Kto odpowiada za katastrofę smoleńską (alen)
Artykuł opublikowany został we Wrocławskiej Gazecie Polskiej nr 4-5 z 2010 r.
Zbrodnie i katastrofy – winni i POwinowaci
Zło nie jedno ma imię i nie brzydzi się ani kłamstwem, ani żadną inną podłością. W polskiej świadomości historycznej symbolem jednej z największych zbrodni ludobójstwa jest „Katyń”. Słowo to wyraża pamięć nie tylko o zamordowanych oficerach i tysiącach przedstawicieli twórczej inteligencji narodu, ale również o deportacjach sybirskich prawie 2 milionów obywateli polskich, o gułagach, więzieniach, morderczej pracy przymusowej, głodzie i innych cierpieniach zadawanych Polakom przez totalitarny system Rosji Sowieckiej.
Po r. 1990, gdy rozpadł się ZSRR, a tacy władcy jak Gorbaczow i Jelcyn ujawnili dokumenty katyńskie i potępili sowieckie zbrodnie, wydawać się mogło, że Rosja po wiekach samodzierżawia białego i czerwonego caratu wkroczy wreszcie na drogę normalnego życia i rozwoju. Tymczasem w r. 2000 władzę w Rosji jako prezydent objął były wysoki funkcjonariusz KGB Władimir Putin. Oświadczył on między innymi, że największą katastrofą XX wieku był rozpad ZSRR. Rosja pod jego przywództwem rozpoczęła działania, zmierzające do odbudowy dawnego imperium i podporządkowania sobie nie tylko tych republik, które dążyły do odzyskania niepodległości, ale także tych państw, które – tak jak Polska – były przekonane, że niepodległość już odzyskały i że nie jest ona zagrożona.
W latach 2005-2007, w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości i prezydentury Lecha Kaczyńskiego, niepodległościowe aspiracje Polski były szczególnie podkreślane i wyrażane również w polityce międzynarodowej, gdy wspieraliśmy Ukrainę, Gruzję, Czeczenię i inne państwa pozostające pod rosyjską dominacją w ramach Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP). Polska traktowana była wówczas ze szczególną wrogością nie tylko przez samą Rosję, lecz również przez jej „miłośników”. Wojskowe Służby Informacyjne w znacznym niestety stopniu podporządkowane tym, którzy wcześniej wysługiwali się sowieckiemu imperium, były szczególnie zainteresowane, aby utrzymać swoje wpływy i korzystać ze współpracy z Rosją pod rządami Putina. Charakterystyczna dla takich postaw była wypowiedź Bronisława Komorowskiego jako Marszałka Sejmu, który stwierdził, że rozwiązanie WSI było zbrodnią.
POlityczna odpowiedzialność
Nie każda katastrofa jest zbrodnią, ale wiele wypadków wynika z przyczyn i okoliczności, za które ludzie określonych służb ponoszą, jeżeli nie karną, to na pewno moralną lub polityczną odpowiedzialność. Wśród hipotetycznych przyczyn katastrofy samolotowej pod Smoleńskiem (błędy obsługi lotniska, błędy pilotów, awaria na pokładzie, zamach terrorystyczny) żadna dotąd nie została wykluczona. Śledztwa i badania komisji w tej sprawie potrwać mają wiele miesięcy, a może lat, i na pewno zamazywane i mataczone będą przez tych, dla których prawda grozić będzie odpowiedzialnością. Niczym nieuzasadnione są naciski, aby środki masowego przekazu nie ujawniały nawet szczątkowych i poszlakowych informacji. Trzeba jednak wiedzieć i pamiętać o wydarzeniach, które doprowadziły do katastrofy.
W związku z przypadającą w 2010 r. 70. rocznicą zbrodni katyńskiej, prawie wszystkie siły polityczne w Polsce uznały już w r. 2009, że celowe i potrzebne będzie zorganizowanie uroczystych obchodów. Było to tym bardziej uzasadnione, że władze Rosji, z premierem Putinem na czele, nadal kwestionowały ludobójczy charakter tej zbrodni. Pokerową zagrywką rosyjskiego premiera było zaproszenie 3 lutego 2010 r. premiera Polski na wspólne uroczystości do Katynia.
Normalny premier w normalnym państwie czułby się zobowiązany uzgodnić tę sprawę z prezydentem, gdyż zgodnie z art. 10 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z r. 1997 władzę wykonawczą sprawuje Prezydent i Rada Ministrów. Tymczasem Donald Tusk postanowił działać w porozumieniu z Putinem, bez porozumienia z Prezydentem Lechem Kaczyńskim. Tak rozpoczęła się droga do dwóch uroczystości katyńskich, w dniu 7 kwietnia i 10 kwietnia 2010 r.
Pierwsza z tych uroczystości, z udziałem Putina i Tuska, miała charakter oficjalny, z odpowiednimi sprawdzeniami i zabezpieczeniami na lotnisku w Smoleńsku, a druga, państwowa wizyta pod przewodnictwem polskiego Prezydenta, potraktowana została niemal jako prywatna wycieczka turystyczna.
Kancelaria prezydenta nie miała uprawnień ani możliwości, aby decydować jakimi samolotami mają lecieć osoby zgłoszone na liście prezydenckiej delegacji do Katynia. Decydowali o tym minister obrony narodowej Bogdan Klich i podległe mu służby lotnicze. Pokrętne i niewiarygodne jest obecnie wyjaśnianie szefa MON, że nie wiedział o fakcie zgromadzenia na pokładzie jednego samolotu dowódców wszystkich rodzajów broni.
Radosław Sikorski jako szef MSZ przez 2 miesiące nie potrafił ustalić z władzami rosyjskimi charakteru wizyty Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a władze rosyjskie publicznie ogłaszały, że do Rosji nie wpłynęły drogą dyplomatyczną pisma w sprawie planowanej wizyty państwowej. Miało to oczywisty wpływ na zlekceważenie polskiej delegacji.
Jest oczywiste, że przed wizytą Prezydenta RP i innych ważnych przedstawicieli państwa, lotnisko, na którym miały lądować samoloty, powinno być sprawdzone pod względem warunków i urządzeń zapewniających bezpieczeństwo. Odpowiedzialne za to jest Biuro Ochrony Rządu, podlegające Jerzemu Millerowi jako ministrowi spraw wewnętrznych. Swoją wymowę i znaczenie ma to, że takie działania zrealizowane zostały 7 kwietnia, gdy na lotnisku lądowała delegacja z Donaldem Tuskiem. Jerzy Miller nie tylko nie został ukarany za swoje zaniedbania, ale Tusk powołał go na przewodniczącego komisji badającej przyczyny katastrofy.
Nie wchodząc w tym miejscu w szczegóły i okoliczności śmierci Prezydenta RP i 95 towarzyszących mu osób, należy uznać, że polityczną odpowiedzialność za tę tragedię ponosi premier rządu i jego ministrowie.
Wybory Prezydenta Rzeczpospolitej
Donald Tusk w swoim bezczelnym zadufaniu, 19 marca 2010 r. w Sejmie powiedział do opozycji: „wyginiecie jak dinozaury”. Obecnie nie waha się straszyć Polaków, że wybierając Jarosława Kaczyńskiego na urząd Prezydenta RP, zaszkodzą pojednaniu Polski i Rosji. Już sam fakt posługiwania się tego rodzaju argumentami strachu powinien być ostrzeżeniem dla Polaków przed zakłamaniem i bezradnością wobec poczynań naszych wschodnich sąsiadów.
Polacy nie byli i nie są przeciwnikami pojednania z Rosją, ale na podstawie wielowiekowych doświadczeń wiedzą, że pojednanie oparte musi być na prawdzie i wzajemnym poszanowaniu. Uznania praw do wolności i niepodległości narodów, które były pod panowaniem Rosji Sowieckiej, nie było i nadal nie ma ze strony Putina, który według powszechnej opinii ma pełnię władzy. Taki gest jak przytulenie Tuska, a nawet znacznie bardziej wiarygodne gesty prezydenta Miedwiediewa, nie mogą być traktowane jako dokonany już przełom.
Jarosław Kaczyński jest najbardziej wyrazistym i wiarygodnym kandydatem na urząd Prezydenta RP. Całym swoim życiem potwierdził nie tylko wolę działania na rzecz niepodległości Polski, ale również wybitne zdolności polityczne, między innymi na stanowisku premiera rządu. Program Prawa i Sprawiedliwości, jako największej obecnie siły opozycyjnej wobec kosmopolitycznych i lewackich poczynań POPSL-u, gwarantuje Polsce obronę jej interesów w polityce wewnętrznej i zagranicznej.
Tych, którzy próbują straszyć, że Jarosław Kaczyński może zaszkodzić relacjom z Rosją, bardzo nie podoba się jego przesłanie do Rosjan. Powiedział w nim między innymi: „Są w historii takie momenty, które potrafią zmienić wszystko, które potrafią zmienić bieg historii. Mam nadzieję i taką nadzieję mają także miliony Polaków, w tym, także i ci, którzy popierali Lecha Kaczyńskiego, że taki moment nadchodzi, że dojdzie do tej wielkiej potrzebnej zmiany, dla nas, dla naszych dzieci, dla naszych wnuków. (...) Wiem, że w ziemi rosyjskiej leżą miliony ofiar stalinowskiego terroru, Rosjan, przedstawicieli innych narodów. Wiem, że stalinizm i ostateczne rozliczenie stalinizmu jest problemem obydwu naszych narodów. Wiem jednocześnie, że nowe można budować tylko w oparciu o prawdę, że musimy tę prawdę poznać nawet wtedy, jeżeli jest ona bardzo bolesna. Polacy pamiętają ciosy i kule zbrodniarzy z NKWD, ale pamiętają także, że w tym strasznym czasie od bardzo wielu Rosjan spotykała ich pomoc. Pamiętają, że wielu Rosjan potrafiło podzielić się tym, co mieli, choć mieli bardzo, bardzo niewiele”.
Z wielu źródeł, między innymi z oświadczenia Zbigniewa Brzezińskiego, wiemy, że istnieją w Rosji poważne siły, które nie akceptują dążeń Putina i jego towarzyszy do odbudowy rosyjskiego imperium. Amerykanie nie wykluczają, że na czele tych sił stanąć może, nieuwikłany w złe tradycje i nawyki KGB, obecny prezydent Miedwiediew. Musiałoby to być związane nie tylko z chwilowym wyciszeniem Putina, ale z odsunięciem go od władzy. Polska, z takim prezydentem jak Jarosław Kaczyński, na pewno wzmocni ten kierunek zmian, który jest korzystny dla naszej Ojczyzny, Europy i cywilizowanego świata.
Do zwycięstwa Jarosława Kaczyńskiego, które rozstrzygnięte będzie 4 lipca, w dniu święta USA, niezbędna jest wysoka frekwencja przy urnach wyborczych nie tylko obywateli mieszkających w Polsce, ale również wśród Polonii. Nasze hasło wyborcze – POLSKA JEST NAJWAŻNIEJSZA!
Antoni Lenkiewicz
http://wgp.salon24.pl/183655,kto-odpowiada-za-katastrofe-smolenska
- Zaloguj się, by odpowiadać
7 komentarzy
1. Premier Donald Tusk, Rząd, służby wywiadu, Biuro Ochrony Rządu
Premier Donald Tusk, Rząd, służby wywiadu, Biuro Ochrony Rządu i dowództwo lotnictwa wojskowego są odpowiedzialne za katastrofę smoleńską !!!! Bronisław Hrabia Komorowski.Kandydat na prezydenta RP z ramienia Platformy Obywatelskiej, Marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski i inni prominentni przedstawiciele tej partii np.marszałek Stefan Niesiołowski, Kazimierz Kuc, prof. Władysław Bartoszewski w obrzydliwy sposób szermujący takimi zarzutami jak nekrofilia i inn. w swoich wystąpieniach w mediach stale podkreślają, że PIS i szef tej partii, kandydat na prezydenta RP Jarosław Kaczyński na pewno będą w kampanii wyborczej "grać" na uczuciach wyborców, wykorzystywać współczucie wyborców i w ogóle katastrofę samolotu prezydenckiego. Tymczasem przedstawiciele PIS póki co zachowują się niezwykle godnie i powściągliwie, nie odpowiadając nawet zbyt energicznie na chamskie zaczepki a przedstawiciele PO i niektórych innych partii, stale mówiąc o konieczności zmiany poziomu kampanii, sami nie przebierają w środkach, w każdym swoim wystąpieniu atakując PIS i obrażając pamięć tragicznie zmarłego ś.p. Prezydenta RP, sterując różnymi "przeciekami" do mediów a to jakimiś dokumentami a to cedząc w odpowiedni sposób wieści z prowadzonego śledztwa po katastrofie samolotu prezydenckiego....epatując np. społeczeństwo polskie prawdopodobieństwem nagrania w jednej z "czarnych skrzynek" nierozpoznanego jeszcze co do osoby głosu w kokpicie samolotu prezydenckiego nie należącego do ściśłej załogi...wciągając w swoje brudne działania dziennikarzy i publicystów pokroju Daniela Passenta[studiował na sowieckim uniwersytecie w Leningradzie w latach 1955-56...!] a nawet tak sławnego reżysera jak Andrzej Wajda – wszystkich ich łączy nienawiść i nie skrywana pogarda do osoby zmarłego tragicznie prezydenta RP prof.Lecha Kaczyńskiego, [w wypowiedziach na Jego temat wielokrotnie wpowiadali się Oni tak jakby był tylko Prezydentem Warszawy ale nigdy Prezydentem RP ! tak samo jak wyrażali się o prezydencie L.Kaczyńskim jeszcze niedawno niektórzy politycy i dziennikarze rosyjscy, czy to zbieg okoliczności czy uzgodnione stanowisko ?] i bezczelna krytyka faktu pochowania szczątków śp. Prezydenta RP i Jego Małżonki na Wawelu.Co ciekawe i znaczące dziennikarze i politycy rosyjscy, na czele z Prezydentem Federacji Rosyjskiej teraz po tragicznej śmierci prezydenta Lecha kaczyńskiego wyrażają się o Nim z wielką czcią i szacunkiem natomiast wyżej wymienieni politycy polscy z Platformy Obywatelskiej i niektórzy z innych partii zaraz po zakończeniu żałoby państwowej powrócili do haniebnych praktyk ośmieszania osoby zmarłego tragicznie prezydenta RP wykazując przy tym szczególną zajadłość i dziką nienawiść. Podobnie z wielką nienawiścią krytykują brata zmarłego prezydenta, Jarosława Kaczyńskiego; cokolwiek On powie oceniają żle, jak coś mówi oceniają żle, jak nie mówi nic, mówią, że obraża wszystkich wyborców bo nic nie mówi,ośmieszają nawet ciemne, żałobne ubiory [ to co, rodzina zmarłego prezydenta, jego brat, bratowa, koledzy, przyjaciele mają się ubierać i zachowywać tak jak fircyk, jak marszałek Niesiołowski!?] czepiają się wszystkiego tak jak to czyni ze szczególną wściekłością marszałek Stefan Niesiołowski i tak jak to czyni w niegodny profesora i Polaka sposób prof. Bartoszewski, który żałobę Jarosława Kaczyńskiego za tragicznie zmarłym bratem bliżniakiem, bliskiej rodziny i znajomych oraz przyjaciół nazywa w haniebny sposób nekrofilią.
