Obóz pojednania reprezentują ludzie, którzy 40 lat temu tworzyli
zręby społeczeństwa obywatelskiego. Prowadzili walkę z opresyjnym
państwem, by na końcu pojednać się z jego funkcjonariuszami, ponad
głowami obywateli. Dzisiaj chcą ten gest powtórzyć z Rosjanami



Państwo w niebezpieczeństwie



Wątpliwe działania polskiej prokuratury, jej uzależnienie od dobrej
woli rosyjskiej strony oraz zła polityka informacyjna rządu dają powód
do obaw o staranność i wyniki prowadzonego śledztwa. A mówiąc wprost,
wszystko wskazuje na to, że tragedia smoleńska, której przyczyny można
było wyjaśnić, gdyby obecnie rządzący mieli taką wolę, może być
zapamiętana jako kłamstwo smoleńskie. Niezależnie od prawdziwości
ostatecznych wyników śledztwa.



Rosjanie przez długi czas nie udostępniali nam żadnych, istotnych z
punktu widzenia prowadzonego śledztwa materiałów. Nie znamy wciąż
zapisu z czarnych skrzynek, czekamy na zapoznanie się strony polskiej z
protokołami przesłuchań świadków, protokołami z sekcji zwłok oraz
oględzinami miejsca i wraku samolotu. Kolejne przecieki medialne
potwierdzają tylko „postawę petenta” polskiego rządu wobec strony
rosyjskiej. Bezradność polskiego rządu, mimo pijarowych sztuczek,
została w ostatnich tygodniach bezlitośnie obnażona. Tam, gdzie zawiódł
polski rząd, wtargnęło państwo rosyjskie. Relacja z przesłuchania
(sic!) Małgorzaty Wassermann przez Rosjan w trakcie identyfikacji ciał
ofiar tragedii to wstrząsający dowód na to, że w postępowaniu
rosyjskich służb nie zmieniło się od lat absolutnie nic.



Sposób, w jaki obecnie rządzący radzą sobie z największą tragedią w
powojennej Polsce skłania do refleksji nad stanem naszego państwa.
Każdy, komu jego los leży na sercu, musi sobie w tych dniach zadać
kilka niezwykle istotnych pytań: Czy polski rząd dołożył wszelkich
starań, aby rzeczywiście i do końca wyjaśnić przyczyny tragedii z 10
kwietnia? Czy polski rząd ponosi moralną i polityczną odpowiedzialność
za to, co się stało? Jaką naukę, jako obywatele, możemy wyciągnąć z
tragedii smoleńskiej? Co, jako faktyczny suweren możemy zrobić z tą
wiedzą? Nie mam żadnych wątpliwości, że od odpowiedzi na te pytania
zależy przyszłość naszego państwa.



Im więcej dociera do nas informacji o szczegółach śledztwa,
postępowaniu rosyjskich śledczych, nie spełniających standardów
zachodnich, tym większym zaufaniem nasi rządzący darzą stronę rosyjską.
To o tyle dziwne, że znamy już szczegóły przesłuchań członków rodzin
ofiar, wiemy o skandalicznych zaniedbaniach, jak chociażby brak
odpowiedniego zabezpieczenia miejsca wypadku, po którym walają się
szczątki samolotu, i jak niektórzy donoszą ciał ofiar tragedii.



Polityka zaufania w relacjach z Rosjanami, którą zadekretował i
wprowadził w czyn w tych dniach rząd Donalda Tuska wygląda w praktyce
tak, jak polityka miłości na krajowej scenie politycznej od przejęcia
przez PO władzy w 2007 r. W polityce wewnętrznej pod powierzchnią
profesjonalizmu, racjonalnych działań i odpowiedzialności za państwo,
kryje się bezlitosna walka na śmierć i życie, irracjonalna nienawiść
wobec największego konkurenta politycznego oraz działanie pod dyktando
sondaży opinii publicznej. W stosunkach ze wschodnim sąsiadem pozór
rzekomo wyjątkowo dobrych relacji przesłania przerażającą podległość i
kolonialną mentalność rządzących. Na ołtarzu spokoju są w stanie wiele
poświęcić, nie wyłączając znamion suwerenności państwa. Bo tak trzeba
określić postępowanie strony polskiej w śledztwie, mającym wyjaśnić
okoliczności tragedii z 10 kwietnia.



