie nie pozbierali tak dokładnie, jak Brytyjczycy pozbierali dużo większy wrak Boeinga 747 w Lockerbie, ponieważ nie było takiej potrzeby. Od razu przecież było wiadomo, że problem może dotyczyć tylko załogi lub pogody, więc po cholerę kosztownie rekonstruować rozbity samolot. Za to wszystko należy im się wdzięczność, uścisk na misiaczka i pocałunek w same usta, tak jak namiętnie całował Lońkę Breżniewa Jaruzelski.
Wiadomo było, zanim jeszcze prezydencki Tu-154 wystartował z Warszawy, a może nawet zanim jeszcze go wyprodukowano, że gdyby się, co nie daj Boże, coś złego miało temu samolotowi w Rosji przytrafić, to tylko z powodu załogi, pogody, albo obu tych rzeczy. MAK od początku swojego istnienia nigdy nie wydał innego orzeczenia o przyczynie wypadku lotniczego jak "błąd załogi" albo "trudne warunki atmosferyczne".
Serdecznie polecam wszystkim opowiadanie SF Stanisława Lema "Profesor Dońda", w którym jest epizod opisujący, jak w zapadłym kraju afrykańskim znika bez wieści lider opozycji. Po czym opozycja twierdzi, że rząd go zjadł, rząd oświadcza że sam się zjadł, uznany ekspert komentuje, że "jak się wygląda smacznie, lepiej nie chodzić nocą po parku", wszyscy się zgadzają, że im mniej się o tym mówi, tym lepiej, i temat po jakimś czasie idzie w odstawkę. Taki sam jest zapewne idealny rosyjski scenariusz reakcji opinii publicznej w Polsce na katastrofę smoleńską.
W poważniejszym duchu, warto przeczytać tutaj:
ru.wikisource.org/wiki/Сообщение_Специальной_Комиссии_(Бурденко)
albo tutaj:
http://tinyurl.com/2a9okhm
sprawozdanie komisji Burdenki z 1944 roku, która orzekła, że oficerów w Katyniu rozstrzelali Niemcy, między innymi ponieważ pociski znalezione w czaszkach i łuski znalezione obok były produkcji niemieckiej. Strategicznie pominięto, że ZSRR zakupił w latach dwudziestych tyle niemieckiej amunicji pistoletowej, że starczyłoby na połowę ludności Moskwy i cały Leningrad, gdyby taka była wola Politbiura. Niemieckich pistoletów Walter enkawudyści używali z przyczyn BHP. Sowiecka broń krótka nie tylko miała przykry zwyczaj przegrzewać się i zacinać już po kilkudziesięciu egzekucjach, ale także miała większy odrzut, więc funkcjonariusze skarżyli się na ból nadgarstka po dniu pracy. Dziś wiemy, że były to objawy RSI, czyli Repetitive Strain Injury, a dbałość o nadgarstki funkcjonariuszy w 1940 roku plasuje NKWD ZSRR w awangardzie wizjonerów bezpieczeństwa i higieny pracy, znacznie wyprzedzających swoją epokę.
Komisja Burdenki miała od początku gotowe orzeczenie, już w samej swojej nazwie: Специальная Комиссия по установлению и расследованию обстоятельств расстрела немецко-фашистскими захватчиками в Катынском лесу военнопленных польских офицеров(Komisja specjalna do spraw ustalenia i opracowania śledczego okoliczności rozstrzelania polskich oficerów-jeńcow wojennych w lesie katyńskim przez niemiecko-faszystowskich agresorów).
Od 1944 roku dokonał się postęp. Sucha nazwa Межгосударственный авиационный комитет (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy) treści orzeczeń już nie sugeruje, jakkolwiek strategicznie powstrzymuje się od podkreślenia, że międzypaństwowość komitetu obejmuje wyłącznie 12 państw członkowskich WNP. Gdyby ZSRR istniał nadal, taki komitet nazywałby się po prostu Всесоюзный (wszechzwiązkowy).
No cóż... O co więc nam właściwie chodzi, i dlaczego najeżdżamy na Rosjan?
Wszak Rosjanie. gdyby tylko chcieli, mogliby powołać speckomisję śledczą, i nazwać ją, powiedzmy, Специальная Комиссия по установлению и расследованию обстоятельств самоубийства президента Республики Польшы путем принуждения экипажа самолёта Ту-154М бортномер 101 к посадке на аэродрому Смоленск-Северный (Komisja specjalna do spraw ustalenia i opracowania śledczego okoliczności samobójstwa prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej popełnionego drogą zmuszenia załogi samolotu Tu-154M nr boczny 101 do lądowania na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj). Mogli, ale nie zrobili tego. Znaczy szanują nas, i biorą pod uwagę wszystkie możliwe przyczyny katastrofy. Nie ma powodu skarżyć sie, że nie potraktowali Polaków poważnie, a raport napisali pod z góry powzietą decyzję. Powinniśmy być wdzięczni, zamiast szukać dziury w całym.
Że co, że tak nie można nas traktować, że my dumne państwo członkowskie NATO i Unii? Jakiego NATO? Z NATO Polska de facto właśnie wystąpiła na własne życzenie, rzucając się Rosjanom na szyję.
http://wtemaciemaci.salon24.pl/184494,komisja-specjalna
- nissan - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Nissan
Nie Polska rzuciła się Rosjanom na szyję tylko polski ciapowaty rząd z Tuskiem na czele.... Polska to my ... ani ja ani Ty ..ani wielu innych nie rzucało się nikomu na szyję a broń Boże Rosjanom . Jeszcze Polska nie zginęła, puki my żyjemy..
"Na każdym kroku walczyć będziemy o to , aby Polska
Polską była, aby w Polsce po Polsku się myślało"/ kardynał Stefan Wyszyński- Prymas Polski/