Aby odsunąć od rządu i podległych służb ewentualne podejrzenie niedopełnienia obowiązków i w ten sposób wprowadzić w błąd opinię publiczną tak urzędujący minister Bogdan Klich jak i urzędujący Marszałek Sejmu RP, kandydat na prezydenra Bronisław Komorowski jak i inni prominentni przedstawiciele PO już od dnia katastrofy nadal, jeszcze przed zakończeniem rosyjskiego czy polskiego śledztwa bezczelnie sugerują w mediach winę pilotów a nie mając na to żadnych dowodów sugerują też jakieś naciski, czy wręcz winę zmarłego tragicznie w katastrofie prezydenta RP . Cokolwiek by powiedzieli minister Klich czy premier Tusk lub inni prominentni przedstawiciele PO to faktem jest, że kancelaria prezydenta nie posiadała przecież żadnych samolotów i 36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego też jej nie podlegał w żaden sposób a o wszelaki transport lotniczy kancelaria prezydenta musiała prosić rząd - jest to niepodważalny fakt. Doskonale przecież pamiętamy jak nieraz rząd przez ministra Arabskiego z kancelarii premiera, ODMAWIAŁ prezydentowi samolotu. A to po to aby prezydenta poniżyć pokazując, że pod tym względem jest na łasce jakiegoś urzędniczyny z kancelarii premiera.To służby podległe premierowi dysponowały samolotami "rządowymi". Prezydent latał samolotami rządowymi o czym wiemy ze wszystkich mediów a podkreślanoto to stale od kilku lat od kiedy rządzi PO aby dokuczyć prezydentowi.Są to niepodważalne fakty.A więc zanim ktokolwiek jeszcze przed zakończeniem śledztwa przystąpi do dywagacji na temat przyczyn katastrofy samolotu prezydenckiego powinien przyjąć za pewnik niepodważalny fakt, że za bezpieczny transport prezydenta i osób Jemu towarzyszących odpowiedzialny był rząd RP i podległe mu służby. Czy służby te wypełniły swoje obowiązki ??!! Trzy dni przed na lotnisku ląduje samolot z premierem Tuskiem oraz premier Putin. Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo zakładają na lotnisku systemy umożliwiajace lądowanie w każdych warunkach pogodowych, po czym demontują je przed przylotem samolotu z Prezydentem na pokładzie. Nam, maluczkim odpowiedziano, że nawet jeżeli coś montowano to samolot prezydencki nie miał kompatybilnych urządzeń a więc nie mógłby skorzystać z tych nowoczesnych urządzeń naprowadzających! Ale dlaczego wycofano służby, dlaczego nikt nie strzegł lotniska ???!!! Na lotnisku czekał na prezydenta RP, samopięt ambasador, jakiś dziennikarz. Czy ktoś jeszcze? Nie, nikt.....!!!!
Chciana czy nie chciana wizyta Prezydenta obcego kraju w każdym cywilizowanym państwie i przez służby każdego cywilizowanego państwa jest ustalana, zabezpieczana, poprzedzona wizytą służb danego kraju, ustaleniem wszelkich wymogów bezpieczeństwa, pełną współpracą służb obu krajów i ich obecnością od początku do końca. Na lotnisku pełne zabezpieczenie wizyty, w pogotowiu wszystkie służby medyczne, pożarne itd. W powietrzu zabezpieczenie lotnicze.Tu natomiast odnosi się wrażenie, że ląduje jakaś prywatna awionetka, na którą nikt nie czeka! Wcześniej demontuje się systemy bezpieczeństwa, nie wdać ani nie słychać by nasze służby w jakikolwiek sposób zabezpieczały wizytę... Nie było nikogo? Nikt nic nie ustalał, nikt nie dbał o bezpieczeństwo samolotu z najważniejszymi osobami w państwie? To brzmi nieprawdopodobnie...ale takie są fakty! Tak było!!! Obojętnie kto by nie przylatywał do kogokolwiek (w postaci głowy państwa), choćby był tam powszechnie nielubiany, zawsze robi się wszystko aby gościowi się nic nie przytrafiło. Tu zaś mamy do czynienia z czymś dokładnie odwrotnym.............!!! Wysłano Go bez należytego rozpoznania i przygotowania jakby na zatratę !!! Nikt z rządu tego teraz nie potwierdzi bo marszałek Komorowski jako kandydat w wyborach prezydenckich nie miałby żadnych szans a PO spadły by na łeb ... notowania w sondażach popularności, wyborczych itp. a przecież wszyscy wiedzą, że PO "wynikami sondaży stoi" i żyje.... Mimo chaosu informacyjnego, z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć co następuje; lotniskow Smoleńsku, na którym zabudowania przpominają walące się kurniki czy stodoły,a lampy oświetleniowe pasa loniska stoją na drewnianych kołkach to obecnie "zapomniane przez Boga ...", na codzień nie używane i w ogóle nie pilnowane byłe lotnisko wojskowe na które nigdy nie poleciał by samolot np. kanclerza Niemiec, prezydenta Francji czy przedstawicieli innych rządów ! bo nie dopuściły by do tego służby specjalne tych państw, była silna mgła, na lotnisku nie było systemu ILS, a w systemie TAWS w samolocie prezydenta RP brak było mapy lotniska w Smoleńsku – Przedstwiciele rządu RP stale kłamią, albowiem cóż ztego że system TAWS był zamontowany na samolocie prezydenckim, cóż z tego, że podobno, podobno bo przecież czarne skrzynki mimo, że są własnością Rzeczpospolitej Polskiej to nie mogły być zbadane przez polskich specjalistów bo Rosjanie ich nie wydali, cóż z tego, że podobno system TAWS darł się, ostrzegał przed jakoby zderzeniem z ziemią na lotnisku w Smoleńsku jest on nieprzydatny a więc piloci w ogóle nie zwracali uwagi na jego sygnały. W jakim celu rząd stale bębni o tym , że TAWS ostrzegał, czy po to aby zwalić winę na nieżyjących pilotów a odwrócić uwagę od teo, że tak załoga jak samolot, lot i lotnisko nie były należycie przygotowane, od tego, że piloci nie byli należycie wyszkoleni !!!!!j czy po to aby zamydlić spoleczeństwu oczy i zwalić winę na pilotów a może na nieżyjącego prezydenta ?Zamontowany w prezydenckim Tupolewie system ostrzegawczy TAWS był na tym lotnisku bezużyteczny, procedury, które obowiązywały pilotów zakazują jego używania na lotnisku w Smoleńsku – powiedział w RMF FM płk Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. Pułku Lotnictwa Transportowego i wieloletni pilot rządowych samolotów. Według płk. Pietrzaka specjalny system ostrzegawczy TAWS, który z wyprzedzeniem ostrzega pilotów przed np. wzgórzami lub masztami antenowymi, które mogą napotkać, podchodząc do lądowania, poprawnie działa tylko wtedy, gdy ciśnienie atmosferyczne podawane jest w odniesieniu do poziomu morza(QNH), a nie do terenu (QFE). Dzieje się tak dlatego, że wszystkie mapy i bazy danych do tego systemu budowane są właśnie na odległościach pionowych od poziomu morza, a nie od wysokości lotniska, nad którym samolot się znajduje, lotniski w Smoleńsku jest nieklasyfikowane w katalogach międzynarodowych, nie posiada żadnych certyfikacji moiędzynarodowych, lotnisko jest obsługiwane przez rosyjską wojskową służbę kontroli ruchu powietrznego, a więc ludzi, którzy nie mają międzynarodowych uprawnień, certyfikatów i potwierdzeń znajomości języka angielskiego, lotniczy język angielski to odpowiednia frazeologia, która ułatwia komunikowanie się w warunkach ekstremalnych i w przypadkach wystąpienia nadzwyczajnych okoliczności, nie zażądaliśmy, by na wieży kontroli lotów był również ktoś od nas? Nie zadbano o to ani przy wizycie premiera, ani prezydenta. Niesamowite jest to, że „syreny" na lotnisku zaczęły wyć dopiero o 8.56 i także wtedy rozpoczęto akcję ratunkową. Padł rekord świata, akcja ratunkowa zaczęła się po kwadransie, choć katastrofa miała miejsce kilkaset metrów od początku pasa. Czy służby ratownicze były przygotowane? Czy robiono jakąś łapankę? nieznany w historii lotów o najwyższym statusie bezpieczeństwa.Ten wypadek nie ma precedensu w historii lotnictwa. Dzisiaj mamy w Moskwie tylko Edmunda Klicha, który jest akredytowany przy rosyjskiej Międzypaństwowej Komisji Lotniczej. Może asystować przy wszystkich czynnościach, ale nie on trzyma pióro i nie on będzie pisał ostateczną wersję raportu. Poziom minimalny dla prowadzenia prac wyjaśniających przyczyny katastrofy to: wspólna i równoważna w składzie polsko-rosyjska komisja, która powinna pracować w trybie ICAO, czyli według standardów Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego. Co więcej, należało wspólnie z Rosjanami zaprosić do prac np. Eurocontrol (Europejska Organizacja ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej) czy EASA (Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego) po to, aby dać dodatkowy obiektywizm ekspercki. Winnych katastrofy ustalą zapewne prokuratury rosyjska i polska i komisje badające przyczyny katastrofy, ale w każdym państwie jest to sfera odpowiedzialności konkretnego rządu i konkretnych służb specjalnych, których zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo państwa. Mieliśmy do czynienia z ogromną tragedią. I co? Nie dzieje się nic! Szukano winnych wśród urzędniczek z Kancelarii Prezydenta, które wysyłały zaproszenia do wzięcia udziału w uroczystościach? A dlaczego żaden z szefów służb nie podał się do dymisji? Czy minister Bogdan Klich, któremu podlega dowództwo Sił Powietrznych oraz 36. SPLT, nie czuje odpowiedzialności? Honor wymagałby, aby przynajmniej oddał się on do dyspozycji premiera. Zemściła się nonszalancja i ułańska fantazja, to mówienie, że polski pilot poleci nawet na drzwiach do stodoły. Lekceważenie procedur bezpieczeństwa, polityka ciągłego PR, kłótnie o samolot. Po tych wszystkich awanturach i awanturkach okazało się, że król jest nagi, a pod Smoleńskiem zginął prezydent kraju wraz z małżonką, dowódcy wszystkich rodzajów wojsk; spłonęła jedna trzecia politycznej Polski. Przed wylotem prezydenta do Katynia przedstawiciele rządu RP, w tym i premier Donald Tusk oraz przedstawiciele PO wielokrotnie w obrażliwych słowach dopytywali po co prof. Lech Kaczyński prezydent RP udaje się do Katynia, jako, że przecież nie został zaproszony, bezczelnie sugerowali, że może to doprowadzić do jakichś nieporozumień dyplomatycznych, że nie wiadomo czy Rosjanie wpuszczą w ogóle naszego prezydenta itd.Przykład idzie z góry, są więc przesłanki ku temu aby dopuszczać fakt, że w takiej atmosferze pogardy i lekceważenia wobec prezydenta RP polskie służby odpowiedzialne za przelot głowy państwa do Katynia zbagatelizowały sprawę i jak to już wynika z rosyjskiego śledztwa nie przygotowały właściciwie samego przelotu jak i lądowania samolotu prezydenckiego co w konsekwencji mogło być jedną z przyczyn katastrofy.
Obsługa lotniska podawała pilotom samolotu prezydenckiego ciśnienie wględne QFE zamiast QNH, oświetlenie pasa lotniska nie działało ze względu na brak żarówek, radiolatarnie były rozmieszczone na lotnisku niestandardowo [czytaj nieprawidłowo] - i to wszystko w warunkach silnej mgły, braku widoczności, ciężkiego terenu na osi podejścia [głęboki, kilkudziesięciometrowy wąwóz a pas lotniska dużo wyżej] radiolatarnie i wysokościomierz prawdopodobnie mogły wprowadzić pilotów samolotu w błąd przy próbie zejścia do wysokości decyzyjnej w celu sprawdzenia czy będzie widać pas; piloci samolotu prezydenckiego najprawdopodobniej byli przekonani, że są dużo wyżej ....jak się zorientowali, że są za nisko próbowali poderwać samolot ale zabrakło wysokości, kilku sekund, odrobiny szczęścia, może mocy w silnikach...[ specyfiką typu samolotu Tu-154 M jest jego niska nośność przy małych prędkościach], którym leciał prezydent RP a może właśnie wtedy wystąpiły też jakieś usterki............Zasadą stosowaną bezwzględnie przez wszystkie cywilizowane państwa jest, że po sprawdzeniu lotniska na którym lądować ma VIP-owski samolot a szczególnie o statusie Head a tym bardziej z Głową Państwa służby specjalne tego państwa, jeżeli uznają, że samolot ich VIP-a może bezpiecznie lądować na danym lotnisku razem ze służbami gospodarza ściśle ochraniają to lotnisko aż do chwili wylądowania VIP-a. Na przedmiotowym lotnisku w Smoleńsku niby jest brama i to metalowa [bo lampy są zamontowane na kołkach drewnianych, zapewne dlatego aby były nierdzewne] ale samo lotnisko na co dzień nie jest w ogóle pilnowane nawet tuż przed przylotem samolotu prezydenckiego nie było w żaden sposób chronione co jest nie do pomyślenia w cywilizowanych krajach! Jak miał przylecieć do Polski prezydent USA to zanim jeszcze przyleciał przyleciały dwa samoloty ze służbami, które miały sprawdzić lotnisko, przyległy teren, lotniska zapasowe i trasę przejazdu do miasta Krakowa. Gdyby prezydent USA faktycznie leciał już do Polski to amerykańskie służby specjalne razem z naszymi służbami zabezpieczały by i lotnisko na którym miał wylądować i lotniska zapasowe, na każdym takim lotnisku były by ich służby, które czekały by na przylot prezydenta, karetki, straż pożarna itp. a na lotnisku w Smoleńsku nie było nic! Lotnisko nie było ani rozpoznane przez nasze służby ani chronione [w wyniku czego w lampach oświetleniowych pasa lotniska nie było żarówek]. Pomoc medyczną i straż pożarną ściągano dopiero po katastrofie samolotu prezydenckiego, z miasta Smoleńska!Jest pewne, że niewłaściwe lub żadne było przygotowanie i zabezpieczenie wywiadowcze, kontrwywiadowcze i techniczne lotu, samolotu, lotniska oraz lądowania przez polskie służby za to odpowiedzialne. Co prawda 3 dni wcześniej na tym lotnisku lądowali premierzy; Rosji Putin i Polski Tusk.Rosyjska dziennikarka Julia Łatynina pisze m.in., że w czasie spotkania premierów Tuska i Putina na smoleńskim lotnisku ustawiono nowoczesny sprzęt nawigacyjny, którym to faktom i Tusk i Rosjanie teraz zaprzeczają. Trzy dni później tych urządzeń już tam nie było. Dziennikrzom ukraińskim i polskim z tvn24.pl rosyjska obsługa lotniska złapana przez nich w czasie wkręcania żarówek do lamp oświetlających pas lotniska już po katastrofie samolotu prezydenckiego na pytanie dlaczego teraz wkręcają żarówki i dlaczego nie pozostają one stale w lampach odpowiedziała bez krępacji, że żarówki się wykręca aby nie były ukradzione przez złodziei !!! bo na codzień lotnisko jako nieczynne nie jest przez nikogo pilnowane!