W śmierci naszej elity państwowej w Smoleńsku, jak w soczewce, skupia
się tragedia narodu, który od co najmniej trzystu lat walczy o swoją
podmiotowość w cieniu rosyjskiego imperium. W reakcji rządu ujawnia się
brutalna prawda o indolencji i tchórzostwie najważniejszych
przedstawicieli państwa i słabości instytucji, które powinny stać na
straży jego niepodległości.



Przypomnijmy dla porządku tym, którzy nie bacząc na łzy rodzin ofiar,
chcą już nas wszystkich jednać i dziękować Władimirowi Putinowi i
Dmitrijowi Medwiedwiedowi, że zachowali się pierwszy raz, tak jak
powinni się zachować przedstawiciele państwa, na terenie którego doszło
do takiej tragedii: ponad miesiąc temu doszło do największej katastrofy
lotniczej z udziałem najwyższych władz Rzeczypospolitej na terenie
Rosji i w rosyjskim samolocie, który pół roku temu przeszedł w Rosji
generalny remont. Wymowa tych faktów nie powinna zostać przesłonięta
przez atmosferę żałoby i swoisty szantaż pojednania, jakim knebluje się
usta tych, którzy podważają oficjalną wersję wydarzeń.



Przyczyny wypadku do dzisiaj nie są znane i wszystko wskazuje na to, że
szybko ich nie poznamy. Paradoksalnie nie tyle za sprawą Rosjan, co
strony polskiej, która nie wykazuje żadnej determinacji w śledztwie,
nie korzysta z dostępnych jej uprawnień do przejęcia kontroli nad
śledztwem i czeka na wyniki badan rosyjskich śledczych. Kto słuchał
pierwszej konferencji naszych prokuratów, musiał przecierać oczy ze
zdumienia, kiedy słyszał ciągle powtarzane zapewnienia o serdeczności
Rosjan i konsekwentny brak odpowiedzi na konkretne pytania dotyczące
postępów śledztwa z powodu…nieudostępnienia dokumentacji przez tych
samych serdecznych Rosjan. Cześć dokumentów już trafiła w polskie ręce,
ale jeżeli – jak pamiętamy – opis przyczyn zgonu w protokołach z sekcji
sprowadzał się do stwierdzenia „obrażenia mnogie”, to mamy prawo
podejrzewać, że jakość całej dokumentacji jest wątpliwa.



Do dzisiaj na pytanie o szczegóły śledztwa prokuratura i akredytowany
przy rosyjskiej komisji Edmund Klich zapewniają nas o wielkiej
otwartości strony rosyjskiej. Ale jak można zaufać Rosjanom w tak dużej
sprawie, jak poprawnie prowadzone śledztwo, skoro ni potrafimy wymusić
na nich nawet tak banalnej sprawy, jak zabezpieczenie miejsca
katastrofy? Od paru tygodni prosi o to polski rząd, polski marszałek i
wszyscy święci. I co ? I nic.

Polska podzielona



Rozbieżności dotyczące podstawowych informacji na temat katastrofy oraz
niepokojące doniesienia medialne, świadczące o prowadzeniu działań
mających na celu odsunięcie podejrzeń o zaniedbania ze strony
rosyjskiej czy polskiego rządu oraz wyraźne suflowanie przez niektóre
polskie media i rosyjskie służby wersji wydarzeń, z których ma wynikać,
że za katastrofę odpowiada prezydent Lech Kaczyński i pilot składają
się w bardzo nieciekawy i niepokojący obraz.



Opinia publiczna podzieliła się wyraźnie na dwa obozy: obóz wielkiego historycznego pojednania i obóz niepodległościowy.



