Majestat śmierci ma to do siebie, że mordercy, jako "kreatury małe", zawsze zostawiają ślady. Trup mówi, często nawet krzyczy zza grobu. Sowieci, jako ateiści, zawsze lekceważyli życie ludzkie, w ogóle człowieka jako jednostkę, więc tym bardziej spersonalizowana duchowość objawia jakąkolwiek "stalinowską obróbkę" nad korpusem duszy.


 Nocne ekshumacje w Polsce to całe pasmo niezwykłej dokumentacji historycznej zachowanej dzięki odwadze i determinacji rodzin lub przyjaciół. Od niemieckich drugich pochówków po zaglądanie do mogił zakatowanych lub zastrzelonych na naszych ziemiach żółnierzy wyklętych. Guzik leśnika czy oficera z Katynia zeznaje wielkim głosem. Moja teściowa przekupiła stróża kostnicy, żeby zajrzeć do trumny męża, oficera AK zza Buga, zakatowanego w lochach UB w Bytomiu. Niesamowita gorycz najbliższych nie znała strachu przed Szwabem czy Kacapem, przed krematorium czy naganem w potylicę, by zajrzeć do grobu i ocalić dla potomności dowody zbrodni, choćby to miało czekać w dobrze ukrytych annałach rodzinnych sto lat na lepsze czasy.


 Dziś mamy okres opresji. Okupanckiego nacisku i pseudo-prawa, które udaje obowiązujące reguły obywatelskiego zachowania. Polskie ciała wracają z Rosji ze zdawkową adnotacją-formułką: ten a ten osobnik "Zginął w katastrofie z powodu licznych obrażeń", a my, Polacy, będąc u siebie, mamy w tym zakresie małczat'.


 A już widać, że sekcje zwłok z Moskwy okazują się fikcją, mówią o tym publicznie co odważniejsze wdowy (m.in. pani Gosiewska). Odsunięty szybciutko i na czas przez Ober-Podleca na emeryturę niezłomny prokurator Bogdan Święczkowski rzuca do kamery: "Nie widzę żadnego odcinka czasu, by ciało prezydenta Rzeczpospolitej Lecha Kaczyńskiego mogło zostać poddane oficjalnej sekcji zwłok". Ktoś odważniejszy wpisuje na forum dyskusyjnym: "mam nadzieję, że córka i brat zajrzeli do trumien, gdy w pałacu zrobiono dwugodzinną przerwę techniczną dla rodziny...?"


 Zapytam bez ogródek: kto zabroniłby mi, w tak zmataczonych okolicznościach i przy tylu już widocznych poszlakach na temat zdumiewających okoliczności zgonu pod Smoleńskiem, zarządać obdukcji mojego bliskiego teraz? Jakim prawem?


 Jeśli nawet byłbym zagrożony takim "prawem", to, jak za okupcji, zrobiłbym to potajemnie z gronem zaufanych lekarzy. Po kryjomu, nocą, za murem cmentarnym, pośród krzyży, krypt, w cieni kaplicy, brzóz, wespół z duchami przodków służących mi za niemych świadków jako moralne wsparcie. Nie bałbym się na pewno. Konsylium powołane pod auspicjami majestatu śmierci.

To się może już gdzieś nawet odbyło, sądzę, że jest, a zapewne się stanie.

A widomym znakiem, że nareszcie odeszło znad Wisły to antynarodowe, oprawcze państwo, będzie – niedługo, jak dwa razy dwa - odwalenie ostatniej krypty na Wawelu i zaglądnięcie do jej wnętrza. Po bolesną prawdę.


 Wszystko bowiem na to wskazuje, że śp. śp. Para Prezydencka do ofiar rodzin woła, iż nie chce zaznawać  t a k i e g o  spokoju.

 

http://transfokator.salon24.pl/181667,trumny-otwierac