Gdy 10 kwietnia 2010 r. Zaczęły napływac tragiczne wiadomości, były i takie jakoby dwie osoby ciężko ranne w katastrofie samolotu prezydenckiego zabrano do szpitala. Póżniej podano, że nikt nie przeżył a o tych osobach juz nie wspomniano.Poczatkowo zbliżone do oficjalnych czynników podawały informację jakoby samolot prezydencki wykonał 4,3 czy 2 naloty nad pas lotniska teraz podobno ustalono, że nalot był jeden zakończony upadkiem.Na początku podawano jakoby samolot uderzył w linię energetyczną, którą uszkodził, dalej w maszt antenowy urządzeń lotniska a dopiero póżniej w sławna już brzozę – teraz podaje się tylko uderzenie w brzozę i kolejne, drzewa i krzaki. Czy ktoś sprawdził czy byli ranni w szpitalu czy to nieprawdziwa informacja, a co z tą linia energetyczna i masztem antenowym ?!.....obsługa lotniska po katastrofie podobno uciekała w las, co sił w nogach i zatrzymana została siłą przez milicję ...szok czy jakieś obawy? Dlaczego ? Podobno aresztowano kontrolera lotów i jakby zaginął, nikt go już nie widział. Dziennikarzom, w tym polskim rekwirowano kamery i nagrania...dlaczego? Lotnisku nie było karetek pomocy medycznej ani straży pożarnej, ściągano je dopiero po katastrofie z miasta, przyjechały wozy straży pożarnej a nie było karetek pogotowia, dlaczego? Skąd wiedzieli, że nie będą potrzebne ?
Strzały z broni palnej na jedynym zachowanym, nie zarekwirowanym przez FSB, filmie. Kto strzelał ?dlaczego? Czy do kogoś ?
Szczątki samolotu dziwnie zniszczone. Kadłub cały i kokpit. Ale ciał pilotów nie ma. Środek natomiast wypalony w pył. Zwykle samolot gdy upada - wywołuje gigantyczny pożar, jest chmura czarnego dymu, pali się paliwo. Tutaj nic, samolot rozbity i ledwo dwa małe ogniska ognia, a podobno miał bardzo dużo paliwa, gdzie podziało się to paliwo ?O której dokładnie godzinie rozbił sie samolot prezydencki ? O której godzinie, wcześniej IŁ-76 próbował lądować na tym lotnisku ?Tak cywilni jak i wojskowi eksperci stwierdzaja, że tak duży samolot, z takim wyposażeniem jakie miał nie powinien w ogóle lecieć na takie, tak wyposażone lotnisko, szczególnie w tak niekorzystnych warunkach.Piloci cywilnych linii lotniczych i eksperci mówia otwarcie, że żaden cywilny samolot pasażerski nigdy nie byłby nawet wysłany na lotnisko w Smoleńsku bo nie pozwoliłyby na to obowiązujące procedury w lotnictwie cywilnym co potwierdza kolejny raz potwierdzona opinia płk. Edmunda Klicha przewodniczącego Komisji Badania Wypadków Lotniczych, który dzisiaj kolejny raz stwierdził, że katastrofa jest wynikiem błędów systemowych, braku zaleceń po poprzednich katastrofachm.inn. Samolotu Casa, Bryza ...i inn.]lekceważenia obowiązków, niewłaściwych zaleceń lub nie wdrożenia tych zaleceń do wykonania.Stwierdził też, że szkolenia pilotów wdrożone po poprzednich katastrofach były szczątkowe, dla odfajkowania w dziennikach bo trwały zbyt krótko[tygodniowe] gdzy w innych krajach np. w Wielkiej Brytanii podobne trwały rok. Gdyby polskie służby odpowiednio wcześniej jeszcze przed wylotem samolotu prezydenckiego z Warszawy sprawdziły należycie stan wyposażenia lotniska w Smoleńsku i przygotowanie wyposażenia samolotu to albo na lotnisku uzupełniono by braki i usterki a wówczas należycie działały by lampy oświetlające pas, właściwie powinne być rozmieszczone radiolatarnie, w systenie TAWS samolotu powinna być mapa lotniska w Smoleńsku, obsługa lotniska powinna podawać załodze samolotu ciśnienie QNH a nie QFE.....itd.I wtedy przy odpowiednim wyposażeniu lotniska i samolotu prezydenckiego samolot ten mógłby bezpiecznie lądować na tym lotnisku albo uznano by, że ten samolot w ogóle nie może lądować na tym lotnisku i zdecydowano by aby już z Warszawy lecieć na inne lotnisko. Tak czy inaczej należy przyjąć, że gdyby odpowiednie polskie służby podległe rządowi RP, należycie sprawdziły lotnisko, wyposażenie lotniska, wyposażenie samolotu prezydenkiego i po sprawdzeniu razem ze służbami rosyjskimi sciśle chroniły to lotnisko i jego wyposażenie tak jak to jest bezwzględnie praktykowane we wszystkich cywilizowanych państwach na świecie nie doszło by w ogóle do żadnej katastrofy i nikt by nie zginął! Arogancja, pycha, brak poczucia obowiązku i honoru doprowadziły do przestępczych, karygodnych, zaniedbań, zaniechań i niedopełnienia obowiązków przez służby podległe Rządowi RP na czele z Jego Premierem Panem Donaldem Tuskiem, odpowiedzialne za wywiadowcze, kontrwywiadowcze i techniczne przygotowanie lotu oraz bezpieczny transport prezydenta wraz z towarzyrzącymi Jemu osobami a w konsekwencji przyczyniły się do tragicznej w skutkach katastrofy.Nikogo nie obwiniam bo to należy do Prokuratury i do Sądu, i organa te będą musiały podjąć śledztwo aby potwierdzić lub odrzucić także podniesione w tym piśmie prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa a to m.inn. obraży czci tragicznie zmarłego ś.p. Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Prof. Lecha Kaczyńskiego, przez polityków, dziennikarzy i inn. i zaniechań, zaniedbań, niedopełnienia obowiązków przez służby i osoby podległe rządowi RP, które to w konsekwencji wg mnie przyczyniły się do katastrofy samolotu prezydenckiego. Jako Obywatele naszego Państwa nie powinniśmy spokojnie słuchać i pozostawać bezczynnymi gdy szkaluje się dobre imię, pamięć i cześć tragicznie zmarłych, w katastrofie, w tym zmarłego tragicznie, na posterunku, w czasie wykonywania obowiązków wobec Ojczyzny i Narodu, naszego, urzędującego Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej i innych dostojników naszego Państwa i Kościołów oraz innych osób i załogi samolotu, które leciały tym samolotem razem z prezydentem RP aby złożyć hołd i oddać należytą cześć naszym, polskim bohaterom pomordowanym 70 lat temu w lesie, pod Katyniem.Nie można zapominać, że jeszcze tak niedawno, przed wylotem naszego prezydenta tak rosyjskie media jaki przedstawiciele naszego, polskiego, rządu i prominentni przedstawiciele PO naśmiewali się, że nikt naszego prezydenta do Katynia nie zapraszał, że nie wiadomo po co tam leci, że wręcz może to stworzyć jakoweś trudności proceduralno dyplomatyczne, przedstawicieloe PO bezczelnie poddawali nawet w wątpliwość czy naszego prezydenta wpuszczą w ogóle Rosjanie itp.Dziennikarka i publicystka rosyjska Julia Łatynina zauważa, że o ile wizyta premiera Donalda Tuska była priorytetowa dla władz rosyjskich, to wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego traktowały jak zbędną. ...................
2. Załoga samolotu prezydenckiego nie była należycie wyszkolona!!
Załoga samolotu prezydenckiego nie była należycie wyszkolona, nie była zgrana. Nigdy wcześniej wspólnie nie trenowali awaryjnych sytuacji na symulatorze lotów! Nie trenowali w Moskwie na symulatorach ekstremalnych sytuacji, bo od dwóch lat w pułku nikt tego nie robi. W podpisanej przez MON umowie na remonty samolotów polska strona nie zagwarantowała sobie takich treningów. Poprzednie porozumienie przewidywało taką możliwość. Przed rozważaniem więc jakiejkolwiek ewentualnej winy pilotów przyczyn katastrofy prawie identycznej z katastrofą wojskowego samolotu transportowego CASA C-295, karygodnych nieprawidłowośi trzeba szukać w złej sytuacji panującej w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego odpowiedzialnym za przewożenie najważniejszych osób w państwie. Program szkolenia w lotnictwie transportowym na jaka-40 i Tu-154 pochodzi z 1973 roku z pewnymi modyfikacjami. Załoga, która poleciała z prezydentem, według wszelkich danych nie trenowała nigdy wspólnie na symulatorze lotów. Każdy pilot 36. pułku powinien przynajmniej dwa razy w roku szkolić się na symulatorze. Symulatory są w Moskwie i tam się nie ćwiczy standardowych lotów, tylko sytuacje zagrożenia: awarię podwozia, pożar w kabinie, nagły zanik widoczności itp.– Przydałyby się pana ludziom treningi na symulatorach? – spytaliśmy płk. Ryszarda Raczyńskiego, dowódcę 36. pułku. – Oczywiście, że tak – odparł.Dlaczego do Smoleńska posłano tak młodą załogę? Bo i tak byli najbardziej doświadczeni w lataniu Tu-154 – trudnymi do pilotowania maszynami. Już przed katastrofą sytuacja w jednostce odpowiedzialnej za wożenie VIP-ów była dramatyczna. Służyło tam ledwie trzech pilotów wyszkolonych na dowódcę Tu -154 (jeden z nich egzamin zdał dopiero w zeszłym roku). Z drugimi pilotami było jeszcze gorzej.Teraz po śmierci mjr Grzywny został tylko jeden. Kto ich posłał w tak trudną misję z elitą kraju na pokładzie ? Gdzie byli dowódcy? Szefowie Ministerstwa Obrony? W mediach załogę feralnego lotu okrzyknięto elitą polskiego lotnictwa. Problem polega na tym, że załoga, która poleciała do Smoleńska z prezydentem, nigdy nie ćwiczyła na symulatorze w takim składzie. Powtarzam, ani razu! Nie byli więc dobrze zgrani.Nigdy wcześniej wspólnie nie trenowali awaryjnych sytuacji na symulatorze lotów.W fatalną pogodę, w tak trudną misję na marnie wyposażone lotnisko w Smoleńsku, z elitą kraju na pokładzie posłano młodą załogę, która w tym składzie nigdy nie lądowała na tym lotnisku! W mediach załogę feralnego lotu okrzyknięto elitą polskiego lotnictwa. Prawda jest taka, że byli to młodzi, utalentowani żołnierze ale o zbyt słabym wyszkoleniu i małym doświadczeniu aby pilotować przecież nie wojskowy myśliwiec tylko duży [ z paliwem blisko 100 tonowy] samolot pasażerski z elitą kraju na pokładzie ! Dowódca lotu Arkadiusz Protasiuk egzaminy na pierwszego pilota Tu -154 zdał niecałe dwa lata temu. Jako kapitan "tutki" wylatał jedynie 445 godzin. Drugi pilot Robert Grzywna miał jeszcze mniejszy staż – w prawym fotelu Tu spędził 194 godziny. Technik Andrzej Michalak – 330 godzin. Z całym szacunkiem dla wiedzy, kompetencji i nabytych uprawnień 32-letniego nawigatora por. Artura Ziętka- on miał ledwie 59 godzin wylatanych na samolocie Tu-154 i to większość w czasie lotów na Dominikanę i z powrotem.To właśnie on – 32-letni porucznik – odpowiadał za korespondencję samolotu z wieżą. Narzuca się pytanie: dlaczego dowództwo 36. SPLT posłało na tak trudne lotnisko tak młodego nawigatora? CRM (Crew Resource Management), czyli czynnik zgrania załogi, to jeden z najważniejszych w lotnictwie. Na lotnisku w Smoleńsku określa się pogodę na podstawie kontaktu wzrokowego, jak na kartoflisku, to znaczy: wychodzi człowiek z wieży i patrzy, w jakiej odległości widać punkty orientacyjne, i podaje dane ! Dlaczego samolotem z głową państwa i pełnym dowództwem Sił Zbrojnych nie dowodził dowódca 36. pułku bądź jego zastępca? Do sierpnia 2008 roku standardem było, gdy leciała głowa państwa lub premier, to ktoś z dowództwa pułku był za sterami lub przynajmniej w kokpicie. Ano dlatego, że powołany w 2008 roku dowódca ani jego zastępca nie mają uprawnień do latania na samolotach Tu-154 ! Mają uprawnienia na jaka-40. Na kpinę zakrawa tłumaczenie ministra obrony Bogdana Klicha, że nie ma przepisu, który mówi, że dowódca musi umieć latać każdym samolotem. Formalnie takiego wymogu nie ma. Jednak zauważmy specyfikę 36. pułku, który był odpowiedzialny za wożenie najważniejszych osób w państwie. Tu-154 był podstawowym samolotem prezydenta i premiera w Polsce. Nie jest łatwo zostać dowódcą tego typu statku powietrznego. Najpierw trzeba mieć papiery kapitana mniejszego jaka-40, potem trzeba praktykować jako nawigator, a następnie jako drugi pilot w tutce, dopiero potem można samodzielne zasiąść za sterami dużego, bardzo trudnego Tu-154. Oznacza to, że dowódcy 36. pułku od sierpnia 2008 roku mają mniejsze uprawnienia niż ich podwładni! Od 1989 roku nigdy w tej jednostce nie było podobnej sytuacji. Jeden z pilotów opowiadał, że to tak, jakby oddziałem husarii komenderował ktoś siedzący na kucyku.Trafił w sedno! Zresztą dowódca eskadry w 36. pułku podpułkownik Bartosz Stroiński uprawnienia do pilotowana Tu-154 zdobył w zeszłym roku. Kto go szkolił? Kapitanowie i porucznicy, którzy mu podlegają? Wszystko tam jest postawione na głowie.Szef MON Bogdan Klich o tym nie wiedział? Nie wierzę, że zmiany w pułku zaszły bez jego akceptacji, bez wiedzy premiera i Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Kto odpowiada za sytuację 36. pułku? Szef MON i dowództwo Sił Powietrznych. Sytuację i nieprawidłowości w polskim lotnictwie wojskowym od dawna krytykuje płk Edmund Klich, który jko niepokorny i nieposłuszny za taką własnie krytykę został przez premiera Tuska usunięty z funkcji przewodniczącego polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej a na jego miejsce premier mianował posłusznego i pokornego ministra Jerzego Millera. Trzeba tu przypomnieć kto to jest płk Edmund Klich. Edmund Klich urodził się w Lesznie, gdzie mieszkał z rodzicami w pobliżu słynnego lotniska. Jako 15-latek trafił do miejscowego aeroklubu i został pilotem szybowcowym. Po maturze przeniósł się do Dęblina. Tam pod koniec lat 60. skończył Szkołę Orląt, Wyższą Oficerską Szkołę Wojsk Lotniczych. W Dęblinie osiadł na kolejne kilkadziesiąt lat. Rozpoczął od pilota-instruktora. Po kilku latach awansował na zastępcę dowódcy pułku, a skończył jako inspektor bezpieczeństwa lotów. Wykształcił wiele pokoleń pilotów w Dęblinie. W szkole pamiętają go do dziś jako świetnego pilota, latającego na Mig-15 i Mig-17. Już od czasów aeroklubu interesowały go wypadki i badanie ich przyczyn, przede wszystkim pod kątem profilaktyki lotniczej. Dziedziną tą profesjonalnie zaczął się zajmować od początku lat 80. Będąc jeszcze w wojsku spotkał się z kilkoma poważnymi katastrofami, kilkoma katapultowaniami i jak sam mówi –„przeżył dwa drobne, ale mrożące krew w żyłach wypadki”. Od początku lat 90. podróżował po świecie. Był m.in. w USA, jako uczestnik licznych kursów specjalistycznych, podczas których poznał kilka nieznanych w Polsce