Obóz zwolenników wielkiego historycznego pojednania - reprezentowany
przez media głównego nurtu, z „Gazetą Wyborczą” na czele - nie
poszukuje prawdy o wydarzeniach z 10 kwietnia. Jego przedstawiciele
grają według partytury napisanej w Rosji. Ponad prawdę stawia
pojednanie, nie czekając aż wszystkie okoliczności tragedii zostaną
ostatecznie wyjaśnione. Media, które reprezentują ten nurt, zalewają
nas przeciekami i informacjami z dziwnych źródeł, które mają na celu
potwierdzić wersję wydarzeń, którą przyjęto od samego początku: to Lech
Kaczyński jest pośrednio i bezpośrednio odpowiedzialny za tę
katastrofę. Obciążenie tragicznie zmarłego prezydenta Polski za śmierć
95 osób to pierwszy akt wielkiego pojednania między Polakami i
Rosjanami, którego wymownym symbolem była akcja zapalania zniczy na
grobach radzieckich żołnierzy 9 maja oraz udział polskich żołnierzy
podczas uroczystości rocznicowych zakończenia II wojny światowej na
Placu Czerwonym. Wspólne czczenie historycznego „zwycięstwa nad
faszyzmem” przypieczętowuje symbolicznie polsko-rosyjski sojusz części
elit, który tragedia w Smoleńsku wyraźnie ujawniła.



Obóz niepodległościowy stawia sobie fundamentalny cel: wyjaśnienie do
końca tego, co się stało 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku oraz
umiejscowienie tego tragicznego wydarzenia w kontekście politycznym,
geopolitycznym oraz planie historycznym, narodowym i religijnym Polski.
Warunkiem koniecznym dyskusji o pojednaniu z Rosjanami jest według
przedstawicieli tego obozu prawda o tragicznej śmierci 96 pasażerów
TU-154 oraz prawda i oddanie sprawiedliwości bestialsko pomordowanym w
Katyniu, Charkowie i Miednoje i w innych miejscach kaźni 70 lat
wcześniej, których pamięć 96 pasażerów nieszczęsnego TU-154 chciało w
imieniu całego narodu uczcić.



Obóz wielkiego historycznego pojednania reprezentują ludzie, którzy 40
lat temu tworzyli zręby antypolitycznego społeczeństwa obywatelskiego.
Pod moralnymi hasłami prowadzili walkę z opresyjnym państwem, by na
końcu pojednać się z jego funkcjonariuszami, ponad głowami obywateli,
choć w ich imieniu. Dzisiaj chcą ten gest powtórzyć z Rosjanami.
Dlatego tak ważne jest przywrócenie wagi dziedzictwa propaństwowej
polityki Lecha Kaczyńskiego, która stoi na antypodach tej
antypaństwowej tradycji myślenia o polityce i przywraca znaczenie
suwerena, jakim jest naród.



Prawda, pamięć, pojednanie



Wszystko wskazuje na to, że nie możemy spodziewać się za wiele dobrej
woli od naszych wschodnich sąsiadów, wyłączając nic nie znaczące w
rzeczywistości gesty, jak przytulenie szefa polskiego rządu przez
Władimira Putina na miejscu zdarzenia. Ten sam Władimir Putin, który
unikał jak mógł spotkania z Lechem Kaczyńskim, żegnał jego trumnę na
lotnisku w Smoleńsku. Dla każdego prawdziwego patrioty to musiał być
wstrząsający obraz.



Polityka rosyjska nie jest polityką gestów, co bardzo dobrze rozumiał
śp. Lech Kaczyński - w przeciwieństwie do polityków partii rządzącej,
którzy polityką gestów zastąpili realną walkę o polskie interesy i
polską rację stanu. Rosjanie twardo i bezwzględnie dążą do osiągnięcia
swoich imperialnych celów, kosztem prawdy, suwerenności swoich
sąsiadów, a nierzadko ludzkiego życia, czego dali liczne dowody. Nie
możemy o tym zapomnieć! Zwłaszcza teraz, kiedy Rosjanie robią wszystko,
aby odzyskać swoją dawną strefę wpływów, nie bez udziału i pomocy
największych państw zachodnich Unii Europejskiej, a także za milczącym
pozwoleniem swoich sąsiadów, w tym Polski.