teorii systemowych przyczyn wypadków lotniczych.W 1997 roku na Wydziale Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej Akademii Obrony Narodowej obronił doktorat poświęcony bezpieczeństwu lotów. Przez kolejne trzy lata był zastępcą komendanta w swojej ukochanej Szkole Orląt, a w latach 2000-2005 szefował w MON wydziałowi zajmującemu się badaniem wypadków lotniczych. Od czterech lat jest szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.Z armią rozstał się w napięciu, choć oficjalnym powodem był stan zdrowia. Prawda jest taka, że pułkownik Edmund Klich wtopiony od lat w armię dostrzegał w niej różne grożne nieprawidłowości. Niektórych z nich nie był w stanie zaakceptować. Przy okazji katastrofy Iskry w 1998 roku jako szef komisji badającej jej przyczyny zarzucił szefostwu wojskowego lotnictwa naruszenie wielu obowiązujących w armii zasad. Na ławie oskarżonych znalazł się m.in. zastępca dowódcy wojsk lotniczych. Komu by się podobało, że jeden wysoki oficer doprowadza drugiego jeszcze wyższego oficera na ławę oskarżonych? Klich chciał też, aby jego komisja wchodząca w skład MON nie podlegała żadnym przełożonym. Był przekonany – nie bez racji – że mogłoby to prowadzić do „moderowania” wyników badań, tak aby nie stawiały dowództwa w negatywnym świetle. A Edmund Klich jest człowiekiem, który jako naczelną wartość ceni uczciwość. W jej imieniu, wbrew części środowiska, ujawnił szokującą prawdę w raporcie z katastrofy jak zdarzyła się w 2008 roku podczas popisów zespołu akrobatycznego „Żelazny” na lotniczym show w Radomiu. W wypadku tym czołowo zderzyły się dwie maszyny pilotowane przez akrobatycznych solistów. Obydwaj piloci zginęli. Jednym z nich był as lotnictwa akrobatycznego Lech Marchlewski. Miał to być jego ostatni lot. Śledztwo komisji ustaliło, że nie wolno mu było usiąść za sterami samolotu, ze względu na stan zdrowia, który w każdej chwili groził utratą przytomności lub co najmniej ograniczeniami manualnymi i zmysłowymi. Uczciwość jako cenną cechę Edmunda Klicha podkreślają jego słuchacze w Akademii Obrony Narodowej, gdzie od wielu lat jest wykładowcą. Jego zajęcia cieszą się dużą popularnością. Jak twierdzi były pilot wojskowy ze Smoleńska, na którego powołuje się "Rzeczpospolita".jedno z najważniejszych pytań dotyczących przyczyny katastrofy w Smoleńsku brzmi - dlaczego samolot ok. kilometra przed pasem startowym znajdował się zaledwie kilka metrów nad ziemią? Wg niego Odpowiedzią może być właśnie niestandardowy układ radiolatarni.Standardowo bliższa radiolatarnia znajduje się 1 km od początku pasa startowego; dalsza - 4 km. Tymczasem w Smoleńsku, z tej strony z której nadlatywał prezydencki tupolew, ten drugi punkt orientacyjny jest umieszczony w odległości 6 km.Jeśli pilot o tym nie wiedział i orientował się na standardową odległość, a w konsekwencji wybrał standardową trajektorię podejścia do lądowania, mógł znaleźć się na wysokości kilku metrów nad ziemią już w odległości 1,5-2 km od lotniska. W takiej odległości od pasa startowego powinien lecieć na wysokości co najmniej 70 metrów.- Leciał tak, jakby tutaj właśnie spodziewał się pasa startowego - mówi cytowany w gazecie Aleksandr Koronczik, pilot ze Smoleńska.Rosyjscy eksperci twierdzą, że rozmieszczenie radiolatarni mogło być przyczyną katastrofy tylko przy nagromadzeniu innych pomyłek. Informator "Rzeczpospolitej" podkreśla, że pilot powinien przed lotem dostać właściwe parametry od obsługi lotniska. Dane te powinny być wprowadzone do urządzeń znajdujących się w samolocie. Obsługa lotniska, wiedząc, że samolot jest za nisko, także powinna zareagować i nakazać pilotowi wyrównanie wysokości. Przed nadmiernym obniżeniem lotu powinny ostrzegać też inne urządzenia na pokładzie, m.in. wysokościomierze i system TAWS.Rosyjski kontroler niezbyt dobrze znał język angielski, nie bardzo orientował się, w jakim systemie należy podawać wartości ciśnienia atmosferycznego na lotnisku w Smoleńsku, To kluczowa wartość, bo od niej zależą wskazania pokładowych wysokościomierzy. W Rosji używa się innego systemu określenia tej wartości, niż jest to przyjęte w międzynarodowym lotnictwie. Na świecie przyjmuje się, że ciśnienie jest podawane według QNH, czyli średniego ciśnienia na poziomie morza. Inaczej rzecz ujmując, ten standard nie uwzględnia wysokości terenu. Ustawiony według tej wartości wysokościomierz wskazuje na lotnisku nie zero, a pewną wysokość – taką, na jakiej jest położony teren nad poziomem morza. Natomiast w Rosji używa się systemu QFE, czyli podaje się ciśnienie uwzględniające wzniesienie terenu. Tak ustawiony wysokościomierz pokazuje na lotnisku zero. Załoga prezydenckiego samolotu lecąc z ciśnieniem mierzonym według QNH, mogła sądzić, że jest wyżej, niż była w rzeczywistości. Kilka dni wcześniej kpt. Arkadiusz Protasiuk, jako drugi pilot, leciał do Smoleńska z premierem Donaldem Tuskiem. Samolot mógł jednak wtedy podlatywać do lotniska z drugiej strony, a tam położenie radiolatarni jest standardowe: 4 i 1 km. A może w warunkach silnej mgły pilot kpt. Arkadiusz Protasiuk zasugerował się tym jak lądowali kilka dni wcześniej z drugiej strony lotniska gdzie radiolatarnie są ustawione prawidłowo [standardowo] ? - A dlaczego w ogóle samolot prezydencki nadlatywał z drugiej strony pasa, nie z tej z której kilka dni wcześniej lądował z premierem Tuskiem ? Katastrofa samolotu prezydenckiego jak się wydaje mogła być spowodowana przyczynami w części przynajmniej podobnymi lub identycznymi jak katastrofa samolotu CASA C-295.Od lat już kolejni dowódcy sił powietrznych przygotowują projekty różnego rodzaju rozwiązań, ale wszystkie są odrzucane przez kierownictwo polityczne państwa z powodu braku pieniędzy - mówił Michał Fiszer, były pilot wojskowy, obecnie piszący dla miesięcznika "Lotnictwo" po katastrofie samolotu CASA C-295 - Trzeba zwiększyć nakłady finansowe na szkolenie pilotów, konieczny jest zakup nowoczesnego sprzętu i zwiększenie liczby wylatanych godzin. Tuż przed wypadkiem dowódca Polskich Sił Powietrznych, generał Andrzej Błasik był w parlamencie, apelując o pieniądze na te cele. Zobaczymy czy katastrofa przekonała naszych polityków, że nie można kupić F-16 i CASAC-295, a potem oszczędzać na ich eksploatacji.Faktem jest, że los wykazał się wyjątkowo czarnym poczuciem humoru. Mało kto bowiem pamięta, że oficerowie obecni na pokładzie feralnego samolotu wracali z 50 Konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Podsumowano na niej miniony rok 2007, który okazał się najbezpieczniejszym z minionych dziesięciu. Nie było w nim ani jednego ciężkiego wypadku lotniczego, siły zbrojne nie utraciły ani jednej maszyny i nie zginał ani jeden żołnierz. 14 samolotów Tu-154M PLL LOT nabył w 1986 roku. Po 1989 roku, po zmianie polityki flotowej na prozachodnią, rozpoczęto wycofywanie tej serii. W 1993 roku odbył się ostatni lot rejsowy a ostatni lot czarterowy w barwach narodowego przewoźnika miał miejsce w 1996 roku. Dwa samoloty tej serii były używane przez najwyższe władze państwowe, samolot z numerem 101 został wcielony w 1990 roku. Cztery lata później został wcielony samolot z numerem bocznym 102 (rok produkcji – 1990), latający wcześniej w barwach PLL LOT.10 kwietnia 2010 roku podchodzący do lądowania Tu-154M nr 101 z wysokimi rangą przedstawicielami polskich władz, na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim, rozbił się w pobliżu lotniska wojskowego w Smoleńsku.Tu-154 oznaczenie NATO Careless – pasażerski samolot średniego zasięgu, produkcji radzieckiej, zaprojektowany w biurze konstrukcyjnym Tupolewa.Samoloty te używane były przez linie lotnicze byłego ZSRR, Bułgarii, Kuby, Polski, Rumunii, Węgier, KRL-D i Syrii. Samoloty Tu-154 zostały wycofane z PLL LOT, ale dwie maszyny typu Tu-154M Lux pozostawały na wyposażeniu 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego jako samoloty do przewozu władz państwowych - po stracie jednej z nich 10 kwietnia 2010 pod Smoleńskiem, pozostała już tylko jedna.
-Katastrofy samolotów Tu-154 :
*19 lutego 1973: Czechosłowacja, 66 ofiar, linie Aerofłot.
*30 września 1975: Liban, 60 ofiar, Malev Hungarian Airlines.
*2 grudnia 1977: Liban, 59 ofiar, Balkan Bulgarian Airlines.
*7 lipca 1980: ZSRR, 166 ofiar, Aerofłot.
* 16 listopada 1981: ZSRR, 99 ofiar, Aerofłot.
* 11 października 1984: ZSRR, 178 ofiar, Aerofłot.
* 23 grudnia 1984: ZSRR, 110 ofiar, Aerofłot.
* 10 lipca 1985: ZSRR (Uzbekistan), 200 ofiar, Aerofłot.
* 8 lutego 1993: Iran, 133 ofiary, Iran Air Tours, zderzenie z bombowcem Su-24.
* 22 września 1993: Gruzja, 106 ofiar, Transair Georgia Airlines.
* 3 stycznia 1994: Rosja, 125 ofiar, Baikal Air.
* 6 czerwca 1994: Chiny, 160 ofiar, China Northwest Airlines.
* 7 grudnia 1995: Rosja, 98 ofiar, Far East Aviation.
* 29 sierpnia 1996: Norwegia, 141 ofiar, Vnokovo Airlines.
* 16 grudnia 1997: Zjednoczone Emiraty Arabskie, 85 ofiar, Tajikistan Airlines.
* 29 sierpnia 1998: Ekwador, 80 ofiar, linie Cubana de Aviacion.
* 24 lutego 1999: Chiny, 61 ofiar, China Southwest Airlines.
* 4 lipca 2001: 145 osób zginęło, kiedy samolot linii Vladivostok Avia rozbił się w Irkucku na Syberii.
* 4 października 2001: Tu-154 w drodze z Tel Awiwu do Nowosybirska w Rosji eksplodował nad Morzem Czarnym. 78 osób zginęło. Późniejsze informacje wskazywały, że samolot został trafiony rakietą podczas ćwiczeń ukraińskiego wojska na morzu.
* 12 lutego 2002: samolot linii Iran Airtour z 119 osobami na pokładzie rozbił się w pobliżu Chorramabadu w Iranie. Wszyscy zginęli.
* 1 lipca 2002: Tu-154 linii BAL Bashkirian Airlines lecący z Barcelony zderzył się nad Überlingen z samolotem dostawczym. 71 osób z zginęło, 52 z nich to dzieci.
* 24 sierpnia 2004: samolot w posiadaniu linii S7 Airlines rozbił się w drodze do Soczi nad Morzem Czarnym. Na pokładzie znajdowało się 46 osób, wszyscy zginęli.
* 22 sierpnia 2006: samolot z rosyjskich linii Pulkovo Airlines z 170 osobami na pokładzie rozbił się podczas burzy nad Ukrainą. Wszyscy zginęli.
* 1 września 2006: Tu-154 lądujący w Meszhedzie, w Iranie wpadł w poślizg i rozbił się na pasie startowym. 80 osób ze 147 zginęło.
* 15 lipca 2009: samolot linii Caspian Airlines lecący z Teheranu do Armenii rozbił się wkrótce po starcie. Zginęło 168 osób.
* 10 kwietnia 2010: polski samolot wraz z delegacją, parą prezydencką i najważniejszymi osobami w państwie rozbił się w pobliżu lotniska Smoleńsk-Siewiernyj w Rosji. Zginęło 96 osób.
3. Kto odpowiada za katastrofę smoleńską
Premier Donald Tusk, Rząd, służby wywiadu, Biuro Ochrony Rządu i dowództwo lotnictwa wojskowego są odpowiedzialne za katastrofę smoleńską !!!!.Przyczyn katastrofy samolotu prezydenckiego tak jak to przed zdymisjonowaniem przez premiera Tuska sugerował płk Edmund Klich trzeba szukać w złej sytuacji panującej w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego odpowiedzialnym za przewożenie najważniejszych osób w państwie. Program szkolenia w lotnictwie transportowym na jaka-40 i Tu-154 pochodzi z 1973 roku z pewnymi modyfikacjami. Załoga, która poleciała z prezydentem, według wszelkich danych nie trenowała nigdy na symulatorze lotów. Każdy pilot 36. pułku powinien przynajmniej dwa razy w roku szkolić się na symulatorze. Symulatory są w Moskwie ale i tam nie ćwiczy się standardowych lotów, tylko sytuacje zagrożenia: awarię podwozia, pożar w kabinie, nagły zanik widoczności itp. Problem polega na tym, że załoga, która poleciała do Smoleńska z prezydentem, nigdy nie ćwiczyła na symulatorze w takim składzie. Powtarzam, ani razu! – Przydałyby się pana ludziom treningi na symulatorach? – spytaliśmy płk. Ryszarda Raczyńskiego, dowódcę 36. pułku. – Oczywiście, że tak – odparł. Dlaczego do Smoleńska posłano tak młodą załogę? Bo i tak byli najbardziej doświadczeni w lataniu Tu-154 – trudnymi do pilotowania maszynami. Już przed katastrofą sytuacja w jednostce odpowiedzialnej za wożenie VIP-ów była dramatyczna. Służyło tam ledwie trzech pilotów wyszkolonych na dowódcę Tu -154 (jeden z nich egzamin zdał dopiero w zeszłym roku). Z drugimi pilotami było jeszcze gorzej. Teraz po śmierci mjr Grzywny został tylko jeden. Kto ich posłał w tak trudną misję z elitą kraju na pokładzie ? Gdzie byli dowódcy? Szefowie Ministerstwa Obrony? Załoga nigdy wcześniej wspólnie nie trenowała awaryjnych sytuacji na symulatorze lotów ! Nie byławięc należycie zgrana! W fatalną pogodę, w tak trudną misję na marnie wyposażone lotnisko w Smoleńsku, z elitą kraju na pokładzie posłano młodą załogę, która w tym składzie nigdy nie lądowała na tym lotnisku! W mediach załogę feralnego lotu okrzyknięto elitą polskiego lotnictwa. Prawda jest taka, że byli to młodzi, utalentowani żołnierze ale o zbyt słabym wyszkoleniu i małym doświadczeniu aby pilotować przecież nie wojskowy myśliwiec tylko duży[ z paliwem blisko 100 tonowy] samolot pasażerski z elitą kraju na pokładzie ! Dowódca lotu Arkadiusz Protasiuk egzaminy na pierwszego pilota Tu -154 zdał niecałe dwa lata temu. Jako kapitan "tutki" wylatał jedynie 445 godzin. Drugi pilot Robert Grzywna miał jeszcze mniejszy staż – w prawym fotelu Tu-154 spędził 194 godziny. Technik Andrzej Michalak – 330 godzin. Z całym szacunkiem dla wiedzy, kompetencji i nabytych uprawnień 32-letniego nawigatora por. Artura Ziętka - on miał ledwie 59 godzin wylatanych na samolocie Tu-154 i to większość w czasie lotów na Dominikanę i z powrotem.A to właśnie on – 32-letni porucznik – odpowiadał za korespondencję samolotu z wieżą. Narzuca się pytanie: dlaczego dowództwo 36. SPLT posłało na tak trudne lotnisko tak młodego nawigatora? CRM (Crew Resource Management), czyli czynnik zgrania załogi, to jeden z najważniejszych w lotnictwie, dlatego w angielskim lotnictwie szkolenie trwa rok !
W 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego odpowiedzialnym za przewożenie najważniejszych osób w państwie piloci odbywali takie szkolenia w tydzień !!! bez szkoleń i treningów na symulatorze lotów!!! Na lotnisku w Smoleńsku określa się pogodę na podstawie kontaktu wzrokowego, jak na kartoflisku, to znaczy: wychodzi człowiek z wieży i patrzy, w jakiej odległości widać punkty orientacyjne,
i podaje dane ! Dlaczego samolotem z głową państwa i pełnym dowództwem Sił Zbrojnych nie dowodził dowódca 36. pułku bądź jego zastępca? Do sierpnia 2008 roku standardem było, że gdy leciała głowa państwa lub premier, to ktoś z dowództwa pułku był za sterami lub przynajmniej w kokpicie! Ano dlatego, że powołany w 2008 roku dowódca ani jego zastępca nie mają uprawnień do latania na samolotach Tu-154 ! Mają uprawnienia na jaka-40. Na kpinę zakrawa tłumaczenie ministra obrony Bogdana Klicha, że nie ma przepisu, który mówi, że dowódca nie musi umieć latać każdym samolotem. Formalnie takiego wymogu nie ma. Jednak zauważmy specyfikę 36. pułku, który był odpowiedzialny za wożenie najważniejszych osób w państwie. Tu-154 był podstawowym samolotem prezydenta i premiera w Polsce. Nie jest łatwo zostać dowódcą tego typu statku powietrznego. Najpierw trzeba mieć papiery kapitana mniejszego jaka-40, potem trzeba praktykować jako nawigator, a następnie jako drugi pilot w Tu-154, dopiero potem można samodzielne zasiąść za sterami dużego, bardzo trudnego Tu-154. Oznacza to, że dowódcy 36. pułku od sierpnia 2008 roku mają mniejsze uprawnienia niż ich podwładni! Od 1989 roku nigdy w tej jednostce nie było podobnej sytuacji !!! Jeden z pilotów opowiadał, że to tak, jakby oddziałem husarii komenderował ktoś siedzący na kucyku.Trafił w sedno! Zresztą dowódca eskadry w 36. pułku podpułkownik Bartosz Stroiński uprawnienia do pilotowana Tu-154 zdobył w zeszłym roku. Kto go szkolił? Kapitanowie i porucznicy, którzy mu podlegają? Wszystko tam jest postawione na głowie. Bogdan Klich o tym nie wiedział? Nie wierzę, że zmiany w pułku zaszły bez jego akceptacji, bez wiedzy premiera i Służby Kontrwywiadu Wojskowego !!! Kto odpowiada za sytuację 36. pułku? Szef MON i dowództwo Sił Powietrznych. Sytuację i nieprawidłowości w polskim lotnictwie wojskowym od dawna krytykuje płk Edmund Klich, który jko niepokorny i nieposłuszny za taką właśnie krytykę został przez premiera Tuska usunięty z funkcji przewodniczącego polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej a na jego miejsce premier mianował posłusznego i pokornego ministra Jerzego Millera. Trzeba tu przypomnieć kto to jest płk Edmund Klich. Edmund Klich urodził się w Lesznie, gdzie mieszkał z rodzicami w pobliżu słynnego lotniska. Jako 15-latek trafił do miejscowego aeroklubu i został pilotem szybowcowym. Po maturze przeniósł się do Dęblina. Tam pod koniec lat 60. skończył Szkołę Orląt, Wyższą Oficerską Szkołę Wojsk Lotniczych.W Dęblinie osiadł na kolejne kilkadziesiąt lat. Rozpoczął od pilota-instruktora. Po kilku latach awansował na zastępcę dowódcy pułku, a skończył jako inspektor bezpieczeństwa lotów. Wykształcił wiele pokoleń pilotów w Dęblinie. W szkole pamiętają go do dziś jako świetnego pilota, latającego na Mig-15 i Mig-17. Już od czasów aeroklubu interesowały go wypadki i badanie ich przyczyn, przede wszystkim pod kątem profilaktyki lotniczej. Dziedziną tą profesjonalnie zaczął się zajmować od początku lat 80. Będąc jeszcze w wojsku spotkał się z kilkoma poważnymi katastrofami, kilkoma katapultowaniami i jak sam mówi – osobiście „przeżył dwa drobne, ale mrożące krew w żyłach wypadki”. Od początku lat 90. podróżował po świecie. Był m.in. w USA, jako uczestnik licznych kursów specjalistycznych, podczas których poznał kilka nieznanych w Polsce teorii systemowych przyczyn wypadków lotniczych. W 1997 roku na Wydziale Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej Akademii Obrony Narodowej obronił doktorat poświęcony bezpieczeństwu lotów. Przez kolejne trzy lata był zastępcą komendanta w swojej ukochanej Szkole Orląt, a w latach 2000-2005 szefował w MON wydziałowi zajmującemu się badaniem wypadków lotniczych. Od czterech lat jest szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.Z armią rozstał się w napięciu, choć oficjalnym powodem był stan zdrowia. Prawda jest taka, że pułkownik Edmund Klich wtopiony przez lata w armię dostrzegał w niej różne grożne nieprawidłowości. Niektórych z nich nie był w stanie zaakceptować. Przy okazji katastrofy Iskry w 1998 roku jako szef komisji badającej jej przyczyny zarzucił szefostwu wojskowego lotnictwa naruszenie wielu obowiązujących w armii zasad. Na ławie oskarżonych znalazł się m.in. zastępca dowódcy wojsk lotniczych. Komu by się podobało, że jeden wysoki oficer doprowadza drugiego jeszcze wyższego oficera na ławę oskarżonych? Klich chciał też, aby jego komisja wchodząca w skład MON nie podlegała żadnym przełożonym. Był przekonany – nie bez racji – że mogłoby to prowadzić do „moderowania” wyników badań, tak aby nie stawiały dowództwa w negatywnym świetle. A Edmund Klich jest człowiekiem, który jako naczelną wartość ceni uczciwość. W jej imieniu, wbrew części środowiska, ujawnił szokującą prawdę w raporcie z katastrofy jak zdarzyła się w 2008 roku podczas popisów zespołu akrobatycznego „Żelazny” na lotniczym show w Radomiu. W wypadku tym czołowo zderzyły się dwie maszyny pilotowane przez akrobatycznych solistów. Obydwaj piloci zginęli. Jednym z nich był as lotnictwa akrobatycznego Lech Marchlewski. Miał to być jego ostatni lot. Śledztwo komisji ustaliło, że nie wolno mu było usiąść za sterami samolotu, ze względu na stan zdrowia, który w każdej chwili groził utratą przytomności lub co najmniej ograniczeniami manualnymi i zmysłowymi. Uczciwość jako cenną cechę Edmunda Klicha podkreślają jego słuchacze w Akademii Obrony Narodowej, gdzie od wielu lat jest wykładowcą. Kto odpowiada za sytuację 36. pułku? Szef MON i dowództwo Sił Powietrznych. Szef MON podlega premierowi. Polityczną odpowiedzialność za katastrofę smoleńską ponosi rząd RP z premierem Donaldem Tuskiem na czele.
4. Hrabia Komorowski "Pod Pędzącym Królikiem" ? Czy tam będą debaty
Hrabia Komorowski "Pod Pędzącym Królikiem" ? Czy tam będą debaty ? a z kim ? To fałsz czy prawda ?
Polszczyzna się zmienia. Kiedyś na wyjątkowo tapeciarskie zachowanie mówiło się „robić coś na wyrwę” (wariant: „na wyrwę”) - było to nawiązanie do najbezczelniejszego rodzaju złodziejaszków, wyrywających kobietom na ulicy torebki. Od niedawna na bezczelne wmawianie w oczy nieprawdy mówi się „na Wajdę”. Takim przykładem kłamstwa „na Wajdę” są słowa pani Paradowskiej w najnowszym numerze „Polityki”; „Jeżeli specjaliści twierdzą, że nie ma zazwyczaj jednej przyczyny katastrofy, to w tym przypadku te przyczyny kumulowały się właściwie od dnia, gdy po zaproszeniu premiera Polski przez premiera Rosji prezydent powiedział, że on też poleci do Katynia”. Stwierdzenie to jest zwykłym kłamstwem i zaprzeczeniem oczywistych faktów! albowiem sprawa była wyjaśniana wielokrotnie, przedstawione zostały dokumenty, które nie pozostawiają żadnej wątpliwości: uroczystości katyńskie i udział w nich oficjalnej delegacji pod przewodnictwem prezydenta postanowione były już w styczniu, poinformowany był o tym oficjalnie i rząd polski, i strona rosyjska. To premier Tusk wdarł się jak przysłowiowy Piłat w credo, skuszony przez Rosjan możliwością wystąpienia przed Polską i Europą na katyńskich grobach jak współarchitekt „historycznego pojednania z Rosją”. Od tego momentu jego chłopcy zaczęli przećwiczoną już grę o obniżanie rangi wizyty prezydenckiej i jej pijarowskie „przykrycie”. Grę, w ramach której w ostatniej chwili wizycie prezydenta i licznych ważnych w państwie osób odebrano status wizyty oficjalnej, co jak uznali to bezczelnie i arogancko premier Tusk i Rosjanie zwolniło
nasz MSZ, i gospodarzy z dochowania pewnych procedur bezpieczeństwa i sprawiło, że na lotnisku nie było systemu bezpiecznego lądowania w warunkach ograniczonej widoczności a ani samolot prezydencki ani sam lot nie były należycie przygotowane przez polskie służby za to odpowiedzialne a podlegajace przecież premierowi Tuskowi. Na Podróż prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej do Katynia rząd polski i podległe mu słuby potraktowały arogancko i lekceważąco. Na lotnisku oczekiwał na prezydenta samopięt ambasador polski w Moskwie, jeden czy dwóch dziennikarzy i dwóch funkcjonariuszy BOR! Szkoda tylko, że do tych haniebnych, kłmliwych i aroganckich działań dał się zaangażować Tuskowi i hrabiemu Komorowskiemu taki praktyk jak Lech Wałęsa. „Dziennik Bałtycki” bez słowa komentarza przytacza jego słowa o Sławomirze Cenckiewiczu „cieszę się, że wnuka byłego ubeka nie dopuszczono do kierowania Instytutem Pamięci Narodowej”. Sprawa jest dobrze znana, wiadomo, że mały Cenckiewicz wychowywany był przez matkę, że z ojcem, a tym bardziej z dziadkiem, nie miał żadnego kontaktu, a zresztą gdyby nawet miał, to nadawanie temu jakiegoś znaczenia jest po prostu nikczemne, podłe i żałosne! Wydaje się, że Wałęsa odkąd zostawił swój lud i "Solidarność" a przestaje z tą najbardziej obłudną i parszywą częścią elit całkiem utracił swoje przysłowiowe praktyczne polityczne wyczucie poczucie rzeczywistości, bo przecież rękami i nogami wspiera wnuka żołnierza Wehrmachtu a odmawia uczciwości innemu wnukowi, który to nie tylko dziadka ale i ojca można by rzec na oczy nie widział! To już niestety chyba upadek byłego Wałęsy i szkoda by w ogóle o tym pisać, gdyby nie gazeta, która takiego „autoryteta” używając "Kiepskiej" mowy w ogóle prosi o wypowiedź, i zamieszcza jego haniebne słowa bez jakiegokolwiek komentarza, bez choćby zaznaczenia swego dystansu do nich. Wałęsa jak się wydaje zaraził się na amen tusowsko-wajdowsko-niesiołowsko-bartoszewsko-komorowsko-kutzowsko-łże arogancją i pychą i nic mu już nie pomoże bo odszedł od "Solidarności" zapomniawszy w swej pysze, że z nią i dzięki niej, że dzięki zwykłym ludziom z elektryka wybił się na prezydenta ! Aby przypodobać się przywódom PO czy z zawiści do adwersaży bo jakże inaczej to wytłummaczyć Wałęsa zapomina się tak dalece, że nie szanuje nawet pamięci zmarłego tragicznie w katastrofie smoleńskiej ś.p. Prof. Lecha Kaczyńskiego, któremu zarzuca rozmowę telefoniczną z bratem tuż przed katastrofą i...co ? i nic ! bo niby wie coś, niby zrobił by coś ale nie powie nic ! Jest to wyjątkowo chamskie, haniebne, niemoralne i niepolskie a wpisuje się w kampanię oszczerstw, oskarżeń, lekceważenia, nienawiści i pogardy wobec osoby śp. prof. Lecha Kaczyńskiego przez wielu czołowych przedstawicieli rządu polskiego i Platformy Obywatelskiej, co obraża nie tylko pamięć tragicznie zmarłego w katastrofie prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej ale obraża tez polskie społeczeństwo i zapewne niebawem będzie tematem nowego procesu, który wytoczy Wałęsie ktoś kto nie zdzierży takiego chamstwa i obrażania ! Być może wkrótce będzie się mówić o chamstwie i kłamstwie "na Wałęsę" bo były prezydent zachowuje się tak jakby bardzo chciał na to zasłużyć chociaż po ogłoszeniu wyników I tury wyborów już mniej w nim entuzjazmu gdy wypowiada się o szansach na wybór, na najwyższy urząd w państwie hrabiego Komorowskiego. Może to pierwsze objawy otrzeżwienia u byłego prezydenta, który zawsze był praktykiem....ale pewne jest, że gdyby kandydatem na prezydenta PIS nie był dr Jarosław Kaczyński, którego on jak się wydaje naprawdę nienawidzi to " blady" i nijaki" i "nudny" jak to określaja media światowe hrabia Komorowski nie mógł by liczyć na jakiekolwiek poparcie byłego prezydenta. Platforma Obywatelska zabiega o to aby w mediach stale padały niby to mimochodem uwagi, że „najważniejsza jest dobra współpraca prezydenta z rządem”. Szczególne jest ich natężenie w wypowiedziach różnymi profesorów, w wywiadach zwykle zupełnie o czym innym, niejako mimochodem, na marginesie, sączy się ludziom w uszy, jak jad, oszukańcze "prawdy" przywódców PO, stereotypy mające wzmacniać przekaz kłamliwej, oszukańczej kampanii opartej nie na demokratycznej, spokojnej, merytorycznej dyskusji a na bezwzględnym niszczeniu adwersarza. Dlaczego Platforma Obywatelska i jej poplecznicy nie podkreślałi konieczności współpracy prezydenta z rządem w okresie obsadzenia obu najwyższych urzędów w państwie przez braci Kaczyńskich? Czy któryś powiedział wtedy „może się to wydawać dziwne, niektórym nawet niebezpieczne, ale najważniejsza jest dobra współpraca między rządem a prezydentem”? Zna kto jakąś taką wypowiedź? Bo ja takiej wypowiedzi nie znalazłam. Rozwydrzone tusowsko-wajdowsko-niesiołowsko-bartoszewsko-komorowsko-kutzowsko-łże-radykalne pseudo elity umocowały się w tym bajzlu, który stworzyły tak mocno, że nie chcą dopuśćić porządnego gospodarza aby nie zrobił porządków bo bardzo dobrze się w nim czują, tym lepiej im większy bajzel dlatego tak jak kiedyś część zagrożonych pseudoelit pozamiatała za Wałęsą, który teraz odszedłszy od swojego ludu i "Solidarności" z nimi się zbratał tak teraz z wielkim wrzaskiem elementy te występują przeciw wyborowi dr Jaroslawa Kaczyńskiego na prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej wiedząc, że tylko On będzie miał odwagę im się sprzeciwić, zaprowadzić konstytucyjny i prawny porządek; zadbać o to aby funkcjonariusze państwowi nie załatwiali spraw pokątnie na cmentarzach czy w kawiarniach lub knajpach choćby tak ekskluzywnych jak ta "Pod Pędzącym Królikiem".