Dzień przed katastrofą pod Smoleńskiem prezydent Rosji Dmitrij
Miedwiediew złożył swój autograf na rurze, która stanowi pierwszy
element gazociągu północnego, dając znak do rozpoczęcia jego budowy.
Tydzień wcześniej rosyjski rząd w odpowiedzi na skargi krewnych
polskich oficerów pomordowanych w Katyniu przed Europejskim Trybunałem
Praw Człowieka w Strasburgu negował mord w Katyniu, odmawiał
rehabilitacji ofiar, przekonując, że nawet nie wiadomo do końca, kto
strzelał, oraz sugerował, że Trybunał nie powinien zajmować się tą
sprawą. Już po żałobie z kolei świat obiegła informacja o tym, że
rosyjski prezydent podczas swojej wizyty na Ukrainie wspólnie z nowo
wybranym prezydentem Ukrainy ustalili, że umowa o stacjonowaniu
rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na ukraińskim Krymie może zostać
przedłużona nawet o 30 lat. To oraz skład delegacji państwowych na
pogrzebie Pary Prezydenckiej na Wawelu pokazuje, że Polska weszła już
realnie w orbitę rosyjskiej strefy wpływów.



Po 10 kwietnia ton w Rosji nieco uległ zmianie. Prezydent Rosji
Miedwiediew przyznał w wypowiedzi wyemitowanej 18 kwietnia w
„Wiadomościach”, że za mord w Katyniu odpowiada Stalin i jego sitwa. Co
piąty Rosjanin mógł w tych dniach obejrzeć film „Katyń”. Polacy mogli
widzieć autentyczne poruszenie i żal zwykłych Rosjan, którzy
solidaryzowali się z naszym narodem i przepraszali za całe zło, jakiego
doświadczyliśmy ze strony Rosji. Za to wszystko jesteśmy im wdzięczni,
ale nie powinno to zmieniać naszego zasadniczego nastawienia wobec
władz rosyjskich, które wciąż dają zbyt wiele dowodów na arogancję i
kolonialne traktowanie Polaków. Złudzenia co do zmiany mentalności i
polityki rosyjskiej zostawmy „wielkim” reżyserom i aktorom, którzy
firmują swoimi nazwiskami obóz wielkiego historycznego pojednania.



Na pojednanie między Polską a Rosją przyjdzie czas, jeżeli poznamy całą
prawdę o ludobójstwie sprzed 70 lat, tragicznym wypadku spod Smoleńska
oraz kiedy rosyjskie władze zaczną nas traktować podmiotowo.



Jako obywatel Rzeczypospolitej nie życzę sobie, aby premier mojego
państwa dziękował rosyjskim władzom za rzekomą przychylność, za którą
nie idą żadne czyny. Jako obywatel Rzeczypospolitej żądam od władz
mojego państwa, aby dołożyły wszelkich starań w celu wyjaśnienia
wszystkich okoliczności katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem 10
kwietnia b.r., w której zginął Prezydent Rzeczypospolitej wraz z
małżonką, duchowni, wysocy urzędnicy państwowi, parlamentarzyści,
dowództwo wojsk, przedstawiciele Rodzin Katyńskich oraz obsługa
samolotu. Nie życzę sobie także, aby „wielki” aktor w moim imieniu
składał podziękowania Rosjanom. Pojednanie tak, ale nie za cenę prawdy.
Premier Rzeczypospolitej powinien kierować się przede wszystkim
lojalnością wobec swoich obywateli, dokładając nade wszystko wszelkich
starań w wyjaśnienie sprawy smoleńskiej katastrofy.