5. hrabia Komorowski "Pod Pędzącym Królikiem" ?
hrabia Komorowski "Pod Pędzącym Królikiem" ? czy tam odbędzie się debata? To fałsz czy prawda ? Bronisław Hrabia Komorowski i Nowak z PO kłamią.Redaktorzy telewizyjni, dziennikarze stale głoszą tezę, że dr Jarosław Kaczyński oskarża za spowodowanie katastrofy ...a sami z jednej strony udają, że nie wiedzą o co chodzi a z drugiej zarzucają prezesowi PIS i kandydatowi na prezydenta to czego nigdy nie powiedział ....Na początek trzeba ustalić, że dr Jarosław Kaczyński w swojej wypowiedzi nikomu nic nie zarzucił ani nikogo nie oskarżył a tylko powiedział to co powiedział i wg mnie powiedział tylko prawdę i sama prawdę i miał prawo to powiedzieć co wyjaśniam poniżej jakkolwiek jest to oczywiście tylko moje zdanie. Polityczną odpowiedzialność za katastrofę smoleńską ponosi rząd RP z premierem Donaldem Tuskiem na czele. W żadnym innym cywilizowanym państwie nie mogła by się zdarzyć taka katastrofa a gdyby się wydarzyła to szefowie wszystkich służb i ministerstw odpowiedzialnych za organizację podróży głowy państwa razem z premierem rządu podali by się do dymisji! Ostatni dzień kampanii przed pierwszą turą wyborów prezydenckich kandydat PiS na prezydenta dr Jarosław Kaczyński zaapelował o zgodę narodową i porozumienie. Zdaniem dr Jarosława Kaczyńskiego, który odwiedził Olsztyn, przed tragedią w Smoleńsku zabrakło woli porozumienia. Dlatego - zdaniem prezesa PiS - z tej tragedii należy wyciągnąć wnioski polityczne i moralne. Według Kaczyńskiego, katastrofa ta nie wynikła z przypadku.- Polityka napastowania politycznych konkurentów, odmawiania im godności kończy się źle i tragicznie - dodał prezes PiS. Zapewnił, że jeśli zostanie prezydentem, zrobi wszystko by w Polsce doszło do porozumienia. To właśnie bezwzględna wojna prowadzona przez premiera Donalda Tuska i wielu innych przedstawicieli rządu RP i Platformy Obywatelskiej doprowadziła do tego, że jak pisze ks.prof. Tadeusz Guz kierownik Katedry Filozofii Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, rząd polski doprowadził do "dokonania podziału uroczystości rocznicowych w Katyniu na celebrację z udziałem premierów rządów polskiego i rosyjskiego i na późniejszą uroczystość z prezydentem prof. Lechem Kaczyńskim, który nie został zaproszony na główne obchody", czyli nasz polski rząd, rząd Rzeczpospolitej Polskiej, na czele z jego premierem Donaldem Tuskiem i ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim fałszywie zasłaniając się proceduralnymi kruczkami faktycznie powodowany jedynie pogardą
i nienawiścią do prof. Lecha Kaczyńskiego, urzędującego prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej lekceważąco wykluczył osobę prezydenta, najważniejszą osobę w Państwie, piastujacą zgodnie z tradycją i Konstytucją urząd uosabiający powagę Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej z udziału w uroczystościach, mimo, że przecież uroczystości katyńskie i udział w nich oficjalnej delegacji pod przewodnictwem prezydenta postanowione były już w styczniu, poinformowany był o tym oficjalnie i rząd polski, i strona rosyjska - Ta sprawa była wyjaśniana wielokrotnie, przedstawione zostały dokumenty, które nie pozostawiają żadnej wątpliwości. To premier Tusk wdarł się jak przysłowiowy Piłat w credo, skuszony przez Rosjan możliwością wystąpienia przed Polską i Europą na katyńskich grobach jak współarchitekt „historycznego pojednania z Rosją”. Od tego momentu jego chłopcy zaczęli przećwiczoną już grę o obniżanie rangi wizyty prezydenckiej i jej pijarowskie „przykrycie”. Grę, w ramach której w ostatniej chwili wizycie prezydenta i licznych ważnych w państwie osób odebrano status wizyty oficjalnej, co m.in. jak uznali to bezczelnie, fałszywie i arogancko premier Tusk i Rosjanie zwolniło nasz MSZ, i gospodarzy z dochowania procedur bezpieczeństwa i sprawiło, że na lotnisku nie było systemu bezpiecznego lądowania
w warunkach ograniczonej widoczności i ani samolot prezydencki ani sam lot nie były należycie przygotowane przez polskie służby za to odpowiedzialne a podlegajace przecież premierowi Tuskowi. Podróż prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej do Katynia rząd polski
i podległe mu służby potraktowały arogancko i lekceważąco. Na lotnisku oczekiwał na prezydenta samopięt ambasador polski w Moskwie, chyba jeden czy dwóch dziennikarzy i dwóch fumkcjonariuszy BOR! Przed wylotem prezydenta do Katynia przedstawiciele rządu RP,
w tym i premier Donald Tusk oraz przedstawiciele PO wielokrotnie w obrażliwych słowach dopytywali po co prof. Lech Kaczyński prezydent RP udaje się do Katynia, jako, że przecież nie został zaproszony, bezczelnie sugerowali, że może to doprowadzić do jakichś nieporozumień dyplomatycznych, że nie wiadomo czy Rosjanie wpuszczą w ogóle naszego prezydenta itd. Przykład idzie z góry, są więc przesłanki ku temu aby dopuszczać, że w takiej atmosferze pogardy i lekceważenia wobec prezydenta RP polskie służby odpowiedzialne za przelot głowy państwa do Katynia zbagatelizowały swoje obowiązki i proceury a jak to już wynika z rosyjskiego śledztwa nie przygotowały właściciwie samego przelotu jak i lądowania samolotu prezydenckiego co w konsekwencji mogło być jedną z przyczyn katastrofy. W świetle powyższego dr Jarosław Kaczyński ma całkowitą rację i prawo aby twierdzić, że katastrofa samolotu prezydenckiego nie wynikła z przypadku albowiem samo nigdy się nic nie dzieje, nic nie może się zdarzyć z samego przypadku. Zajmując się kilkadziesiat lat sprawami bhp wiem, że nic, żaden wypadek nie wynika, nie dzieje się z przypadku. Badając ewentualną winę pracownika, który uległ wypadkowi za jego spowodowanie zgodnie z zasadami bhp, zasadami obowiązujacego prawa zawsze najpierw ustala się czy jego przełożeni, zakład pracy przestrzegali określone zasadami i przepisami prawa normy itd. i dopiero gdyby wszystko w zakładzie pracy ze strony jego kierownictwa było w idealnym porządku a pracownik z własnej woli, świadomie, będąc należycie przeszkolony z premedytacją naruszył zasady bhp można orzec jego winę. W przypadku katastrofy smoleńskiej nie wiadomo dlaczego, komu i czemu miało to służyć już w dniu katastrofy orzekano o winie pilotów! Jakim prawem? W niewybredny, obrażliwy sposób sugerowano naciski ze strony prezydenta. Teraz rząd i kandydujący na najwyższy urząd w państwie marszałek, hrabia Komorowski wykorzystują prowadzone śledztwo w sprawie katastrofy w kampanii wyborczej cedząc tak jak im to pasuje szczątkowe ustalenia czy poszlaki ze śledztwa prowadzonego przez obce mocarstwo, którego przywódcy wcześniej arogancko, niewątpliwie za namową polskiego rządu, bezczelnie zlekceważyli naszego prezydenta nie zapraszając go na uroczystości! Zapewne, niedługo w odpowiednim dla siebie czasie PO i rząd znowu doprowadzi do jakiegoś przecieku ze śledztwa czy ujawni społeczeństwu szczątkowe jakieś ustalenia, które zna od dawna. Premier Tusk, przywódcy PO
i kandydujący na najwyższy urząd w państwie hrabia marszałek Komorowski swoją niechęcią, nienawiścią do braci Kaczyńskich w tym do tragicznie zmarłego w katastrofie prof. Lecha Kaczyńskiego, który razem z towarzyszącymi mu osobami zginął na posterunku, w służbie Najjaśniejszej Rzeczpospolitej swoją arogancją zarazili nawet tak wydawałoby się światłych ludzi, jak dziennikarz Daniel Passent, prof.[?] Władysław Bartoszewski, senator Kazimierz Kutz, Andrzej Wajda i wielu inn. którzy w haniebny sposób obrażają pamięć o tragicznie zmarłym w katastrofie smoleńskiej prof. Lechu Kaczyńskim, prezydencie RP a także żyjących członków jego rodziny.Dlatego uważam, że brat zmarłego tragicznie prezydenta RP dr Jarosław Kaczyński powiedział prawdę i tylko prawdę i miał nie tylko prawo ale
i obowiązek aby powiedzieć to co powiedział. Inna sprawa, że każdy konkurent prezesa PIS czy adwersaż polityczny będzie interpretował jego wypowiedż i przedstawiał ją wyborcom tak jak to jemu pasuje i wykorzystywał na swój sposób i na swoja korzyść tak jak to jest
z każdą jego wypowiedzią cokolwiek powie....! tak jak np. prezydent Aleksander Kwaśniewski w programie Moniki Olejnik.
6. TVN24 nie jest bezstronna, popiera hrabiego Komorowskiego.
TVN24 nie jest bezstronna, popiera hrabiego Komorowskiego.Jak się wydaje TVN24 nie ma ambicji pozostawać obiektywną telewizją albowiem nie odpowiedziała ani pisemnie ani na antenie na moje ponizsze stanowisko w przedmiotowej sprawie.Niektórzy redaktorzy tej telewizji także zaczynają faworyzować kandydata na prezydenta z ramienia Platformy Obywatelskiej a w swoich programach nie dyskutują z zaproszonymi gośćmi po partnersku ale usiłują wymusić na nich aby wbrew swoim przekonaniom, woli i intencjom powiedzieli to czego oczekuje dany redaktor! Telewizja TVN24 Wobec faktu, że Wasi redaktorzy stale głoszą na antenie tezę, że dr Jarosław Kaczyński oskarża za spowodowanie katastrofy ...a sami z jednej strony udają, że nie wiedzą o co chodzi a z drugiej zarzucają prezesowi PIS i kandydatowi na prezydenta to czego nigdy nie powiedział postanowiłam napisać do Was i pomóc Wam w zrozumieniu problemu....Na początek trzeba ustalić, że dr Jarosław Kaczyński w swojej wypowiedzi nikomu nic nie zarzucił ani nikogo nie oskarżył a tylko powiedział to co powiedział i wg mnie powiedział tylko prawdę i sama prawdę i miał prawo to powiedzieć co wyjaśniam poniżej jakkolwiek jest to oczywiście tylko moje zdanie.Polityczną odpowiedzialność za katastrofę smoleńską ponosi rząd RP z premierem Donaldem Tuskiem na czele. W żadnym innym cywilizowanym państwie nie mogła by się zdarzyć taka katastrofa a gdyby się wydarzyła to szefowie wszystkich służb i ministerstw odpowiedzialnych za organizację podróży głowy państwa razem z premierem rządu podali by się do dymisji! Ostatni dzień kampanii przed pierwszą turą wyborów prezydenckich kandydat PiS na prezydenta dr Jarosław Kaczyński zaapelował o zgodę narodową i porozumienie. Zdaniem dr Jarosława Kaczyńskiego, który odwiedził Olsztyn, przed tragedią w Smoleńsku zabrakło woli porozumienia. Dlatego - zdaniem prezesa PiS - z tej tragedii należy wyciągnąć wnioski polityczne i moralne. Według Dr J.Kaczyńskiego, katastrofa ta nie wynikła z przypadku.- Polityka napastowania politycznych konkurentów, odmawiania im godności kończy się źle i tragicznie - dodał prezes PiS.Prezes PiS zapewnił, że jeśli zostanie prezydentem, zrobi wszystko by w Polsce doszło do porozumienia. To właśnie bezwzględna wojna Premiera Donalda Tuska i wielu innych przedstawicieli rządu RP i Platformy Obywatelskiej doprowadziła do tego, że jak pisze ks.prof.Tadeusz Guz kierownik Katedry Filozofii Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, rząd polski doprowadził do "dokonanie podziału uroczystości rocznicowych w Katyniu na celebrację z udziałem premierów rządów polskiego i rosyjskiego i na późniejszą uroczystość z prezydentem prof. Lechem Kaczyńskim, który nie został zaproszony na główne obchody", czyli polski rząd, rząd Rzeczpospolitej Polskiej na czele z jego premierem Donaldem Tuskiem i ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim fałszywie zasłaniając się proceduralnymi kruczkami faktycznie powodowany jedynie pogardą i nienawiścią do prof. Lecha Kaczyńskiego urzędującego prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej lekceważąco wykluczył osobę prezydenta, najważniejszą osobę w Państwie piastujacą zgodnie z tradycją i Konstytucją urząd uosabiający powagę Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej mimo, że przecież uroczystości katyńskie i udział w nich oficjalnej delegacji pod przewodnictwem prezydenta postanowione były już w styczniu, poinformowany był o tym oficjalnie i rząd polski, i strona rosyjska - Ta sprawa była wyjaśniana wielokrotnie, przedstawione zostały dokumenty, które nie pozostawiają żadnej wątpliwości. To premier Tusk wdarł się jak przysłowiowy Piłat w credo, skuszony przez Rosjan możliwością wystąpienia przed Polską i Europą na katyńskich grobach jak współarchitekt „historycznego pojednania z Rosją”. Od tego momentu jego chłopcy zaczęli przećwiczoną już grę o obniżanie rangi wizyty prezydenckiej i jej pijarowskie „przykrycie”. Grę, w ramach której w ostatniej chwili wizycie prezydenta i licznych ważnych w państwie osób odebrano status wizyty oficjalnej, co m.in. Jak uznali to bezczelnie i arogancko premier Tusk i Rosjanie zwolniło to i nasz MSZ, i gospodarzy z dochowania pewnych procedur bezpieczeństwa i sprawiło, że na lotnisku nie było systemu bezpiecznego lądowania w warunkach ograniczonej widoczności a ani samolot prezydencki ani sam lot nie były należycie przygotowane przez polskie służby za to odpowiedzialne a podlegajace przecież premierowi Tuskowi. Podróż prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej do Katynia rząd polski i podległe mu słuby potraktowały arogancko i lekceważąco. Na lotnisku oczekiwał na prezydenta samopięt ambasador polski w Moskwie, chyba jeden czy dwóch dziennikarzy i dwóch fumkcjonariuszy BOR! Wcześniej przed wylotem prezydenta na uroczystości do Katynia przedstawiciele rządu RP, w tym i premier Donald Tusk oraz przedstawiciele PO wielokrotnie w obrażliwych słowach dopytywali po co prof. Lech Kaczyński prezydent RP udaje się do Katynia, jako, że przecież nie został zaproszony, bezczelnie sugerowali, że może to doprowadzić do jakichś nieporozumień dyplomatycznych, że nie wiadomo czy Rosjanie wpuszczą w ogóle naszego prezydenta itd.Przykład idzie z góry, są więc przesłanki ku temu aby dopuszczać fakt, że w takiej atmosferze pogardy i lekceważenia wobec prezydenta RP polskie służby odpowiedzialne za przelot głowy państwa do Katynia zbagatelizowały sprawę i jak to już wynika z rosyjskiego śledztwa nie przygotowały właściciwie samego przelotu jak i lądowania samolotu prezydenckiego co w konsekwencji mogło być jedną z przyczyn katastrofy.W świetle powyższego dr Jarosław Kaczyński ma całkowitą rację i prawo aby twierdzić, że katastrofa samolotu prezydenckiego nie wynikła z przypadku albowiem samo nigdy się nic nie dzieje, nic nie może się zdarzyć z samego przypadku. Zajmując się kilkadziesiat lat sprawami bhp wiem, że nic, żaden wypadek nie wynika, nie dzieje się z przypadku. Badając ewentualną winę pracownika, który uległ wypadkowi za jego spowodowanie zgodnie z zasadami bhp, zasadami obowiązujacego prawa zawsze najpierw ustala się czy jego przełożeni, zakład pracy przestrzegali określone zasadami i przepisami prawa normy itd. i dopiero gdyby wszystko w zakładzie pracy ze strony jego kierownictwa było w idealnym porządku a pracownik z własnej woli, świadomie, będąc należycie przeszkolony z premedytacją naruszył zasady bhp można orzec jego winę. W przypadku katastrofy smoleńskiej nie wiadomo dlaczego, komu i czemu miało to służyć już w dniu katastrofy orzekano o winie pilotów! Jakim prawem? W niewybredny, obrażliwy sposób sugerowano naciski ze strony prezydenta,teraz rząd i kandydujący na najwyższy urząd w państwie marszałek, hrabia Komorowski wykorzystują prowadzone śledztwo w sprawie katastrofy w kampanii wyborczej cedząc tak jak im to pasuje szczątkowe ustalenia czy poszlaki ze śledztwa prowadzonego przez obce mocarstwo, którego przywódcy wcześniej arogancko niewątpliwie za namową polskiego rządu bezczelnie zlekceważyli naszego prezydenta nie zapraszając go na uroczystości! Zapewne, niedługo w odpowiednim dla siebie czasie PO i rząd znowu doprowadzi do jakiegoś przecieku ze śledztwa czy ujawni społeczeństwu szczątkowe jakieś ustalenia, które zna od dawna. Premier Tusk, przywódcy PO i kandydujący na najwyższy urząd w państwie hrabia marszałek Komorowski swoją niechęcią, nienawiścią do braci Kaczyńskich w tym do tragicznie zmarłego w katastrofie prof. Lecha Kaczyńskiego, który razem z towarzyszącymi mu osobami zginął na posterunku, w służbie Najjaśniejszej Rzeczpospolitej swoją arogancją zarazili nawet tak wydawałoby się światłych ludzi, jak dziennikarz Daniel Passent, prof.[?] Władysław Bartoszewski, senator Kazimierz Kutz, Andrzej Wajda i wielu inn. którzy w haniebny sposób obrażają pamięć o tragicznie zmarłym w katastrofie smoleńskiej prof. Lechu Kaczyńskim, prezydencie RP a także żyjących członków jego rodziny.Dlatego uważam, że brat zmarłego tragicznie prezydenta RP dr Jarosław Kaczyński powiedział prawdę i tylko prawdę i miał nie tylko prawo ale i obowiązek aby powiedzieć to co powiedział. Inna sprawa, że każdy konkurent prezesa PIS czy adwersaż polityczny będzie interpretował jego wypowiedż i przedstawiał ją wyborcom tak jak to jemu pasuje i wykorzystywał na swój sposób i na swoja korzyść tak jak to jest z każdą jego wypowiedzią cokolwiek powie....! tak jak np. prezydent Aleksander Kwaśniewski w dzisiejszym programie Moniki Olejnik chociaż zapewne dobrze wiedział o co chodziło prezesowi PIS to skomentował jego wypowiedż tak jak to pasuje jemu i SLD.
Z poważaniem.
[na oryginale jest moje nazwisko,imię, adres i telefon]
7. Odpowiedzialność polityczną za katastrofę smoleńską ponosi rząd
Premier Donald Tusk, Rząd, służby wywiadu, Biuro Ochrony Rządu i dowództwo lotnictwa wojskowego są odpowiedzialne za katastrofę smoleńską !!!! Bronisław Hrabia Komorowski.Kandydat na prezydenta RP z ramienia Platformy Obywatelskiej, Marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski i inni prominentni przedstawiciele tej partii np.marszałek Stefan Niesiołowski, Kazimierz Kuc, prof. Władysław Bartoszewski w obrzydliwy sposób szermujący takimi zarzutami jak nekrofilia i inn. w swoich wystąpieniach w mediach stale podkreślają, że PIS i szef tej partii, kandydat na prezydenta RP Jarosław Kaczyński na pewno będą w kampanii wyborczej "grać" na uczuciach wyborców, wykorzystywać współczucie wyborców i w ogóle katastrofę samolotu prezydenckiego. Tymczasem przedstawiciele PIS póki co zachowują się niezwykle godnie i powściągliwie, nie odpowiadając nawet zbyt energicznie na chamskie zaczepki a przedstawiciele PO i niektórych innych partii, stale mówiąc o konieczności zmiany poziomu kampanii, sami nie przebierają w środkach, w każdym swoim wystąpieniu atakując PIS i obrażając pamięć tragicznie zmarłego ś.p. Prezydenta RP, sterując różnymi "przeciekami" do mediów a to jakimiś dokumentami a to cedząc w odpowiedni sposób wieści z prowadzonego śledztwa po katastrofie samolotu prezydenckiego....epatując np. społeczeństwo polskie prawdopodobieństwem nagrania w jednej z "czarnych skrzynek" nierozpoznanego jeszcze co do osoby głosu w kokpicie samolotu prezydenckiego nie należącego do ściśłej załogi...wciągając w swoje brudne działania dziennikarzy i publicystów pokroju Daniela Passenta[studiował na sowieckim uniwersytecie w Leningradzie w latach 1955-56...!] a nawet tak sławnego reżysera jak Andrzej Wajda – wszystkich ich łączy nienawiść i nie skrywana pogarda do osoby zmarłego tragicznie prezydenta RP prof.Lecha Kaczyńskiego, [w wypowiedziach na Jego temat wielokrotnie wpowiadali się Oni tak jakby był tylko Prezydentem Warszawy ale nigdy Prezydentem RP ! tak samo jak wyrażali się o prezydencie L.Kaczyńskim jeszcze niedawno niektórzy politycy i dziennikarze rosyjscy, czy to zbieg okoliczności czy uzgodnione stanowisko ?] i bezczelna krytyka faktu pochowania szczątków śp. Prezydenta RP i Jego Małżonki na Wawelu.Co ciekawe i znaczące dziennikarze i politycy rosyjscy, na czele z Prezydentem Federacji Rosyjskiej teraz po tragicznej śmierci prezydenta Lecha kaczyńskiego wyrażają się o Nim z wielką czcią i szacunkiem natomiast wyżej wymienieni politycy polscy z Platformy Obywatelskiej i niektórzy z innych partii zaraz po zakończeniu żałoby państwowej powrócili do haniebnych praktyk ośmieszania osoby zmarłego tragicznie prezydenta RP wykazując przy tym szczególną zajadłość i dziką nienawiść. Podobnie z wielką nienawiścią krytykują brata zmarłego prezydenta, Jarosława Kaczyńskiego; cokolwiek On powie oceniają żle, jak coś mówi oceniają żle, jak nie mówi nic, mówią, że obraża wszystkich wyborców bo nic nie mówi,ośmieszają nawet ciemne, żałobne ubiory [ to co, rodzina zmarłego prezydenta, jego brat, bratowa, koledzy, przyjaciele mają się ubierać i zachowywać tak jak fircyk, jak marszałek Niesiołowski!?] czepiają się wszystkiego tak jak to czyni ze szczególną wściekłością marszałek Stefan Niesiołowski i tak jak to czyni w niegodny profesora i Polaka sposób prof. Bartoszewski, który żałobę Jarosława Kaczyńskiego za tragicznie zmarłym bratem bliżniakiem, bliskiej rodziny i znajomych oraz przyjaciół nazywa w haniebny sposób nekrofilią.
Aby odsunąć od rządu i podległych służb ewentualne podejrzenie niedopełnienia obowiązków i w ten sposób wprowadzić w błąd opinię publiczną tak urzędujący minister Bogdan Klich jak i urzędujący Marszałek Sejmu RP, kandydat na prezydenra Bronisław Komorowski jak i inni prominentni przedstawiciele PO już od dnia katastrofy nadal, jeszcze przed zakończeniem rosyjskiego czy polskiego śledztwa bezczelnie sugerują w mediach winę pilotów a nie mając na to żadnych dowodów sugerują też jakieś naciski, czy wręcz winę zmarłego tragicznie w katastrofie prezydenta RP . Cokolwiek by powiedzieli minister Klich czy premier Tusk lub inni prominentni przedstawiciele PO to faktem jest, że kancelaria prezydenta nie posiadała przecież żadnych samolotów i 36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego też jej nie podlegał w żaden sposób a o wszelaki transport lotniczy kancelaria prezydenta musiała prosić rząd - jest to niepodważalny fakt. Doskonale przecież pamiętamy jak nieraz rząd przez ministra Arabskiego z kancelarii premiera, ODMAWIAŁ prezydentowi samolotu. A to po to aby prezydenta poniżyć pokazując, że pod tym względem jest na łasce jakiegoś urzędniczyny z kancelarii premiera.To służby podległe premierowi dysponowały samolotami "rządowymi". Prezydent latał samolotami rządowymi o czym wiemy ze wszystkich mediów a podkreślanoto to stale od kilku lat od kiedy rządzi PO aby dokuczyć prezydentowi.Są to niepodważalne fakty.A więc zanim ktokolwiek jeszcze przed zakończeniem śledztwa przystąpi do dywagacji na temat przyczyn katastrofy samolotu prezydenckiego powinien przyjąć za pewnik niepodważalny fakt, że za bezpieczny transport prezydenta i osób Jemu towarzyszących odpowiedzialny był rząd RP i podległe mu służby. Czy służby te wypełniły swoje obowiązki ??!! Trzy dni przed na lotnisku ląduje samolot z premierem Tuskiem oraz premier Putin. Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo zakładają na lotnisku systemy umożliwiajace lądowanie w każdych warunkach pogodowych, po czym demontują je przed przylotem samolotu z Prezydentem na pokładzie. Nam, maluczkim odpowiedziano, że nawet jeżeli coś montowano to samolot prezydencki nie miał kompatybilnych urządzeń a więc nie mógłby skorzystać z tych nowoczesnych urządzeń naprowadzających! Ale dlaczego wycofano służby, dlaczego nikt nie strzegł lotniska ???!!! Na lotnisku czekał na prezydenta RP, samopięt ambasador, jakiś dziennikarz. Czy ktoś jeszcze? Nie, nikt.....!!!!
Chciana czy nie chciana wizyta Prezydenta obcego kraju w każdym cywilizowanym państwie i przez służby każdego cywilizowanego państwa jest ustalana, zabezpieczana, poprzedzona wizytą służb danego kraju, ustaleniem wszelkich wymogów bezpieczeństwa, pełną współpracą służb obu krajów i ich obecnością od początku do końca. Na lotnisku pełne zabezpieczenie wizyty, w pogotowiu wszystkie służby medyczne, pożarne itd. W powietrzu zabezpieczenie lotnicze.Tu natomiast odnosi się wrażenie, że ląduje jakaś prywatna awionetka, na którą nikt nie czeka! Wcześniej demontuje się systemy bezpieczeństwa, nie wdać ani nie słychać by nasze służby w jakikolwiek sposób zabezpieczały wizytę... Nie było nikogo? Nikt nic nie ustalał, nikt nie dbał o bezpieczeństwo samolotu z najważniejszymi osobami w państwie? To brzmi nieprawdopodobnie...ale takie są fakty! Tak było!!! Obojętnie kto by nie przylatywał do kogokolwiek (w postaci głowy państwa), choćby był tam powszechnie nielubiany, zawsze robi się wszystko aby gościowi się nic nie przytrafiło. Tu zaś mamy do czynienia z czymś dokładnie odwrotnym.............!!! Wysłano Go bez należytego rozpoznania i przygotowania jakby na zatratę !!! Nikt z rządu tego teraz nie potwierdzi bo marszałek Komorowski jako kandydat w wyborach prezydenckich nie miałby żadnych szans a PO spadły by na łeb ... notowania w sondażach popularności, wyborczych itp. a przecież wszyscy wiedzą, że PO "wynikami sondaży stoi" i żyje.... Mimo chaosu informacyjnego, z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć co następuje; lotniskow Smoleńsku, na którym zabudowania przpominają walące się kurniki czy stodoły,a lampy oświetleniowe pasa loniska stoją na drewnianych kołkach to obecnie "zapomniane przez Boga ...", na codzień nie używane i w ogóle nie pilnowane byłe lotnisko wojskowe na które nigdy nie poleciał by samolot np. kanclerza Niemiec, prezydenta Francji czy przedstawicieli innych rządów ! bo nie dopuściły by do tego służby specjalne tych państw, była silna mgła, na lotnisku nie było systemu ILS, a w systemie TAWS w samolocie prezydenta RP brak było mapy lotniska w Smoleńsku – Przedstwiciele rządu RP stale kłamią, albowiem cóż ztego że system TAWS był zamontowany na samolocie prezydenckim, cóż z tego, że podobno, podobno bo przecież czarne skrzynki mimo, że są własnością Rzeczpospolitej Polskiej to nie mogły być zbadane przez polskich specjalistów bo Rosjanie ich nie wydali, cóż z tego, że podobno system TAWS darł się, ostrzegał przed jakoby zderzeniem z ziemią na lotnisku w Smoleńsku jest on nieprzydatny a więc piloci w ogóle nie zwracali uwagi na jego sygnały. W jakim celu rząd stale bębni o tym , że TAWS ostrzegał, czy po to aby zwalić winę na nieżyjących pilotów a odwrócić uwagę od teo, że tak załoga jak samolot, lot i lotnisko nie były należycie przygotowane, od tego, że piloci nie byli należycie wyszkoleni !!!!!j czy po to aby zamydlić spoleczeństwu oczy i zwalić winę na pilotów a może na nieżyjącego prezydenta ?Zamontowany w prezydenckim Tupolewie system ostrzegawczy TAWS był na tym lotnisku bezużyteczny, procedury, które obowiązywały pilotów zakazują jego używania na lotnisku w Smoleńsku – powiedział w RMF FM płk Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. Pułku Lotnictwa Transportowego i wieloletni pilot rządowych samolotów. Według płk. Pietrzaka specjalny system ostrzegawczy TAWS, który z wyprzedzeniem ostrzega pilotów przed np. wzgórzami lub masztami antenowymi, które mogą napotkać, podchodząc do lądowania, poprawnie działa tylko wtedy, gdy ciśnienie atmosferyczne podawane jest w odniesieniu do poziomu morza(QNH), a nie do terenu (QFE). Dzieje się tak dlatego, że wszystkie mapy i bazy danych do tego systemu budowane są właśnie na odległościach pionowych od poziomu morza, a nie od wysokości lotniska, nad którym samolot się znajduje, lotniski w Smoleńsku jest nieklasyfikowane w katalogach międzynarodowych, nie posiada żadnych certyfikacji moiędzynarodowych, lotnisko jest obsługiwane przez rosyjską wojskową służbę kontroli ruchu powietrznego, a więc ludzi, którzy nie mają międzynarodowych uprawnień, certyfikatów i potwierdzeń znajomości języka angielskiego, lotniczy język angielski to odpowiednia frazeologia, która ułatwia komunikowanie się w warunkach ekstremalnych i w przypadkach wystąpienia nadzwyczajnych okoliczności, nie zażądaliśmy, by na wieży kontroli lotów był również ktoś od nas? Nie zadbano o to ani przy wizycie premiera, ani prezydenta. Niesamowite jest to, że „syreny" na lotnisku zaczęły wyć dopiero o 8.56 i także wtedy rozpoczęto akcję ratunkową. Padł rekord świata, akcja ratunkowa zaczęła się po kwadransie, choć katastrofa miała miejsce kilkaset metrów od początku pasa. Czy służby ratownicze były przygotowane? Czy robiono jakąś łapankę? nieznany w historii lotów o najwyższym statusie bezpieczeństwa.Ten wypadek nie ma precedensu w historii lotnictwa. Dzisiaj mamy w Moskwie tylko Edmunda Klicha, który jest akredytowany przy rosyjskiej Międzypaństwowej Komisji Lotniczej. Może asystować przy wszystkich czynnościach, ale nie on trzyma pióro i nie on będzie pisał ostateczną wersję raportu. Poziom minimalny dla prowadzenia prac wyjaśniających przyczyny katastrofy to: wspólna i równoważna w składzie polsko-rosyjska komisja, która powinna pracować w trybie ICAO, czyli według standardów Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego. Co więcej, należało wspólnie z Rosjanami zaprosić do prac np. Eurocontrol (Europejska Organizacja ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej) czy EASA (Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego) po to, aby dać dodatkowy obiektywizm ekspercki. Winnych katastrofy ustalą zapewne prokuratury rosyjska i polska i komisje badające przyczyny katastrofy, ale w każdym państwie jest to sfera odpowiedzialności konkretnego rządu i konkretnych służb specjalnych, których zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo państwa. Mieliśmy do czynienia z ogromną tragedią. I co? Nie dzieje się nic! Szukano winnych wśród urzędniczek z Kancelarii Prezydenta, które wysyłały zaproszenia do wzięcia udziału w uroczystościach? A dlaczego żaden z szefów służb nie podał się do dymisji? Czy minister Bogdan Klich, któremu podlega dowództwo Sił Powietrznych oraz 36. SPLT, nie czuje odpowiedzialności? Honor wymagałby, aby przynajmniej oddał się on do dyspozycji premiera. Zemściła się nonszalancja i ułańska fantazja, to mówienie, że polski pilot poleci nawet na drzwiach do stodoły. Lekceważenie procedur bezpieczeństwa, polityka ciągłego PR, kłótnie o samolot. Po tych wszystkich awanturach i awanturkach okazało się, że król jest nagi, a pod Smoleńskiem zginął prezydent kraju wraz z małżonką, dowódcy wszystkich rodzajów wojsk; spłonęła jedna trzecia politycznej Polski. Przed wylotem prezydenta do Katynia przedstawiciele rządu RP, w tym i premier Donald Tusk oraz przedstawiciele PO wielokrotnie w obrażliwych słowach dopytywali po co prof. Lech Kaczyński prezydent RP udaje się do Katynia, jako, że przecież nie został zaproszony, bezczelnie sugerowali, że może to doprowadzić do jakichś nieporozumień dyplomatycznych, że nie wiadomo czy Rosjanie wpuszczą w ogóle naszego prezydenta itd.Przykład idzie z góry, są więc przesłanki ku temu aby dopuszczać fakt, że w takiej atmosferze pogardy i lekceważenia wobec prezydenta RP polskie służby odpowiedzialne za przelot głowy państwa do Katynia zbagatelizowały sprawę i jak to już wynika z rosyjskiego śledztwa nie przygotowały właściciwie samego przelotu jak i lądowania samolotu prezydenckiego co w konsekwencji mogło być jedną z przyczyn katastrofy.