Zatrute owoce postpolityki



Przedstawiciele partii rządzącej maja taką przypadłość, że pozór biorą
za rzeczywistość i w konsekwencji wpadają w pułapkę takiego rozumienia
polityki, która w zarządzaniu emocjami elektoratu upatruje prowadzenie
realnej polityki. Tym razem jednak nastroje zwykłych obywateli oraz
rządzących się rozmijają, czego PO zdaje się nie zauważać. Uległe
zachowanie wobec strony rosyjskiej jest tego najlepszym przykładem: w
sieci aż huczy od różnych, mniej lub bardziej uzasadnionych, teorii na
temat tragicznego wydarzenia z 10 kwietnia. Od niedawna ten sam ton
udzielił się wielu gazetom i mediom elektronicznym.



A rząd w najlepszym wypadku – pomijając nic nie wnoszące konferencje
prasowe - pozwalał sobie na aroganckie komentarze, jak ten ministra
Michała Boniego wobec inicjatywy prof. Jacka Trznadla, przewodniczącego
Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej powołania międzynarodowej komisji
śledczej dla zbadania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Szef
doradców premiera uznał (cytuję z pamięci), że wolałby zajmować się
faktami, a nie ideologią. Za skandaliczne należy również uznać słowa
rzecznika rządu Pawła Grasia, który powiedział jakiś czas temu, że
„każda ingerencja rządu w proces badania byłaby bardzo źle odebrana”.



Wszystkie późniejsze wystąpienia przedstawicieli najwyższych władz były
poświęcone w przeważającej mierze ciągłemu podkreślaniu zaufania do
Rosjan, których serdeczność i otwartość nie pozwalają naszym rządzącym
zadawać kłopotliwych pytań o sposób prowadzenia śledztwa, wzbudzający
podejrzenia u każdego bezstronnego obserwatora.



Narodowe rekolekcje i lekcja polityki



Jak najszybsze ustalenie sekwencji wypadków, wyjaśnienie wszystkich
okoliczności katastrofy oraz zweryfikowanie każdej hipotezy na temat
tego bezprecedensowego w historii powojennej Polski wypadku ( nie
wyłączając zamachu) powinno stać się teraz najważniejszym celem rządu
Donalda Tuska. Odnoszę wrażenie, i nie jestem w tym poczuciu
osamotniony, że tak nie jest. Liczę jednak na mądrość narodu, która
ujawniła się podczas dziewięciu dni żałoby na Krakowskim Przedmieściu
oraz w Krakowie. 20 czerwca nastąpi czas rozliczenia. Dla niektórych
może być ono dotkliwe.



Jak wielu moich przyjaciół, jestem wstrząśnięty tą wielką tragedią.
Poruszony reakcją Polaków. Zasmucony postępem śledztwa i przerażony
postkolonialną mentalnością naszych rządzących. Nadzieję pokładam w
zwykłych ludziach, którzy wyszli na Krakowskie Przedmieście i śpiewali
"Boże, coś Polskę" na krakowskim rynku.



To w naszych rękach, w rękach suwerena leży decyzja dotycząca
przyszłości i losów naszego państwa. Nie dajmy sobie tego odebrać! Nie
dajmy ugasić tego żaru, który kazał nam wyjść na ulice. W imię pamięci
ofiar, szacunku dla państwa i troski o jego niepodległość. To wielkie
słowa, wielu je wykpi, ale jak nigdy pasują one do naszej sytuacji.
Ważą się losy naszego państwa, dlatego ostatnim aktem narodowych
rekolekcji – jeśli nas one rzeczywiście przemieniły - powinien być
przemyślany wybór kandydata, który będzie kierował się lojalnością
wobec swojego państwa i swoich współobywateli, szacunkiem dla
instytucji państwa, dążeniem do zbudowania silnego i nowoczesnego
państwa oraz bezkompromisową obroną polskich interesów na arenie
międzynarodowej. Czeka nas trudna lekcja polityki. Obyśmy jej
sprostali. 

 

Teologia Polityczna