Obsługa lotniska podawała pilotom samolotu prezydenckiego ciśnienie wględne QFE zamiast QNH, oświetlenie pasa lotniska nie działało ze względu na brak żarówek, radiolatarnie były rozmieszczone na lotnisku niestandardowo [czytaj nieprawidłowo] - i to wszystko w warunkach silnej mgły, braku widoczności, ciężkiego terenu na osi podejścia [głęboki, kilkudziesięciometrowy wąwóz a pas lotniska dużo wyżej] radiolatarnie i wysokościomierz prawdopodobnie mogły wprowadzić pilotów samolotu w błąd przy próbie zejścia do wysokości decyzyjnej w celu sprawdzenia czy będzie widać pas; piloci samolotu prezydenckiego najprawdopodobniej byli przekonani, że są dużo wyżej ....jak się zorientowali, że są za nisko próbowali poderwać samolot ale zabrakło wysokości, kilku sekund, odrobiny szczęścia, może mocy w silnikach...[ specyfiką typu samolotu Tu-154 M jest jego niska nośność przy małych prędkościach], którym leciał prezydent RP a może właśnie wtedy wystąpiły też jakieś usterki............Zasadą stosowaną bezwzględnie przez wszystkie cywilizowane państwa jest, że po sprawdzeniu lotniska na którym lądować ma VIP-owski samolot a szczególnie o statusie Head a tym bardziej z Głową Państwa służby specjalne tego państwa, jeżeli uznają, że samolot ich VIP-a może bezpiecznie lądować na danym lotnisku razem ze służbami gospodarza ściśle ochraniają to lotnisko aż do chwili wylądowania VIP-a. Na przedmiotowym lotnisku w Smoleńsku niby jest brama i to metalowa [bo lampy są zamontowane na kołkach drewnianych, zapewne dlatego aby były nierdzewne] ale samo lotnisko na co dzień nie jest w ogóle pilnowane nawet tuż przed przylotem samolotu prezydenckiego nie było w żaden sposób chronione co jest nie do pomyślenia w cywilizowanych krajach! Jak miał przylecieć do Polski prezydent USA to zanim jeszcze przyleciał przyleciały dwa samoloty ze służbami, które miały sprawdzić lotnisko, przyległy teren, lotniska zapasowe i trasę przejazdu do miasta Krakowa. Gdyby prezydent USA faktycznie leciał już do Polski to amerykańskie służby specjalne razem z naszymi służbami zabezpieczały by i lotnisko na którym miał wylądować i lotniska zapasowe, na każdym takim lotnisku były by ich służby, które czekały by na przylot prezydenta, karetki, straż pożarna itp. a na lotnisku w Smoleńsku nie było nic! Lotnisko nie było ani rozpoznane przez nasze służby ani chronione [w wyniku czego w lampach oświetleniowych pasa lotniska nie było żarówek]. Pomoc medyczną i straż pożarną ściągano dopiero po katastrofie samolotu prezydenckiego, z miasta Smoleńska!Jest pewne, że niewłaściwe lub żadne było przygotowanie i zabezpieczenie wywiadowcze, kontrwywiadowcze i techniczne lotu, samolotu, lotniska oraz lądowania przez polskie służby za to odpowiedzialne. Co prawda 3 dni wcześniej na tym lotnisku lądowali premierzy; Rosji Putin i Polski Tusk.Rosyjska dziennikarka Julia Łatynina pisze m.in., że w czasie spotkania premierów Tuska i Putina na smoleńskim lotnisku ustawiono nowoczesny sprzęt nawigacyjny, którym to faktom i Tusk i Rosjanie teraz zaprzeczają. Trzy dni później tych urządzeń już tam nie było. Dziennikrzom ukraińskim i polskim z tvn24.pl rosyjska obsługa lotniska złapana przez nich w czasie wkręcania żarówek do lamp oświetlających pas lotniska już po katastrofie samolotu prezydenckiego na pytanie dlaczego teraz wkręcają żarówki i dlaczego nie pozostają one stale w lampach odpowiedziała bez krępacji, że żarówki się wykręca aby nie były ukradzione przez złodziei !!! bo na codzień lotnisko jako nieczynne nie jest przez nikogo pilnowane!
Gdy 10 kwietnia 2010 r. Zaczęły napływac tragiczne wiadomości, były i takie jakoby dwie osoby ciężko ranne w katastrofie samolotu prezydenckiego zabrano do szpitala. Póżniej podano, że nikt nie przeżył a o tych osobach juz nie wspomniano.Poczatkowo zbliżone do oficjalnych czynników podawały informację jakoby samolot prezydencki wykonał 4,3 czy 2 naloty nad pas lotniska teraz podobno ustalono, że nalot był jeden zakończony upadkiem.Na początku podawano jakoby samolot uderzył w linię energetyczną, którą uszkodził, dalej w maszt antenowy urządzeń lotniska a dopiero póżniej w sławna już brzozę – teraz podaje się tylko uderzenie w brzozę i kolejne, drzewa i krzaki. Czy ktoś sprawdził czy byli ranni w szpitalu czy to nieprawdziwa informacja, a co z tą linia energetyczna i masztem antenowym ?!.....obsługa lotniska po katastrofie podobno uciekała w las, co sił w nogach i zatrzymana została siłą przez milicję ...szok czy jakieś obawy? Dlaczego ? Podobno aresztowano kontrolera lotów i jakby zaginął, nikt go już nie widział. Dziennikarzom, w tym polskim rekwirowano kamery i nagrania...dlaczego? Lotnisku nie było karetek pomocy medycznej ani straży pożarnej, ściągano je dopiero po katastrofie z miasta, przyjechały wozy straży pożarnej a nie było karetek pogotowia, dlaczego? Skąd wiedzieli, że nie będą potrzebne ?
Strzały z broni palnej na jedynym zachowanym, nie zarekwirowanym przez FSB, filmie. Kto strzelał ?dlaczego? Czy do kogoś ?
Szczątki samolotu dziwnie zniszczone. Kadłub cały i kokpit. Ale ciał pilotów nie ma. Środek natomiast wypalony w pył. Zwykle samolot gdy upada - wywołuje gigantyczny pożar, jest chmura czarnego dymu, pali się paliwo. Tutaj nic, samolot rozbity i ledwo dwa małe ogniska ognia, a podobno miał bardzo dużo paliwa, gdzie podziało się to paliwo ?O której dokładnie godzinie rozbił sie samolot prezydencki ? O której godzinie, wcześniej IŁ-76 próbował lądować na tym lotnisku ?Tak cywilni jak i wojskowi eksperci stwierdzaja, że tak duży samolot, z takim wyposażeniem jakie miał nie powinien w ogóle lecieć na takie, tak wyposażone lotnisko, szczególnie w tak niekorzystnych warunkach.Piloci cywilnych linii lotniczych i eksperci mówia otwarcie, że żaden cywilny samolot pasażerski nigdy nie byłby nawet wysłany na lotnisko w Smoleńsku bo nie pozwoliłyby na to obowiązujące procedury w lotnictwie cywilnym co potwierdza kolejny raz potwierdzona opinia płk. Edmunda Klicha przewodniczącego Komisji Badania Wypadków Lotniczych, który dzisiaj kolejny raz stwierdził, że katastrofa jest wynikiem błędów systemowych, braku zaleceń po poprzednich katastrofachm.inn. Samolotu Casa, Bryza ...i inn.]lekceważenia obowiązków, niewłaściwych zaleceń lub nie wdrożenia tych zaleceń do wykonania.Stwierdził też, że szkolenia pilotów wdrożone po poprzednich katastrofach były szczątkowe, dla odfajkowania w dziennikach bo trwały zbyt krótko[tygodniowe] gdzy w innych krajach np. w Wielkiej Brytanii podobne trwały rok. Gdyby polskie służby odpowiednio wcześniej jeszcze przed wylotem samolotu prezydenckiego z Warszawy sprawdziły należycie stan wyposażenia lotniska w Smoleńsku i przygotowanie wyposażenia samolotu to albo na lotnisku uzupełniono by braki i usterki a wówczas należycie działały by lampy oświetlające pas, właściwie powinne być rozmieszczone radiolatarnie, w systenie TAWS samolotu powinna być mapa lotniska w Smoleńsku, obsługa lotniska powinna podawać załodze samolotu ciśnienie QNH a nie QFE.....itd.I wtedy przy odpowiednim wyposażeniu lotniska i samolotu prezydenckiego samolot ten mógłby bezpiecznie lądować na tym lotnisku albo uznano by, że ten samolot w ogóle nie może lądować na tym lotnisku i zdecydowano by aby już z Warszawy lecieć na inne lotnisko. Tak czy inaczej należy przyjąć, że gdyby odpowiednie polskie służby podległe rządowi RP, należycie sprawdziły lotnisko, wyposażenie lotniska, wyposażenie samolotu prezydenkiego i po sprawdzeniu razem ze służbami rosyjskimi sciśle chroniły to lotnisko i jego wyposażenie tak jak to jest bezwzględnie praktykowane we wszystkich cywilizowanych państwach na świecie nie doszło by w ogóle do żadnej katastrofy i nikt by nie zginął! Arogancja, pycha, brak poczucia obowiązku i honoru doprowadziły do przestępczych, karygodnych, zaniedbań, zaniechań i niedopełnienia obowiązków przez służby podległe Rządowi RP na czele z Jego Premierem Panem Donaldem Tuskiem, odpowiedzialne za wywiadowcze, kontrwywiadowcze i techniczne przygotowanie lotu oraz bezpieczny transport prezydenta wraz z towarzyrzącymi Jemu osobami a w konsekwencji przyczyniły się do tragicznej w skutkach katastrofy.Nikogo nie obwiniam bo to należy do Prokuratury i do Sądu, i organa te będą musiały podjąć śledztwo aby potwierdzić lub odrzucić także podniesione w tym piśmie prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa a to m.inn. obraży czci tragicznie zmarłego ś.p. Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Prof. Lecha Kaczyńskiego, przez polityków, dziennikarzy i inn. i zaniechań, zaniedbań, niedopełnienia obowiązków przez służby i osoby podległe rządowi RP, które to w konsekwencji wg mnie przyczyniły się do katastrofy samolotu prezydenckiego. Jako Obywatele naszego Państwa nie powinniśmy spokojnie słuchać i pozostawać bezczynnymi gdy szkaluje się dobre imię, pamięć i cześć tragicznie zmarłych, w katastrofie, w tym zmarłego tragicznie, na posterunku, w czasie wykonywania obowiązków wobec Ojczyzny i Narodu, naszego, urzędującego Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej i innych dostojników naszego Państwa i Kościołów oraz innych osób i załogi samolotu, które leciały tym samolotem razem z prezydentem RP aby złożyć hołd i oddać należytą cześć naszym, polskim bohaterom pomordowanym 70 lat temu w lesie, pod Katyniem.Nie można zapominać, że jeszcze tak niedawno, przed wylotem naszego prezydenta tak rosyjskie media jaki przedstawiciele naszego, polskiego, rządu i prominentni przedstawiciele PO naśmiewali się, że nikt naszego prezydenta do Katynia nie zapraszał, że nie wiadomo po co tam leci, że wręcz może to stworzyć jakoweś trudności proceduralno dyplomatyczne, przedstawicieloe PO bezczelnie poddawali nawet w wątpliwość czy naszego prezydenta wpuszczą w ogóle Rosjanie itp.Dziennikarka i publicystka rosyjska Julia Łatynina zauważa, że o ile wizyta premiera Donalda Tuska była priorytetowa dla władz rosyjskich, to wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego traktowały jak zbędną. ...................